Wszedł
do swojego pokoju z tacą, na której miał ułożone ciasteczka, które upiekł z
Billem, a także dwa kubki ciepłego kakao. Położył ją na podłodze i usiadł na
materacu. Spojrzał na Nikolę, która w dalszym ciągu smacznie spała. Nie chciał
jej budzić, ale jeżeli tego nie zrobi śniadanie wystygnie i nie będzie już
takie dobre. A musiał przyznać nieskromnie, że ciastka udały się doskonałe!
Pocałował ją lekko w policzek.
-
Wstawaj skarbie - powiedział czule tuż przy jej uchu. -
Przyniosłem śniadanie.
-
Mmm... - wymruczała przeciągając się. Otworzyła powieki,
a kiedy zobaczył jej śliczne brązowe źrenice pochylił się nad nią i musnął
lekko usta. - Jaka miła pobudka...
-
Cieszę się - uśmiechnął się. - I jak się spało?
-
Dobrze. Czemu ode mnie uciekłeś rano?
-
Bo pomyślałem, że jak wstaniesz to będziesz głodna -
puścił jej oczko. - Upiekliśmy z Billem ciasteczka.
-
Gdyby nie to, że masz dredy w mące i cieście, w życiu bym
nie uwierzyła, że wszedłeś w ogóle do kuchni...
-
A to czemu?
-
Zapomniałeś już jak podpaliłeś u mnie patelnię?
Skrzywił się nieznacznie przypominając
sobie wydarzenie sprzed ponad miesiąca. Nikola kazała przypilnować mu filety
rybne, bo musiała na chwilę opuścić kuchnię, a on do dnia dzisiejszego nie wie
dlaczego na patelni pojawił się ogień.
Brunetka z ociąganiem i tak jakby
lękiem podniosła do ust jedno z ciasteczek, po czym ugryzła. Widząc jak
dziewczyna się uśmiecha kamień spadł mu z serca. Bał się, że Nikoli nie będą
smakowały, a przecież włożył w upieczenie ich tyle wysiłku z Billem!
-
Poważnie sami je upiekliście? - spytała podejrzliwie
biorąc z talerzyka kolejne ciastko. - Nie pomagała wam Mary Ann? - Pokręcił
przecząco głową, a na jego twarzy widniał grymas oburzenia. - Jejku... nie
wierzę, że upiekliście takie pyszne ciastka!
-
Nie masz wyjścia - puścił jej oczko, wchodząc pod kołdrę
i się do niej przytulając. - Ale cieszę się, że ci smakują.
-
Dziękuję - uśmiechnęła się do niego i pocałowała w usta.
* * *
Siedziałam
z podkurczonymi nogami na skórzanej sofie w salonie bliźniaków i wpatrywałam
się w telewizor. Co kilka sekund zmieniałam kanały, nie mogąc się skupić dłużej
na żadnym z emitowanych programów. W końcu przełączyłam na niemieckie MTV i
odłożyłam pilota. Choć widziałam już kilkakrotnie lecący aktualnie odcinek
Dismissed uznałam, że to i tak lepsze niż jakiś niemiecki serial.
Chłopcy
siedzieli w kuchni razem z Davidem o czymś dyskutując, a Nikola pojechała do
domu. Musiała przyszykować się do szkoły, bo jej wakacje dobiegły już końca.
Właściwie ja też wrócę za kilka dni do Zielonej Góry. Nie chciałam tego, ale tym
razem nijak nie można już tego odwlec. Zresztą Bill również ma pracę. Bo jak
inaczej nazwać nagrywanie teledysków, udział w sesjach zdjęciowych, udzielanie
wywiadów, granie koncertów...? A choć na pierwszy rzut oka może się to wydawać
przyjemne, wiedziałam, że jest również strasznie wyczerpujące.
Zerknęłam
na stolik, na którym leżał mój telefon komórkowy. Bez zastanowienia wzięłam go
i wykręciłam numer do mamy. Nie miałam pojęcia czy Bill albo David
poinformowali rodziców o tym, że wracam kilka dni później, więc sama
postanowiłam to zrobić.
* * *
Rozsiedli
się wygodnie na drewnianych krzesłach i wpatrzyli w Josta, który schował swój
telefon komórkowy do kieszeni i otwierał gruby kalendarz z jakimiś zapiskami.
Najwyraźniej chciał ich poinformować o tym co czeka ich w ciągu najbliższych
dni. A obaj mieli nadzieję, że spędzą przynajmniej tydzień w zaciszu własnego
domu. Zaciszu? Ciężko było tak określić budynek, w którym aktualnie przebywali.
Przed ogrodzeniem stało co najmniej dwadzieścia fanek, które wpatrywały się z
nadzieją w okna mając nadzieję, że któryś z bliźniaków pojawi się w jednym z
nich choć na krótki moment. A kiedy ich dostrzegły wydawały z siebie
przeraźliwe piski. Owszem, kochali ten dźwięk, ale czasami mieli go po prostu
dosyć.
-
Rozmawiałem już z Georgiem i Gustavem - zaczął wpatrując
się w pochyłe pismo na jednej ze stron swojego kalendarza. - Za osiem dni macie
Amadeus Award, potem dwa koncerty w Bonn, Comety, koncert w Amsterdamie,
Hessisch Lichtenau, Galsenkirchen, na następny dzień w Herford, a potem macie
kilka dni wolnego od występów.
-
A co z „Der letze tag”? - spytał Bill.
-
Nic - menager pokręcił z niezadowoleniem głową. - Jeżeli
się uda to nakręcicie go z „Wir schliessen uns ein”.
-
W tym starym kinie?
-
Tak Tom, właśnie tam - Jost odezwał się znużonym głosem.
Wiele godzin szukał jakiejś innej alternatywy z pozostałymi producentami i
tylko taka nasuwała im się na myśl.
-
Ale...
-
Bill, próbowałem załatwić tamten stary domek, ale się nie
udało - wzruszył ramionami w geście bezradności. - Właściciel wycofał się w
ostatniej chwili.
-
To ja nie chcę kręcić tego teledysku!
-
Ja też nie chcę wielu rzeczy, a jednak je robię -
westchnął głośno.
W kuchni zapadła cisza przerywana
jedynie ich oddechami. Billowi nie pasowała perspektywa kręcenia teledysku do
„Der letze tag” w jakimś starym kinie, które jest usytuowane w centrum miasta!
Nie tak miał wyglądać klip! Co powiedzą fani oglądając taki wideoklip?! I czemu
ma robić coś co mu zupełnie nie odpowiada?!
-
I niby jak widzisz ten teledysk? - Tom spojrzał na menagera
mrużąc oczy.
-
Normalnie. Dacie koncert na dachu - wzruszył ramionami. -
To wszystko.
-
Nie zgadzam się! - wykrzyknęli jednocześnie.
-
Nie macie w tej kwestii nic do powiedzenia. Zdjęcia
zaczynacie pod koniec czerwca, albo zaraz na początku lipca - powiedział
twardo.
-
Jak to nie mamy nic do powiedzenia?! - Tom zacisnął
dłonie w pięści i położył je na stole. - To nasza piosenka i nasz teledysk!
-
Ale nie macie jeszcze na tyle mocnej pozycji w branży,
żebyście robili to co wam się podoba - wzruszył ramionami. - Nie będzie źle.
Posiedzicie trochę na dachu i wszyscy będą szczęśliwi.
-
Ja nie będę! - zaoponował Bill. - A co na to Gustav z
Georgiem?
-
Też im się nie podoba ta perspektywa - uśmiechnął się
lekko. - Mnie też bardziej podoba się twoja wizja - spojrzał na Czarnego - ale
nie da się załatwić tamtego domku.
-
To znajdź inny!
-
To nie takie proste jak ci się wydaje. Naprawdę mi
przykro, że nie wyszło, ale musicie zrozumieć, że nie zawsze jest tak jak
chcemy.
-
Ciągle to powtarzasz - Tom przekręcił oczami. - Dlatego
trzeba zrobić tak, żeby wszystko było tak jak chcemy.
Na twarzy Josta pojawił się wyraźny
grymas niezadowolenia. Próbował załatwić drewniany domek, który tak bardzo
spodobał się chłopcom z Tokio Hotel, ale zwyczajnie nie dał rady. Staruszek
mieszkający w nim uznał, że nie chce, aby pod jego dom przychodziły potem fanki
Billa, Georga, Gustava i Toma, aby zobaczyć miejsce w którym byli. Słowem nie
chciał zrobić z własnego domu sanktuarium. Tłumaczył, że jedyną rzeczą, której
pragnie jest spokój. A ten zostałby zburzony gdyby przystał na taką propozycję.
Dlatego wycofał się w ostatniej chwili. W momencie kiedy mieli podpisać umowę.
-
Proszę - podał Dreadowłosemu swój telefon. - Spróbuj
załatwić jakiś domek na jutro, albo pojutrze. I ekipę. Ewentualnie przekonaj
tamtego staruszka, żeby wynajął wam własny dom.
Tom spojrzał na menagera i spuścił
głowę zaciskając dłonie mocno w pięści, tak, że paznokcie wbijały mu się
boleśnie w skórę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w tak krótkim czasie trudno
jest zorganizować kręcenie teledysku. Z ekipą może nie byłoby problemu, bo w
końcu została odmówiona dopiero wczoraj, ale z miejscem może być poważny
kłopot. Szczególnie, że nie chcieli jakiegoś tam domu. Chcieli malowniczą
chatkę na odludziu, gdzie w oddali majaczyłyby szczyty gór odbijające się w
krystalicznej toni jeziora. Gdzie on znajdzie drugą taką drewnianą chatkę?
-
Ok. - Bill odezwał się wolno patrząc uważnie na Josta -
jak w takim razie wyobrażasz sobie ten teledysk? Mam siedzieć na dachu,
podziwiać ulicę, po której przejeżdżają samochody i udawać, że to jest ostatni
dzień?!
-
Mniej więcej. Myśleliśmy bardziej o tym, żebyście dali
koncert na dachu.
-
Żartujesz?! - wykrzyknął. Ta wizja zupełnie mijała się z
jego.
-
Nie - spojrzał do swoich notatek - Jak chcielibyście
spędzić swój ostatni dzień?
-
Wszystko jedno, byle był przy mnie Tom, mama, Mary Ann,
Andreas, Gustav i Georg - odparł bez zastanowienia.
-
A ty Tom?
-
Nie wiem, ale raczej tak jak Bill. Jednak zamiast Mary
Ann chciałbym Nikolę.
-
A muzyka? Przecież ją też kochacie. Kiedy dajecie
koncerty jesteście w swoim żywiole - przekonywał. - Tysiące piszczących na wasz
widok fanek, ta energia, którą się czuje, świadomość, że te tysiące nastolatek
uwielbia waszą muzykę... - przekonywał. - Nie chcielibyście w swoim ostatnim
dniu dać koncertu?
-
Wygrałeś - mruknął Czarnowłosy, a po chwili milczenia
dodał: - A co z „Wir schliessen uns ein”? Jak to zaplanowaliście?
-
Zrobimy casting, z którego wybierzemy kilkadziesiąt
dziewcząt...
-
Ciekawie się zapowiada - wtrącił Tom puszczając oczko
Billowi. Ten tylko się skrzywił, bo wiedział, że ten teledysk też będzie
beznadziejny. Czuł jak gromadzi się w nim złość, ale cóż mógł począć? Był
totalnie bezradny.
-
Masz przecież Nikolę...
-
Ale to nie znaczy, że...
-
Dobra! - przerwał im Jost. - Potem sobie o tym
porozmawiacie. Pozwólcie, że dokończę - kiedy skinęli głowami kontynuował: -
Zawiążemy tym dziewczynom oczy i ubierzemy w takie same koszulki. Ustawimy je w
jednym z korytarzy, a wy tamtędy będziecie mieli przejść.
-
A co w takim razie mają robić te dziewczyny? - spytał
Bill.
-
Dotykać was, szarpać... - Widząc, że chcą zaprotestować
podniósł dłoń uciszając ich tym samym. - Ma to wyglądać tak jakby każda z nich
chciała mieć was tylko dla siebie, ale wy musicie iść dalej. Zamknąć się w
studio.
-
To mi się zupełnie nie podoba!
-
Oj Bill, nie będzie źle. Mi pasuje. Tylko fanki mają być
ładne - puścił oczko tym razem Jostowi.
-
Oczywiście - uśmiechnął się lekko. - Wiem, że te
teledyski, to nie jest to co chcieliście, ale singiel z waszej nowej płyty
będzie już bardziej dopracowany. Będziemy mieli więcej czasu, żeby coś
zorganizować.
-
Obiecujesz?
-
Tak Bill, obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy,
żeby tak właśnie było.
-
Dzięki - powiedzieli chórkiem.
Jost zamknął swój kalendarz wypełniony
notatkami i z uśmiechem na ustach podniósł się z drewnianego krzesełka.
-
Zaczekaj. A Gustav z Georgiem co mówili? Zgodzili się? -
spytał Tom.
-
Powiedzieli, że nie podobają im się te pomysły, ale
jeżeli tylko wyrazicie zgodę to oni również wyrażają. Szczególnie, że macie
naprawdę mało czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz