Gdy na elektronicznym zegarku stojącym w pokoju
gitarzysty Tokio Hotel pojawiła się godzina ósma trzydzieści rano, w całym domu
rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Bill Kaulitz zerwał się z czarnego, obrotowego
krzesła i z uśmiechem na twarzy, wybiegł z pomieszczenia. Najszybciej jak tylko
potrafił udał się do drzwi wejściowych, nieomal wywracając się po drodze. Miał
nadzieję, że nareszcie przyjechała do niego Mary Ann.
Otworzył drzwi i na boso wybiegł, aby otworzyć furtkę.
Widząc przed płotem babcię, natychmiast zwolnił kroku, zaś uśmiech znikł z jego
twarzy.
-
Dzień dobry,
Bill - kobieta przywitała się, wchodząc na posesję państwa Trümper.
-
Cześć babciu.
-
Co słychać
wnusiu?
-
To samo co
wczoraj - burknął.
-
Jesteś zły?
Co się stało?
-
Nic, babciu -
westchnął. - Po prostu jestem zmęczony. Całą noc siedzieliśmy z chłopakami.
Właściwie to jeszcze u nas siedzą.
-
Jak miło! -
Zawołała. - Nic wczoraj nie mówiliście, że będziecie świętować urodziny tak
wcześnie. Mama zapraszała wszystkich na wieczór.
-
Tak, ale
trochę nam się nudziło z Tomem i zaprosiliśmy Gustava, Georga i Andreasa.
Przyjechała jeszcze Inge. No i oczywiście nadal jest Nikola.
-
Inge? Ta
dziewczyna, która zawsze tak wam dokuczała? - Spytała, wyraźnie zaciekawiona.
-
Tak, ona.
Z ust babci Kaulitzów wydobył się dźwięk przypominający: „och”. Kobieta
spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem, widząc w jego czekoladowych tęczówkach
smutek. Simone Trümper mówiła jej, że Bill bardzo przeżywa fakt, że nie
przyjedzie do niego Mary Ann, ale starsza kobieta nie sądziła, że jest z tego
powodu aż tak przygnębiony. Może nie wyglądał na załamanego, ale ona dobrze
wiedziała, że jest smutny. Gdyby tak nie było, Bill na pewno zagadałby ją na
śmierć, a teraz ledwo odpowiadał na jej pytania. I tak było już od czterech
dni.
-
Bill!
Słysząc wołanie mamy, dobiegające z kuchni, Czarnowłosy wszedł do
pomieszczenia.
-
Tak?
-
Zrobić wam
jakieś kanapki? Pewnie jesteście głodni. Żelkami i chipsami ciężko się najeść.
-
Ja nie mam
nic przeciwko - uśmiechnął się. - Zrobisz dla mnie kanapki z nutellą i
bananami? - Spytał przymilnie.
Kobieta skinęła głową potakująco.
-
Dzięki.
Powiedziawszy to, wyszedł z kuchni zostawiając mamę i babcię same. Wrócił
do pokoju bliźniaka, gdzie Tom, Gustav i Georg opowiadali o wszystkim co się
wydarzyło w ostatnim czasie Andreasowi, zaś Nikola rozmawiała z Inge, co chwilę
wybuchając wesołym chichotem.
Bill nie miał ochoty śmiać się z przyjaciółmi, ani nawet rozmawiać.
Powiedział tylko, że zaraz będą kanapki i usiadł na czarnym, obrotowym krześle
stojącym pod oknem. Wpatrzył się w podwórko, na którym biegał Scotty, od czasu
do czasu poszczekując. Zastanawiał się dlaczego Mary Ann jeszcze do niego nie
przyjechała. Może teraz jest w szkole?
Obrócił głowę i spojrzał na Nikolę pytająco.
-
O której
kończycie lekcje w piątek?
-
Nie jestem
pewna, ale chyba dzisiaj Mary ma zajęcia tylko do trzynastej - odparła. - Bill
wiem, że na nią czekasz, ale to nie ma sensu. Ona naprawdę nie przyjedzie.
-
Zobaczysz, że
przyjedzie - w głosie Czarnego brzmiało zdecydowanie. - Musi przyjechać.
Nikola pokręciła tylko głową, wracając do rozmowy z Inge. Myślała, że
spędzi trochę czasu z Tomem, ale jak się okazało nie miała nawet chwili, żeby z
nim porozmawiać i wręczyć prezent.
Pół godziny później usłyszeli pukanie do drzwi pokoju. Simone Trümper i jej
mama przyniosły trzy wielkie talerze pełne kanapek oraz dzbanek z gorącym
kakao.
* * *
-
Nareszcie
zostaliśmy sami... - Tom wymruczał do ucha Nikoli, obejmując ją w pasie.
-
Mmm... Jak
miło - obróciła się do niego przodem. Zarzuciła mu ramiona na szyję. -
Przepraszam za to, co powiedziałam wcześniej.
Dreadowłosy pokręcił głową.
-
Nic się nie
stało. Świat faktycznie nie kręci się wokół mnie i Billa.
-
Cały może
nie, ale mój tak - uśmiechnęła się lekko, bawiąc się jego rozpuszczonymi
dreadami.
-
Wokół Billa
też? Jestem zazdrosny...
-
Głuptas! -
zaśmiała się. - Oczywiście, że wokół niego nie tak bardzo jak wokół ciebie.
Zresztą... Mary Ann wydrapałaby mi oczy... Bill też jest tak zakochany w niej,
że nawet by na mnie nie spojrzał.
-
Masz rację -
zgodził się z nią. - Wiem, że znowu zaczynam ten temat, ale... Ona naprawdę nie
przyjedzie? Nasze urodziny, to tylko kolejny dzień w kalendarzu, ale Bill
traktuje to bardzo poważnie.
Nikola wyswobodziła się z jego objęć. Westchnęła ciężko, podchodząc do
swojej walizki leżącej w rogu pokoju starszego Kaulitza. Chwilę w niej czegoś
szukała, a gdy znalazła podała Tomowi zalakowaną kopertę.
-
Powiedziała,
że sama chciałaby wręczyć mu prezent, ale nie będzie mogła, więc ja mam to
zrobić. Teraz mi wierzysz?
-
To nie tak,
że ci nie wierzę - podrapał się z zakłopotaniem po głowie. - Zwyczajnie tego
nie rozumiem. Mary Ann zgadza się na zaręczyny z Billem, później... -
uświadomiwszy sobie, co chce powiedzieć zamilkł.
-
Później
bierze z nią potajemny ślub, tak? - Dokończyła za niego, a widząc szok
wymalowany na twarzy Toma, wyjaśniła: - Na początku Mary chciała trzymać to w
tajemnicy, ale udało jej się to tylko przez piętnaście minut. Oni są naprawdę
zwariowani. Ja bym się w życiu nie zdecydowała na małżeństwo mając szesnaście
lat, no siedemnaście. Nawet gdybym nie wiedziała, że ktoś mi udziela ślubu i
ten ślub to byłoby właściwie samo błogosławieństwo.
-
Ja też -
westchnął, siadając na materacu. - Starałem się wyperswadować Billowi pomysł z
zaręczynami, ale się uparł. Nawet kiedy dowiedział się, że Mary nie jest w
ciąży, nie chciał zrezygnować.
-
To na swój
sposób słodkie.
Nikola znów zaczęła grzebać w swojej walizce, a kiedy znalazła niewielki
pakunek z wielką bordową wstążką, uśmiechnęła się do Toma.
-
Jeszcze nie
składałam ci życzeń... - Wyciągnęła prezent w stronę Dreadowłosego. -
Wszystkiego najlepszego, Tom.
-
Dziękuję -
odwzajemnił uśmiech.
Położył pudełko na podłodze i przytulił mocno brunetkę. Dla niego
najwspanialszym prezentem była ona sama. Gdyby zaczęła teraz seksownie tańczyć,
ściągając z siebie ubrania i pokazując mu się w samej, czarnej, koronkowej
bieliźnie byłby w siódmym niebie. Wtedy to byłyby jego najlepsze urodziny.
Chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy. W końcu chłopak zbliżył twarz do twarzy
Nikoli i pocałował ją. Czując, że pocałunek staje się coraz bardziej namiętny,
dziewczyna położyła mu dłonie na klatce piersiowej i delikatnie go odepchnęła.
Dreadowłosy spojrzał na nią pytająco.
-
Nie teraz -
pogłaskała go po policzku. - Zaraz przyjdzie do ciebie rodzina, a i ktoś może w
każdej chwili wejść do twojego pokoju.
-
No i co z
tego? - Powiedział tonem małego chłopca, którego pokrzyczano.
-
Nic. Jeżeli
pozwolisz, pójdę się umyć i przebrać.
-
Mogę iść z
tobą? - Nikola pokręciła przecząco głową. - Proszę! Pozwól mi iść z tobą!
-
Nie mogę się
na to zgodzić.
-
Ale Nikola!
Ja tu umrę myśląc, że jesteś naga w łazience... Naprawdę umrę myśląc o twoim
mokrym ciele...
-
Na pewno nie
umrzesz - powiedziała z pewnością.
Zabrała przyszykowane wcześniej ubranie, cmoknęła szybko gitarzystę w usta
i zanim znów zaczął protestować zniknęła za drzwiami.
Tom opadł z ciężkim westchnięciem niezadowolenia na materac i wpatrzył się
w biały sufit. Mówił prawdę. Na samą myśl, że jego dziewczyna jest teraz naga w
łazience robiło mu się gorąco. Ostatnio kochali się przed jego wyjazdem do
Hiszpanii. Przez ten czas zdążył się stęsknić za tym. Myślał, że minioną noc
będą mieli całą dla siebie, ale Bill musiał zadzwonić po przyjaciół! Oczywiście
cieszył się, że nareszcie mógł pogadać z Andreasem czy nawet Gustavem i
Georgiem, ale wolałby spędzić ten czas w łóżku z Nikolą. Wcale nie na spaniu.
Jego wzrok padł na złoty pakunek z bordową kokardą. Obrócił kilka razy w
dłoniach prezent, po czym rozpakował go. Widząc czerwony album na zdjęcia, uśmiechnął
się do siebie. Choćby chciał nie pomieści w nim wszystkich zdjęć, które ma.
Odłożył go na bok. Dlaczego Nikola kupiła mu album na zdjęcia?
-
Gdzie Nikola?
- Słysząc głos Billa, podniósł się do pozycji siedzącej.
-
Poszła się
umyć i przebrać. Mary Ann dalej nie dzwoniła?
Czarnowłosy pokręcił smutno głową. Dochodziła już piąta po południu, a jego
żona nadal nie dała znaku życia. Był na siebie wściekły, że słysząc dźwięk
dzwonka biegnie szczęśliwy do drzwi, żeby otworzyć. Zachowywał się jak Scotty,
który z radością witał wszystkich gości. Z tym, że on wcale nie był szczęśliwy
widząc kogoś z rodziny, albo fanki, które nie wiadomo dlaczego myślały, że albo
on albo Tom wyjdą z domu i wysłuchają ich życzeń.
-
Dzwoniłem do
niej, ale nadal ma wyłączony telefon. Wysłałem jej też kilka sms-ów, ale nie
odpowiedziała na ani jednego. - Jego wzrok padł na czerwony album. - Od Nikoli?
-
Tak. Przed
chwilą dostałem.
Bill wziął do ręki klaser i obejrzał go.
-
O! Zdjęcia! -
Zawołał.
Już miał otworzyć album, ale Tom wyrwał mu go z ręki. Wcześniej Dreadowłosy
nie zauważył w nim żadnych zdjęć, więc teraz z zaciekawieniem spojrzał na
pierwszą stronę. Oglądając kolejne strony jego twarz robiła się coraz bardziej
czerwona. Widząc, że Bill próbuje zajrzeć mu przez ramię, szybko zamknął
klaser.
-
Co tam jest?
- Dopytywał się. - Ja też chcę zobaczyć.
-
Zapomnij -
warknął, przytulając album do piersi.
-
Toooom -
jęknął. - Proszę!
-
Nie!
-
Powiedz
chociaż co tam jest...
-
Zdjęcia.
Starszy Kaulitz spojrzał groźnie na brata. Bill doskonale wiedział co znaczy
to spojrzenie. Jeżeli dalej będzie wypytywał Toma o zdjęcia, co najwyżej może
dostać w zęby od bliźniaka. Uznał, że na razie lepiej będzie odpuścić. Na pewno
jeszcze kiedyś zapyta brata o zdjęcia, ale nie dzisiaj. Dzisiaj były ich
urodziny, więc nie miał zamiaru kłócić się z osobą, którą kochał najmocniej na
świecie. Na równi, albo i mocniej niż Mary Ann.
Bez słowa opuścił pokój Toma, zostawiając go samego z
albumem. Dreadowłosy rozejrzał się dookoła, jakby bał się, że zostanie
przyłapany na gorącym uczynku, po czym otworzył ostrożnie klaser i wpatrzył się
w zdjęcia. Z każdym kolejnym robiło mu się coraz bardziej gorąco. Jego policzki
przybrały kolor dojrzałego pomidora. Już dawno nie pamiętał, żeby były takie
ciepłe.
Schował prezent od Nikoli w stercie ubrań, sądząc, że
nikomu nie przyjdzie do głowy, aby tam go szukać, po czym wybiegł z pokoju.
Załomotał do drzwi od łazienki, w której powinna być Nikola.
-
Za chwilkę
wyjdę! - Zawołała.
-
Nikola, to
ja. - Powiedział, rozglądając się po korytarzu. Miał nadzieję, że mama ani
Gordon go nie przyłapią.
Drzwi otworzyły się nieznacznie po chwili. Nikola wyciągnęła dłoń, złapała
Dreadowłosego i wciągnęła go do środka. Zarzuciła mu jedną rękę na szyję, drugą
zamykając drzwi na zamek. Tom objął mocno w pasie dziewczynę, zachłannie ją
całując. Po obejrzeniu zdjęć, które dostał od brunetki czuł naprawdę silne
podniecenie. Cieszył się, że nigdy nie lubił ani obcisłych spodni ani bokserek,
bo w przeciwnym razie miałby teraz kłopot. Przynajmniej do momentu, w którym byłby
w ubraniu.
Dziewczyna oddawała mu pocałunki. Owinęła nogi wokół jego miednicy. Tom
zaczął wodzić dłońmi po jej nagim, mokrym ciele.
-
Mówiłam, że
nie umrzesz - szepnęła pomiędzy pocałunkami.
-
Było blisko -
odparł.
Nikola zaśmiała się wesoło.
-
Tom? Chyba nie
powinniśmy...
-
Dlaczego?
Krew w ich żyłach prędko krążyła, rozgrzewając ich ciała. Pożądanie z każdą
sekundą w nich narastało. W ich umysłach, zajętych przedsmakiem przyjemności
powoli nie było miejsca na racjonalne myślenie. Oboje wiedzieli, że to jest ostatni
moment na wycofanie się.
-
Ktoś...
może... wejść... Albo... nas... usłyszeć...
Ciężko jej się mówiło z wargami Toma, dotykającymi jej ust.
-
Dla mnie to
ekscytujące...
-
Ale...
Uciszył ją pocałunkiem. Nie chciał słyszeć żadnych sprzeciwów. Chciał się kochać
z Nikolą i wiedział, że ona również tego pragnie. Świadomość, że ktoś może ich
przyłapać na uprawianiu seksu jeszcze bardziej go podniecała. Nawet jeżeli
miała to być jego mama, babcia albo jakaś ciotka czy wujek.
Przesunął się tak, żeby brunetka dotykała plecami ściany. Nie przerywając
całować jej ust, zaczął pieścić jej jędrne piersi. Ich jęki zagłuszała woda
wypływająca strumieniem z prysznica i uderzająca o posadzkę. Dziewczyna złapała
za dół koszulki Dreadowłosego i ściągnęła ją z niego. Gładziła dłońmi jego
tors. Zauważyła, że jest nieco twardszy niż wcześniej. Postawiła stopy na ziemi
i odsunęła się od Toma. Obejrzała uważnie jego klatkę piersiową.
-
Coś się
stało? - Wychrypiał.
-
Nie, nic -
potrząsnęła głową, błądząc dłońmi po jego torsie. - Ty masz mięśnie!
Roześmiała się, uświadamiając sobie jak to musiało głupio zabrzmieć. W tej
chwili nie była jednak w stanie myśleć racjonalnie. Tom objął ją w talii i znów
zaczął zachłannie całować. Cieszył się, że Nikola zauważyła efekt jego ćwiczeń.
Brunetka sięgnęła do paska jego spodni. Kiedy go odpięła, luźne jeansy same
zsunęły się z bioder chłopaka. Z łobuzerskim uśmiechem spojrzała Tomowi w oczy,
pomagając ściągnąć mu bokserki. Czując jego naprężoną męskość na swoim
podbrzuszu, spojrzała zalotnie na chłopaka. Odwzajemnił uśmiech, prowadząc ją
pod prysznic. Ciepła woda momentalnie otuliła ich rozgrzane ciała.
Tom stanął za Nikolą i gładząc ją po płaskim brzuchu, wszedł w nią od tyłu.
Brunetka cicho pisnęła, czując leciutki ból, po czym zaraz zasłoniła rękami
buzię. Wiedziała, że Simone Trümper udzieliła im niemego pozwolenia na takie
igraszki, ale ona czuła się nie w porządku uprawiając z jej synem seks w jej
łazience.
Czując na swojej szyi pocałunki Dreadowłosego, a także jego ręce błądzące
teraz po jej piersiach, obróciła głowę w jego stronę. Chłopak, tak jakby
zrozumiał ten gest, wpił się ustami w jej wargi. Oboje poruszali się
rytmicznie, dążąc do spełnienia. Krople potu, pojawiające się na ich ciałach,
zmywała ciepła woda. Ich oddechy stały się szybkie, jakby trudno było im złapać
powietrze w płuca. Z każdą sekundą przyjemność stawała się intensywniejsza, aż
w końcu osiągnęła punkt kulminacyjny.
Tom wysunął się z Nikoli. Dziewczyna obróciła się w jego stronę i
uśmiechnęła uroczo. Nie wiedziała jak jest kochać się z innymi chłopakami, ale
nawet nie miała potrzeby próbować. Uważała, że z Tomem jest niemalże idealnie.
Patrząc w oczy brunetki wyciągnął rękę w stronę półki, na której stały
płyny pod prysznic. Chwycił jeden i zaczął myć ciało dziewczyny.
-
Chyba musimy
się pospieszyć - powiedziała spłukując pianę z włosów. - Siedzę tutaj już dobrą
godzinę.
-
Nie przejmuj
się. Mama nie będzie miała nic przeciwko.
-
Nie tym się
martwię - wyszła spod prysznica i zaczęła wycierać mokre ciało ręcznikiem. -
Uważam, że to nie w porządku. Jestem wdzięczna twojej mamie, że pozwala mi
nocować w waszym domu, a na dodatek w twoim pokoju, ale czuję się trochę
nieswojo.
-
Ale ona
naprawdę nie ma nic przeciwko - zapewnił, pozwoląc aby ciepła woda nadal
obmywała jego ciało. - Mama dobrze wie, że prędzej czy później zacząłbym
uprawiać z kimś seks, więc cieszy się, że tą osobą jesteś ty, a nie jakieś
pierwsze lepsze fanki, o których mówię w wywiadach.
Brunetka zaśmiała się dźwięcznie.
-
Mój ojciec
nie jest taki wyluzowany. Gdyby się dowiedział najpierw zabiłby ciebie, a
później mnie. To byłaby śmierć w męczarniach!
Tom wzdrygnął się na samą myśl o gniewie Davida Smidta. Był pewny, że nigdy
nie chce tego doświadczyć.
Nikola pośpiesznie założyła na siebie ubrania i otworzyła drzwi łazienki.
Rozejrzała się po korytarzu. Nie dostrzegając na nim nikogo, odetchnęła z ulgą.
* * *
W
salonie domu Trümperów panował gwar. Rodzina bliźniaków Kaulitz siedziała przy
wielkim stole, specjalnie wstawionym do pomieszczenia, aby wszyscy się
pomieścili. Wesołe rozmowy, przeplatały co rusz wybuchające salwy śmiechu, a
także dźwięk uderzających o talerzyki sztućców. Simone Trümper przygotowała na
tę okazję całe mnóstwo przeróżnych sałatek, przekąsek, mięs, wędlin, czy
pysznie wyglądających ciast. A było co świętować. Bliźniacy obchodzili swoje
siedemnaste urodziny.
-
Jak ten czas
szybko leci - odezwał się Jörg Kaulitz. - Pamiętam jak jeszcze niedawno was
kąpałem, a mama zmieniała wam pieluchy...
-
Tato... -
jęknął Tom. - Musisz mówić takie zawstydzające rzeczy przy Nikoli?
-
Oj -
mężczyzna machnął niedbale dłonią, czemu towarzyszył wesoły chichot ciotek. -
Przecież to nic takiego. Kiedyś też będziecie mieli dzieci. Nawet się nie
obejrzycie jak szybko dorosną.
Dreadowłosy spojrzał na Nikolę, tak jakby chciał ją przeprosić za to, że
musi wysłuchiwać tych wszystkich rzeczy o których mówi jego tata, a także
rodzina. Brunetka potrząsnęła tylko przecząco głową, uśmiechając się wesoło do
ojca bliźniaków.
-
Mój tata
ciągle powtarza to samo. Nie może uwierzyć, że już jestem prawie dorosła.
-
Człowiek po
trzydzieste nie starzeje się już tak szybko. To właśnie dorosłe dzieci
najbardziej postarzają rodziców - na
twarzy jednej z cioć Kaulitzów pojawił się ciepły uśmiech. - Bill? A gdzie
twoja wybranka? Tylko nie mów nam, że nie masz żadnej. Taki przystojny chłopak
nie powinien być samotny w swoje siedemnaste urodziny!
Pytanie wypowiedziane przez starszą kobietę, zawisło ciężko w powietrzu.
Tom widząc minę Billa, pospieszył z wyjaśnieniami:
-
Mary Ann nie
mogła dzisiaj przyjechać...
-
W porządku -
wtrącił Czarnowłosy, wzruszając na pozór obojętnie ramionami - Mary Ann nie
mogła przyjechać, bo musi urządzić się w Hamburgu i przygotować do szkoły na
poniedziałek. Nie mogła rzucić wszystkiego, tylko dlatego, żeby przyjechać na
moje urodziny.
-
Szkoda -
ciocia bliźniaków się zasmuciła. - Myślałam, że ją poznam. Simone wspomniała
kiedyś, że to urocza, inteligentna dziewczyna.
-
Ciociu,
gdybyś widziała jak oni na siebie patrzą! - Mama bliźniaków zaśmiała się. -
Bill mógłby mówić tylko o niej! Cieszę się, że nareszcie się pogodzili.
-
Nie ma co się
dziwić - teraz głos zabrał Gordon Trümper. - Mary Ann to naprawdę piękna,
przemiła dziewczyna. Gdybym był trochę młodszy, pewnie odbiłbym ją Billowi -
zażartował, w zamian za co dostał kuksańca w żebra od żony. - I wolny - dodał,
na co wszyscy zanieśli się głośnym śmiechem.
-
Simone, twoi
synowie mają prawdziwe szczęście. Nie dość, że odnieśli taki sukces, mają
piękne dziewczyny - wuj Bert spojrzał z uśmiechem na Nikolę. - Dosłownie
urodzeni w czepku.
-
Dziękuję -
brunetka skinęła głową, nieco zawstydzona nieoczekiwanym komplementem.
-
Ależ kochanie
nie dziękuj. To czysta prawda. Jesteś bardzo ładna.
-
Dziękuję -
powtórzyła.
-
Musisz
koniecznie przedstawić nam tą twoją Mary Ann - wujek Bert zwrócił się do Billa.
- Wszyscy jesteśmy jej ciekawi - cała rodzina bliźniaków, której nie dane było
poznanie blondynki zgodziła się z mężczyzną.
-
Bill, może
nam o niej opowiesz? - Poprosiła ciocia Martha, wkładając sobie do ust kolejny
kawał ciasta.
-
Nie ma co
opowiadać - Czarnowłosy mruknął, podnosząc się z krzesła. - Przepraszam na
moment.
Kiedy wychodził z salonu słyszał jak ciotka dopytuje się Toma co ugryzło
jego brata, a także mętne tłumaczenie bliźniaka.
Bill Kaulitz nie miał ochoty słuchać, a już tym bardziej mówić o Mary Ann.
Było mu przykro, że dziewczyna nie przyjechała na jego urodziny. Będąc jeszcze
w Indiach obiecywała mu, że choćby nagle przestały jeździć wszystkie pociągi,
autobusy czy samochody i tak pojawi się w Loitsche pierwszego września - w dniu
jego urodzin. Po niedzielnej rozmowie z nią wiedział, że nie może liczyć na jej
obecność w jego domu, ale pomimo tego miał nadzieję, że blondynka jednak
przyjedzie.
Czarnowłosy założył buty i skórzaną kurtkę. Nie mówiąc nikomu, że wychodzi
otworzył frontowe drzwi i skierował swoje kroki ku furtce. Widząc smutny wzrok
Scotty’ego pogłaskał go czule po łepku.
-
Chcesz iść na
spacer? - Spytał psiaka, a kiedy ten zamerdał wesoło ogonem, uśmiechnął się do
niego. - No dobrze. Możesz iść ze mną.
Razem opuścili posesję, kierując się drogą w stronę pól. Czarnowłosy
wpatrzył się w niebo rozświetlone setkami gwiazd. Były zupełnie inne niż te,
które podziwiał wspólnie z Mary Ann w Indiach. Chciałby teraz przenieść się do
południowej Azji. Na powrót spacerować z uśmiechniętą Mary i podziwiać gwiazdy.
W ogóle chciałby, żeby dziewczyna tutaj była, albo chociaż do niego zadzwoniła.
Przez cały dzień próbował sobie wytłumaczyć, że jego żona zwyczajnie zapomniała
o tym, że jej mąż obchodzi dzisiaj urodziny. Albo, że nie miała czasu
zadzwonić, czy nawet odebrać od niego telefonu, kiedy do niej dzwonił. Około
osiemnastej zaczął się martwić, ale Nikola zapewniała go, że z Mary Ann jest
wszystko w porządku. Młodszy Kaulitz kompletnie nie mógł zrozumieć co się
wydarzyło. Czyżby blondynka się na niego pogniewała? Uznała, że jednak nie chce
z nim być? Ale czy na to nie było już za późno? Przecież sama zdecydowała, że
przyjmą błogosławieństwo lamy i będą małżeństwem. Oczywiście musieli na razie
zachować to w tajemnicy przed wszystkimi, ale to nie był powód, aby do niego
nie zadzwoniła z życzeniami w jego urodziny!
Dotknął z rezygnacją starannie ułożonych włosów. Chciał dzisiaj wyglądać
świetnie. Specjalnie dla Mary Ann zwłaszcza, że nie widzieli się od jego
wyjazdu z Indii. Ubranie też zmieniał kilkakrotnie, zastanawiając się które
będzie najlepsze. W końcu zdecydował się na taki sam zestaw, w jakim był
tamtego dnia - dnia, w którym lama klasztoru w Alchi udzielił im
błogosławieństwa.
-
Scotty! -
Zawołał psiaka, który właśnie przechodził pod płotem działki, na której został
wzniesiony stary młyn. - Wracaj! Idziemy do domu. Wszyscy na nas czekają.
Labrador miał jednak za nic jego słowa. Merdając ogonem ruszył w stronę
lasu. Zrezygnowany Bill, westchnął ciężko, przechodząc przez ogrodzenie.
-
Scotty! Chodź
do mnie! Wracamy do domu!
Psiak nie reagował na jego nawoływania. Zamiast tego biegał od jednego
drzewa do drugiego, obwąchując pnie i nasłuchując. Bill wiedział, że Scotty
lubi przebywać nocą w lesie i polować na zwierzęta, ale dzisiaj nie miał na to
czasu. Rodzina na pewno już zaczynała się niecierpliwić.
-
Scotty! - W
jego głosie zabrzmiała złość. - Wracaj tu! Natychmiast!
Wściekły, że zwierzak zupełnie go nie słucha, zaczął go gonić. Kiedy
dobiegli do starego młyna, Czarnowłosy spojrzał ze strachem w maleńkie okna, w
których paliły się światła. Widząc, że Scotty biegnie prosto do drzwi budynku,
jęknął głośno.
-
Scotty! -
Wycedził przez zęby. - Wracaj tutaj! Chcesz, żeby nas zobaczyli?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz