środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 145



-          Bill? Może byś już wstał? - do jego uszu dobiegł ciepły głos Mary Ann.
-          A która godzina? - wymruczał nie otwierając nawet oczu.
-          Dochodzi czwarta. Popołudniu.
-          Jeszcze godzinkę... - powiedział błagalnie.
-          Wstawaj śpiochu!
-          A muszę?
-          Nie, ale bardzo bym chciała, żebyś wstał.
Westchnął głośno, otwierając oczy. Wysunął rękę spod bluzki Mary Ann i podniósł się z jej klatki piersiowej chociaż nie miał na to najmniejszej ochoty. Było mu tak wygodnie... i ciepło. Gdyby to zależało tylko od niego spędziłby w łóżku z nią znacznie więcej czasu. I to nie tylko leżąc... Wiedział, jednak, że na wszystko inne jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie. Aż sam niedowierzał, że pozwoliła mu przespać dobrych kilka godzin na jej piersiach. Przysunął się do niej zupełnie nieświadomie, ale kiedy go obudziła za pierwszym razem postanowił udawać, że nadal jest pogrążony w sennych marzeniach.
-          Proszę - powiedział kładąc się tuż obok niej.
-          A dziękuję. Teraz znacznie wygodniej - uśmiechnęła się opierając głowę o jego tors. - Masz zamiar przesiedzieć cały dzień w łóżku?
-          Dlaczego nie? Należy mi się trochę odpoczynku. Jestem taaaaki - ziewnął, na potwierdzenie swoich słów - zmęczony.
-          Przespałeś ponad dwanaście godzin!
-          Przydałoby się jeszcze kilka...
-          A co będziesz robił w nocy?
-          Spał - odparł zdecydowanie. Uwielbiał spać. A na nic innego nie mógł mieć nawet nadziei...
-          To ja jednak już wstaję...
Zsunęła kołdrę odsłaniając swoje ciało i odsuwając się od niego usiadła na piętach. Przeciągnęła się leniwie, po czym zaczęła się podnosić. A on zrobił smutną minkę. Teraz zdecydowanie nie było mu już tak miło jak jeszcze kilka minut wcześniej. Leżenie w łóżku samemu nagle przestało być takie fajne. Zdecydowanie milej było kiedy przytulał się do Mary Ann. Obserwował dziewczynę kiedy krzątała się po pokoju ubrana jedynie w krótkie spodenki i bluzeczkę na cieniutkich ramiączkach w poszukiwaniu ubrań. Był naprawdę szczęśliwy, że blondynka nie jest już jedynie jego marzeniem. Kochają się, a to jedna z najwspanialszych rzeczy, które go spotkały w życiu. Przyjeżdżając do Paryża nawet nie sądził, że w tak krótkim czasie wydarzy się tak wiele.
Kiedy dziewczyna się ubrała stanęła przy łóżku z założonymi na piersi dłońmi. Spojrzała na niego gniewnie, po czym rzuciła mu jedne z jego jeansów, które leżały nieskładnie na krzesełku.
-          Nie będziesz leżał całego dnia w łóżku!
-          Dlaczego?
-          Bo jesteśmy w Paryżu! - wypowiedziała to takim tonem jakby to wszystko wyjaśniało.
-          Ale ja się nie chcę stąd nigdzie ruszać.
-          No dobrze... - zrobiła smutną minkę. - To idę do mojego byłego chłopaka...
-          Kogo?! - wykrzyknął.
-          Georga - wzruszyła ramionami kierując się do drzwi. - Miłego leniuchowania...
-          Zaczekaj! - zawołał zrezygnowany. - Już wstaję.
Podniósł się na łokciach, po czym zaraz opadł na miękki materac. Totalnie nie chciało mu się zwlekać z łóżka, ale równocześnie nie chciał, żeby Mary poszła do basisty. Nie dlatego, że był zazdrosny, ale dlatego, że chciał spędzić z nią możliwie jak najwięcej czasu.
-          Pomóc ci staruszku? - spytała z uśmiechem.
Nie czekając na jego odpowiedź podeszła do łóżka i nachyliła się nad nim. Musnęła lekko jego usta, po czym się odsunęła kilka centymetrów. Podniósł głowę, żeby ją pocałować, ale tylko dotknęła swoim nosem jego i ponownie się cofnęła. Dopiero kiedy usiadł na łóżku pozwoliła mu się pocałować. Jak to się dzieje, że z każdą dziewczyną pocałunki są inne? Ale z żadną nie są tak wspaniałe jak właśnie z nią. Co decyduje o tej wyjątkowości? Miłość? Właściwie na jakiej zasadzie ona działa? 
W pokoju rozbrzmiała melodyjka wydobywająca się z telefonu Mary Ann. Skrzywił się mimowolnie kiedy dziewczyna się od niego oderwała i podeszła do stolika na którym leżała jej komórka. W tym momencie zaczął żałować, że istnieją takie urządzenia jak telefony komórkowe. Kiedyś było bez nich o wiele prościej. Przynajmniej nie dzwoniły w tak nieodpowiednich chwilach jak ta! Dziewczyna jeszcze zanim odebrała rzuciła, żeby ubrał się zwyczajnie. A czy on ubiera się niezwyczajnie? Przecież chodzi w takich samych jeansach i t-shirtach jak inni! Z westchnięciem odsunął kołdrę na bok i wstał kierując się do łazienki.
* * *
Kiedy spojrzałam na wyświetlacz telefonu przez moją głowę natychmiast przeleciało tysiące myśli. Po co Nikola może dzwonić? Szczególnie, że mieszka zaledwie kilka pokojów dalej. A co jeżeli stało się coś złego? Nacisnęłam zieloną słuchaweczkę i czym prędzej przyłożyłam telefon do ucha.
-          Hej! - usłyszałam jej radosny głos, zanim zdążyłam się odezwać.
-          Hej. Gdzie jesteś?
-          W pokoju - odparła wesoło. - Zrobiliśmy to!
-          Ale co? - spytałam nic nie rozumiejąc.
-          No... TO!
-          Czyli?
-          Czekaj, zaraz u ciebie będę - rozłączyła się.
Spojrzałam tępo na wyświetlacz telefonu. O czym mówiła Nikola? Wydawała się być szczęśliwa, więc może pogodziła się z Tomem? Mówiła, że to zrobiła, ale co? Zanim zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam przyjaciółce. Kiedy ją ujrzałam musiałam aż przetrzeć oczy z wrażenia. Stała na progu z szerokim uśmiechem na ustach, rozczochranych włosach i koszulce Toma założonej na lewą stronę. Bez słowa wpuściłam ją do środka patrząc na nią jak na wariatkę.
-          Spałaś z Tomem? - spytałam kiedy podeszła do stolika, wzięła jedną z pustych puszek po RedBullu i próbowała upić z niej kilka łyków.
-          On jest taki słodki... - mówiła sadowiąc się na łóżku - Wiesz, że był prawiczkiem?
Jak gdyby nigdy nic ponownie przyłożyła pustą puszkę, którą dodatkowo trzymała skierowaną dnem do góry, do ust „upijając” kilka łyków, a ja dostałam niekontrolowanego ataku kaszlu. Że niby Tom był jeszcze prawiczkiem?! Przecież to niemożliwe! A co z tymi wszystkimi dziewczynami o których zawsze mówił?
-          N-nie mówisz poważnie... - wydukałam wreszcie.
-          Jak najbardziej poważnie - uśmiechnęła się o ile to możliwe jeszcze szerzej. - Było tak cudownie... Był taki... - zamyśliła się. - Delikatny, ale jednocześnie stanowczy... I męski...
-          Kto był męski? - do rozmowy wtrącił się Bill, który właśnie wyszedł z łazienki. - I czemu pijesz z pustej puszki?
-          Naprawdę jest pusta? Nie zauważyłam...
-          Co jej się stało? - zwrócił się do mnie.
-          Zakochała się.
-          Aha - zamyślił się, a po chwili zastanowienia dodał: - A czemu ty nie pijesz z pustych puszek?
Roześmiałam się słysząc te słowa dając mu buziaka w policzek. Nikola, która zdawała się być pochłonięta nadal swoimi myślami spojrzała na mnie roziskrzonym wzrokiem i również się uśmiechnęła. Jednak jego przyczyna była z pewnością zupełnie inna. Zapewne myślała teraz o Tomie. Miło było widzieć zakochaną przyjaciółkę. Oby tylko Dreadowłosy nie potraktował ją jak przelotną znajomość... A jeżeli tak się stanie to sama, osobiście skręcę mu kark!
-          Wystarczy, że wczoraj jadłam zupę widelcem i nożem - uśmiechnęłam się na wspomnienie obiadokolacji u Filipa, po czym dodałam przymilnie: - Kochanie? Nie chcę cię wyganiać, ale nie stęskniłeś się za bratem?
Czarny pokręcił przecząco głową obejmując mnie w talii. Obróciłam się do niego przodem i dałam się pocałować w usta.
-          Zostawisz nas same na chwilę? - poprosiłam.
-          To zależy ile będzie trwała ta chwila.
-          Idź już, to szybciej...
Przerwał mi w pół zdania zamykając usta pocałunkiem. Gdzie on się nauczył tak cudownie całować?
-          Na pewno mam sobie iść? - skinęłam tylko głową, choć nie byłam wcale taka pewna tego czy chcę, aby Czarny faktycznie poszedł do brata. Ciekawość jednak zwyciężyła. - To idę.
Odsunął się ode mnie i opuścił pomieszczenie. Kiedy drzwi się zatrzasnęły usiadłam naprzeciwko Nikoli, która teraz z błogim uśmiechem bawiła się rąbkiem kołdry.
-          Jak to się stało? - spytałam chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
-          Pod prysznicem... - rozmarzyła się. - Jaki on ma piękny uśmiech...
-          A jak do tego doszło? - Wiedziałam, że muszę sama wyciągnąć z niej informacje, jeżeli chcę dowiedzieć się czegoś więcej niż tego, że Dreadowłosy ma wspaniały uśmiech.
-          Pokłóciliśmy się i on wszedł do łazienki... Szybko obwinęłam się ręcznikiem, ale on i tak widział mnie nago - zarumieniła się lekko. - Wyglądał tak pociągająco jak woda spływała po jego twarzy, a bluzka przykleiła się do ciała... Oczywiście uderzyłam go w ten jego słodki policzek, bo mu się należało...
-          I? - spytałam kiedy zamilkła podnosząc do ust po raz kolejny pustą puszkę po RedBullu.
-          Pocałował mnie. Ale nie tak normalnie... Tylko tak... - zamruczała. - No wiesz... Jak chłopak jest podniecony. Na początku chciałam mu się wyrwać, ale on jest taki kochany, że po prostu nie mogłam... Zaczęliśmy zrzucać z siebie ubrania, a potem zaniósł mnie na łóżko i stało się...
-          Bolało?
-          Trochę za pierwszym razem, ale za drugim wcale. To nie był jeszcze ten orgazm z Harlequinów, ale i tak było świetnie! Tom jest taki cudowny... Sama powinnaś się przekonać...
-          Z Tomem? - zaśmiałam się wesoło. - Jeżeli Bill nie będzie miał nic przeciwko, to czemu nie? Fajnie całuje, więc...
-          Nie z nim!! - wykrzyknęła. - Z Billem!
-          Ale to już nie będzie to samo... Kochając się z Billem nie przekonam się jaki Tom jest cudowny.
-          Powiedział, że się we mnie zakochał - wypaliła.
-          Tom?! - otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Czyżby Dreadowłosy miał zupełnie inną naturę niż ukazuje ją otoczeniu? Czyżby wcale nie różnił się aż tak od brata?
-          Uhm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz