-
Naprawdę wyrzuciłaś Toma z domu bez butów? –
Mary Ann spytała Nikolę, a kiedy ta skinęła potakująco głową, blondynka
roześmiała się wesoło. – No ładnie...
-
Nie miałam innego wyjścia – brunetka wzruszyła
niewinnie ramionami, upijając łyk kawy. – Toleruję go tylko dlatego, że jest
ojcem Rosie. Zaraz po rozstaniu z nim powinnam się wyprowadzić gdzieś daleko,
gdzie nigdy byśmy się więcej nie spotkali... Poznałabym jakiegoś sympatycznego
mężczyznę, który pokochałby Rosie jak swoją córkę i żyłabym bez tych wszystkich
stresów.
-
Naprawdę już nic do niego nie czujesz? – Mary
Ann spytała przyjaciółkę, uważnie się jej przyglądając.
-
Do kogo? Do Toma? A cóż miałabym do niego czuć?
– Zaśmiała się. – Mam do niego sentyment, ale to wszystko. Oprócz tego jest
ojcem mojego dziecka.
-
Wiesz o co mi chodzi... Ja nie potrafiłabym
odejść od Billa, nawet jeżeli zdradziłby mnie ze wszystkimi kobietami na Ziemi
– zażartowała, chociaż była pewna, że potrafiłaby wybaczyć mężowi zdradę. Może
nie od razu, ale z czasem na pewno.
-
Nie. To niemożliwe, żebym do niego wróciła. Nie
potrafiłabym mu zaufać. Zresztą... – objęła dłońmi szklankę z kawą i spuściła
nieśmiało wzrok na stół. – Byłam w sobotę na randce z Karlem.
-
Dopiero teraz mi o tym mówisz?! I co? I co?! –
Mary Ann wypytywała przyjaciółkę. – Jak było? Opowiadaj!
Nikola posłusznie opowiedziała
przyjaciółce o spotkaniu z Karlem.
-
Właściwie to nie było nic specjalnego, ale już
dawno nie byłam na prawdziwej randce. Takiej, no wiesz... kwiaty, teatr, a
później lampka wina i pyszna kolacja w restauracji. Tylko we dwoje. Może Karl
nie jest zupełnie w moim typie, ale jest całkiem fajnym facetem. I nie ma nic
przeciwko Rosie...
-
To najważniejsze – Mary Ann uśmiechnęła się
delikatnie.
Blondynka położyła dłoń na swoim
podbrzuszu, zastanawiając się czy powinna podzielić się z przyjaciółką swoją
słodką tajemnicą. Na razie nie powiedziała nikomu o tym, że jest w ciąży. Nawet
rodzicom. Jedyną osobą, która wiedziała o tym, że spodziewa się dziecka, oprócz
niej samej i Billa, był Tom. A to tylko dlatego, że Czarny musiał wypaplać
wszystko bliźniakowi jak tylko zobaczył testy ciążowe.
Mary sięgnęła po filiżankę, z
letnią już kawą, i upiła kilka łyków. Zdecydowała, że na razie o niczym nie
wspomni przyjaciółce. Chciała podzielić się z całym światem, że już za niedługo
zostanie matką, ale bała się, że może i tym razem poronić. Nie chciała ponownie
słuchać słów pocieszenia od rodziny, przyjaciół i znajomych. Bo co mogła
odpowiedzieć, na „W porządku? Dobrze się czujesz? Nie martw się, wszystko się
ułoży. Jesteś jeszcze młoda, na pewno urodzisz całą drużynę piłkarską”? Słysząc
te słowa, miała ochotę krzyczeć, że nic nie jest w porządku, ale zamiast tego
uśmiechała się lekko i przytakiwała rozmówcy. Nie widziała sensu w okazywaniu
całemu światu, jak bardzo cierpi. Być może postąpiła źle, ale nawet jeżeli
znalazła się ponownie w takiej sytuacji postąpiłaby w taki sam sposób.
Nienawidziła współczucia i litości. Właśnie dlatego nie pozwoliła Billowi
przerwać trasy koncertowej po Japonii i wrócić do domu.
-
Mary Ann? Mary Ann? – Słysząc głos Nikoli,
spojrzała na nią pytająco.
-
Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłaś?
-
Pytałam czy nie mogłabyś zostać dzisiaj
wieczorem z Rosie. Szef kazał mi iść znowu na jakiś bankiet – skrzywiła się z
obrzydzeniem. – Nie lubię tego typu imprez, ale cóż zrobić... Praca to praca.
Nie zawsze musi być przyjemna.
-
Nie ma sprawy. Podrzuć ją później – blondynka
uśmiechnęła się lekko. – Przecież wiesz, że zawsze zostanę z Rosie.
-
Dzięki! Jesteś kochana!
* * *
Ying Xiong
biegł korytarzem studia nagraniowego. Dopiero kiedy kątem oka dostrzegł, że
minął drzwi, za którymi spodziewał się zastać Billa Kaulitza, zatrzymał się
omal nie wpadając na jakiegoś mężczyznę. Skinął mu głową przepraszająco. Złapał
się za brzuch i przez krótką chwilę głęboko oddychał, starając się uspokoić
oddech. Otarł z czoła krople potu i zamknął usta. Nadal trudno było mu złapać w
płuca powietrze, ale nie mogąc już dłużej powstrzymywać podekscytowania i
radości, cofnął się do odpowiednich drzwi, szarpnął za klamkę i wbiegł do
pomieszczenia. W pokoju oprócz Billa było jeszcze kilka osób, które zignorował.
Nie zważając na ich ciekawskie spojrzenia podbiegł do wokalisty Tokio Hotel i rzucił
mu się na szyję.
-
Dziękuję tato!!! Dziękuję!!! – Wykrzyknął
radośnie. – Kocham cię!!!
-
Zaraz mnie udusisz... – Bill wysapał, próbując
odsunąć od siebie chłopaka.
-
Przepraszam – Ying Xiong posłusznie puścił szyję
Billa i zaczął jak szalony skakać po pomieszczeniu z radości, wesoło
wykrzykując: - Dziękuję tato! Dziękuję!
Kobieta siedząca naprzeciwko
Billa, pochyliła się nad stolikiem i spojrzała na niego uważnie.
-
Nie wiedziałam, że masz takiego dużego syna – w
jej oczach pojawił się błysk podniecenia. Zupełnie tak jakby właśnie wywęszyła
ekskluzywną historię, która zaciekawi miliony fanów Tokio Hotel na całym
świecie. – Nic nie mówiłeś mi o nim w wywiadzie...
-
Daj spokój Riita – mężczyzna siedzący obok niej
zapalił papierosa i spojrzał na kobietę z naganą. – Nie bądź niemądra. Czy on
ci wygląda na syna Billa?
-
A dlaczego nie? – wzruszyła obojętnie ramionami.
- Teraz gwiazdy bardzo często adoptują dzieci. To rozsądne, że zaadaptował już
prawie dorosłego dzieciaka. Już widzę ten nagłówek... – szatynka wyciągnęła wypielęgnowaną
dłoń przed siebie jakby chciała dotknąć niewidzialnej okładki magazynu, zaś na
jej twarzy pojawił się wyraz rozmarzenia – „Bill Kaulitz ma syna!”
-
Napisz coś takiego, a jesteś martwa! – Bill
rzucił zapalniczką w Riitę, patrząc na nią ostrzegawczo.
-
Wiesz, że my dziennikarze...
-
Wiem, wiem – Bill roześmiał się. – I tak
napiszesz co będziesz chciała. Jesteś okrutną kobietą.
Riita wzruszyła ramionami.
-
Za to mi płacą. Jeżeli chcesz mogę ci pokazać,
że potrafię być łagodna jak baranek... – zamrugała uwodzicielsko rzęsami.
-
A później zobaczymy nagłówek: „Bill Kaulitz
zdradza żonę!”
Wszyscy w pokoju roześmiali się,
tylko Ying Xiong miał niewyraźną minę.
-
Nie pozwolę ci zdradzić mamy – zwrócił się do
Billa, siadając na brzegu kanapy.
-
Jaki on słodki. Gdzie ty go znalazłeś? – Riita
spytała Billa, obserwując uważnie Ying Xionga. – Nie chciałbyś ze mną
porozmawiać? – zwróciła się do chłopaka.
-
Nie, dziękuję – odpowiedział, patrząc na nią
nieśmiało.
-
Jesteś pewny? Zamienimy tylko kilka słów... o
nim – skinęła głową na Billa - i o Mary Ann... Znasz ją prawda?
Chłopak skinął głową potakująco,
ale nic nie odpowiedział.
-
Oj Riita daj młodemu spokój – odezwał się
mężczyzna siedzący obok niej, odpalając kolejnego papierosa. – Tylko nam nie
mów Bill, że naprawdę go adoptowałeś...
-
Tak jakby – przyznał. – Nie pytaj mnie o więcej
przy niej – skinął głową na szatynkę. – Bez urazy Riita, ale wiem, że twoja
dziennikarska natura zaraz nakaże ci usiąść do komputera i napisać coś
głupiego.
-
No wiesz? – oburzyła się. – Przecież nigdy nie
napisałam niczego bez twojej autoryzacji...
-
Wiem, wiem – uśmiechnął się podnosząc się z
kanapy. – Dlatego jesteś moją ulubioną dziennikarką.
-
Jeżeli jestem twoją ulubioną dziennikarką, to
może udzielisz mi wywiadu ze swoim adoptowanym synem?
-
Chodź Ying Xiong. Lepiej już pójdziemy, zanim
Riita coś wywęszy...
-
Teraz nie będę mogła przez ciebie spać...
Bill wzruszył obojętnie
ramionami. Pożegnał się z kobietą i dwoma mężczyznami, którzy byli oprócz niej
w pomieszczeniu. Kiedy znalazł się z Chińczykiem na korytarzu studia
nagraniowego, Ying Xiong zaczął radośnie podskakiwać.
-
Udało się? – Bill spytał chłopaka, chociaż
widząc jego uszczęśliwioną minę, było to raczej pytanie retoryczne niż pytanie
spowodowane ciekawością.
-
Dał mi szansę! Powiedział, że na razie nie
jestem jeszcze dość dobry, ale jeżeli trochę poćwiczę, będzie dobrze. Świat
jest taki piękny!!! Będę tancerzem!!! Nareszcie!!! Dziękuję!!!
* * *
Nikola
oparła jedną dłoń na potężnej betonowej balustradzie, w drugiej trzymała
kieliszek z szampanem. Westchnęła cichutko, wpatrując się w ogród – pochłonięty
o tej godzinie w mroku nocy. Tylko gdzieniegdzie ciepłe światło latarni
oświetlało wybrukowane ścieżki.
Gdy ciało Nikoli zadrżało z
zimna, uniosła kieliszek z szampanem do ust i upiła mały łyk. Wolną dłonią
złapała rąbek cienkiego szala i otuliła się nim szczelnie. Najchętniej
założyłaby teraz puchową kurtkę, ale nijak nie pasowałaby ona do szmaragdowej,
wieczorowej sukni z odkrytymi plecami.
Upiła
kolejny łyk alkoholu. Nienawidziła przyjęć, na których najwięksi wrogowie
udawali przyjaciół. Ludzie z branży prawili sobie komplementy, a następnego
dnia obgadywali się za plecami. Nikola nie rozumiała jak ktokolwiek przy
zdrowych zmysłach może czerpać przyjemność z tego typu imprez. Gdyby jej szef
nie nazywał tych wytwornych przyjęć: „spotkaniami służbowymi” i nie wymagał na
nich jej obecności już dawno by stąd uciekła.
Czując jak
na jej ramiona spada coś ciężkiego, obróciła się. Widząc uśmiechniętą twarz
Karla, odwzajemniła uśmiech.
-
Dziękuję.
Otuliła się szczelnie marynarką
mężczyzny i mimowolnie zaczęła mieszać szampana w kieliszku.
-
Może pójdziemy gdzieś indziej? – Karl szepnął
jej do ucha.
-
Gdzieś indziej? – Spytała, odwracając głowę w
jego stronę. Ich usta prawie się stykały.
Mężczyzna zajrzał jej głęboko w
oczy, po czym wolno skinął głową. Nikola poczuła jak jej serce zaczęło mocniej
bić. Dobrze wiedziała o co chodzi Karlowi, ale ona nie była pewna czy ma ochotę
na ucieczkę z nim i poddanie się pożądaniu. Odkąd rozstała się z Tomem nie
miała żadnego mężczyzny. Zresztą córeczka tak bardzo ją pochłonęła, że nie
miała nawet czasu o żadnym pomyśleć. Dopiero, kiedy Tom jej się oświadczył,
uświadomiła sobie, że jak nie rozejrzy się za żadnym mężczyzną, w końcu
zostanie starą panną z dzieckiem.
-
Idziemy? – Spytał przybliżając jeszcze bardziej
usta do jej ust.
Nikola odsunęła się nieco.
-
Prawdę mówiąc, jestem troszkę zmęczona...
-
W takim razie odwiozę cię do domu.
Nim Nikola zdążyła zaprotestować,
Karl złapał ją za dłoń i pociągnął do wyjścia z budynku. Wiedziała, że powinna
zostać jeszcze przynajmniej godzinę, aby szef nie miał nazajutrz do niej
pretensji, ale uznała, że wymówką będzie się martwiła później. Teraz chciała
znaleźć się na kanapie z kubkiem gorącego kakao w dłoni.
Gdy opuścili budynek, Karl
otworzył drzwi od taksówki i pomógł jej wsiąść do środka. Brunetka uśmiechnęła
się do niego lekko.
Kierowca odpalił silnik
samochodu.
-
Dokąd państwa zawieźć?
-
Gdzie mieszka twoja przyjaciółka? – Karl spytał
Nikolę.
Brunetka słysząc jego pytanie
uniosła pytająco brwi.
-
Dlaczego chcesz wiedzieć gdzie mieszka Mary Ann?
-
Mówiłaś, że zostawiłaś z nią Rosie. Nie chcesz
po nią pojechać?
Nikola spojrzała na deskę
rozdzielczą. Czarne cyfry na wyświetlaczu wskazywały godzinę – zbyt wczesną na
opuszczenie przyjęcie, jednakże zbyt późną, aby odebrać dziecko od
przyjaciółki. Rosie na pewno już spała, a ona nie chciała budzić córki. Była
pewna, że Mary Ann nie będzie miała nic przeciwko, aby dziewczynka została u
niej do rana. Szczególnie, że tak się wcześniej umówiły.
Gdy dłoń Karla spoczęła na udzie
Nikoli, brunetka obróciła głowę w jego stronę. Na ustach mężczyzny pojawił się
uwodzicielski uśmiech. Brunet nie dostrzegając w oczach Nikoli nagany,
przesunął śmielej palcami po cienkim materiale jej sukni, w stronę wewnętrznej
części jej uda. W pierwszej chwili Nikola chciała strącić jego dłoń, ale nie
uczyniła tego. Nie kochała Karla, jej serce nie biło szybciej od samego
spojrzenia na niego, a kiedy nie widziała się z nim, nie zaprzątał jej myśli.
Niewątpliwie jednak ją pociągał. Nie był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn
na świecie, ale mógł się podobać. Starannie przystrzyżone, ciemne włosy
zaczesywał do tyłu, odsłaniając przy tym nieco zbyt wysokie czoło. Brwi
usadowione miał tuż nad piwnymi oczami, przyciemnionymi teraz od pożądania. W
kącikach oczu widoczne były już pierwsze zmarszczki. Nos miał idealnie prosty,
jednak troszeczkę zbyt długi. Wąskie, ładnie wykrojone usta, układały się w
uśmiech, od którego niejednej kobiecie zmiękły nogi, teraz wydawały się mówić,
że mają ochotę ją schrupać. A może to zasługa jego spojrzenia? Nie była pewna.
Brunetka, tak bardzo zajęła się
analizowaniem jego rysów twarzy, że nawet nie zauważyła, kiedy taksówka
zatrzymała się na parkingu tuż przed budynkiem, w którym mieszkała. Karl
pośpiesznie wysiadł z samochodu, aby otworzyć jej drzwi. Nikola podała mu dłoń
i uśmiechnęła się.
-
Dziękuję.
Mężczyzna objął ją w pasie.
Skierowali się do drzwi wejściowych. Nie protestowała, gdy wszedł z nią do
budynku, poprowadził w stronę windy i wszedł do środka razem z nią. Gdy tylko
błyszczące, stalowe drzwi się za nimi zasunęły, Nikola poczuła wygłodniałe usta
Karla na swoich. Mężczyzna całował ją, tak jakby nie mógł powstrzymywać się już
ani sekundy dłużej. Brunetka, nieco zdezorientowana, przez krótką chwilę stała
z szeroko otwartymi oczami, lecz gdy tylko czar ust Karla zadziałał,
odwzajemniła jego pocałunki. Pisnęła, gdy jego dłonie przesunęły się z jej
nagich pleców prosto za materiał sukienki, błądząc po pośladkach. Złapała go za
ręce i przeniosła je na swoją talię.
Gdy drzwi windy rozsunęły się z
cichym szelestem, opuścili ją nadal się całując. Nikola poprowadziła Karla w
stronę swojego mieszkania. Gdy dotarli do drzwi, odsunęła usta od jego ust i
próbowała znaleźć klucze w torebce, w czym skutecznie przeszkadzał jej język
Karla błądzący po jej szyi i jego dłonie niebezpiecznie zbliżające się do jej
pośladków.
-
Przestań – syknęła.
Karl zignorował jej prośbę.
-
Przestań, zanim ta wścibska staruszka
mieszkająca obok wszystko zobaczy...
-
Niech patrzy – powiedział, lekko zachrypniętym
głosem. – Staruszki mają niewiele rozrywek.
Nikola westchnęła tylko, sięgając
do wewnętrznej kieszeni swojej torebki. Wyciągnęła klucz ze środka i z trudem
włożyła go w zamek. Gdy drzwi ustąpiły, Karl wciągnął ją do mieszkania. Brunetka
przed przestąpieniem progu swojego domu, myślała, że pocałunki mężczyzny nie
mogą być już bardziej namiętne, jednak się myliła. Karl całował ją tak
gwałtownie, jak jeszcze nikt do tej pory. Przywarła plecami do ściany i
spojrzała na niego z przerażeniem, kiedy zaczął zsuwać z jej ramion szmaragdową
suknię. Przytrzymała śliski materiał na piersiach i odwróciła głowę, unikając
jego pocałunku.
-
Co się stało? – Wyszeptał jej do ucha. – Nie
podoba ci się?
-
Nie... – mruknęła.
-
Więc o co chodzi?
-
Możesz... trochę zwolnić? – Spytała nieśmiało,
wpatrując się teraz w jego pierś, która falowała pod wpływem przyśpieszonego
oddechu.
-
Przepraszam – uśmiechnął się uwodzicielsko – to
dlatego, że już nie mogę się doczekać kiedy będziesz moja.
Nikola uśmiechnęła się tylko lekko
w odpowiedzi, prowadząc go do sypialni. Pocałowała go delikatnie w usta,
zsuwając z jego ramion marynarkę. Położyła drżące dłonie na jego umięśnionej
klatce piersiowej i zaczęła powoli rozpinać guziki białej koszuli. Karlowi
najwyraźniej znudziły się spokojne pocałunki Nikoli, bo gdy został półnagi znów
zaczął całować ją gwałtownie, przyśpieszając tempo. Nie wiedzieć czemu brunetka
pomyślała o Tomie. Nawet jeżeli chłopak miał ochotę na ostry seks, zawsze jej
ulegał. Jeżeli poprosiła go o to, aby zwolnił tempo, albo przestał, przemieniał
się z ogiera w czułego kochanka.
„Przestań myśleć o tym cholernym
zdrajcy!” – nakazała sobie w myślach, skupiając się na pieszczotach Karla.
Próbowała się przekonać, że mężczyzna również potrafi być czuły i delikatny,
ale teraz jest zbyt podniecony.
Pozwoliła ściągnąć mu z siebie
suknię, a następnie, koronkowe majtki. Poczuła się nieswojo, gdy Karl wpatrując
się w jej nagie ciało, zdejmował z siebie pospiesznie ubrania. Gdy oboje byli
już nadzy, położył ją na boku, a sam ułożył się za nią. Złapał ją mocno za
pierś, całując jednocześnie szyję.
Nikola czując naprężoną męskość
Karla dotykającą jej pośladków, pomyślała sobie, że teraz nie ma już odwrotu.
Była przekonana, że gdyby odmówiła mu, wziąłby ją siłą.
„Nie ma sensu żałować” –
powiedziała do siebie w myślach. – „Nie jesteś już przecież dziewicą”. Jęknęła gdy Karl wbił się mocno w
jej wnętrze i zaczął gwałtownie się poruszać.
„Tom nigdy nie wziąłby cię w ten
sposób, bez twojego pozwolenia, choćby umierał z podniecenia” – podszepnął jej
jakiś nieznośny głosik. Przestała kochać Toma dawno temu, więc skąd te nagłe
myśli o nim? Czy to przez to, że niewiele ponad dwa miesiące temu jej się
oświadczył, sugerując, że spośród wszystkich kobiet, które spotkał, to ona jest
tą jedną jedyną; najważniejszą? A może to dlatego, że dotychczas Tom był
jedynym mężczyzną, z którym uprawiała seks?
Wcisnęła mocniej głowę w
poduszkę, kiedy Karl chciał pocałować jej usta. Strząsnęła jego dłoń ze swojej
piersi. Bez słowa poddawała się rytmowi jaki narzucał, czując jak pod powiekami
gromadzą jej się łzy. Zamrugała nimi kilkakrotnie, ponownie strząsając dłoń
Karla ze swoich piersi. Mężczyzna nawet nie zauważył, że coś jest nie w
porządku.
Czując powoli narastającą
rozkosz, pomyślała, że przyjemność z seksu jest nie tylko sprawą psychiki.
Gdyby tak rzeczywiście było, powinna teraz zwymiotować z obrzydzenia. Nie tylko
do siebie, ale także i do Karla. Zamiast tego przestała strącać dłoń mężczyzny
ze swoich piersi. Zahaczyła nogę o nogi Karla i przetoczyła się, tak, że teraz
na nim leżała. Pozwalała mu się pieścić w najbardziej intymnym miejscu. Z jej
ust wydobywały się ciche westchnięcia. Gdy pozycja jej się znudziła,
ześlizgnęła się z Karla. Widząc, że mężczyzna zamierza się podnieść, popchnęła
go dłonią, zmuszając do powrotu do wcześniejszej, leżącej pozycji. Usiadła na
nim okrakiem, pomagając mu znaleźć dłonią odpowiednie miejsce prowadzące do jej
wnętrza. Przymknęła oczy i zaczęła się poruszać w odpowiadającym jej rytmie,
dążąc do osiągnięcia przyjemności. Teraz tylko to się liczyło. Nie obchodził ją
ani Karl, ani też jej uczucia do niego. Zignorowała także nieznośny głosik w
myślach, który przypominał jej o Tomie.
* * *
Mary Ann
przeciągnęła się leniwie wchodząc do garderoby. Pierwszy raz od niepamiętnych
czasów wolałaby zostać w domu niż jechać do pracy. Miała ochotę przeleżeć
calutki dzień w łóżku, wtulając się w ciepłe ciało Billa. Jak kiedykolwiek
mogła myśleć, że przestała kochać męża?
Ziewnęła
podchodząc do wieszaka ze spódnicami ołówkowymi i białymi bluzkami. Przesunęła
palcem po ubraniach, a kiedy żadne jej się nie spodobało skrzywiła się.
-
Nuda, nuda, nuda – powiedziała do siebie,
Dotychczas uważała modnie
skrojoną spódnicę ołówkową, białą koszulę – nie zawsze o tradycyjnym kroju, za
obowiązkowy strój kobiety osiągającej sukcesy w biznesie. A może to dlatego, że
przestała tak naprawdę zwracać uwagę na ubrania, które nosiła? Już od
niepamiętnych czasów nie była na zakupach. Wszystko wybierał dla niej Johan.
Spojrzała z tęsknotą na wieszak obok.
Umieściła tam wszystkie dziwaczne stroje, które przywiózł jej stylista.
Przesuwając palcem po przeróżnych materiałach, uświadomiła sobie, że miała na
sobie tylko kilka z tych wszystkich ubrań. Może Bill miał rację, że powinna się
pozbyć większości z nich?
W końcu wybrała czarną,
przylegającą do ciała minisukienkę, która podkreślała jej kształty i dziwnie
powycinaną kamizelkę wykonaną ze skóry zabarwionej na kolor miedziany.
Przejrzała się w lustrze.
-
Brakuje jeszcze tylko butów i – poklepała się po
zaspanej twarzy - makijażu.
Podeszła do regału gdzie trzymała
wszystkie swoje buty, a gdy zobaczyła, że półki są puste wrzasnęła głośno.
Podbiegła do półek i zaczęła dotykać pustych miejsc po jej ukochanych
szpilkach.
-
Moje McQueen’y!!! Gdzie jesteście kochane?! –
zaczęła się nerwowo obracać wokół, szukając wzrokiem zgubionych butów. – Moje
ukochane szpilki, gdzie jesteście?! Chodźcie do mamusi!
Nie mogąc znaleźć żadnych butów
na wysokim obcasie, zaczęła krzyczeć, tarmosząc swoje jasne włosy.
-
Mary Ann?! – Bill wbiegł do garderoby. Twarz
miał bladą ze strachu, jednak Mary Ann nie zwróciła na to uwagi. – Co się
stało?!
Spojrzała na niego nieprzytomnym
wzrokiem.
-
Ktoś ukradł mi buty! – zawołała. – Zadzwoń na
policję! Bill!!! Moje maleństwa... Zobacz czy nic ci nie zginęło...
Bill słysząc słowa żony,
uśmiechnął się lekko. Podszedł do niej i przytulił ją do siebie.
-
Nie denerwuj się kochanie. Teraz nie możesz się
denerwować.
Blondynka odsunęła się od męża i
spojrzała na niego zaszklonymi oczyma.
-
Jak mam się nie denerwować, kiedy zginęło mi
ponad dwieście par butów?! Większość z nich była wyprodukowana tylko w kilku
egzemplarzach! Bill!!! Jak ja mam się nie denerwować!!! Chodźcie do mamusi moje
kochane... Obiecuję, że będę dla was dobra! Zostałam bez ani jednej pary butów!!!
Bill bez słowa podszedł do półki,
na której spoczywały adidasy do biegania. Podał je Mary Ann z niepewnym
uśmiechem.
-
Teraz nie możesz chodzić na obcasach. Kobiety w
ciąży muszą uważać na każdy krok...
Mary Ann przeniosła wzrok z
adidasów na Billa, który niewinnie się uśmiechał.
-
Gdzie są moje buty?! Powiedz mi natychmiast!!!
-
Nie
wiem...
-
Bill! – zawołała widząc jego zmieszanie. – Oddaj
mi buty!
-
Nie.
-
Bill!
-
Nie.
-
Bill!!!
-
Nie.
-
W porządku. Sama je znajdę.
Blondynka zabrała klucz od
piwnicy i pospiesznie pobiegła do windy. Była pewna, że właśnie tam znajdzie
całą swoją drogocenną kolekcję. Jednak po dokładnym przeszukaniu piwnicy,
apartamentu, który niedawno kupiła i mieszkania usiadła z rezygnacją na krześle
barowym i spojrzała na Billa, który przygotowywał śniadanie.
-
Kochanie... – zaczęła przymilnie – gdzie ukryłeś
moje buty? Nigdzie nie mogę ich znaleźć...
Czarnowłosy oderwał się od
przygotowywania śniadania i spojrzał na Mary Ann poważnie.
-
Oddam ci buty jak urodzisz. Chodzenie na
wysokich obcasach w trakcie ciąży jest bardzo ryzykowne.
Mary Ann podniosła się ze stołka
barowego i podeszła do męża. Przytuliła się do niego mocno i spojrzała mu
głęboko w oczy, robiąc przy tym smutną minę.
-
Ale kochanie, ja lepiej chodzę na
piętnastocentymetrowych obcasach niż w adidasach. Nie bój się. Nic się nie
stanie ani Dieterowi ani mnie.
-
Lepiej dmuchać na zimne – uśmiechnął się lekko.
– Naprawdę musisz iść do biura? Lepiej, żebyś została w domu. Albo wiem!
Pojedziemy na wieś. Teraz powinnaś oddychać tylko świeżym powietrzem.
-
Bill! – zaprotestowała. – Ciąża to nie choroba.
-
Oczywiście – zgodził się z nią. – Dlatego nie
zamykam cię w klinice, żebyś była pod ciągłą obserwacją lekarzy – podrapał się
po głowie. – Może powinienem?
Mary Ann uderzyła lekko Billa w
klatkę piersiową.
-
Tylko spróbuj!
-
Nie denerwuj się. To źle dla dziecka.
Wyswobodził się z uścisku Mary
Ann, zaprowadził ją do barku i pomógł usiąść na krześle. Złapał miseczkę ze
śniadaniem i postawił przed Mary Ann.
-
Proszę – powiedział dumnie. – To pyszne
pełnoziarniste musli z orzechami, żółtkiem jaja i mlekiem sojowym. Bogate w
wapń, witaminy z grupy B oraz kwas foliowy. A do tego – postawił przed nią
szklankę soku pomarańczowego, którego wprost nienawidziła – sok wyciśnięty ze
świeżych pomarańczy bogaty w witaminę C.
Mary Ann odłożyła na bok szklankę
z napojem i spojrzała tęsknie na ekspres do kawy. Wiedziała, że przy Billu nie
ma nawet mowy, żeby napiła się pysznej, aromatycznej kawy z mlekiem na
śniadanie. Odkąd Czarny dowiedział się, że jego żona jest w ciąży robił wszystko
aby zadbać o jej zdrowie. Z początku Mary była bardzo zadowolona, że Bill dba o
nią i o dziecko tak bardzo, ale na dłuższą metę było to męczące. Nie mogła jeść
ulubionych dań, bo były ubogie w kwas foliowy, albo miały za mało witamin, nie
mogła pić kawy, bo nie wiadomo gdzie wyczytał, że może powodować poronienia, a
oprócz tego wypłukuje minerały z organizmu.
Była świadoma praktycznie
wszystkich zagrożeń jakie niesie ze sobą spożywanie pewnych rodzajów żywności,
ale nie uważała aby kubek kawy na śniadanie mógł spowodować poronienie. Widząc
troskę Billa nie miała serca powiedzieć mu, że produkty pełnoziarniste również
mogą być szkodliwe ze względu na obecność mikotoksyn. Wówczas mąż stwierdziłby
pewnie, że nie powinna jeść niczego, albo stanąłby na głowie, aby znaleźć dla
niej naprawdę zdrowe produkty. A ona nie chciała żeby traktował ją jak jajko,
które w każdej chwili może się rozbić.
-
Zjedz jeszcze trochę – poprosił Bill, widząc jak
Mary Ann odsunęła od siebie prawie pełną miseczkę musli. – Nie powinnaś się
głodzić.
Mary uśmiechnęła się wbrew swojej
woli. Złapała łyżkę i wmusiła w siebie jeszcze trochę musli. Czując napływające
mdłości, złapała mocno dłonią usta i pobiegła do łazienki.
* * *
Tom Kaulitz
uśmiechnął się chytrze, gdy metalowe drzwi windy rozsunęły się, ukazując
zadbany korytarz. Podrzucił lekko Rosie, która obejmowała drobnymi rączkami
jego szyję, aby poprawić ułożenie swoich rąk.
„Jesteś
genialny!” – powiedział do siebie w myślach, kierując się w stronę mieszkania
Nikoli – „Tylko geniusz może wpaść na coś takiego!” W pierwszej chwili, gdy
Nikola wyrzuciła go ze swojego domu z pierścionkiem zaręczynowym i bez butów
był wściekły, ale kiedy emocje opadły, uznał, że podoba mu się nowa Nikola,
która była silną, upartą kobietą. Podobało mu się też to, że mu nie ulega.
Kiedyś również musiał walczyć o jej serce. Być może właśnie to tak bardzo go w
niej urzekło? Był pewny, że gdyby bez słowa rozsunęła przed nim nogi, tak jak
robiło to wiele innych dziewczyn, nie zdobyłaby jego serca na tak długo.
-
Pamiętasz co powiedzieć mamie? – Spytał córkę,
jak doszli do drzwi mieszkania Nikoli.
-
Mamo jedziemy z tatą do Disneylandu! –
Dziewczynka zawołała, chichocząc.
Tom westchnął ciężko. Przez całą
drogę próbował nauczyć córkę jak powinna przekonać mamę, żeby wybrała się z
nimi do wesołego miasteczka, ale Rosie zamiast słodko się uśmiechnąć i
grzecznie poprosić rodzicielkę, wolała postawić ją przed faktem dokonanym.
Z rezygnacją, zapukał do drzwi.
Po krótkiej chwili usłyszał szczęk otwieranego zamka. Uśmiechnął się wesoło,
jednak kiedy zobaczył w mieszkaniu mężczyznę ubranego tylko w bokserki, uśmiech
natychmiast znikł z jego twarzy. Powoli skierował wzrok z nieznajomego na
numerek znajdujący się na drzwiach. Dwieście osiemnaście. Nie pomylił mieszkań,
więc co nagi mężczyzna robił u Nikoli?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz