Kiedy
usłyszałam dzwonek do drzwi podniosłam się z miejsca i skierowałam do
korytarza, żeby otworzyć. Wujek mówił, że za niedługo wróci, więc to może on? A
przynajmniej miałam taką nadzieję, bo czym wcześniej wróci tym lepiej. Nie
spoglądając przez judasza przekręciłam zamek i uchyliłam drzwi. Na klatce
schodowej stała równie zdziwiona jak ja młoda Francuzka. A dokładniej Annette. Co ona
tutaj robi?!
-
Qu’est-ce que tu veux? - spytałam chłodno mając nadzieję,
że pomyliła mieszkania.
-
Je
viens au Philippe - powiedziała cicho.
-
Entré.
Wpuściłam ją do środka, choć
najchętniej zamknęłabym jej drzwi przed nosem i zawołałam Filipa. Nie miałam
ochoty jej oglądać, szczególnie po tym co wczoraj zrobiła. Nie dość, że kleiła
się przez cały wieczór do Billa to jeszcze się z nim całowała! Tak. Jestem
zazdrosna i nie zamierzam tego ukrywać. Jeżeli znowu zacznie dostawiać się do
Czarnego, to już ja się postaram, żeby zobaczyła jaka potrafię być miła...
Zresztą nie tylko ona, ale i Bill się o tym przekona. Gdyby wczoraj stanowczo
odrzucił jej zaloty, to z pewnością wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale
faceci pozostają facetami, dlatego trzeba ich pilnować. Szczególnie jak się
kocha jakiegoś tak mocno jak ja Billa.
-
Tu es fou? - spytała stojąc w przedpokoju.
-
Oui - przytaknęłam, bo faktycznie byłam wściekła. Zresztą
miałam ku temu powód. - Tu sais parafait pourquoi...
-
Pardon dans un soir - choć wyglądała na skruszoną jakoś
nie potrafiłam uwierzyć w jej szczere zamiary. Billowi wybaczyłam jego zachowanie
ale jej zwyczajnie nie mogłam. I cóż mi po tym, że mnie przeprosi? To już niczego nie
zmieni.
-
Badines-tu?
-
Non.
Je parle gravement.
Skinęłam tylko głową wchodząc do
kuchni, w której siedział Bill. Nie miałam zamiaru dalej z nią rozmawiać. Może
i nie powinnam się na nią aż tak wściekać, ale na kimś musiałam wyładować swoją
złość. A ona wydawała się być najodpowiedniejszą osobą. Ciekawa byłam reakcji
Czarnowłosego na jej widok. Zajęłam swoje poprzednie miejsce tak jakby nigdy
nic i wzięłam kromkę chleba z talerzyka. Annette usiadła na krzesełku obok mnie
i wpatrywała się ze spuszczoną głową w stolik. A wczoraj była taka śmiała...
Bezwstydnie dowalała się do Billa. I co z tego, że dzisiaj mnie za to
przeprosiła? To niczego nie zmienia. Gdyby wieczorem, kiedy chciałam opuścić
pokój w drzwiach nie pojawiła się Nikola, Gustav, Tom i Bill, to za parę godzin
byłabym w samolocie lecącym do Polski. A wtedy zmarnowałabym jedyną szansę na
szczęście u boku Billa i nie usłyszałabym tego co mi wczoraj powiedział.
-
Co ona tu robi?! - Bill zaczął krzyczeć patrząc na mnie.
- To jakiś test?!
-
Test? - powtórzyłam zdziwiona. - Nie. Annette przyszła do
Filipa, prawda? - spytałam chłodno dziewczynę, która tylko kiwnęła twierdząco
głową. Nawet nie przejęłam się tym, że Czarny na mnie krzyczy. Pewnie to
dlatego, że widząc brunetkę nie był zbyt szczęśliwy.
-
To
jej chłopak? - zapytał.
-
A skąd ja to mogę wiedzieć? - wzruszyłam ramionami. -
Przecież jej nie znam - odgryzłam kawałek chleba.
-
Bill... - dziewczyna zaczęła nieśmiało po niemiecku. -
Nie gniewaj się na mnie...
-
Nie odzywaj się do mnie - powiedział chłodno nawet na nią
nie patrząc.
-
Ale... ja... naprawdę nie chcia... - jąkała się.
-
Ja też nie chciałem tego. A teraz nie chcę z tobą
rozmawiać - uciął.
Twarz dziewczyny stała się cała
czerwona, a oczy zaszkliły. Zrobiło mi się jej trochę żal, ale nie zamierzałam
jej bronić. Ma to na co zasłużyła. Mogła się nie kleić cały wieczór do Billa.
Jednocześnie byłam zadowolona, że Czarny postąpił teraz w taki a nie inny
sposób. Nie zniosłabym chyba, gdyby zaczął teraz z nią normalnie rozmawiać,
albo co gorsza flirtować.
-
Mary? - zwróciła się do mnie.
-
Mary
Ann - poprawiłam.
-
Ok., nie mów nic Philippe’owi... Proszę... - widząc
smutną minę brunetki skinęłam głową. Nie zamierzam się wtrącać w jej sprawy.
Sama powinna wyjaśnić to z Filipem. Choć jej naprawdę nie lubię nie będę psuła
jej życia, które już sobie sama wystarczająco zniszczyła. Szczególnie, że
wyjaśniłam już wszystko z Billem. Mimo tego żal do niej pozostał.
-
To może ja mu wspomnę jak całowałaś się z Georgiem? -
głos Czarnego był przesiąknięty jadem.
-
Co?! - otworzyłam oczy szerzej ze zdziwienia. - Całowałaś
się z Georgiem?!
Brunetka o ile to możliwe
poczerwieniała jeszcze bardziej na twarzy i skinęła twierdząco głową. Mając
takiego faceta jak Filip na pewno bym go nie zdradziła z żadnym innym. A co
dopiero z dwoma... Przecież to świetny chłopak! Pamiętam jak kiedyś prosił
mnie, żebym została jego dziewczyną... Przyjechał pożyczonym od wujka motorem i
zabrał mnie na przejażdżkę, a potem poprosił o chodzenie. To było totalnie
słodkie. Jednak nie chcąc psuć naszej przyjaźni musiałam mu odmówić. Może nie
jest super przystojny, ale wszystkie niedoskonałości nadrabia charakterem. A przecież on jest
znacznie ważniejszy niż wygląd.
-
Siemasz laska - w kuchni pojawił się Filip z szerokim
uśmiechem.
Momentalnie zerwałam się z krzesełka i
z piskiem rzuciłam mu się na szyję. Od wakacji, kiedy to widziałam go ostatni
raz okropnie się zmienił. Nie nosił już okularów, ani tych babcinych sweterków.
-
Tęskniłeś? - spytałam po polsku z szerokim uśmiechem.
Czułam na sobie wściekły wzrok Billa, ale go zignorowałam. Przecież nie robię
niczego złego!
-
Pewnie. O ile to możliwe jesteś jeszcze piękniejsza niż
ostatnio - puścił mi oczko, a ja dałam mu kuksańca w bok. - Annette... déjà tu
es.
-
Oui
- odpowiedziała cicho.
-
Nie cieszysz się, że ją widzisz? - spytałam po polsku.
-
A z czego tu się cieszyć, skoro ty mnie odwiedziłaś?
-
Ale to przecież twoja dziewczyna...
-
I tak i nie - odparł z uśmiechem.
* * *
O co
Mary Ann chodziło przyprowadzając go tutaj? Czyżby chciała się zemścić za
wczoraj? Bo jaki inny sens miało przyjście do tego mieszkania? Czuł się
nieswojo siedząc przy jednym stoliku z Annette, a w dodatku był świadkiem jak
blondynka wiesza się na szyi jakiegoś chłopaka. O co w tym wszystkim chodzi?
Jeszcze na domiar złego te wszystkie rozmowy po polsku, albo francusku z
których nic nie rozumiał... W tej chwili naprawdę żałował, że zawsze był takim
ignorantem odnośnie języków. Obiecał sobie, że jak tylko znajdzie trochę wolnego
czasu, z którym przez ostatnie miesiące było naprawdę ciężko zapisze się na
jakieś kursy językowe. Przynajmniej wtedy będzie wiedział co się o nim mówi.
Był wściekły, że Mary Ann go obgaduje, ale jednocześnie był bezsilny. Przecież
nie zacznie się na nią drzeć za to, że przytula się do jakiegoś chłopaka,
przyprowadziła Annette i jeszcze zaciągnęła go do mieszkania jej kolegi, o ile
można tak nazwać mężczyznę dobiegającego czterdziestki. Czuł się dosłownie tak
jakby był w cyrku. Młoda Francuzka podobnie jak on siedziała przy stole
obserwując całą sytuację i zastanawiając co się dzieje. Wcale jej się nie dziwił, że
jest zdezorientowana.
-
Bill er ist Filip - usłyszał głos Mary Ann. A jednak
przypomniało jej się o nim... - Filip, to jest najukochańszy chłopak pod
słońcem, Bill.
Nie rozumiał ostatniego zdania, które
wypowiedziała dziewczyna, ale przecież nie poprosi jej o przetłumaczenie.
Uścisnął niechętnie wyciągniętą rękę chłopaka i już miał pogrążyć się w
rozmyślaniach, kiedy Filip usiadł naprzeciwko niego i odezwał się tym razem po
angielsku:
-
Masz prawdziwe szczęście, że trafiła ci się taka
dziewczyna jak Mary.
-
O czym ty... - owszem wiedział, że jest szczęściarzem, że
ją poznał, ale co chłopak miał na myśli? Przecież ze sobą nie chodzą, a on
powiedział to tak jakby byli parą.
-
Prawda? - blondynka mu przerwała podchodząc do niego i
kładąc mu dłonie na barkach. A on już nie wiedział co ma myśleć o tym
wszystkim. Sytuacja była dziwna, tak jak i atmosfera panująca w pomieszczeniu.
Czuł się tak jakby był w samym środku jakiejś brazylijskiej telenoweli.
Usłyszał odgłos otwieranych i
zamykanych drzwi. Kto tym razem przyszedł? Może Neyzdt? Bo jeszcze tylko jego
brakuje do tej kolekcji... Wtedy będzie już prawdziwa „Moda na sukces”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz