wtorek, 3 września 2013

Rozdział 232

            Gdy na elektronicznym zegarku stojącym w pokoju gitarzysty Tokio Hotel pojawiła się godzina ósma trzydzieści rano, w całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Bill Kaulitz zerwał się z czarnego, obrotowego krzesła i z uśmiechem na twarzy, wybiegł z pomieszczenia. Najszybciej jak tylko potrafił udał się do drzwi wejściowych, nieomal wywracając się po drodze. Miał nadzieję, że nareszcie przyjechała do niego Mary Ann.
            Otworzył drzwi i na boso wybiegł, aby otworzyć furtkę. Widząc przed płotem babcię, natychmiast zwolnił kroku, zaś uśmiech znikł z jego twarzy.
-          Dzień dobry, Bill - kobieta przywitała się, wchodząc na posesję państwa Trümper.
-          Cześć babciu.
-          Co słychać wnusiu?
-          To samo co wczoraj - burknął.
-          Jesteś zły? Co się stało?
-          Nic, babciu - westchnął. - Po prostu jestem zmęczony. Całą noc siedzieliśmy z chłopakami. Właściwie to jeszcze u nas siedzą.
-          Jak miło! - Zawołała. - Nic wczoraj nie mówiliście, że będziecie świętować urodziny tak wcześnie. Mama zapraszała wszystkich na wieczór.
-          Tak, ale trochę nam się nudziło z Tomem i zaprosiliśmy Gustava, Georga i Andreasa. Przyjechała jeszcze Inge. No i oczywiście nadal jest Nikola.
-          Inge? Ta dziewczyna, która zawsze tak wam dokuczała? - Spytała, wyraźnie zaciekawiona.
-          Tak, ona.
Z ust babci Kaulitzów wydobył się dźwięk przypominający: „och”. Kobieta spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem, widząc w jego czekoladowych tęczówkach smutek. Simone Trümper mówiła jej, że Bill bardzo przeżywa fakt, że nie przyjedzie do niego Mary Ann, ale starsza kobieta nie sądziła, że jest z tego powodu aż tak przygnębiony. Może nie wyglądał na załamanego, ale ona dobrze wiedziała, że jest smutny. Gdyby tak nie było, Bill na pewno zagadałby ją na śmierć, a teraz ledwo odpowiadał na jej pytania. I tak było już od czterech dni.
-          Bill!
Słysząc wołanie mamy, dobiegające z kuchni, Czarnowłosy wszedł do pomieszczenia.
-          Tak?
-          Zrobić wam jakieś kanapki? Pewnie jesteście głodni. Żelkami i chipsami ciężko się najeść.
-          Ja nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się. - Zrobisz dla mnie kanapki z nutellą i bananami? - Spytał przymilnie.
Kobieta skinęła głową potakująco.
-          Dzięki.
Powiedziawszy to, wyszedł z kuchni zostawiając mamę i babcię same. Wrócił do pokoju bliźniaka, gdzie Tom, Gustav i Georg opowiadali o wszystkim co się wydarzyło w ostatnim czasie Andreasowi, zaś Nikola rozmawiała z Inge, co chwilę wybuchając wesołym chichotem.
Bill nie miał ochoty śmiać się z przyjaciółmi, ani nawet rozmawiać. Powiedział tylko, że zaraz będą kanapki i usiadł na czarnym, obrotowym krześle stojącym pod oknem. Wpatrzył się w podwórko, na którym biegał Scotty, od czasu do czasu poszczekując. Zastanawiał się dlaczego Mary Ann jeszcze do niego nie przyjechała. Może teraz jest w szkole?
Obrócił głowę i spojrzał na Nikolę pytająco.
-          O której kończycie lekcje w piątek?
-          Nie jestem pewna, ale chyba dzisiaj Mary ma zajęcia tylko do trzynastej - odparła. - Bill wiem, że na nią czekasz, ale to nie ma sensu. Ona naprawdę nie przyjedzie.
-          Zobaczysz, że przyjedzie - w głosie Czarnego brzmiało zdecydowanie. - Musi przyjechać.
Nikola pokręciła tylko głową, wracając do rozmowy z Inge. Myślała, że spędzi trochę czasu z Tomem, ale jak się okazało nie miała nawet chwili, żeby z nim porozmawiać i wręczyć prezent.
Pół godziny później usłyszeli pukanie do drzwi pokoju. Simone Trümper i jej mama przyniosły trzy wielkie talerze pełne kanapek oraz dzbanek z gorącym kakao.
* * *
-          Nareszcie zostaliśmy sami... - Tom wymruczał do ucha Nikoli, obejmując ją w pasie.
-          Mmm... Jak miło - obróciła się do niego przodem. Zarzuciła mu ramiona na szyję. - Przepraszam za to, co powiedziałam wcześniej.
Dreadowłosy pokręcił głową.
-          Nic się nie stało. Świat faktycznie nie kręci się wokół mnie i Billa.
-          Cały może nie, ale mój tak - uśmiechnęła się lekko, bawiąc się jego rozpuszczonymi dreadami.
-          Wokół Billa też? Jestem zazdrosny...
-          Głuptas! - zaśmiała się. - Oczywiście, że wokół niego nie tak bardzo jak wokół ciebie. Zresztą... Mary Ann wydrapałaby mi oczy... Bill też jest tak zakochany w niej, że nawet by na mnie nie spojrzał.
-          Masz rację - zgodził się z nią. - Wiem, że znowu zaczynam ten temat, ale... Ona naprawdę nie przyjedzie? Nasze urodziny, to tylko kolejny dzień w kalendarzu, ale Bill traktuje to bardzo poważnie.
Nikola wyswobodziła się z jego objęć. Westchnęła ciężko, podchodząc do swojej walizki leżącej w rogu pokoju starszego Kaulitza. Chwilę w niej czegoś szukała, a gdy znalazła podała Tomowi zalakowaną kopertę.
-          Powiedziała, że sama chciałaby wręczyć mu prezent, ale nie będzie mogła, więc ja mam to zrobić. Teraz mi wierzysz?
-          To nie tak, że ci nie wierzę - podrapał się z zakłopotaniem po głowie. - Zwyczajnie tego nie rozumiem. Mary Ann zgadza się na zaręczyny z Billem, później... - uświadomiwszy sobie, co chce powiedzieć zamilkł.
-          Później bierze z nią potajemny ślub, tak? - Dokończyła za niego, a widząc szok wymalowany na twarzy Toma, wyjaśniła: - Na początku Mary chciała trzymać to w tajemnicy, ale udało jej się to tylko przez piętnaście minut. Oni są naprawdę zwariowani. Ja bym się w życiu nie zdecydowała na małżeństwo mając szesnaście lat, no siedemnaście. Nawet gdybym nie wiedziała, że ktoś mi udziela ślubu i ten ślub to byłoby właściwie samo błogosławieństwo.
-          Ja też - westchnął, siadając na materacu. - Starałem się wyperswadować Billowi pomysł z zaręczynami, ale się uparł. Nawet kiedy dowiedział się, że Mary nie jest w ciąży, nie chciał zrezygnować.
-          To na swój sposób słodkie.
Nikola znów zaczęła grzebać w swojej walizce, a kiedy znalazła niewielki pakunek z wielką bordową wstążką, uśmiechnęła się do Toma.
-          Jeszcze nie składałam ci życzeń... - Wyciągnęła prezent w stronę Dreadowłosego. - Wszystkiego najlepszego, Tom.
-          Dziękuję - odwzajemnił uśmiech.
Położył pudełko na podłodze i przytulił mocno brunetkę. Dla niego najwspanialszym prezentem była ona sama. Gdyby zaczęła teraz seksownie tańczyć, ściągając z siebie ubrania i pokazując mu się w samej, czarnej, koronkowej bieliźnie byłby w siódmym niebie. Wtedy to byłyby jego najlepsze urodziny.
Chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy. W końcu chłopak zbliżył twarz do twarzy Nikoli i pocałował ją. Czując, że pocałunek staje się coraz bardziej namiętny, dziewczyna położyła mu dłonie na klatce piersiowej i delikatnie go odepchnęła. Dreadowłosy spojrzał na nią pytająco.
-          Nie teraz - pogłaskała go po policzku. - Zaraz przyjdzie do ciebie rodzina, a i ktoś może w każdej chwili wejść do twojego pokoju.
-          No i co z tego? - Powiedział tonem małego chłopca, którego pokrzyczano.
-          Nic. Jeżeli pozwolisz, pójdę się umyć i przebrać.
-          Mogę iść z tobą? - Nikola pokręciła przecząco głową. - Proszę! Pozwól mi iść z tobą!
-          Nie mogę się na to zgodzić.
-          Ale Nikola! Ja tu umrę myśląc, że jesteś naga w łazience... Naprawdę umrę myśląc o twoim mokrym ciele...
-          Na pewno nie umrzesz - powiedziała z pewnością.
Zabrała przyszykowane wcześniej ubranie, cmoknęła szybko gitarzystę w usta i zanim znów zaczął protestować zniknęła za drzwiami.
Tom opadł z ciężkim westchnięciem niezadowolenia na materac i wpatrzył się w biały sufit. Mówił prawdę. Na samą myśl, że jego dziewczyna jest teraz naga w łazience robiło mu się gorąco. Ostatnio kochali się przed jego wyjazdem do Hiszpanii. Przez ten czas zdążył się stęsknić za tym. Myślał, że minioną noc będą mieli całą dla siebie, ale Bill musiał zadzwonić po przyjaciół! Oczywiście cieszył się, że nareszcie mógł pogadać z Andreasem czy nawet Gustavem i Georgiem, ale wolałby spędzić ten czas w łóżku z Nikolą. Wcale nie na spaniu.
Jego wzrok padł na złoty pakunek z bordową kokardą. Obrócił kilka razy w dłoniach prezent, po czym rozpakował go. Widząc czerwony album na zdjęcia, uśmiechnął się do siebie. Choćby chciał nie pomieści w nim wszystkich zdjęć, które ma. Odłożył go na bok. Dlaczego Nikola kupiła mu album na zdjęcia?
-          Gdzie Nikola? - Słysząc głos Billa, podniósł się do pozycji siedzącej.
-          Poszła się umyć i przebrać. Mary Ann dalej nie dzwoniła?
Czarnowłosy pokręcił smutno głową. Dochodziła już piąta po południu, a jego żona nadal nie dała znaku życia. Był na siebie wściekły, że słysząc dźwięk dzwonka biegnie szczęśliwy do drzwi, żeby otworzyć. Zachowywał się jak Scotty, który z radością witał wszystkich gości. Z tym, że on wcale nie był szczęśliwy widząc kogoś z rodziny, albo fanki, które nie wiadomo dlaczego myślały, że albo on albo Tom wyjdą z domu i wysłuchają ich życzeń.
-          Dzwoniłem do niej, ale nadal ma wyłączony telefon. Wysłałem jej też kilka sms-ów, ale nie odpowiedziała na ani jednego. - Jego wzrok padł na czerwony album. - Od Nikoli?
-          Tak. Przed chwilą dostałem.
Bill wziął do ręki klaser i obejrzał go.
-          O! Zdjęcia! - Zawołał.
Już miał otworzyć album, ale Tom wyrwał mu go z ręki. Wcześniej Dreadowłosy nie zauważył w nim żadnych zdjęć, więc teraz z zaciekawieniem spojrzał na pierwszą stronę. Oglądając kolejne strony jego twarz robiła się coraz bardziej czerwona. Widząc, że Bill próbuje zajrzeć mu przez ramię, szybko zamknął klaser.
-          Co tam jest? - Dopytywał się. - Ja też chcę zobaczyć.
-          Zapomnij - warknął, przytulając album do piersi.
-          Toooom - jęknął. - Proszę!
-          Nie!
-          Powiedz chociaż co tam jest...
-          Zdjęcia.
Starszy Kaulitz spojrzał groźnie na brata. Bill doskonale wiedział co znaczy to spojrzenie. Jeżeli dalej będzie wypytywał Toma o zdjęcia, co najwyżej może dostać w zęby od bliźniaka. Uznał, że na razie lepiej będzie odpuścić. Na pewno jeszcze kiedyś zapyta brata o zdjęcia, ale nie dzisiaj. Dzisiaj były ich urodziny, więc nie miał zamiaru kłócić się z osobą, którą kochał najmocniej na świecie. Na równi, albo i mocniej niż Mary Ann.
            Bez słowa opuścił pokój Toma, zostawiając go samego z albumem. Dreadowłosy rozejrzał się dookoła, jakby bał się, że zostanie przyłapany na gorącym uczynku, po czym otworzył ostrożnie klaser i wpatrzył się w zdjęcia. Z każdym kolejnym robiło mu się coraz bardziej gorąco. Jego policzki przybrały kolor dojrzałego pomidora. Już dawno nie pamiętał, żeby były takie ciepłe.
            Schował prezent od Nikoli w stercie ubrań, sądząc, że nikomu nie przyjdzie do głowy, aby tam go szukać, po czym wybiegł z pokoju. Załomotał do drzwi od łazienki, w której powinna być Nikola.
-          Za chwilkę wyjdę! - Zawołała.
-          Nikola, to ja. - Powiedział, rozglądając się po korytarzu. Miał nadzieję, że mama ani Gordon go nie przyłapią.
Drzwi otworzyły się nieznacznie po chwili. Nikola wyciągnęła dłoń, złapała Dreadowłosego i wciągnęła go do środka. Zarzuciła mu jedną rękę na szyję, drugą zamykając drzwi na zamek. Tom objął mocno w pasie dziewczynę, zachłannie ją całując. Po obejrzeniu zdjęć, które dostał od brunetki czuł naprawdę silne podniecenie. Cieszył się, że nigdy nie lubił ani obcisłych spodni ani bokserek, bo w przeciwnym razie miałby teraz kłopot. Przynajmniej do momentu, w którym byłby w ubraniu.
Dziewczyna oddawała mu pocałunki. Owinęła nogi wokół jego miednicy. Tom zaczął wodzić dłońmi po jej nagim, mokrym ciele.
-          Mówiłam, że nie umrzesz - szepnęła pomiędzy pocałunkami.
-          Było blisko - odparł.
Nikola zaśmiała się wesoło.
-          Tom? Chyba nie powinniśmy...
-          Dlaczego?
Krew w ich żyłach prędko krążyła, rozgrzewając ich ciała. Pożądanie z każdą sekundą w nich narastało. W ich umysłach, zajętych przedsmakiem przyjemności powoli nie było miejsca na racjonalne myślenie. Oboje wiedzieli, że to jest ostatni moment na wycofanie się.
-          Ktoś... może... wejść... Albo... nas... usłyszeć...
Ciężko jej się mówiło z wargami Toma, dotykającymi jej ust.
-          Dla mnie to ekscytujące...
-          Ale...
Uciszył ją pocałunkiem. Nie chciał słyszeć żadnych sprzeciwów. Chciał się kochać z Nikolą i wiedział, że ona również tego pragnie. Świadomość, że ktoś może ich przyłapać na uprawianiu seksu jeszcze bardziej go podniecała. Nawet jeżeli miała to być jego mama, babcia albo jakaś ciotka czy wujek.
Przesunął się tak, żeby brunetka dotykała plecami ściany. Nie przerywając całować jej ust, zaczął pieścić jej jędrne piersi. Ich jęki zagłuszała woda wypływająca strumieniem z prysznica i uderzająca o posadzkę. Dziewczyna złapała za dół koszulki Dreadowłosego i ściągnęła ją z niego. Gładziła dłońmi jego tors. Zauważyła, że jest nieco twardszy niż wcześniej. Postawiła stopy na ziemi i odsunęła się od Toma. Obejrzała uważnie jego klatkę piersiową.
-          Coś się stało? - Wychrypiał.
-          Nie, nic - potrząsnęła głową, błądząc dłońmi po jego torsie. - Ty masz mięśnie!
Roześmiała się, uświadamiając sobie jak to musiało głupio zabrzmieć. W tej chwili nie była jednak w stanie myśleć racjonalnie. Tom objął ją w talii i znów zaczął zachłannie całować. Cieszył się, że Nikola zauważyła efekt jego ćwiczeń.
Brunetka sięgnęła do paska jego spodni. Kiedy go odpięła, luźne jeansy same zsunęły się z bioder chłopaka. Z łobuzerskim uśmiechem spojrzała Tomowi w oczy, pomagając ściągnąć mu bokserki. Czując jego naprężoną męskość na swoim podbrzuszu, spojrzała zalotnie na chłopaka. Odwzajemnił uśmiech, prowadząc ją pod prysznic. Ciepła woda momentalnie otuliła ich rozgrzane ciała.
Tom stanął za Nikolą i gładząc ją po płaskim brzuchu, wszedł w nią od tyłu. Brunetka cicho pisnęła, czując leciutki ból, po czym zaraz zasłoniła rękami buzię. Wiedziała, że Simone Trümper udzieliła im niemego pozwolenia na takie igraszki, ale ona czuła się nie w porządku uprawiając z jej synem seks w jej łazience.
Czując na swojej szyi pocałunki Dreadowłosego, a także jego ręce błądzące teraz po jej piersiach, obróciła głowę w jego stronę. Chłopak, tak jakby zrozumiał ten gest, wpił się ustami w jej wargi. Oboje poruszali się rytmicznie, dążąc do spełnienia. Krople potu, pojawiające się na ich ciałach, zmywała ciepła woda. Ich oddechy stały się szybkie, jakby trudno było im złapać powietrze w płuca. Z każdą sekundą przyjemność stawała się intensywniejsza, aż w końcu osiągnęła punkt kulminacyjny.
Tom wysunął się z Nikoli. Dziewczyna obróciła się w jego stronę i uśmiechnęła uroczo. Nie wiedziała jak jest kochać się z innymi chłopakami, ale nawet nie miała potrzeby próbować. Uważała, że z Tomem jest niemalże idealnie.
Patrząc w oczy brunetki wyciągnął rękę w stronę półki, na której stały płyny pod prysznic. Chwycił jeden i zaczął myć ciało dziewczyny.
-          Chyba musimy się pospieszyć - powiedziała spłukując pianę z włosów. - Siedzę tutaj już dobrą godzinę.
-          Nie przejmuj się. Mama nie będzie miała nic przeciwko.
-          Nie tym się martwię - wyszła spod prysznica i zaczęła wycierać mokre ciało ręcznikiem. - Uważam, że to nie w porządku. Jestem wdzięczna twojej mamie, że pozwala mi nocować w waszym domu, a na dodatek w twoim pokoju, ale czuję się trochę nieswojo.
-          Ale ona naprawdę nie ma nic przeciwko - zapewnił, pozwoląc aby ciepła woda nadal obmywała jego ciało. - Mama dobrze wie, że prędzej czy później zacząłbym uprawiać z kimś seks, więc cieszy się, że tą osobą jesteś ty, a nie jakieś pierwsze lepsze fanki, o których mówię w wywiadach.
Brunetka zaśmiała się dźwięcznie.
-          Mój ojciec nie jest taki wyluzowany. Gdyby się dowiedział najpierw zabiłby ciebie, a później mnie. To byłaby śmierć w męczarniach!
Tom wzdrygnął się na samą myśl o gniewie Davida Smidta. Był pewny, że nigdy nie chce tego doświadczyć.
Nikola pośpiesznie założyła na siebie ubrania i otworzyła drzwi łazienki. Rozejrzała się po korytarzu. Nie dostrzegając na nim nikogo, odetchnęła z ulgą.
* * *
            W salonie domu Trümperów panował gwar. Rodzina bliźniaków Kaulitz siedziała przy wielkim stole, specjalnie wstawionym do pomieszczenia, aby wszyscy się pomieścili. Wesołe rozmowy, przeplatały co rusz wybuchające salwy śmiechu, a także dźwięk uderzających o talerzyki sztućców. Simone Trümper przygotowała na tę okazję całe mnóstwo przeróżnych sałatek, przekąsek, mięs, wędlin, czy pysznie wyglądających ciast. A było co świętować. Bliźniacy obchodzili swoje siedemnaste urodziny.
-          Jak ten czas szybko leci - odezwał się Jörg Kaulitz. - Pamiętam jak jeszcze niedawno was kąpałem, a mama zmieniała wam pieluchy...
-          Tato... - jęknął Tom. - Musisz mówić takie zawstydzające rzeczy przy Nikoli?
-          Oj - mężczyzna machnął niedbale dłonią, czemu towarzyszył wesoły chichot ciotek. - Przecież to nic takiego. Kiedyś też będziecie mieli dzieci. Nawet się nie obejrzycie jak szybko dorosną.
Dreadowłosy spojrzał na Nikolę, tak jakby chciał ją przeprosić za to, że musi wysłuchiwać tych wszystkich rzeczy o których mówi jego tata, a także rodzina. Brunetka potrząsnęła tylko przecząco głową, uśmiechając się wesoło do ojca bliźniaków.
-          Mój tata ciągle powtarza to samo. Nie może uwierzyć, że już jestem prawie dorosła.
-          Człowiek po trzydzieste nie starzeje się już tak szybko. To właśnie dorosłe dzieci najbardziej postarzają rodziców -  na twarzy jednej z cioć Kaulitzów pojawił się ciepły uśmiech. - Bill? A gdzie twoja wybranka? Tylko nie mów nam, że nie masz żadnej. Taki przystojny chłopak nie powinien być samotny w swoje siedemnaste urodziny!
Pytanie wypowiedziane przez starszą kobietę, zawisło ciężko w powietrzu. Tom widząc minę Billa, pospieszył z wyjaśnieniami:
-          Mary Ann nie mogła dzisiaj przyjechać...
-          W porządku - wtrącił Czarnowłosy, wzruszając na pozór obojętnie ramionami - Mary Ann nie mogła przyjechać, bo musi urządzić się w Hamburgu i przygotować do szkoły na poniedziałek. Nie mogła rzucić wszystkiego, tylko dlatego, żeby przyjechać na moje urodziny.
-          Szkoda - ciocia bliźniaków się zasmuciła. - Myślałam, że ją poznam. Simone wspomniała kiedyś, że to urocza, inteligentna dziewczyna.
-          Ciociu, gdybyś widziała jak oni na siebie patrzą! - Mama bliźniaków zaśmiała się. - Bill mógłby mówić tylko o niej! Cieszę się, że nareszcie się pogodzili.
-          Nie ma co się dziwić - teraz głos zabrał Gordon Trümper. - Mary Ann to naprawdę piękna, przemiła dziewczyna. Gdybym był trochę młodszy, pewnie odbiłbym ją Billowi - zażartował, w zamian za co dostał kuksańca w żebra od żony. - I wolny - dodał, na co wszyscy zanieśli się głośnym śmiechem.
-          Simone, twoi synowie mają prawdziwe szczęście. Nie dość, że odnieśli taki sukces, mają piękne dziewczyny - wuj Bert spojrzał z uśmiechem na Nikolę. - Dosłownie urodzeni w czepku.
-          Dziękuję - brunetka skinęła głową, nieco zawstydzona nieoczekiwanym komplementem.
-          Ależ kochanie nie dziękuj. To czysta prawda. Jesteś bardzo ładna.
-          Dziękuję - powtórzyła.
-          Musisz koniecznie przedstawić nam tą twoją Mary Ann - wujek Bert zwrócił się do Billa. - Wszyscy jesteśmy jej ciekawi - cała rodzina bliźniaków, której nie dane było poznanie blondynki zgodziła się z mężczyzną.
-          Bill, może nam o niej opowiesz? - Poprosiła ciocia Martha, wkładając sobie do ust kolejny kawał ciasta.
-          Nie ma co opowiadać - Czarnowłosy mruknął, podnosząc się z krzesła. - Przepraszam na moment.
Kiedy wychodził z salonu słyszał jak ciotka dopytuje się Toma co ugryzło jego brata, a także mętne tłumaczenie bliźniaka.
Bill Kaulitz nie miał ochoty słuchać, a już tym bardziej mówić o Mary Ann. Było mu przykro, że dziewczyna nie przyjechała na jego urodziny. Będąc jeszcze w Indiach obiecywała mu, że choćby nagle przestały jeździć wszystkie pociągi, autobusy czy samochody i tak pojawi się w Loitsche pierwszego września - w dniu jego urodzin. Po niedzielnej rozmowie z nią wiedział, że nie może liczyć na jej obecność w jego domu, ale pomimo tego miał nadzieję, że blondynka jednak przyjedzie.
Czarnowłosy założył buty i skórzaną kurtkę. Nie mówiąc nikomu, że wychodzi otworzył frontowe drzwi i skierował swoje kroki ku furtce. Widząc smutny wzrok Scotty’ego pogłaskał go czule po łepku.
-          Chcesz iść na spacer? - Spytał psiaka, a kiedy ten zamerdał wesoło ogonem, uśmiechnął się do niego. - No dobrze. Możesz iść ze mną.
Razem opuścili posesję, kierując się drogą w stronę pól. Czarnowłosy wpatrzył się w niebo rozświetlone setkami gwiazd. Były zupełnie inne niż te, które podziwiał wspólnie z Mary Ann w Indiach. Chciałby teraz przenieść się do południowej Azji. Na powrót spacerować z uśmiechniętą Mary i podziwiać gwiazdy. W ogóle chciałby, żeby dziewczyna tutaj była, albo chociaż do niego zadzwoniła. Przez cały dzień próbował sobie wytłumaczyć, że jego żona zwyczajnie zapomniała o tym, że jej mąż obchodzi dzisiaj urodziny. Albo, że nie miała czasu zadzwonić, czy nawet odebrać od niego telefonu, kiedy do niej dzwonił. Około osiemnastej zaczął się martwić, ale Nikola zapewniała go, że z Mary Ann jest wszystko w porządku. Młodszy Kaulitz kompletnie nie mógł zrozumieć co się wydarzyło. Czyżby blondynka się na niego pogniewała? Uznała, że jednak nie chce z nim być? Ale czy na to nie było już za późno? Przecież sama zdecydowała, że przyjmą błogosławieństwo lamy i będą małżeństwem. Oczywiście musieli na razie zachować to w tajemnicy przed wszystkimi, ale to nie był powód, aby do niego nie zadzwoniła z życzeniami w jego urodziny!
Dotknął z rezygnacją starannie ułożonych włosów. Chciał dzisiaj wyglądać świetnie. Specjalnie dla Mary Ann zwłaszcza, że nie widzieli się od jego wyjazdu z Indii. Ubranie też zmieniał kilkakrotnie, zastanawiając się które będzie najlepsze. W końcu zdecydował się na taki sam zestaw, w jakim był tamtego dnia - dnia, w którym lama klasztoru w Alchi udzielił im błogosławieństwa.
-          Scotty! - Zawołał psiaka, który właśnie przechodził pod płotem działki, na której został wzniesiony stary młyn. - Wracaj! Idziemy do domu. Wszyscy na nas czekają.
Labrador miał jednak za nic jego słowa. Merdając ogonem ruszył w stronę lasu. Zrezygnowany Bill, westchnął ciężko, przechodząc przez ogrodzenie.
-          Scotty! Chodź do mnie! Wracamy do domu!
Psiak nie reagował na jego nawoływania. Zamiast tego biegał od jednego drzewa do drugiego, obwąchując pnie i nasłuchując. Bill wiedział, że Scotty lubi przebywać nocą w lesie i polować na zwierzęta, ale dzisiaj nie miał na to czasu. Rodzina na pewno już zaczynała się niecierpliwić.
-          Scotty! - W jego głosie zabrzmiała złość. - Wracaj tu! Natychmiast!
Wściekły, że zwierzak zupełnie go nie słucha, zaczął go gonić. Kiedy dobiegli do starego młyna, Czarnowłosy spojrzał ze strachem w maleńkie okna, w których paliły się światła. Widząc, że Scotty biegnie prosto do drzwi budynku, jęknął głośno.

-          Scotty! - Wycedził przez zęby. - Wracaj tutaj! Chcesz, żeby nas zobaczyli?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz