-
Co
chcesz? - spytała chłodno.
-
Porwać cię - uśmiechnął się blado nie bardzo rozumiejąc
jej zachowanie.
-
Cieszę się - podniosła lekko kąciki ust w górę. - A teraz
żegnaj.
Pomachała mu dłonią przed nosem i
postąpiła krok naprzód. Złapał ją za ramię, a kiedy próbowała ją strącić
zacisnął mocniej palce na jej ciele. Nie mógł pozwolić przejść jej do
poczekalni dla pasażerów odlatujących do Polski, bo ona tam nie leciała. Leciała
z nim do Niemiec. A teraz skoro nie muszą kręcić teledysku do „Der letze tag”
spędzą ze sobą jeszcze kilka miłych dni w Loitche. A przynajmniej miał taką
nadzieję, kiedy Tom przedstawił mu swój plan przekonania Davida, żeby ten
uzyskał zgodę na jeszcze kilkudniowy pobyt Mary Ann w Niemczech. Jej rodzice
choć byli temu z początku przeciwni zgodzili się po namowach Josta. Mógł
powiedzieć od razu ukochanej, że wraca z nimi do Niemiec, ale chciał, żeby
niespodzianka była jeszcze większa. Sądził, że kiedy wręczy jej bilet ucieszy
się widząc na nim, że leci z nimi do Berlina. Jednak ona nawet na niego nie
spojrzała. Po prostu schowała do torebki. Nie zorientowała się nawet kiedy Tom
ich poganiał. Zamiast tego uciekła mu.
Do jego uszu dobiegł pomruk
niezadowolenia innych pasażerów, ale nie przejął się nim ani odrobinę. Kilka
minut nie sprawi im różnicy. Za to on razem z Mary i pozostałymi powinien
siedzieć już w samolocie lecącym do Berlina. Dostrzegł, że celnik przygląda im
się przez moment z zaciekawieniem, a kiedy podszedł i chciał już coś powiedzieć
odezwał się do niego po niemiecku:
-
Ta pani pomyliła samolot - Widząc jednak, że Francuz nie
rozumie ani słowa z jego ojczystego języka, dodał łamaną angielszczyzną: - This
lady... eee... It’s not her plane...
Mary spojrzała na niego gniewnie
prosząc celnika o torebkę. Mężczyzna podał jej z niezadowoleniem przedmiot, a
ona zaczęła przetrząsać jego zawartość w poszukiwaniu biletu. Kiedy go znalazła
uważnie mu się przyjrzała, po czym uśmiechnęła się blado.
-
Right, it’s not my plane... -
wyszeptała. - I’m sorry...
Celnik przewrócił oczami i skinął lekko
głową. Mary Ann strąciła jego rękę ze swojego ramienia i opuściła kolejkę.
Podążył za nią czując na sobie ciekawe spojrzenia pasażerów. Modlił się w duchu
tylko o to, żeby nikt go nie poznał. Nie był może jeszcze gwiazdą światowego
formatu, ale niewątpliwie był rozpoznawalny.
-
Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytała blondynka akurat
w momencie kiedy błysnął koło nich flesz, a w ich stronę zaczęła zmierzać
nastolatka z szerokim uśmiechem.
-
Bill! - jej głos przypominał pisk myszy. - Mogę sobie
zrobić z tobą fotkę?
-
Pewnie - odparł szczerząc zęby. Nie miał ochoty na
pozowanie do zdjęć, ale równie dobrze nie mógł tak po prostu spławić
dziewczyny.
-
Mamo! Mamo! - zawołała po polsku przywołując jakąś
kobietę. - Zrób nam zdjęcie!
Zerknął na Mary Ann, która stała z boku
z dłońmi opartymi na biodrach i wojowniczą miną. Widział, że była wściekła, ale
co miał poradzić na to, że szatynka, która właśnie go obejmowała rozpoznała go?
Kochał swoje fanki, a także był im wdzięczny, że przez nie może spełniać swoje
marzenia. Między innymi dlatego nie odsunął jej od siebie tylko wyszczerzył
zęby w szerokim uśmiechu. Nie zaprotestował nawet kiedy pocałowała go w
policzek. W końcu to tylko zwykły buziak, który dla niego nic nie znaczy, a jej
sprawi wielką przyjemność.
-
Jejku... - pisnęła. - Nikt mi nie uwierzy, że cię
spotkałam...
-
Przecież masz zdjęcia - puścił jej oczko. - Miło było...
-
Na żywo jesteś jeszcze bardziej ekstra niż w telewizji! -
przerwała mu. - Świetna fryzura!
-
Dziękuję - uśmiechnął się do niej lekko. - Wybacz, ale
muszę już...
Nie dokończył, gdyż poczuł na swoich
ustach wargi dziewczyny. Momentalnie odsunął się do tyłu. Nastolatka nie
zwróciła nawet na to uwagi. Z rozanieleniem na twarzy dalej komplementowała
jego wygląd. Ani słowa nie powiedziała zaś o muzyce, którą tworzyli. A przecież
oni nie są modelami tylko muzykami! Ludzie powinni cenić ich za muzykę, a nie
wygląd! Miał ochotę zganić ją za to co zrobiła, ale uznał, że nie warto. Do tak
podekscytowanej dziewczyny tym, że go spotkała i tak nie dotrze to, że zrobiła
źle całując go, więc szkoda było strzępić sobie język. A i czasu miał niewiele.
Uśmiechnął się do niej tylko blado i pożegnał. Widział, że i tak za kilka dni
nie będzie pamiętał nawet tego jak wyglądała. Zaczął rozglądać się w
poszukiwaniu Mary Ann, ale nigdzie jej nie było. Zacisnął dłonie w pięści i
udał się biegiem w stronę korytarza, w którym wszyscy mieli czekać na niego i
Mary. Słysząc wrzask blondynki skrzywił się lekko. O co jest aż taka wściekła?
Nie rozumiał nic z tego co mówiła, ale w jej głosie rozbrzmiewał gniew i co
chwilę padało jego imię.
-
Możemy już iść? - spytał pracownik lotniska kiedy
dołączył do nich.
Wszyscy skinęli zgodnie głowami i
ruszyli za młodym mężczyzną. Wyszli na zewnątrz i skierowali się asfaltową
płytą do wielkiej, białej maszyny, do której były pakowane bagaże
podróżujących. Podziękowali mu za doprowadzenie ich do samolotu i wspięli się
po schodkach.
-
O nie! - Tom stanął patrząc na Nikolę jakby popełniła
największy grzech, a nie usiadła na fotelu obok małego okienka. - Ja muszę
siedzieć przy oknie!
-
Ale przecież ty i tak...
-
Nieważne - przerwał jej. - Ja muszę!
-
On ma rację - wtrącił. - Inaczej będzie wymiotował...
-
W
takim razie siadaj.
Nikola zeszła mu z fotela, a kiedy
Dreadowłosy usiadł na swoim miejscu wyminął ich i zajął swoje siedzenie.
Spojrzał na Mary Ann, która siedziała obok niego i wpatrywała się w widok za
oknem, który póki co nie należał do fascynujących. Widząc, że do środka
zaczynali wchodzić pozostali pasażerowie złapał biuletyn z informacją jak
postępować w wypadku katastrofy i się nim zasłonił.
-
O co ci chodzi? - spytał.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Po
prostu siedziała i wpatrywała się w okienko. I ludzi, którzy wysiadali z
podstawionych autobusów.
-
Możesz na mnie nie patrzeć w taki sposób? - spytała
chłodno obracając się w jego stronę.
-
A ty możesz powiedzieć mi o co ci chodzi?
-
Nie
domyślasz się?
Spojrzał na nią jak na wariatkę. Nie
miał pojęcia dlaczego się na niego gniewa! Przecież nie zrobił jej nic o co
mogłaby się obrazić! Chyba, że nie chciała lecieć z nim do Niemiec, żeby pobyć
razem jeszcze przez kilka dni. Wiedział, że i tak będą musieli się rozstać na
jakiś czas, bo Mary musi wrócić do Polski, ale chciał odwlec ten moment jak
najdalej. Gdyby nie pomysł Toma z pewnością złamałby sobie nogę, albo cokolwiek
innego, żeby tylko została z nim jeszcze przez kilka dni. Naprawdę ją kochał.
Jak jeszcze nigdy nikogo. Oprócz Toma, ale to był zupełnie inny rodzaj miłości.
Pokręcił przecząco głową i spojrzał jej
w oczy.
-
Naprawdę
się nie domyślasz?
-
Gdybym wiedział o co ci chodzi, to nie sądzę, żebym o to
pytał.
-
Po pierwsze o to, że prawie wypłakałam sobie przez ciebie
oczy, a po drugie... lepiej całowała ode mnie?
-
Kto? - podniósł jedną brew, nie wiedząc o czym mówi.
-
Twoja fanka! Wyglądałeś na szczęśliwego!
-
Tylko
tyle?
-
Tylko tyle?! - prychnęła. - Po co mnie ciągniesz do
Niemiec? Chcesz się jeszcze bardziej na mnie odegrać?!
-
Czyli to nie wszystko... - westchnął.
Dziewczyna bez słowa obróciła głowę i
wpatrzyła się w szybkę. Samolot akurat nabierał prędkości, żeby wzbić się w
powietrze. Cieszył się, że Mary jest o niego zazdrosna, ale martwiło go
ostatnie zdanie przez nią wypowiedziane. Przecież nie chciał się na niej za nic
odgrywać! Skąd jej to w ogóle przyszło do głowy?! Czyżby aż tak bardzo mu nie
ufała?!
-
To ciebie kocham, a nie tamtą brunetkę.
-
To była blondynka - poprawiła nadal wpatrując się w
malutkie okienko.
-
Nieważne.
-
Ważne. Przynajmniej dla mnie - spojrzała na niego. -
Skoro mnie kochasz, to czemu uśmiechasz się jak głupi jak jakaś fanka cię
całuje? Nawet
już nie wiesz jak wyglądała!
-
Widziałaś przecież, że to ona mnie pocałowała!
-
A czy ja mówię, że było inaczej? Chodzi mi o to, że jej
na to pozwoliłeś. A
potem cieszyłeś się jakbyś wygrał los na loterii!
-
A co miałem zrobić twoim zdaniem? Odepchnąć ją i pobić na
dokładkę?!
Teraz on też się zdenerwował. Nie
pasowało mu, że jakaś brunetka go pocałowała, ale co miał zrobić? Nawrzeszczeć
na nią, że nie powinna była robić czegoś takiego? To i tak nic by nie dało!
Dziewczyna była zbyt podekscytowana tym, że miała okazję zobaczyć go i dotknąć,
żeby zrozumiała o co mu chodzi! A ponadto spieszył się na samolot!
-
Nie
- powiedziała cicho.
-
To
co miałem zrobić?
-
Nie szczerzyć się tak? Chyba, że faktycznie ci się
podobało, wtedy nie mamy nawet o czym rozmawiać.
-
Dobrze wiesz, że to nic dla mnie nie znaczyło! Za to ona
będzie pamiętała tę chwilę przez bardzo długo.
-
Taki z ciebie dobry samarytanin? Teraz będziesz całował
się ze wszystkimi dziewczynami, żeby zrobić im przyjemność?!
Przez moment nie wiedział co ma
powiedzieć. Zwyczajnie go zatkało. Tak. Jego. Billa Kaulitza po raz kolejny
zatkało w jej obecności. A przecież on zawsze wie co powiedzieć!
-
Pamiętasz te twoje warunki? - spytała przerywając ciszę
jaka między nimi zapanowała. - A właściwie jeden, jak go określiłeś
najważniejszy... - potaknął. Pamiętał i to aż za dobrze. - No właśnie... - westchnęła.
-
Wiesz, że tego nie chciałem - tłumaczył się. - Zresztą to
był tylko przyjacielski buziak! W dodatku z jej strony!
-
A czemu nie powiedziałeś mi, że jadę z wami, tylko
pozwoliłeś mi wypłakiwać sobie oczy?
-
Mówiłem, żebyś nie płakała - Widząc jej spojrzenie,
dodał: - Chciałem zrobić ci niespodziankę. Miałem nadzieję, że się
ucieszysz, a ty się obraziłaś...
-
A ty? Wpadłbyś w moje ramiona gdybym powiedziała, że nie
będę za tobą tęskniła a na ustach miałabym wielki uśmiech? - mówiła buńczucznie
- Jakbyś to odebrał, co?
Wbił wzrok w oparcie fotela, który
zajmowała Nikola. Faktycznie nie skakałby z radości gdyby wiedział, że spotkają
się dopiero za kilka tygodni, a ona chodziłaby z szerokim uśmiechem. Miałby nadzieję, że
będzie jej choć odrobinę smutno.
-
Przepraszam - szepnął, bo wiedział, że jakiekolwiek próby
usprawiedliwiania się nie przyniosłyby żadnego efektu. - Chyba zachowałbym się
tak jak ty...
-
To ja przepraszam - westchnęła ciężko, opierając głowę o
jego ramię. - I tak jestem bardziej zła na siebie niż na ciebie.
-
Dlaczego?
-
Nie sądzę, żebyś chciał wiedzieć.
-
A
jednak chcę.
-
Po prostu chciałabym, żebyś był zwykłym Billem Kaulitzem
z Loitche, który należy tylko do mnie.
-
Rozmawialiśmy
już o tym.
-
Wiem, dlatego mówiłam, że nie chciałbyś wiedzieć.
-
A jednak cieszę się, że mi powiedziałaś. Dla ciebie
zawsze będę tym zwykłym Billem.
Mary Ann podniosła głowę i uśmiechnęła
się lekko. Zbliżył swoje wargi do jej słodkich ust i pocałował. Żaden pocałunek
nigdy nie będzie w stanie przebić tego co czuje kiedy całuje się z blondynką.
Wtedy nie tylko ich ciała się ze sobą łączyły, ale i dusze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz