Pociąg metra zatrzymał się na stacji
Champs de Mars/ Tour Eiffel. Złapał Mary Ann za dłoń i pociągnął w stronę
białego korytarza, nad wejściem do którego wielki napis głosił: „Sortie”.
Cieszył się, że nikt nie miał zamiaru się z nimi wybierać na nocną wycieczkę.
Tom z Nikolą żyli w swoim własnym świecie, zaś Georg z Gustavem woleli iść
podbijać paryskie kluby niż zobaczyć po raz kolejny wieżę Eiffla. On też miał
okazję ją ujrzeć już wcześniej. I to nie tylko podczas sesji dla jakiegoś
francuskiego magazynu. Kiedy był znacznie młodszy przyjechali tutaj całą
rodziną. Jeszcze z ojcem... Jednak wtedy znacznie bardziej interesował go
Disneyland niż jakaś metalowa konstrukcja z XIX wieku.
Wyszli na zewnątrz i podążyli Quai
Branly w stronę wieży Eiffla. Oby tylko David nie dowiedział się, że wyszedł
sobie tak po prostu z hotelu bez Sakiego ani żadnego innego ochroniarza. Nie
byli może zbyt sławni we Francji, ale mimo wszystko wiedział, że mają tutaj
trochę fanek. A oprócz tego do Paryża zjeżdżają turyści z całego świata. W tym
z Niemiec. A on nie chciał zostać rozpoznany przez jakąś fankę, albo co gorsza
paparazziego. Z tego też powodu nie malował się ani nie stroszył włosów. Wręcz
przeciwnie. Ukrył je starannie pod kapturem. I choć było mu gorąco był
szczęśliwy, że idzie tuż obok niego roześmiana Mary Ann.
-
Zobacz ile ludzi... - zmarszczyła śmiesznie nos.
Spojrzał na długą kolejkę, a chęć
znalezienia się na samym czubku wieży momentalnie od niego odpłynęła. Prawda
jest taka, że nie chciało mu się spędzać kilku godzin, żeby wjechać na szczyt i
rozkoszować się przez kilka minut widokiem.
-
Może zaczekamy aż się trochę przerzedzi? - zaproponował,
choć wiedział, że nie ma szans, aby ci wszyscy ludzie nagle wyparowali. Szczególnie, że
dochodziła dopiero dwudziesta druga.
-
Chodź, wejdziemy po schodkach - puściła mu oczko ciągnąc
go w stronę jednego z wejść na wieżę.
-
O nie... - zaprotestował. - Nic z tego! To ja już wolę
czekać w tej kolejce...
-
No chodź, to wcale nie tak wysoko - przekonywała, jednak
on wiedział swoje. Tych
schodków było zdecydowanie zbyt wiele!
-
Mam lepszy pomysł - puścił jej oczko kiedy dostrzegł
grupkę turystów z aparatami.
Pociągnął ją w stronę zbliżającej się
gromadki ludzi do jednego z wejść i podszedł do siwego, przygarbionego
mężczyzny ubranego w białą koszulę z przypiętym do niej identyfikatorem, który
zapewne był przewodnikiem. Uśmiechnął się do niego.
-
Dobry wieczór - zaczął po niemiecku. - Moglibyśmy się
przyłączyć do grupy?
-
Nie mam na to czasu - odparł chłodno udając się w stronę
kas biletowych.
-
Ale prosimy. Niech pan się zlituje... - obdarzył go
kolejnym uśmiechem.
-
Panie wybaczą, ale jestem zajęty.
Słysząc to skrzywił się. Nienawidził
jak ktoś mylił go z dziewczyną! Zerknął kątem oka na Mary Ann, która zasłoniła
sobie dłonią usta, żeby nie zacząć się śmiać. Lekko wytrącony z równowagi
wyciągnął z portfela banknot o nominale stu euro i wręczył mężczyźnie.
-
To jak? Możemy dołączyć do grupy?
-
No dobrze. Stańcie panienki koło tamtych ludzi - wskazał
dłonią w stronę zniecierpliwionych turystów.
-
Dziękujemy - odparł sucho ciągnąc za sobą duszącą się ze
śmiechu Mary Ann.
-
Faktycznie to był lepszy pomysł moja ty panienko -
wykrztusiła kiedy stanęli przy wejściu dla grup zorganizowanych.
-
To nie było śmieszne - skrzywił się z niesmakiem.
-
Wierz mi, że było - uśmiechnęła się przytulając się do
niego. - Miałeś świetną minę.
-
Też byś nie była zadowolona gdyby brali cię za chłopaka!
-
Pewnie zapomniał założyć okularów, bo według mnie
wyglądasz na prawdziwego mężczyznę - wspięła się na palce i dała mu buziaka w
policzek, a on uśmiechnął się niczym małe dziecko. Blondynka zawsze wiedziała
jak go pocieszyć. Przytulił ją do siebie i pocałował w czubek głowy.
-
Szkoda takich dwóch, ładnych dziewczyn... - usłyszeli
mamrotanie przewodnika, który nagle pojawił się koło nich podając im bilety. -
To dla was.
-
Dziękujemy - Mary Ann zabrała od niego dwa kartoniki, po
czym powiedziała do niego coś po polsku, czego kompletnie nie zrozumiał. A dziwnym
zbiegiem okoliczności wycieczka pochodziła właśnie z ojczyzny blondynki.
-
Eee... Przepraszam... - wybąkał przewodnik patrząc na
niego z niedowierzaniem, a na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
Stał przez chwilę zdezorientowany.
Dopiero kiedy Mary pociągnęła go w stronę wind ruszył za nią.
-
Co mu powiedziałaś? - spytał kiedy stanęli na końcu
kolejki.
-
Że nie jesteśmy lesbijkami, a jeżeli nie widzi, że jesteś
mężczyzną, to powinien założyć sobie okulary - wzruszyła ramionami uśmiechając
się wesoło.
Kiedy nadeszła ich kolej wsiedli z
innymi do windy, w której panował prawdziwy ścisk. Zdjął z głowy kaptur
uwalniając tym samym włosy. Tak było znacznie lepiej, a tutaj nikt nie powinien
zrobić mu zdjęcia. Nie miałby nic przeciwko, żeby fotografowano go z Mary Ann,
ale wiedział, że znacznie lepiej jest jeżeli ich związek choć na razie
pozostanie w tajemnicy. I to nie tylko dlatego, że tego chciał David. Mimo
wszystko musiał zgodzić się z menagerem, że ich fanki nie zaakceptują tak łatwo
faktu, że się zakochał i jest szczęśliwy z jedną dziewczyną. Dobrze wiedział,
że większość wielbiących go nastolatek wyobrażała sobie, że to właśnie na nie
zwróci uwagę. A prawda jest taka, że nie pamiętał nawet ich twarzy. Smutne, ale
prawdziwe. Zbyt wielu ludzi spotykał każdego dnia, żeby zapamiętać ich wygląd.
Owszem posyłał fankom na koncertach czy podczas rozdawania autografów uśmiechy,
ale wyrażały one jedynie wdzięczność za to, że są. Że ich kochają. Nie
oznaczało to natomiast faktu, że zainteresował się jakąś z nich w większym
stopniu. Choć oczywiście od czasu do czasu zapamiętywał jakąś charakterystyczną
twarz.
Winda się zatrzymała, a oni wraz z
tłumem innych ludzi opuścili ciasne pomieszczenie. Mary pociągnęła go w stronę
następnej długiej kolejki.
-
Postoimy sobie trochę... - mruknęła wkładając ręce do
kieszeni jego bluzy i się do niego przytulając.
-
A
musimy?
-
Tak, bo z góry będzie pewnie jeszcze piękniejszy widok.
-
I tylko dlatego chcesz stać w kolejce przez pół nocy?
-
Ale marudzisz... Zobaczysz, że ci się spodoba.
Pocałował ją w usta i mocniej do siebie
przytulił. Podobałoby mu się wszędzie byle tylko ona tam była. Przy niej świat
wydawał się znacznie piękniejszy. Może oboje nie zachowywali się tak jak Tom i
Nikola, ale przecież to nie świadczy o tym, że kochają się mniej. Przeciwnie.
Powiedziałby, że kochają się naprawdę mocno. A przynajmniej on oddał jej
calutkie serce i duszę.
Dziewczyna wyciągnęła dłonie z kieszeni
jego bluzy i zabrała od niego swoją torebkę, którą trzymał odkąd wyszli z
hotelu. Wyciągnęła z niej aparat cyfrowy i oddała mu ją. Zarzucił ją sobie na
ramię i lekko się uśmiechnął kiedy blondynka włączyła cyfrówkę i zrobiła mu
zdjęcie.
-
Mogłaś ostrzec... - wymamrotał mrugając powiekami, żeby
przegnać ciemne plamki, które pojawiły mu się przed oczami kiedy błysnął flesz.
-
A po co? - spytała z uśmiechem robiąc mu kolejne zdjęcie.
-
Sama
zobacz.
Wyciągnął z jej dłoni narzędzie i
nacisnął najdłuższy przycisk. Mary zamrugała tak jak on przed chwilą
kilkakrotnie powiekami, aby odegnać mroczki, po czym się uśmiechnęła. Nie miał
nic przeciwko zdjęciom, bo to była od pewnego czasu część jego życia, ale
nienawidził błysku flesza, który oślepiał na kilka sekund. Dlatego właśnie nie
ruszał się praktycznie nigdzie bez swoich okularów przeciwsłonecznych. Nawet,
albo szczególnie w nocy. Jednak tym razem sądząc, że nikt im nie będzie robił
zdjęć zwyczajnie zostawił je w pokoju hotelowym.
Mary Ann
wzięła od niego aparat i zaczepiła jakąś dziewczynę stojącą przed nimi. Podała
jej cyfrówkę prosząc, aby ta zrobiła im zdjęcie. Blondynka mocno się do niego
przytuliła i uśmiechnęła promiennie, zaś nastolatka ubrana w punkowe ciuchy z
wyrazem znudzenia na twarzy pstryknęła im kilka fotek. Dopiero kiedy oddawała
aparat Mary Ann zakryła sobie usta dłońmi, a jej prawie czarne oczy zrobiły się
okrągłe.
-
To... To ty? - wyjąkała wpatrując się w Billa, tak jakby
był najwspanialszą istotą na świecie.
-
Dzięki. On czyli kto? - spytała Mary z uśmiechem.
-
To... To Bill Kaulitz?! - jej głos przypominał teraz
pisk. - To naprawdę Bill Kaulitz!!!
-
Musiałaś mnie z kimś pomylić - odparł ostrożnie, ale
okrzyk dziewczyny zdążył zapoczątkować już reakcję łańcuchową. Kilka dziewczyn
stojących w kolejce zaczęło się przedzierać w jego stronę z szerokimi
uśmiechami na ustach.
-
A ty jesteś Mary Ann?! To naprawdę wy! - W oczach
dziewczyny pojawiły się łzy, które zaczęły skapywać po policzkach. - Nie mogę
uwierzyć, że was spotkałam!
Blondynka słysząc to odsunęła się od
niego jak oparzona i spojrzała na grupkę wrzeszczących nastolatek jak na
wariatki. Co gorsza piski dziewczyn zainteresowały inne, które teraz zaczęły do
niego podchodzić. I choć wiele z nich go nie znało i tak wydawały się być
zafascynowane. Skrzywił się mimowolnie gdyż nie miał w tej chwili ochoty na
rozdawanie autografów. Chciał po prostu spędzić w spokoju trochę czasu z
ukochaną osóbką. Bez żadnych krzyków i pisków. Będąc gwiazdą, którą on
niewątpliwie zaczynał być nie ma ani chwili czasu dla siebie. Nie można
powiedzieć: „Jestem po pracy, dajcie mi spokój”. Jednak mimo tego postanowił
udawać, że nie wie o kogo im chodzi.
-
Pomyliłyście
mnie z kimś...
-
Jestem taka podekscytowana, że mogę cię spotkać! Na żywo
wyglądasz jeszcze bardziej ekstra niż na zdjęciach! - wykrzyczała jedna z
fanek.
-
No... dobra... - wymamrotał rozglądając się za Mary Ann,
która usunęła się na bok. - Macie coś do pisania?
-
Jejku! Nikt mi nie uwierzy, że cię spotkałam! -
zapiszczała mu do ucha jedna z dziewczyn. - To takie niesamowite!
-
Mogę się przytulić?! Bill! Kocham cię!
-
Zrobisz sobie ze mną zdjęcie?!
Odrzucił od siebie wszelkie próby
udawania, że nie jest tym Billem Kaulitzem, tylko zwykłym nastolatkiem z
Niemiec. Podpisywał podtykane mu przez dziewczyny i niektóre starsze panie
przedmioty cały czas rozglądając się za Mary Ann. Zdenerwował się, że zostawiła
go na pastwę tych wszystkich ludzi odchodząc sobie spokojnie na bok. Może gdyby
zobaczyły, że jest z dziewczyną to dałyby mu spokój? Równie dobrze mogły zacząć
histeryzować jeszcze bardziej...
Uśmiechał się do wszystkich szeroko,
ale w duchu modlił się, żeby dały mu już spokój. Czy tylko dlatego, że jest
wokalistą Tokio Hotel nie może się już nigdzie spokojnie wybrać? Owszem
cieszyło go to, że miał tylu fanów, ale był również człowiekiem. Tak jak każdy
potrzebował czasem odpocząć.
Kiedy podszedł do nich pracownik
ochrony prosząc, żeby nie tarasowali ruchu na wieży korzystając z chwili
nieuwagi przedarł się między fankami do Mary Ann, która stała kilka rzędów
dalej. Złapał ją za rękę i przedzierając się między ludźmi, którzy głośno
wyrażali swoją dezaprobatę dotarli na początek kolejki akurat w momencie kiedy
winda się zatrzymała. Szybko do niej wsiadł i oparł się o ścianę. Blondynka
zarzuciła mu na głowę kaptur i lekko się uśmiechnęła.
-
Fanki cię kochają - odezwała się pierwsza.
-
A
ja ciebie.
-
A
ich nie kochasz?
-
Też kocham, ale to inny rodzaj miłości.
Złapał ją za talię i przyciągnął do
siebie. Dotknął swoimi wargami jej. Uwielbiał smak jej ust! Gdyby tylko mógł
nie przestawałby jej całować przez długie godziny, jednak winda się zatrzymała
przez co musiał przestać. Wraz z tłumem ludzi wysiedli na zewnątrz i kierując
się po schodkach w górę wyszli na taras widokowy. Mary pociągnęła go do jednej
z barierek. Stanął za nią i mocno objął ją wpatrując się przed siebie. A widok
był naprawdę niesamowity! Przed nimi rozciągały się niezliczone uliczki Paryża
oświetlone różnokolorowymi światłami. Niebo przybrało odcień czerwonego wina i
choć nie było widać na nim nawet jednej gwiazdy było niezwykle piękne. Miliony
światełek dawały niesamowitą łunę, która rozciągała się nad domami. Wydał z
siebie zduszony okrzyk zachwytu kiedy jeden z reflektorów zaczął przesuwać się
akurat w ich polu widzenia. Wyglądało to tak, jakby jakiś laser miał zaraz
zniszczyć miasto.
Odgarnął miękkie włosy Mary Ann na bok
i pocałował ją w szyję nadal obserwując powłóczysty ruch reflektora. Był taki szczęśliwy!
-
Piękny
widok... - powiedziała rozmarzona.
-
Miałaś rację, że mi się spodoba - uśmiechnął się.
-
Gdybym mogła zatrzymałabym czas - Położyła swoje ręce na
jego zmuszając, żeby objął ją jeszcze mocniej. - Wiesz, że to nasz ostatni
wieczór spędzony razem?
-
O czym ty mówisz?! - wykrzyknął zdumiony odsuwając się od
niej.
-
O tym, że jutro wyjeżdżamy. Ja wrócę do Polski, a ty do
Niemiec... - Obróciła się do niego i spojrzała mu głęboko w oczy. - Myślisz, że
to ma jakikolwiek sens?
Dobrze wiedział o czym mówi, ale nie
wiedział co ma jej odpowiedzieć. Przytulił ją mocno do siebie i milczał. Bo
milczenie wydawało mu się w tym wypadku najlepszym wyjściem. Kochał ją i nie
zamierzał tak łatwo z niej zrezygnować. Jeżeli będzie trzeba, to w każdej
wolnej chwili będzie przyjeżdżał do Polski, żeby tylko ją zobaczyć! Choćby jego
wizyta miała potrwać zaledwie piętnaście minut! Nie pozwoli na to, żeby to co
się wydarzyło w Paryżu pozostało jedynie miłym wspomnieniem! Nie pocieszało go
to, ale cóż mógł zrobić? Przecież ani on nie przeniesie się do Polski, ani ona
do Niemiec.
-
Ja nie chcę stąd wyjeżdżać - szepnęła patrząc mu w oczy,
a po jej policzku pociekła samotna łza.
-
Nie płacz - otarł słoną kropelkę z jej cery i choć
przyszło mu to z trudem uśmiechnął się do niej lekko. - Damy radę.
-
Ale to już nie będzie to samo...
-
Ale będę cię tak samo kochał - pocałował ją lekko w usta.
- Poradzimy sobie, zresztą o ile wiem twoja babcia przeprowadziła się teraz do
Hamburga.
-
Tak,
ale...
-
Uśmiechnij się - ponownie ją pocałował, tym razem mocniej
niż poprzednio. - Cieszmy się, że możemy być jeszcze razem.
-
No dobrze - uniosła lekko kąciki ust w górę. - Może uda
mi się wyprosić mamę, żeby wysłała mnie do Niemiec zaraz po klasyfikacji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz