środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 131



            Krążył po placu la Défense od dobrej godziny zastanawiając się nad wyjściem z tej beznadziejnej sytuacji. Jego babcia zawsze powtarzała, że nigdy nie ma beznadziejnej sytuacji. Są tylko trudne wybory. I on się zgadzał z tym w stu procentach. Ten wybór którego miał dokonać był najtrudniejszy w jego życiu. Chciał zostawić przy sobie obie ukochane, ale czy może tak zrobić? Kolejną rzeczą, którą powtarzała jego babcia, było to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli będziemy czegoś bardzo mocno chcieli, to w końcu znajdziemy takie rozwiązanie, żeby wszystko szło zgodnie z naszym zamysłem. Jednak on mimo usilnych pragnień i starań nie potrafił wymyślić niczego sensownego. Przydałyby mu się teraz skrzydła, które umożliwiłyby mu powrót do domu. Z dala od tego wszystkiego. Chciałby zaszyć się w swoim pokoju, tak, żeby nikt nie mógł go znaleźć. Równie dobrze wiedział, że to niemożliwe. Ma zobowiązania względem brata i przyjaciół. Doskonale wiedział, że ich marzenia również spełniają się w tej chwili. A on nie chciał ich popsuć. Jednak w momencie kiedy wybrałby miłość do Mary Ann zawiódłby kumpli. A tego nie może zrobić! Czuł się tak jakby ktoś wywiózł go na malutką wysepkę z jedną palmą daktylową, z której nie mógłby się wydostać.
            W jednym momencie olśniło go. Pobiegł pędem do hotelu, a następnie udał się do pokoju Toma i Nikoli. Zaczął walić w drzwi, żeby ktoś mu je otworzył. Po kilku minutach zobaczył na progu zaspanego bliźniaka w samych bokserkach.
-          Jejku Bill... - powiedział zaspany. - Co ty tu robisz o tej porze?
-          Zamiast gadać daj mi kartkę i coś do pisania.
Wszedł do pokoju potykając się o buty bliźniaka. Nie zniechęcony tym podszedł do stolika i chwycił leżący na nim długopis. Tom podał mu jakiś zeszyt, a sam wgramolił się do łóżka Nikoli. Przytulił się do dziewczyny i zamknął oczy ignorując obecność brata. Był już przyzwyczajony do jego dziwnych zachowań. Zresztą Bill nie zwrócił na niego nawet najmniejszej uwagi. Pisał zawzięcie wersy nowej piosenki, co chwilę przekreślając jakieś słowo i pisząc nad nim nowe. Nie znalazł może żadnego rozwiązania, ale uznał, że napisze utwór specjalnie dla Mary Ann. O tym co w tej chwili czuje. O tym, żeby pożyczyła mu swoich skrzydeł i zabrała go do domu. Najchętniej oddałby to wszystko co ma w tej chwili, żeby tylko mieć ją przy sobie. Nie chciał ani sławy ani fanów jeżeli nie będzie mógł być z nią. Wcale przecież nie musi rezygnować z muzyki. Może tak jak wcześniej śpiewać dla garstki znajomych. Najważniejsze, żeby ona była tuż przy nim. Chciał, żeby powiedziała mu, że wszystko się ułoży, choć to tylko marne kłamstwo. Ale dla niego wystarczające.
-          Mam!! - wykrzyknął triumfalnie po godzinie nieustannego pisania i poprawiania tekstu.
Jednak Tom dalej spał wtulony w Nikolę nie wykazując żadnego zainteresowania tym, że właśnie jego brat ukończył pracę nad tekstem piosenki. Bill tylko przewrócił oczami i wydarł się:
-          Tom! Wstawaj!
-          Co chcesz... - spytał z zamkniętymi oczami.
-          Napisałem właśnie piosenkę! - uśmiechnął się.
-          Super. Mogę już iść spać?
-          Nie! Wstawaj!
Chłopak niechętnie otworzył oczy i przekręcił się na plecy dalej obejmując Nikolę. Miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie miała mu za złe tego małego wtargnięcia do łóżka, ale u niej było zdecydowanie cieplej i przyjemniej.
-          Rozumiem, że jesteś szczęśliwy, ale może pójdziesz załatwić to w łazience zamiast budzić biednych ludzi o świcie?
-          Ale zabawne... - skrzywił się. - Gadałem dzisiaj z Jostem.
-          Co chciał?
Bill już otwierał usta, żeby mu coś odpowiedzieć, ale w tym momencie Nikola obudziła się z krzykiem.
-          Tom! Ja ci coś mówiłam!! Co ty robisz w moim łóżku?! Cześć Bill - dodała już o wiele łagodniej.
-          Cześć...
-          Co ty tu robisz?
-          Przyszedłem w odwiedziny - uśmiechnął się lekko choć wcale nie było mu do śmiechu.
-          A Mary jest w pokoju?
-          Chyba tak.
-          To co robisz w moim łóżku, co?! - zwróciła się teraz do Toma, który myślał, że już mu się upiekło.
-          Ja... eee... u ciebie było cieplej...
-          To jeszcze nie powód, żeby włazić mi do łóżka!
-          Skoro tak ci się to nie podoba, to czemu się do mnie przytulasz? - spytał z chytrym uśmieszkiem.
-          Głupek! - chciała się od niego odsunąć, ale przytrzymał ją ramieniem. - Puszczaj!
-          A co z tego będę miał?
-          Mogę ci powiedzieć co będziesz miał jeśli mnie nie puścisz!
-          Wolałbym, żebyś mi pokazała - uśmiechnął się.
Podniósł się lekko na łokciu i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Bill tylko siedział na krzesełku wpatrując się w nich z uśmiechem. Cieszył się, że bratu wpadła w oko Nikola, ale bał się, że potraktuje ją jak kolejną panienkę do zabawy. Akurat pod tym względem byli od siebie zupełnie różni. On czekał na miłość, wówczas kiedy jego brat korzystał z życia umawiając się z coraz to nową dziewczyną. Chociaż jak zauważył ostatnio zdarzało się to coraz rzadziej. A może i jego nareszcie doścignęła miłość? To, że się w nią nie wierzy wcale nie oznacza, że jej nie ma, przez co nie można jej doświadczyć.
-          Teraz możesz już mnie puścić - powiedziała chłodno, choć w jej oczach czaiły się maleńkie ogniki. - Idę się ubrać.
Wstała z łóżka i podeszła do szafy, z której wyciągnęła ubrania, po czym usłyszeli trzask zamykanych drzwi od łazienki.
-          Ładnie ze sobą wyglądacie - pierwszy odezwał się Bill.
-          Dzięki, ale nie jesteśmy razem - wyjaśnił bliźniakowi ze smutną miną.
-          Chciałbyś?
-          Nie wiem - odparł szczerze. - Z jednej strony bardzo bym chciał, bo... ona jest wyjątkowa. Zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny, które spotkałem do tej pory, ale... nie chcę psuć naszej przyjaźni.
-          Chyba już za późno. Między wami poważnie iskrzy.
-          Taa... chyba kopie prądem. Nie rozumiem jej. Pozwala mi się całować, ale nie chce być moją dziewczyną. Tak samo jak raz sama zachęca mnie do pocałunków, a zaraz potem odpycha. Zresztą mniejsza... - machnął ręką. - Co u ciebie i Mary?
-          Właśnie o to pokłóciłem się z Davidem - zasmucił się. - Nie wiem co mu odbiło, ale stwierdził, że żaden z nas nie może mieć dziewczyny.
Tom zrobił wielkie oczy. Nie mógł uwierzyć w słowa bliźniaka. Przecież wcześniej Jost nie robił żadnych problemów. Nie musieli go nawet długo przekonywać na to, aby zabrać Mary Ann i Nikolę do Paryża. Prawdę powiedziawszy zgodził się od razu pod warunkiem, że nie narobią zbyt dużych spustoszeń w hotelu. Czemu więc teraz zaczęło mu to nagle przeszkadzać? W ciągu zaledwie kilku dni...
-          Ale przecież to nasze życie a nie jego! - wykrzyknął oburzony.
-          Powiedziałem mu o tym, ale on stwierdził, że będę musiał wybrać muzykę albo Mary Ann. A ja nie potrafię niczego wybrać. To są dwie miłości mojego życia.
-          Ale dlaczego kazał ci wybierać?
-          Przez fanki - odparł krótko i wpatrzył się w dywan jakby znajdował się na nim najbardziej fascynujący wzorek jaki miał okazję kiedykolwiek zobaczyć, a nie zwykłe litery HR.
Miał nadzieję, że brat pomoże mu coś wymyślić, ale on tylko milczał wpatrując się przed siebie. Dlaczego kiedy może być już naprawdę szczęśliwy coś musi się zepsuć? Czemu odkąd poznał Mary Ann w jego życiu pojawia się coraz więcej deszczowych chmur? Jednak stawały się niczym przy słońcu, które wychodziło za każdym razem kiedy się do niego uśmiechnęła.
-          Stało się coś, że macie takie miny? - ciszę przerwała Nikola wchodząc do pokoju.
-          Nic takiego... - odparł, choć to wcale nie było nic takiego. Nie chciał jednak, żeby Mary Ann dowiedziała się o wszystkim.
-          Jak tak mówisz... - widział, że mu nie uwierzyła, ale był jej wdzięczny za to, że o nic nie wypytywała. - Idę do Mary.
Jeszcze zanim wyszła z pokoju podeszła do Toma i musnęła lekko jego usta. Ten tylko spojrzał na nią smutno odprowadzając wzrokiem do drzwi.
-          I widzisz? - zwrócił się do brata, kiedy dziewczyna zamknęła za sobą drzwi. - Raz jest na mnie wściekła za to, że się do niej przytulę albo pocałuję, a drugi raz sama do mnie podchodzi.
-          Od kiedy przejmujesz się tak dziewczynami?
-          Nie wiem - wzruszył ramionami. - Ona jest po prostu zupełnie inna niż wszystkie. Nawet nie wiesz jak mnie do niej ciągnie.
-          Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale się zakochałeś - uśmiechnął się do brata.
-          Nie - pokręcił dodatkowo głową, żeby spotęgować efekt. - To nie to. Mów lepiej co z tymi fankami.
-          A co ma z nimi być? Jost twierdzi, że kochają nas tylko dlatego, że jesteśmy wolni i właśnie dlatego tak ma pozostać.
-          Ale czemu Jost z tym wyskoczył? Przecież nie jesteś z Mary... - ostatnie zdanie wypowiedział ostrożnie tak jakby bojąc się wybuchu złości Billa.
-          Zobaczył to cholerne zdjęcie, które zrobił nam jakiś nawiedzony paparazzi przed hotelem. Nie dość, że miałem już pocałować Mary Ann, to jeszcze byłem w samych bokserkach! - wyrzucił z siebie. - Nawet nie wiesz jak wyszedłem na tym zdjęciu! Za to Mary wyglądała ślicznie... Zresztą jak zawsze.
-          Czy ja wiem? Ona wcale nie jest taka śliczna. To zwyczajna dziewczyna. Za to Nikola...
-          Dla mnie jest śliczna, za to Nikola przeciętna. Ale wiesz co? To dobrze, że nie podobają nam się tym razem te same dziewczyny.
-          Masz rację. Pamiętasz tamtą panienkę, z którą obaj się całowaliśmy? - Tom roześmiał się wesoło na to wspomnienie, za to Bill się skwasił.
-          Niestety tak, ale wolałbym zapomnieć. To był niewypał roku!
-          Nie było wcale tak źle. Czasami trochę tęsknię za tamtymi czasami... Mieliśmy wtedy tyle wolności i marzenia. Zawsze wydawało mi się, że to będzie zupełnie inaczej. Super były te nasze rozmowy o tym co zrobimy jak już będziemy sławni, a jak się okazuje nawet dziewczyn nie możemy mieć.
-          Musiałeś mi o tym przypominać?
-          Pogadam z Jostem - zaproponował. - Może ja go jakoś przekonam...
-          Nie sądzę, ale spróbować można. Nie wiem co zrobię jak David nie odpuści...
-          Cokolwiek wybierzesz ja cię poprę. Chłopaki pewnie też.
-          Dzięki.
-          Podziękujesz mi jak przekonam Josta - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Pokaż mi ten tekst.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz