Kiedy weszłam do łazienki Bill klęczał
na podłodze, a głowę miał w muszli klozetowej. W tej chwili z pewnością
wszystkie fanki Tokio Hotel chciałyby zobaczyć swojego idola! Był taki piękny i
seksowny, z rozmazanym makijażem, rozczochranymi we wszystkie strony włosami na
dodatek siedzący na podłodze i obejmujący sedes! Lepszego widoku sobie wprost
nie mogłam wymarzyć! Ciekawe ile dziewczyn odkochałoby się w tej chwili...
Byłam pewna w stu procentach, że trochę by się ich znalazło...
-
Siedź tu - nakazałam, choć w zasadzie i tak nie musiałam,
bo nie wyglądał na takiego, który miałby na tyle siły i woli, żeby się stąd
ruszyć.
Podeszłam do swojej torby i przez
chwilę szukałam w niej małego pudełeczka, które było przedmiotem sporu między
mną, a mamą zawsze kiedy jechałam w jakąś podróż. Wreszcie znalazłam grzałkę i
torebkę mięty. Nalałam wody do szklanki i włączyłam wtyczkę do gniazdka. W tym
momencie miałam ochotę zadzwonić do rodzicielki i podziękować jej za to, że
wrzuciła mi do torby ten mały przedmiot. Nie zrobiłam tego jednak ze względu na
już dość późną porę.
-
I jak? Lepiej ci? - spytałam cicho.
-
Trochę.
-
To
dobrze. Idę posprzątać...
-
Zostaw. Sam zaraz sprzątnę - powiedział słabym głosem,
ale widać, że już był znacznie bardziej trzeźwy niż jeszcze chwilę temu.
-
Lepiej tu siedź - wrzuciłam do wrzącej wody torebkę ziół.
- Zaraz zaparzy się mięta.
Wyszłam z łazienki i z westchnięciem
zabrałam się za usuwanie przeżutego pokarmu z dywanu. Byłam na niego naprawdę
wściekła o to, że spił się do tego stopnia. Jaki miał ku temu powód? A może tak
po prostu wypił aż taką ilość alkoholu? W końcu znam nie jednego chłopaka,
który lubi się od czasu do czasu porządnie upić. Tylko, że nigdy bym nie
zaliczyła do nich Billa! Nawet w sylwestra był znacznie bardziej trzeźwy niż
kiedy przyszedł do pokoju. Gdyby nie Tom i Gustav, to nie wiem czy dotarłby do
hotelu nawet na czworaka!
Nikola twierdziła, że spił się przeze
mnie, ale czym zawiniłam? Przecież nic nie zrobiłam złego! To ja powinnam teraz
obejmować sedes, a nie on! Jeżeli ktoś miał jakikolwiek poważny powód do tego,
żeby aż tak bardzo się upić to tylko ja! Może powinnam tak właśnie zrobić?
Zaraz po tym jak zobaczyłam Billa całującego się z Annette podejść do barku i
poprosić o szklankę wódki? Wtedy nie czułabym się tak jakby moje serce
przejechał traktor, a moje życie przestało istnieć! Ten chłopak choć
nieświadomie cały czas mnie rani. Czymże sobie na to zasłużyłam? Czyżby to była
moja karma?* Czyżbym w poprzednim wcieleniu łamała męskie serca, a teraz to się
na mnie mściło? Zdecydowanie nie mam szczęścia do chłopaków. Weźmy takiego
Piotrka. Jedyny facet, który był moim chłopakiem tak na poważnie. Jako
przyjaciel był naprawdę świetny, ale jako chłopak był okropnym durniem. A może
to dlatego, że zaczęłam dostrzegać jego wady? Następnie Aleks. Choć miły i
kochany, brakowało mi w nim tego czegoś co czułam przy Billu. Tego dreszczu
kiedy mnie dotykał... Neyzdt... Ten chyba okazał się największym palantem
jakiego kiedykolwiek spotkałam. Jeszcze teraz bolą mnie nadgarstki, które
zaczęły robić się już sine. I wreszcie sam Bill Kaulitz. Chłopak, któremu nie
wiedzieć czemu oddałam swoje serce i który najbardziej zranił mnie ze wszystkich.
A spotkałam w swoim siedemnastoletnim życiu znacznie więcej mężczyzn, którzy
okazali się niewarci nawet jednego spojrzenia niż tych miłych i kochanych.
-
Jesteś mi winny myjkę - powiedziałam wchodząc do łazienki
i wrzucając kawałek zniszczonej siatki do kosza na śmieci. Wyciągnęłam ze
szklanki torebkę z miętą i podałam mu jeszcze gorący napój. - Masz. Wypij to.
-
Dzięki - podniósł do ust naczynie i upił kilka łyczków.
Między nami zapanowała cisza, której
póki co żadne z nas nie zamierzało przerywać. Usiadłam na wannie i wpatrzyłam
się w Billa, który siedział na jasnych kafelkach i wpatrywał się w zawartość
szklanki, tak jakby był nią zafascynowany. Był nienaturalnie blady, a do tego
zaczął się trząść. Choć wyglądał strasznie, widziałam jak wymiotuje, a co gorsza
musiałam sprzątnąć jego zwróconą zawartość żołądka, to i tak go kocham. I
właściwie za co? Za to, że ciągle przez niego cierpię?
Chciałam do niego podejść, przytulić
się i zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło, jednak nie potrafiłam.
Wydarzenia, które miały miejsce dzisiejszego wieczora zbyt głęboko zakotwiczyły
się w moim umyśle, żebym teraz pozwoliła im zwinąć żagle i odpłynąć w słodką
niepamięć. Bynajmniej nie tyczy się to jedynie jego pocałunku z Annette, ale
też tego w jaki sposób mnie potraktował. Nie powinien lizać mnie po szyi tak
jak Neyzdt. Nawet fakt, że był totalnie zalany do końca go nie usprawiedliwia.
Ludzie po pijanemu robią rzeczy, na które mieliby ochotę, albo odgryzają się na
osobach, które ich zraniły. Czyżbym w jakiś sposób zraniła Billa? Nikola
mówiła, że to przeze mnie tak się spił, ale przecież nic nie zrobiłam!
Praktycznie cały wieczór przesiedziałam w damskiej toalecie, a jak już miałam
dołączyć do niego natknęłam się na Neyzdta. Chyba, że Czarny widział jak Neyzdt
liże mnie po szyi i poczuł zazdrość? Ale czy to możliwe, żeby Bill był o mnie
zazdrosny?
Spojrzałam na niego. Dalej siedział
wpatrując się w szklankę, ale już znacznie bardziej przytomnym wzrokiem. Jednak
jego ciało co jakiś czas wstrząsały silne dreszcze. To wyglądało tak, jakby co
jakiś czas ktoś raził go prądem. Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na
czole, które było przeraźliwie zimne. Podniósł głowę i spojrzał na mnie
przekrwionymi oczami, ale nie zaprotestował. Byłam wręcz pewna, że ma gorączkę,
ale co mam zrobić? Przecież
nie podam mu żadnych leków po alkoholu!
-
Jak się czujesz? - spytałam cicho.
-
Fizycznie czy psychicznie? - jego głos był drżący.
-
Fizycznie.
-
Znacznie
lepiej.
-
Jest ci zimno? - pytałam dalej, żeby wyciągnąć od niego
jakieś informacje.
-
Trochę
- kolejna krótka odpowiedź.
-
I po co tyle piłeś? - westchnęłam. - Chodź, powinieneś
się położyć do łóżka.
Chłopak posłusznie wstał z podłogi i
chwiejnym krokiem udał się do saloniku, a ja zaraz za nim. Stanął na samym
środku pomieszczenia i wpatrzył się we mnie swoimi pięknymi czekoladowymi
oczami, które choć przekrwione za sprawą gorączki błyszczały, prawie tak mocno
jak brokat. Zrzuciłam zmiętą pościel z łóżka i zasłałam je od nowa. Kiedy
posłanie było już gotowe spojrzałam na niego. Dalej stał w miejscu i obserwował
każdy mój ruch. Już miałam powiedzieć, żeby kładł się spać, kiedy otworzył usta
i wyszeptał coś, co mnie prawie zwaliło z nóg:
-
Żeby zapomnieć, o tym, że całowałaś się z tamtym
Francuzem.
-
O
czym ty...
-
Pytałaś dlaczego się tak spiłem, więc ci odpowiedziałem.
-
Bill, ale ja się z nim nie całowałam - powiedziałam
miękko, stając naprzeciwko niego. - Za to ty widać dobrze bawiłeś się z
Annette, zresztą mniejsza... - machnęłam ręką jakby to było nieistotne. - A
teraz powinieneś się położyć.
-
Nie - powiedział twardo, a ja nie bardzo wiedziałam co ma
na myśli.
-
Zobacz, cały się trzęsiesz. Jesteś blady niczym ściana,
masz gorączkę - wymieniałam. - Ledwo trzymasz się na nogach... Nie sądzisz, że
powinieneś się położyć?
-
Wiem, że powinienem, ale nie chcę sam - powiedział
smutno.
-
Mam zadzwonić po Annette? - spytałam.
-
Nic nie rozumiesz?! - zaczął krzyczeć, a ja stałam
naprzeciwko niego dosłownie jak kołek. - Ja nie chcę Annette! Ona mnie nie obchodzi!
-
Dobrze, zrozumiałam. To po kogo mam zadzwonić? Nie znam
twoich wszystkich panienek.
-
Musisz być taka... wredna?! Za każdym razem starasz się
mi dokopać! Nie możesz zrozumieć, że ja nie chcę żadnej innej oprócz ciebie?!
To takie trudne?! - złapał mnie za nadgarstki, a ja syknęłam z bólu, bo
naprawdę mnie bolały.
-
Możesz mnie puścić? - spytałam cicho. Sama nie wiedziałam
jak mam rozumieć słowa Billa. A może nie dotarł do mnie ich sens? Albo tylko
wydaje mi się, że to usłyszałam, a on w rzeczywistości mówił zupełnie coś
innego? Może tak naprawdę krzyczał na mnie o to, że położyłam nie na tą stronę
kołdrę co powinnam? A mi się tylko zdawało, że mówi, że nie chce żadnej innej
dziewczyny oprócz mnie? To
tak podobnie brzmi, szczególnie o tej godzinie...
-
Przepraszam - wyszeptał puszczając mnie. Odsunął się o
kilka kroków i stał ze spuszczoną głową nadal się trzęsąc.
-
Nic się nie stało, a teraz proszę, połóż się.
-
Ale ja nie chcę sam...
-
Nie bój się też zaraz pójdę spać.
-
I znowu nie wiesz o czym mówię! - podniósł głos, a ja
nagle zrozumiałam, że nic mi się nie przesłyszało. - Chcę, żebyś spała koło
mnie, tak jak w twoim domu! Dzisiaj, jutro, pojutrze, popojutrze i... już
zawsze... - ostatnie słowo wypowiedział tak cicho, że ledwo je usłyszałam.
Podeszłam do niego i się mocno
przytuliłam. Poczułam znajome ciepło, ale także zapach wódki. Jednak mimo to
czułam się szczęśliwa. Jeszcze sama nie wierzyłam w to co powiedział mi
zaledwie minutę wcześniej. Nie wiem czy to za sprawą tego, że był pijany, czy
nie, ale poczułam jak moje serce zaczyna się powoli składać. Nie do końca, ale
zawsze. Z tego co mówił wynikało, że jest o mnie zazdrosny i na pewno coś do
mnie czuje. W tej chwili nie interesowało mnie czy to wielka miłość, czy
zwyczajne zauroczenie. Ważne było to co powiedział. A czy słowa chłopaka o tym,
że chciałby się kłaść koło dziewczyny każdego wieczora i budzić się koło niej
każdego ranka nie są piękne? Poczułam jak do oczu napływają mi łzy radości.
Mrugnęłam kilkakrotnie, żeby żadna nie spadła, ale jedna niesforna kropelka
wymknęła się spod mojej prawej powieki i popłynęła po policzku, a następnie
spoczęła na koszulce Billa.
-
A może być bez tego dzisiaj? - spytałam cicho patrząc mu
w oczy. - Wiesz jak od ciebie śmierdzi wódką?
-
Ok., ale dzisiaj wyjątkowo - uśmiechnął się ukazując rząd
białych zębów. - Ale jutro, pojutrze, popojutrze i już zawsze będziesz spała
obok mnie?
-
Obiecuję, że jeżeli jutro, pojutrze i popojutrze się nie
upijesz to będę spała z tobą w jednym łóżku, ale nie obiecam ci, że zawsze tak
będzie.
-
Dlaczego?
- spytał smutno.
-
Bo nie wiem co przyniesie przyszłość - wspięłam się na
palce i pocałowałam go w policzek. - A teraz kładź się już, mój ty pijaku -
powiedziałam pieszczotliwie.
-
Jak sobie życzysz aniołku, ale ciężko będzie mi cię
puścić...
-
Nie masz innego wyjścia - puściłam mu oczko. - Dobranoc
zazdrośniku.
-
I kto tu jest zazdrośnikiem?
-
Przejrzałeś mnie - mówiłam dalej się do niego
przytulając. - Spróbuj tylko jeszcze raz całować się z jakąś panienką... -
pogroziłam mu palcem.
-
A ty masz oficjalny zakaz podchodzenia do jakiegokolwiek
mężczyzny oprócz mnie!
-
To nie fair! - zaprotestowałam niechętnie odsuwając się
od niego.
-
No dobrze... Możesz podejść do Georga i Gustava. No i może Toma...
-
Twoje niedoczekanie - puściłam mu oczko. - A teraz marsz
spać!
* Karma, w Buddyzmie jest to kara za poprzednie
wcielenie, która spotyka nas w życiu doczesnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz