Przytulił
mocniej Mary Ann do swojej piersi i poprowadził ukochaną w stronę pól. Nie
lubił tego miasteczka. Zdecydowanie lepiej czuł się w wielkich, anonimowych
miastach. Nie było w nich ani wścibskich ludzi ani tego całego robactwa, które
na wsi występowało w nadmiarze. A jednak jego ulubionym miejscem był kawałek
ziemi należący do jakichś bogatych magdeburczyków, którzy od czasu do czasu
przyjeżdżali tutaj na weekend. Wiedział, że nie powinien się tam włamywać, ale
przecież nie robił niczego złego. Tylko przebywał przez jakiś czas na ich
posesji zatapiając się w myślach i to wszystko.
-
Musimy przejść przez ten płot – skinął w stronę
drewnianego ogrodzenia.
-
Ale po co? – blondynka spytała nic nie rozumiejąc.
-
Chcę ci pokazać moje ulubione miejsce – odparł z
uśmiechem, a widząc, że Mary chce zaprotestować dodał: - Nie bój się. Nikt nas
nie złapie, bo właściciele przyjeżdżają tutaj tylko od czasu do czasu w
weekendy.
Pokręciła głową, ale nie protestowała.
Zamiast tego wyswobodziła się z jego objęć i podeszła do płotu. Zerknęła na
niego niepewnie, a chwilę później była już po drugiej stronie.
-
Idziesz? – spytała wyrywając go z otępienia. Nie sądził,
że Mary Ann jest tak zaprawiona w przechodzeniu przez ogrodzenia!
-
Tak... już... – wymamrotał przeskakując przez drewniane
deski, co wcale nie było takie proste.
-
I gdzie to miejsce? – uśmiechnęła się wesoło kiedy
ponownie objął ją w talii.
-
Jeszcze kawałek.
Poprowadził ją w stronę małego zagajnika,
który znał praktycznie na pamięć. I choć nigdy nie lubił lasu, to ten przypadł
mu do gustu. Zawsze spacerował po nim kiedy miał jakiś problem, albo zatracał
się w swoich marzeniach. To tutaj zastanawiał się jak to będzie kiedy Devilish
stanie się sławne, jak będzie wyglądało jego życie kiedy się zakocha czy choćby
przeżywał słabą ocenę z matematyki.
Złapał Mary Ann za rękę i poprowadził
wąską ścieżką przez lasek. Dziewczyna rozglądała się ciekawie dookoła, ale nie
odezwała się ani słowem. Po kilkudziesięciu minutach drogi w zupełnych
ciemnościach trochę się przerzedziło. Drzewa nie rosły już tak blisko siebie
jak wcześniej, a drogę oświetlał im księżyc, który był w trzeciej kwadrze. W
końcu pojawiła się przed nimi dość mała, ale urocza polanka, na której stał
młyn. Do ich uszu dotarł uspokajający szum płynącego nieopodal strumyka.
Położył się na trawie, która była
nagrzana po upalnym dniu. Mary Ann z uśmiechem oparła głowę o jego wątły tors i
wpatrzyła się w rozgwieżdżone niebo.
-
Nie dziwię ci się, że to twoje ulubione miejsce – odparła
cichutko, prawie szeptem, tak jakby nie chciała zakłócić panującego tu spokoju.
– Tutaj jest ślicznie!
-
Cieszę się, że ci się podoba – uniósł lekko kąciki ust w
górę. Położył jedną dłoń na brzuchu Mary Ann. – Przychodziłem tutaj zawsze
kiedy chciałem być sam. Tylko Tom wiedział gdzie mnie szukać.
-
Dziękuję, że mnie tutaj przyprowadziłeś – szepnęła
odwracając głowę w bok, tak, że ich spojrzenia się spotkały.
Żadne z nich nie odezwało się nawet
słowem. Rozkoszowali się ciszą, przerywaną jedynie szumem strumienia i cichymi
skrzypnięciami drewnianego wiatraka, który obracał o kilka centymetrów nawet
najlżejszy powiew wiosennego wiatru. Oboje cieszyli się, że mogą być tak blisko
siebie. Wiedzieli, że już za niedługo rozstaną się na kilka tygodni, co nie
odpowiadało ani jemu ani Mary Ann. Tym razem nie było nawet cienia nadziei na
to, że blondynka zostanie na dłużej w Niemczech, albo on pojedzie do Polski.
Musiał wrócić do szarej rzeczywistości o której zawsze tak marzył. W Paryżu,
choć miał ciągle jakieś spotkania mające na celu ich promocję we Francji nie
myślał o tym jako o czymś złym. Miał chwile, kiedy chciał wszystko rzucić i być
tylko z ukochaną, ale świadomość, że będzie na niego czekała w pokoju, albo
zobaczą się za jakiś czas podnosiła go na duchu. A teraz? Nie będzie mógł
liczyć na to, że przyjdzie zmęczony do hotelu i zaśnie wtulony w ramiona Mary
Ann.
-
Widzisz tamte gwiazdy? – wskazał dłonią na siedem jasnych
punkcików, a kiedy przytaknęła kontynuował: – To waga, a tamte – przejechał w
powietrzu palcem, tak jakby chciał zakreślić na niebie jakieś linie – układają
się w węża. Tam jest głowa, tamten brzuszek to wężownik, a na samym dole jest
ogon. A Pomiędzy tamtymi dwoma gwiazdami widać Plutona, zaś tam – skinął w stronę
największego punktu na sklepieniu – jest Jowisz.
-
Skąd tyle wiesz o gwiazdach? – spytała patrząc na niego.
-
Jak byłem młodszy interesowałem się trochę astronomią.
Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o nocnym niebie. Zawsze mnie fascynowało.
-
Zadziwiasz mnie coraz bardziej – uśmiechnęła się do
niego. – Wracamy już? Trochę zmarzłam...
Mary Ann podniosła się do pozycji
siedzącej, a kiedy zobaczył, że jej ciałem wstrząsają delikatne dreszcze pomógł
jej wstać i przygarnął do siebie, chcąc ogrzać ją swoim ciałem. Żałował, że nie
miał niczego czym mógłby ją okryć. Powinien pozwolić jej się ubrać w coś
cieplejszego, ale chciał ją jak najszybciej wyciągnąć na spacer. Zanim
przeanalizował wszystkie za i przeciw. Bo przecież jakiś natrętny paparazzi
mógł zrobić im zdjęcie w nocy, albo równie dobrze mogli się natknąć na fanki
Tokio Hotel, które pewnie nie dałyby im spokoju. Właściwie dla niego to było
bez znaczenia, czy w gazetach piszą o tym, że jest z ukochaną czy nie, ale
wiedział, że jest lepiej póki nikt nie wie o ich związku. Zarówno dla Tokio
Hotel jak i dla Mary Ann. Gdyby nie czekały ich żadne przykre konsekwencje
najchętniej wykrzyczałby całemu światu, że ją kocha. A nie były to puste słowa
w jego przypadku, gdyż miał okazję aby ogłosić to, jak bardzo Mary jest dla
niego ważna prawie całemu światu.
Doszli do drewnianego płotku. Blondynka
puściła jego dłoń i zgrabnie przeskoczyła przez ogrodzenie. Wyglądała tak
seksownie... Zresztą ona zawsze wygląda dla niego seksownie i pociągająco.
Chciał, żeby doszło między nimi do czegoś więcej, chciał pokazać jej całą swoją
miłość, ale jak na złość Tom musiał przerwać im dwukrotnie! A przecież wcale
nie musiał pytać się gdzie położył ten swój cholerny telefon! Wystarczy, że
zadzwoniłby z jego komórki na swoją! A może bliźniak im specjalnie wtedy
przerwał? Nie. Przecież ma Nikolę...
* * *
Gitarzysta
Tokio Hotel delikatnie przesuwał opuszkami palców po strunach swojej gitary.
Wygrywane przypadkowo nuty układały się w bliżej nieokreśloną melodię, ale jemu
było wszystko jedno. Grał, żeby trochę ostudzić swoje rozdygotane nerwy. W
życiu nie przypuszczał, że jakakolwiek dziewczyna może doprowadzić go do
takiego stanu! Był zdenerwowany, nie mógł skupić na niczym myśli, nawet podczas
rozmowy z Andreasem, w której w końcu przestał brać udział, nie potrafił nawet
usiedzieć w miejscu! Ciągle krzątał się bez celu po domu, co rusz spoglądając
na wyświetlacz swojego telefonu komórkowego. Zupełnie tak jakby miało to
spowodować, że Nikola zadzwoni. Przecież dała słowo! Czemu w takim razie go nie
dotrzymała?! Może nie chciała go znać, a obiecała, że zatelefonuje tylko dla
świętego spokoju? Nie miał pojęcia, ale było mu przykro z tego powodu. Tęsknił
za nią. Nie musiał nawet jej przytulić czy pocałować, wystarczyłoby, że
usłyszałby jej wesoły głos w słuchawce, choć oczywiście spotkanie byłoby o
wiele milsze. Czy on naprawdę tak wiele wymaga?!
Teraz
melodia stała się znacznie żywsza. Musiał w jakiś sposób wyładować cały gniew i
żal, który zaczął się w nim gromadzić. Dlaczego wszystkie dziewczyny, w których
się zakocha muszą go tak ranić? Co on takiego robi źle?! Widocznie nie jest mu
przeznaczone szczęście w miłości. Może rzeczywiście powinien stać się tym
twardym macho, na którego się kreuje w wywiadach? Czy wtedy życie nie byłoby o
wiele łatwiejsze?
Z muzyką
wydawaną przez jego czarnego Gibsona zmieszał się natarczywy dźwięk domofonu.
Kto mógł ich odwiedzać o tej porze?! Przecież dochodziła już prawie trzecia w
nocy!
Zwlókł
się z łóżka i skierował do drzwi wejściowych. Może to Andreas o czymś
zapomniał? Albo Bill nie zabrał kluczy?
Nie
podchodząc nawet do domofonu otworzył szeroko drzwi i spojrzał przed siebie.
Przed furtką stała skulona postać z długimi włosami, które wesoło rozwiewał
wiatr. Gdy usłyszał cichy szloch przybysza podbiegł do ogrodzenia. Dopiero
teraz dostrzegł zapłakaną twarz Nikoli. Otworzył bramę i zanim wykonał
jakikolwiek ruch brunetka wpadła w jego ramiona. Mocno się do niego przytuliła
cicho łkając.
-
Co się stało? – szepnął głaszcząc ją po aksamitnych
włosach, które teraz były lekko splątane.
-
N-nic – wyjąkała. – Je-jest Mary Ann?
-
Nie ma. Poszła gdzieś z Billem. Chodź ze mną do środka.
Poprowadził ukochaną do kuchni i
posadził na drewnianym krześle. Wstawił wodę do elektrycznego czajnika, a w
międzyczasie wyciągnął z górnej szafki dwie szklanki i herbatę. Zapomniał nawet
o całej złości na nią, jaka jeszcze przed chwilą tliła się w jego sercu.
Zalał torebki wrzącą wodą i postawił
szklankę z parującym napojem przed dziewczyną.
-
Dzięki – odparła cichutko.
Nie miał pojęcia co się stało, ale
serce mu się ściskało widząc ją taką zapłakaną i bezbronną. Niewątpliwie
wydarzyło się coś ważnego, skoro Nikola przyszła do nich o tej godzinie, w
dodatku cała roztrzęsiona. Gdyby dopadł tego, który doprowadził ją do tego
stanu zadźgałby go na śmierć.
-
Nie płacz aniołku – szepnął uspokajająco ocierając łzy z
jej policzków. – Będzie dobrze...
-
Nic nie będzie dobrze!! – wykrzyknęła wylewając przy tym
trochę gorącego napoju na swoją dłoń. Jednak wydawała się tego nawet nie
zauważyć. – Nic nie rozumiesz!!
-
To powiedz mi co się stało... – poprosił wyciągając z
lodówki jakąś mrożonkę. Podał ją Nikoli, aby przyłożyła sobie ją do miejsca,
które przed chwilą oparzyła.
-
N-nic... – załkała. – N-nic się nie stało...
-
Przecież widzę – uśmiechnął się smutno, a widząc jak jej
ciałem wstrząsa kolejny szloch dodał: - Jak zechcesz to sama mi powiesz, ale
proszę nie płacz już skarbie.
Odłożyła mrożonkę na stół i nie
zważając na to, że wylewa trochę herbaty na biały obrus wpadła mu w ramiona.
Jego zapach podziałał na nią kojąco. Nie protestowała kiedy Tom poprowadził ją
do salonu. Rozsiedli się na skórzanej sofie. Była mu wdzięczna, że o nic nie
wypytywał. Zresztą i tak nic by mu nie powiedziała. Za to chciała porozmawiać z
Mary Ann. Zaklinała ją w duchu, żeby szybko wróciła z nocnego spaceru na który
wybrała się z Billem. Równie dobrze wiedziała, że pewnie sobie trochę poczeka.
Przecież przyjaciółka nie spodziewała się, że przyjedzie do domu bliźniaków w
środku nocy cała zapłakana. Jednak miała ku temu powód. Jej życie nagle runęło.
Zwaliło jej się na głowę. Nie wierzyła, że to wszystko wydarzyło się w ciągu
zaledwie tygodnia kiedy była we Francji. Ale przecież to się ciągnęło znacznie
dłużej... Tylko, że wtedy nikt o tym nie wiedział...
Wtuliła
się mocno w ramiona Toma, który pocałował ją pieszczotliwie w czubek głowy. Ten
chłopak był zupełnie inny niż przedstawiają go media! Nie był wcale takim
bezwzględnym podrywaczem. Umiał zbajerować dziewczynę, ale to był wciąż jej
Tom. Chłopak, który ją pokochał, a ona jego. Dlaczego w takim razie nie chce
pisnąć mu ani słówka o jej małej tragedii?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz