Krążył
po placu la Défense od dobrej godziny zastanawiając się nad wyjściem z tej
beznadziejnej sytuacji. Jego babcia zawsze powtarzała, że nigdy nie ma
beznadziejnej sytuacji. Są tylko trudne wybory. I on się zgadzał z tym w stu
procentach. Ten wybór którego miał dokonać był najtrudniejszy w jego życiu.
Chciał zostawić przy sobie obie ukochane, ale czy może tak zrobić? Kolejną
rzeczą, którą powtarzała jego babcia, było to, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Jeżeli będziemy czegoś bardzo mocno chcieli, to w końcu znajdziemy takie
rozwiązanie, żeby wszystko szło zgodnie z naszym zamysłem. Jednak on mimo
usilnych pragnień i starań nie potrafił wymyślić niczego sensownego. Przydałyby
mu się teraz skrzydła, które umożliwiłyby mu powrót do domu. Z dala od tego
wszystkiego. Chciałby zaszyć się w swoim pokoju, tak, żeby nikt nie mógł go
znaleźć. Równie dobrze wiedział, że to niemożliwe. Ma zobowiązania względem
brata i przyjaciół. Doskonale wiedział, że ich marzenia również spełniają się w
tej chwili. A on nie chciał ich popsuć. Jednak w momencie kiedy wybrałby miłość
do Mary Ann zawiódłby kumpli. A tego nie może zrobić! Czuł się tak jakby ktoś
wywiózł go na malutką wysepkę z jedną palmą daktylową, z której nie mógłby się
wydostać.
W jednym
momencie olśniło go. Pobiegł pędem do hotelu, a następnie udał się do pokoju
Toma i Nikoli. Zaczął walić w drzwi, żeby ktoś mu je otworzył. Po kilku
minutach zobaczył na progu zaspanego bliźniaka w samych bokserkach.
-
Jejku Bill... - powiedział zaspany. - Co ty tu robisz o
tej porze?
-
Zamiast gadać daj mi kartkę i coś do pisania.
Wszedł do pokoju potykając się o buty
bliźniaka. Nie zniechęcony tym podszedł do stolika i chwycił leżący na nim
długopis. Tom podał mu jakiś zeszyt, a sam wgramolił się do łóżka Nikoli.
Przytulił się do dziewczyny i zamknął oczy ignorując obecność brata. Był już
przyzwyczajony do jego dziwnych zachowań. Zresztą Bill nie zwrócił na niego
nawet najmniejszej uwagi. Pisał zawzięcie wersy nowej piosenki, co chwilę
przekreślając jakieś słowo i pisząc nad nim nowe. Nie znalazł może żadnego
rozwiązania, ale uznał, że napisze utwór specjalnie dla Mary Ann. O tym co w
tej chwili czuje. O tym, żeby pożyczyła mu swoich skrzydeł i zabrała go do domu.
Najchętniej oddałby to wszystko co ma w tej chwili, żeby tylko mieć ją przy
sobie. Nie chciał ani sławy ani fanów jeżeli nie będzie mógł być z nią. Wcale
przecież nie musi rezygnować z muzyki. Może tak jak wcześniej śpiewać dla
garstki znajomych. Najważniejsze, żeby ona była tuż przy nim. Chciał, żeby
powiedziała mu, że wszystko się ułoży, choć to tylko marne kłamstwo. Ale dla niego
wystarczające.
-
Mam!! - wykrzyknął triumfalnie po godzinie nieustannego
pisania i poprawiania tekstu.
Jednak Tom dalej spał wtulony w Nikolę
nie wykazując żadnego zainteresowania tym, że właśnie jego brat ukończył pracę
nad tekstem piosenki. Bill
tylko przewrócił oczami i wydarł się:
-
Tom!
Wstawaj!
-
Co chcesz... - spytał z zamkniętymi oczami.
-
Napisałem właśnie piosenkę! - uśmiechnął się.
-
Super. Mogę już iść spać?
-
Nie!
Wstawaj!
Chłopak niechętnie otworzył oczy i
przekręcił się na plecy dalej obejmując Nikolę. Miał nadzieję, że dziewczyna
nie będzie miała mu za złe tego małego wtargnięcia do łóżka, ale u niej było
zdecydowanie cieplej i przyjemniej.
-
Rozumiem, że jesteś szczęśliwy, ale może pójdziesz
załatwić to w łazience zamiast budzić biednych ludzi o świcie?
-
Ale zabawne... - skrzywił się. - Gadałem dzisiaj z
Jostem.
-
Co
chciał?
Bill już otwierał usta, żeby mu coś
odpowiedzieć, ale w tym momencie Nikola obudziła się z krzykiem.
-
Tom! Ja ci coś mówiłam!! Co ty robisz w moim łóżku?!
Cześć Bill - dodała już o wiele łagodniej.
-
Cześć...
-
Co
ty tu robisz?
-
Przyszedłem w odwiedziny - uśmiechnął się lekko choć
wcale nie było mu do śmiechu.
-
A Mary jest w pokoju?
-
Chyba
tak.
-
To co robisz w moim łóżku, co?! - zwróciła się teraz do
Toma, który myślał, że już mu się upiekło.
-
Ja... eee... u ciebie było cieplej...
-
To jeszcze nie powód, żeby włazić mi do łóżka!
-
Skoro tak ci się to nie podoba, to czemu się do mnie
przytulasz? - spytał z chytrym uśmieszkiem.
-
Głupek! - chciała się od niego odsunąć, ale przytrzymał
ją ramieniem. - Puszczaj!
-
A co z tego będę miał?
-
Mogę ci powiedzieć co będziesz miał jeśli mnie nie
puścisz!
-
Wolałbym, żebyś mi pokazała - uśmiechnął się.
Podniósł się lekko na łokciu i złożył
na jej ustach czuły pocałunek. Bill tylko siedział na krzesełku wpatrując się w
nich z uśmiechem. Cieszył się, że bratu wpadła w oko Nikola, ale bał się, że
potraktuje ją jak kolejną panienkę do zabawy. Akurat pod tym względem byli od
siebie zupełnie różni. On czekał na miłość, wówczas kiedy jego brat korzystał z
życia umawiając się z coraz to nową dziewczyną. Chociaż jak zauważył ostatnio
zdarzało się to coraz rzadziej. A może i jego nareszcie doścignęła miłość? To,
że się w nią nie wierzy wcale nie oznacza, że jej nie ma, przez co nie można
jej doświadczyć.
-
Teraz możesz już mnie puścić - powiedziała chłodno, choć
w jej oczach czaiły się maleńkie ogniki. - Idę się ubrać.
Wstała z łóżka i podeszła do szafy, z
której wyciągnęła ubrania, po czym usłyszeli trzask zamykanych drzwi od
łazienki.
-
Ładnie ze sobą wyglądacie - pierwszy odezwał się Bill.
-
Dzięki, ale nie jesteśmy razem - wyjaśnił bliźniakowi ze
smutną miną.
-
Chciałbyś?
-
Nie wiem - odparł szczerze. - Z jednej strony bardzo bym
chciał, bo... ona jest wyjątkowa. Zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny, które
spotkałem do tej pory, ale... nie chcę psuć naszej przyjaźni.
-
Chyba już za późno. Między wami poważnie iskrzy.
-
Taa... chyba kopie prądem. Nie rozumiem jej. Pozwala mi
się całować, ale nie chce być moją dziewczyną. Tak samo jak raz sama zachęca
mnie do pocałunków, a zaraz potem odpycha. Zresztą mniejsza... - machnął
ręką. - Co u ciebie i Mary?
-
Właśnie o to pokłóciłem się z Davidem - zasmucił się. -
Nie wiem co mu odbiło, ale stwierdził, że żaden z nas nie może mieć dziewczyny.
Tom zrobił wielkie oczy. Nie mógł
uwierzyć w słowa bliźniaka. Przecież wcześniej Jost nie robił żadnych
problemów. Nie musieli go nawet długo przekonywać na to, aby zabrać Mary Ann i
Nikolę do Paryża. Prawdę powiedziawszy zgodził się od razu pod warunkiem, że
nie narobią zbyt dużych spustoszeń w hotelu. Czemu więc teraz zaczęło mu to
nagle przeszkadzać? W ciągu zaledwie kilku dni...
-
Ale przecież to nasze życie a nie jego! - wykrzyknął oburzony.
-
Powiedziałem mu o tym, ale on stwierdził, że będę musiał
wybrać muzykę albo Mary Ann. A ja nie potrafię niczego wybrać. To są dwie
miłości mojego życia.
-
Ale dlaczego kazał ci wybierać?
-
Przez fanki - odparł krótko i wpatrzył się w dywan jakby
znajdował się na nim najbardziej fascynujący wzorek jaki miał okazję
kiedykolwiek zobaczyć, a nie zwykłe litery HR.
Miał nadzieję, że brat pomoże mu coś
wymyślić, ale on tylko milczał wpatrując się przed siebie. Dlaczego kiedy może
być już naprawdę szczęśliwy coś musi się zepsuć? Czemu odkąd poznał Mary Ann w
jego życiu pojawia się coraz więcej deszczowych chmur? Jednak stawały się
niczym przy słońcu, które wychodziło za każdym razem kiedy się do niego
uśmiechnęła.
-
Stało się coś, że macie takie miny? - ciszę przerwała
Nikola wchodząc do pokoju.
-
Nic takiego... - odparł, choć to wcale nie było nic
takiego. Nie chciał jednak, żeby Mary Ann dowiedziała się o wszystkim.
-
Jak tak mówisz... - widział, że mu nie uwierzyła, ale był
jej wdzięczny za to, że o nic nie wypytywała. - Idę do Mary.
Jeszcze zanim wyszła z pokoju podeszła
do Toma i musnęła lekko jego usta. Ten tylko spojrzał na nią smutno
odprowadzając wzrokiem do drzwi.
-
I widzisz? - zwrócił się do brata, kiedy dziewczyna
zamknęła za sobą drzwi. - Raz jest na mnie wściekła za to, że się do niej
przytulę albo pocałuję, a drugi raz sama do mnie podchodzi.
-
Od kiedy przejmujesz się tak dziewczynami?
-
Nie wiem - wzruszył ramionami. - Ona jest po prostu
zupełnie inna niż wszystkie. Nawet nie wiesz jak mnie do niej ciągnie.
-
Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale się
zakochałeś - uśmiechnął się do brata.
-
Nie - pokręcił dodatkowo głową, żeby spotęgować efekt. -
To nie to. Mów
lepiej co z tymi fankami.
-
A co ma z nimi być? Jost twierdzi, że kochają nas tylko
dlatego, że jesteśmy wolni i właśnie dlatego tak ma pozostać.
-
Ale czemu Jost z tym wyskoczył? Przecież nie jesteś z
Mary... - ostatnie zdanie wypowiedział ostrożnie tak jakby bojąc się wybuchu
złości Billa.
-
Zobaczył to cholerne zdjęcie, które zrobił nam jakiś
nawiedzony paparazzi przed hotelem. Nie dość, że miałem już pocałować Mary Ann,
to jeszcze byłem w samych bokserkach! - wyrzucił z siebie. - Nawet nie wiesz
jak wyszedłem na tym zdjęciu! Za to Mary wyglądała ślicznie... Zresztą jak zawsze.
-
Czy ja wiem? Ona wcale nie jest taka śliczna. To
zwyczajna dziewczyna. Za to Nikola...
-
Dla mnie jest śliczna, za to Nikola przeciętna. Ale wiesz
co? To dobrze, że nie podobają nam się tym razem te same dziewczyny.
-
Masz rację. Pamiętasz tamtą panienkę, z którą obaj się
całowaliśmy? - Tom roześmiał się wesoło na to wspomnienie, za to Bill się
skwasił.
-
Niestety tak, ale wolałbym zapomnieć. To był niewypał roku!
-
Nie było wcale tak źle. Czasami trochę tęsknię za tamtymi
czasami... Mieliśmy wtedy tyle wolności i marzenia. Zawsze wydawało mi się, że
to będzie zupełnie inaczej. Super były te nasze rozmowy o tym co zrobimy jak
już będziemy sławni, a jak się okazuje nawet dziewczyn nie możemy mieć.
-
Musiałeś mi o tym przypominać?
-
Pogadam z Jostem - zaproponował. - Może ja go jakoś
przekonam...
-
Nie sądzę, ale spróbować można. Nie wiem co zrobię jak
David nie odpuści...
-
Cokolwiek wybierzesz ja cię poprę. Chłopaki pewnie też.
-
Dzięki.
-
Podziękujesz mi jak przekonam Josta - wyszczerzył zęby w
uśmiechu. - Pokaż mi ten tekst.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz