Mary Ann w osłupieniu obserwowała
jak jej mama obraca się na pięcie i znika z zasięgu jej wzroku. Miała ochotę
przeprosić Adama i uciec do Billa, ale uznała, że byłoby to niegrzeczne. W
końcu może mężczyzna wcale nie miał ochoty na swaty. Było bardzo prawdopodobne,
że to tylko jeden z głupich pomysłów na jaki wpadła jej mama. Zresztą...
przecież nie miała się czego bać. Mężczyzna nie wyglądał ani na porywacza, ani
tym bardziej na gwałciciela. Nie była też tutaj sama. W innym pomieszczeniu był
nie tylko Bill, ale również cała jej rodzina. Mary Ann nie należała też do
strachliwych.
-
Napijesz się drinka? – Spytał.
-
Jeżeli nie masz nic przeciwko możesz mi
przynieść sok ze świeżych pomarańczy – uśmiechnęła się do niego lekko.
-
Bezalkoholowego? Źle się czujesz?
-
Nie, dlaczego?
-
Słyszałem od Joanny, że bardzo bolał cię żołądek
i dlatego nie pojawiłaś się na naszym spotkaniu. Cieszę się, że czujesz się już
na tyle dobrze, że tutaj przyjechałaś. W końcu mogę cię poznać.
„Joanna? To jesteś z moją mamą na
ty?” – pomyślała, ale w odpowiedzi mruknęła tylko niewyraźne „tak”.
-
Pójdę po sok.
-
Dobrze.
Przez chwilę walczyła z chęcią
ucieczki. W końcu uznała, że zostanie i przeprosi Adama za całe to niepotrzebne
zamieszanie. Uważała, że mu się to należy. Zajęła miejsce przy stoliku i oparła
łokcie na blacie. Nie musiała długo czekać na powrót mężczyzny.
-
Proszę – postawił przed nią szklankę z sokiem
pomarańczowym.
-
Dziękuję.
Usiadł na krześle naprzeciwko
niej i upił kilka łyków swojego drinka. Dopiero teraz zauważyła, w kącikach
jego oczu zmarszczki. Była pewna, że dobiega czterdziestki. „Mama naprawdę
oszalała!” – pomyślała. Zupełnie nie rozumiała dlaczego miałaby zamieniać młode
ciało Billa, na ciało jakiegoś faceta w średnim wieku. Na dodatek z – jeszcze –
niewielkim, ale rzucającym się już w oczy, brzuszkiem. Nie mogła powiedzieć, że
Adam jest brzydki, ani też, że jest przystojny. Był po prostu średni.
Przyjrzała mu się uważnie, zastanawiając się co takiego jej mama w nim
zobaczyła. A była pewna, że to jego wygląd, wykształcenie i fakt, że jego
rodzice mają klinikę zadecydował o tym, że Joanna Rose uznała go za
odpowiedniego kandydata na nowego męża jej córki. Mary, przez chwilę próbowała
sobie go nawet wyobrazić w łóżku, dla zabawy, ale Adam zupełnie jej nie
pociągał.
-
Joanna bardzo dużo mi o tobie opowiadała.
-
Naprawdę? – Spytała, wyrwana z rozmyślań.
-
Tak. Słyszałem o twoim tragicznym małżeństwie.
Nic dziwnego, że Joanna chce ci znaleźć normalnego męża.
Słysząc słowa Adama, zachłysnęła
się napojem, który właśnie piła. Zdanie, które wypowiedział całkowicie wyrwało
ją z rozmyślań o jego atrakcyjności z perspektywy jej mamy. Naprawdę nie
rozumiała co ona w nim widziała. Adam był człowiekiem bez żadnych zahamowań.
Jak mógł jej powiedzieć o „normalnym” mężu? Czyli, że Bill był nienormalny?! No
i do tego ich tragiczne małżeństwo...
-
Normalnego? Co masz na myśli? – spytała
spokojnie, nie bardzo wiedząc co powinna w tej chwili uczynić.
-
No... – nieco się zmieszał, ale zaraz kontynuował:
- Joanna powiedziała mi, że jesteś przykrywką dla tego twojego tak zwanego
męża, żeby nikt się nie dowiedział, że jest gejem. Nie rozumiem dlaczego to
robisz...
Mary przez krótki moment słuchała
w całkowitym osłupieniu. Nie za bardzo zrozumiała sens słów Adama. Dopiero,
kiedy wypowiedziane przez niego słowa, uformowały się w jej głowie z
bezkształtnej masy w formę, która brzmiała dokładnie tak jak ją wypowiedział,
roześmiała się wesoło. Tak jakby właśnie usłyszała najlepszy dowcip w życiu.
Najchętniej wyruszyłaby na poszukiwanie kija baseballowego, jakiegoś grubego
patyka, albo jeszcze jakiejś innej broni, żeby pokazać nie tylko mamie co o tym
wszystkim myśli, ale także i Adamowi. I wszystkim innym, którzy uważają
podobnie. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jej mama, po tylu latach,
wciąż kłamała na temat Billa, a już zwłaszcza dlaczego tak bardzo złościło ją
ich małżeństwo. Próbowała ją zrozumieć, ale zwyczajnie nie potrafiła. Zawsze
kiedy byli u rodziców z wizytą, Bill zmieniał się w zupełnie innego człowieka.
Nigdy nie widziała go tak cichego i spokojnego. Nawet wyciągał kolczyki z
twarzy, a często – zwłaszcza na takie okazje jak ta - zasłaniał tatuaże na
dłoniach, dobrze kryjącym podkładem, żeby tylko nie rozzłościć teściowej.
Kiedy wreszcie się nieco
uspokoiła, spojrzała na Adama z rozbawieniem w oczach. Pochyliła się nad
stołem, wpatrując się w zdziwioną twarz mężczyzny. Nim się odezwała, rozejrzała
się wokół czy nikt ich nie podsłuchuje, aby dodać tej całej niedorzecznej
sytuacji więcej powagi.
-
A nie powiedziała ci nic o moich preferencjach
seksualnych? – spytała szeptem.
-
O twoich? – Spytał, najwyraźniej nie rozumiejąc
jej delikatnej aluzji.
-
Tak, moich – przytaknęła, ponownie się
rozglądając dookoła. - Pewnie wiesz, że jestem CEO NBQ lab.? Kobiecie ciężko
jest w biznesie, a homoseksualnej kobiecie jeszcze ciężej, dlatego postanowiłam
poślubić Billa. Mogę spotykać się z kobietami, kiedy tylko mam na to ochotę i
nikt o niczym nie plotkuje. Jeżeli możesz, zachowaj w tajemnicy to, co ci
właśnie powiedziałam.
Obserwowanie zmieniającej się
miny Adama było naprawdę zabawne. Jego wyraz twarzy był wart jej małego
kłamstewka. Zdecydowanie było to lepsze niż tłumaczenie mu, że Bill wcale nie
jest homoseksualistą. Zresztą dla niej homoseksualiści byli takimi samymi
ludźmi jak ona mającymi prawo do szczęścia. A Adama nie powinno obchodzić ani
to z kim sypia jej mąż, ani to z kim ona sypia. Kochała Billa tak mocno, że
pewnie byłaby w stanie pogodzić się z tym, że woli mężczyzn, gdyby tylko był u
jej boku, tak jak teraz.
-
Ej! Daj spokój! – zawołał, wyraźnie rozbawiony.
Mary była pewna, że próbuje ukryć zakłopotanie śmiechem. – Nabrałaś mnie!
-
Mówiłam poważnie.
-
Naprawdę jesteś lesbijką? Nie wyglądasz...
-
Musimy o tym rozmawiać? – Spytała, chociaż miała
ochotę zapytać go jak jego zdaniem wygląda lesbijka. Ta rozmowa nie prowadziła
jednak do niczego dobrego. Z małego żartu, mogła stać się wielka afera gdyby
dowiedziała się o tym jej mama. – Jeżeli nie masz nic przeciwko, pójdę już.
Nie czekając na to, co odpowie
podniosła się z krzesła i udała się w kierunku sali, w której stał stół
bilardowy. Widząc Billa, który samotnie stał trochę na uboczu i uważnie
przyglądał się rozgrywce podeszła do niego z lekkim uśmiechem. Było jej
przykro, że jej cała rodzina go ignorowała. A nawet ci, którzy go akceptowali
nie mogli sobie z nim porozmawiać bez niej jako tłumacza.
-
Nie grasz już?
-
Nie. Przegrałem z twoim tatą – kiwnął głową w
stronę Roberta, który teraz grał z wujkiem Kamilem.
-
To już finałowy mecz?
Bill skinął głową.
-
Gdzie byłaś tak długo? Gdybyś mnie dopingowała,
pewnie wygrałbym z twoim tatą – uśmiechnął się łobuzersko. Bill jednak nie miał
aż takich umiejętności, żeby wygrać w biliarda z teściem.
-
Mama chciała ze mną porozmawiać – skłamała. Nie
miała zamiaru tłumaczyć mu tutaj całej tej niedorzecznej sytuacji, w której się
znaleźli. Lepiej było jak nie wiedział. Mama była dla niego już i tak
wystarczająco niemiła.
Objął ją ramieniem w pasie i
pocałował w czubek głowy.
-
Nie jesteś jeszcze zmęczona?
-
Troszkę. Dzwonił do ciebie Ying Xiong? – Bill
wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał jej wyświetlacz, na którym było tylko
jej zdjęcie. – Martwię się o niego.
-
Nie martw się. Może na to nie wygląda, ale Ying
Xiong to dorosły, odpowiedzialny mężczyzna.
-
Wiem, ale i tak się martwię. A co jeżeli ojciec
naprawdę wyśle go do Stanów?
-
Wydaje mi się, że to nie jest dla niego złe.
Kiedy jest się tancerzem nie można być nigdy pewnym przyszłości. Wiesz, że w
Niemczech taniec nie jest popularny na tyle, że wszędzie są potrzebni tancerze.
Studiowanie biznesu wyjdzie mu na lepsze.
-
Nie mogę uwierzyć, że słyszę to z twoich ust.
-
Dlaczego?
-
Bo mówi to ten, co od małego jest na scenie.
Twoim marzeniem było bycie muzykiem i nim jesteś. Dlaczego uważasz, że Ying
Xiong powinien studiować biznes? On tego nie lubi.
-
Nie mówię, że powinien zrezygnować z tańca, ale
studiowanie może okazać się dla niego po prostu lepsze.
-
Czyżbyś chciał przelać swoje ambicje na naszego
syna? – zażartowała.
-
Pewnie – uśmiechnął się. - Wiesz, że będę
wspierał Ying Xionga, ale nie mam prawa stanąć pomiędzy nim, a jego ojcem.
Mary Ann ciężko westchnęła.
-
Masz rację. Dlatego tym bardziej się martwię.
Nie mówię, że Ying Xiong nie powinien studiować, bo bardzo bym się cieszyła
gdyby coś skończył, ale on ma talent do tańczenia. Nie powinien go tak po
prostu zmarnować.
Bill przytulił ją mocniej.
-
Zobaczysz, będzie dobrze.
Delikatnie objęła go dłonią w
pasie, uważając aby nie dotknąć poranionych miejsc.
-
Chodź. Pożegnamy się ze wszystkimi – powiedziała
cicho. Nie chciała być dłużej na przyjęciu urodzinowym jej rodziców. Nagle
zapragnęła znaleźć się z mężem sam na sam.
-
Dobrze – zgodził się, prowadząc ją do wyjścia.
Kilkadziesiąt minut później
siedzieli przy stole w jadalni rodziców Mary Ann. Bez słowa pili gorącą
herbatę. Mary zastanawiała się w jaki sposób powinna powiedzieć Billowi o
próbach jakie podjęła jej mama, aby wyswatać ją z Adamem i o tym co
rozpowiedziała. Była pewna, że prędzej czy później mąż się o tym dowie, wiec
wolała, aby usłyszał to z jej ust. Wiedziała, że Bill za bardzo nie przejmuje
się plotkami o tym, że jest gejem, bo słyszał ich w przeszłości całe mnóstwo,
ale bała się, że takie słowa z ust jej rodziny mogą go zranić. W końcu oni
powinni wiedzieć najlepiej, że Bill nie jest homoseksualistą. Ona sama nie
mogła pojąć także tego jak bardzo są nietolerancyjni. Nawet gdyby faktycznie
postanowiła poślubić Billa tylko po to, żeby być przykrywką dla jego
seksualnych przygód z innymi mężczyznami, nie powinno ich to obchodzić. Nawet
gdyby tak się stało, byłaby to jej w pełni świadoma decyzja.
Mimo wszystko była wdzięczna
rodzinie, że dzisiejszego wieczoru potajemnie ich obgadywali, nie powtarzając
plotek Billowi. Była jednak pewna, że na jutrzejszym obiedzie nie będą już tak
uprzejmi. Nie rozumiała dlaczego jej mama tak bardzo nienawidzi Billa. Kilka
tatuażów, kolczyków, makijaż i pomalowane paznokcie przecież nie mogły być
powodem tak głębokiej niechęci. Ją samą denerwowało, kiedy przychodził do domu
z kolejnym tatuażem, ale co mogła zrobić? Wiedziała, że jej krzyki niewiele
pomogą. Zamiast tego postanowiła spożytkować energię na zaakceptowanie jego
rysunków na ciele. Nie było to do końca łatwe, szczególnie kiedy wytatuował
sobie całą dłoń, ale starała się. Modliła się tylko, żeby nie przyszło mu do
głowy zrobienie sobie jakiegoś tatuażu na twarzy. Jednak nawet gdyby tak się
stało, nie przestałaby go przecież kochać z tego powodu. Pewnie byłaby zła
przez jakiś czas, ale w końcu by odpuściła.
-
Zadzwonić do niego? – słysząc głos Billa,
podniosła wzrok znad kubka z parującą herbatą. Mężczyzna widząc, że żona go nie
usłyszała, powtórzył: - Zadzwonić do Ying Xionga?
-
Nie. Nie musisz. Pewnie ojciec zabrał mu
telefon.
-
Możliwe – zgodził się z nią. – Nie martw się o
niego. To duży chłopak. Poradzi sobie.
-
Z pewnością – uśmiechnęła się delikatnie. – Ale
i tak nie daje mi spokoju nasza ostatnia rozmowa. Wiem, że to on dzwonił, ale
czuję się tak jakbym to nie z nim rozmawiała... Gdybym chociaż wiedziała co on
planuje...
-
Dowiemy się jak tutaj przyjedzie – Bill wzruszył
ramionami. – Na pewno będzie tu za niedługo.
-
Powinnam podać mu adres naszego domu, a nie
rodziców... Wolę nie myśleć jak zareaguje moja mama...
-
Naprawdę aż tak się tym martwisz?
-
Nie chcę, żeby doprowadziła Ying Xionga do łez –
uśmiechnęła się lekko. – Mamy wrażliwego syna, a wiesz jaka jest moja mama.
Dzisiaj umówiła mnie na randkę!
Słysząc wypowiedziane przez
siebie słowa, zdziwiła się jak naturalnie zabrzmiały. Zdecydowanie była to
najlepsza chwila, żeby wyznać Billowi to, co zrobiła jej mama. Nie widząc nawet
cienia zazdrości w oczach męża, poczuła jak spada jej z serca ciężki głaz
-
Naprawdę umówiła cię na randkę? – Spytał, po
czym roześmiał się wesoło. – Twoja mama naprawdę nigdy nie daje za wygraną.
Wszystko musi być po jej myśli.
-
Tak, ale to denerwujące.
-
I jak? Podobała ci się randka?
Mary Ann skrzywiła się tak, jakby
właśnie mówiła mu, że to była jedna z najobrzydliwszych sytuacji jakie ją
spotkały.
-
Nie poszłam na nią. Po tym jak jej powiedziałam,
że nie zamierzam chodzić na randki z nikim oprócz mojego męża, myślałam, że
sobie odpuści. Ale nie... Przyprowadziła do mnie Adama na przyjęciu. Wyobrażasz
to sobie? I wiesz co mu powiedziała? Że jesteś gejem!
W domu, przez chwilę panowała
cisza, którą rozciął głośny śmiech Billa.
-
Uwielbiam twoją mamę! – powiedział przez śmiech,
klaskając z rozbawieniem dłońmi. – Tylko ona potrafi wymyślić takie absurdy!
Jak twój tata wytrzymuje z nią tyle lat? To dla mnie coś niepojętego...
-
A jak ty wytrzymujesz ze mną tyle lat? – Spytała
słodko.
-
Nie wiem – wzruszył obojętnie ramionami. – Może
z przyzwyczajenia? A może przez nasze dzieci?
-
Ej! – zawołała z oburzeniem, a widząc słodką,
niewinną minę męża, roześmiała się. – Jesteś okropny.
-
Okropny, to ja zaraz będę.
Mary Ann obserwowała jak Bill
pochyla się nad stołem i zbliża swoją twarz do jej twarzy. Kiedy znalazł się
tak blisko niej, że stykali się nosami, przymknęła powieki i pozwoliła mu się
pocałować. Rozchyliła usta, tylko na tyle, żeby mogli muskać się nawzajem
wargami. Teraz byli sami w domu, więc nie musieli się martwić, że – tak jak
ostatnim razem - nagle wpadnie Joanna Rose i im przerwie. Mary Ann myślała, że
po przyjeździe do rodzinnego domu, będzie mogła spędzić trochę czasu z mężem,
nie przejmując się zanadto ani pracą, ani innymi rzeczami, ale okazało się to
niemożliwe. Ledwie spędzili ze sobą sam na sam kilka chwil. Dlatego teraz,
kiedy Bill całował ją w taki sposób, a w domu nie było nikogo poza nimi – nawet
Scruffiego, czuła się jakby wygrała szczęśliwy los na loterii.
Nawet nie zauważyła kiedy Bill
obszedł stół dookoła, nadal ją całując. Złapał ją za dłoń i odsunął się nieco,
tak aby móc jej spojrzeć w oczy. Bez słowa podniosła się z krzesełka i poszła
za nim. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że nie prowadzi jej do ich pokoju, tylko
do łazienki.
Wpatrywała
się w męża jak podszedł do wanny, zakręcił kurek i odkręcił wodę. Wlał do
środka jej ulubiony płyn do kąpieli i zaczął się rozbierać. Z zafascynowaniem
przyglądała się jak odpinał guziki od swojej czarnej koszuli. Kiedy spod
cienkiej warstwy materiału ukazała się w końcu gładka, napięta na delikatnie
zarysowanych mięśniach skóra, oparła się o szafkę łazienkową. Jak to było
możliwe, że wciąż – po tylu latach bycia ze sobą – nadal tak bardzo go
pożądała? Kiedy sięgnął swoimi długimi, szczupłymi palcami do swojego paska, a
następnie guziczka i rozporka od spodni, przełknęła głośno ślinę. Bill widząc
jej reakcję, tylko się zaśmiał.
„O cholera!
Przestań się zachowywać jak napalony facet w średnim wieku na dwudziestolatkę!”
– powiedziała do siebie w myślach. Nie rozumiała dlaczego Bill stał się dla
niej nagle tak pociągający. Czyżby było to wynikiem spotkania z Adamem?
Przyłożyła
dłonie do policzków, kiedy Bill ściągnął z siebie czarne bokserki.
„Przestań
się zachowywać jak dziewica!” – pomyślała, czując, że jej policzki są czerwone.
Przesunęła dłoń z gorących policzków na czoło, zastanawiając się czy aby nie ma
gorączki. Bo jakim cudem mogła reagować w taki sposób na męża, z którym jest
już prawie dziesięć lat?! Już nie pamiętała, kiedy czuła do niego tak silne
pożądanie jak w tej chwili.
-
Nie myjesz się? – słysząc głos Billa,
oprzytomniała na tyle, by na niego spojrzeć.
Ona miała ochotę teraz,
natychmiast się z nim kochać, a on mówił jej o myciu? Czyżby nie podniecała
Billa, tak jak on ją?
Nadal
oparta o szafkę, ściągnęła z siebie rajstopy i majtki. Gdy miała już na sobie
tylko czarną sukienkę, zapinaną z tyłu, podeszła do wanny, dając Billowi do
zrozumienia, że powinien jej pomóc. Mężczyzna bez słowa sięgnął do zamka i
zaczął go powoli odpinać. Gdy już mogła wyswobodzić się z sukienki,
najseksowniej jak tylko potrafiła, zdjęła ją z siebie i weszła do wody. Nieco
rozczarowana, że Bill się na nią nie rzucił jak napalony zając*, oparła się o
jego klatkę piersiową.
„Po co
zaczynał, skoro teraz nie chce?” – pomyślała ze złością, ale czując jego dłonie
na swoim brzuchu, które po krótkiej chwili przesunęły się na jej podbrzusze,
uśmiechnęła się z satysfakcją. Właśnie o to jej chodziło. Oparła wygodniej
głowę o jego tors, pozwalając mu robić ze swoim ciałem czego tylko zapragnął.
Uwielbiała kiedy ją dotykał w taki sposób. Sprawiało jej to nieopisaną
przyjemność. Rozszerzyła nogi, obracając się nieco w jego stronę. Pocałowała go
w lewy obojczyk, później poświęciła chwilę szyi, brodzie aż w końcu natrafiła
na usta Billa. Pozwalała mu lizać, ssać i delikatnie przygryzać swoje wargi.
Czując, że Bill jest również podniecony, poprosiła, pomiędzy kolejnymi
pocałunkami:
-
Chodź... do... łóżka...
-
Nie... Zostańmy tutaj – odpowiedział,
przesuwając jedną dłoń na jej pierś.
-
Dlaczego?
-
Bo tutaj jest bezpiecznie.
Mary Ann zaśmiała się lekko. Nie
chciało jej się wierzyć, że ten odważny młodzieniec, który właśnie sprawiał jej
tak ogromną przyjemność, boi się, że zostaną przyłapani. Przecież byli sami w
domu i nie zapowiadało się, żeby ktokolwiek się w nim pojawił.
-
Łóżko... – powtórzyła.
Bill westchnął, po czym zdjął
dłonie z jej najwrażliwszych miejsc i odsunął ją od siebie. Wyszedł z wanny i
podał jej rękę. Uścisnęła ją i pozwoliła, aby pomógł jej wyjść z wody. Lubiła
kochać się z nim w wannie, albo pod prysznicem, ale tym razem miała ochotę na
długi seks w łóżku. Czuła, że Bill również ma na to ochotę. Kiedy mąż wziął ją
na ręce, złapała go mocno za szyję i zaczęła obsypywać całą jego twarz
pocałunkami.
Nawet nie zorientowała się kiedy
dotarli do pokoju. Bill położył ją na łóżku, a sam zaczął się wpatrywać w jej
nagie ciało, spowite w blasku księżyca, który wpadał do pomieszczenia przez
duże okno. Mary Ann przygryzła wargę widząc męską sylwetkę Billa. Spragniona
jego dotyku wyciągnęła w jego stronę ręce. Chciała, żeby natychmiast znalazł
się w niej. Nie chciała dłużej zwlekać. Nawet jeśli wiedziała, że powolny,
spokojny seks może przynieść jej o wiele więcej przyjemności, nie miała teraz
cierpliwości by czekać.
Bill posłusznie oparł kolana na
łóżku i powoli opuścił się na rękach. Składał pocałunki na jej dekolcie,
piersiach, aby następnie zająć się jej brzuchem. Gdy chęć poczucia go w sobie
stała się wręcz nieznośna, Mary Ann nieco się podniosła. Złapała głowę męża
dłońmi i zmusiła go, aby zaczął całować jej usta. Czując jak Bill w końcu
rozsuwa jej nogi, przestała go całować i przyciągnęła go do siebie mocno.
Wydała z siebie jęk ulgi, kiedy wreszcie znalazł się w jej wnętrzu.
-
Bill... Proszę... Bill...
Mąż słysząc jej prośbę,
przyspieszył, ale kiedy jej jęki stały się głośniejsze, zwalniał z każdym
ruchem, aż w końcu zastygł na niej bez ruchu. Oparł się na dłoniach i zaczął
bawić się jej ustami. Gdy spróbowała nadać ich złączonym ciałom jakiegokolwiek
tempa, przycisnął jej ręce do materaca i pokręcił przecząco głową.
-
Bill... Nie możesz tak...
-
Owszem, mogę – powiedział lekko zachrypniętym
głosem.
Czując, że za niedługo zwariuje,
jeżeli natychmiast nie poczuje jak nagromadzona rozkosz w jej podbrzuszu
ponownie rozleje się po całym ciele, zaczęła zaciskać mięśnie najmocniej jak
tylko potrafiła na jego męskości. Słysząc przyspieszony oddech Billa,
wiedziała, że jemu również sprawia to jednocześnie przyjemność i torturę. Gdy
już jej się wydawało, że za moment poczuje największą rozkosz, Bill się z niej
wysunął. Spojrzała na męża z wyrzutem.
-
Ciii... – wyszeptał, całując jej szyję.
Chciał ponownie złączyć się z
żoną w jedność, ale czuł, że wówczas nie wytrzymałby dłużej. Dopiero kiedy
nieco ochłonęli, Mary Ann przeturlała się na niego. Usiadła na nim okrakiem, i
zaczęła się poruszać rytmicznie. Bill obserwował jak jej piersi falują. Czując
jeszcze większą przyjemność niż poprzednio, złapał ja za talie i przyciągnął do
siebie. Wpił się w jej usta. Dłonie przesunął na jej pośladki, nie pozwalając
jej na coraz szybsze ruchy. Zamiast tego przesuwał ją delikatnie w górę i dół.
-
Bill... proszę... zaraz oszaleję...
-
Ja też – powiedział, łapiąc w zęby jej brodę.
Zmusił się całą siłą woli do
przewrócenia Mary Ann na plecy i rozłączenia się z nią. Jeżeli by tego nie
zrobił z pewnością by doszedł. A on chciał jeszcze przez jakiś czas to
kontynuować. Wiedział, że jeżeli będzie cierpliwszy, poczuje przyjemność nawet
stukrotnie większą niż obecnie. Przewrócił żonę na plecy i wpatrzył się głęboko
w jej błyszczące oczy. Delikatnie otarł pot z jej czoła i policzków. Uśmiechnął
się łobuzersko, kiedy Mary rozpoczęła wędrówkę swoimi dłońmi po jego ciele.
Każdy jej dotyk był tak elektryzujący, że wydawało mu się, że za moment
oszaleje.
-
I co? Dalej jesteś ze mną tylko z
przyzwyczajenia? – Bill spytał cicho.
Mary Ann przez chwilę bawiła się
jego włosami, po czym odpowiedziała:
-
Nie... – Bill musnął jej usta swoimi wargami. –
Kocham cię Bill.
-
Naprawdę? – kiedy uśmiechnęła się do niego
lekko, dodał: - Ja ciebie też Mary...
-
Wiem Bill...
Słysząc kolejny raz tego
wieczoru, jak żona wypowiedziała jego imię, w tak słodki sposób, jak miała to
kiedyś w zwyczaju, uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał jak wypowiadała „Bill” tak
miękko. Zrobiłby wszystko, żeby zawsze się tak do niego zwracała.
Widząc oczekiwanie w jej oczach,
zszedł z niej i położył się za nią. Przytulił ją mocno do siebie i ponownie się
z nią złączył. Tym razem nie zamierzał przestawać. Nie byłby w stanie. Słysząc
gorączkowe pojękiwania żony, przycisnął ją do siebie mocniej.
-
Sł... Słyszałeś?
-
Hm?
Mary Ann sięgnęła dłonią po
kołdrę i przykryła ich.
-
Wydaje... mi się – mówiła pomiędzy kolejnymi
pomrukami zadowolenia – że rodzice przyjechali...
Kiedy do umysłu Billa, który był
teraz zajęty zupełnie czymś innym, dotarł sens słów żony, znieruchomiał. Poczuł
się tak, jakby ktoś właśnie wylał na niego wielkie wiadro lodowatej wody.
-
Bill... nie przestawaj – poprosiła. – Mama tutaj
nie wejdzie...
Kaulitz przeklął w duchu. Zagryzł
mocniej zęby i spróbował skupić się na odczuwanej przyjemności i sprawianej
przyjemności żonie. Jednak słysząc głos teściowej, nie potrafił całkowicie
oddać się temu, co właśnie robił. Z jednej strony czuł podekscytowanie na samą
myśl, że Joanna Rose może ich przyłapać, ale z drugiej czuł też obawę.
Kiedy głos kobiety stał się na
tyle głośny, że bez trudu potrafił odróżnić poszczególne słowa wypowiadane
przez nią w języku, którego nie rozumiał, przyspieszył. Chciał jak najszybciej
dojść. Uprawianie seksu, z głosem teściowej w tle, zdecydowanie nie należało do
najprzyjemniejszych rzeczy.
Mary Ann zagryzła zęby mocno na
poduszce, żeby stłumić wydawane przez siebie jęki. Przeklinała rodziców, że
akurat teraz musieli wrócić. Ich wyczucie czasu było najlepsze.
Zagryzła mocniej zęby na
poduszce, gdy w końcu poczuła jak cała przyjemność jaka się zgromadziła w jej
podbrzuszu rozchodzi się po jej ciele. Miała ochotę krzyczeć, ale nie mogła
tego uczynić w zaistniałej sytuacji. A może właśnie powinna? Wówczas jej
rodzice nie mogliby dłużej mówić, że jej mąż jest homoseksualistą. Kiedy po
chwili Bill się z niej wysunął, obróciła się do niego przodem. Przyłożyła dłoń
do jego policzka i delikatnie go pogłaskała. Uśmiechnęła się lekko, kiedy mąż
przykrył jej dłoń swoją.
-
Chodź tutaj – szepnął. – Powinniśmy się trochę
zdrzemnąć. Pewnie twoja mama znowu nas obudzi przed ósmą, a już prawie świta.
Mary Ann wydała z siebie tylko
ciche „uhm”. Przysunęła się do Billa i zatopiła w jego klatce piersiowej.
Chciała iść się jeszcze umyć przed snem, ale uznała, że może to zaczekać.
* Tak, wiem, że to głupie porównanie, ale po dłuższym
namyśle postanowiłam je zostawić (^w^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz