niedziela, 8 września 2013

Część II: Rozdział 23

Mary Ann w osłupieniu obserwowała jak jej mama obraca się na pięcie i znika z zasięgu jej wzroku. Miała ochotę przeprosić Adama i uciec do Billa, ale uznała, że byłoby to niegrzeczne. W końcu może mężczyzna wcale nie miał ochoty na swaty. Było bardzo prawdopodobne, że to tylko jeden z głupich pomysłów na jaki wpadła jej mama. Zresztą... przecież nie miała się czego bać. Mężczyzna nie wyglądał ani na porywacza, ani tym bardziej na gwałciciela. Nie była też tutaj sama. W innym pomieszczeniu był nie tylko Bill, ale również cała jej rodzina. Mary Ann nie należała też do strachliwych.
-         Napijesz się drinka? – Spytał.
-         Jeżeli nie masz nic przeciwko możesz mi przynieść sok ze świeżych pomarańczy – uśmiechnęła się do niego lekko.
-         Bezalkoholowego? Źle się czujesz?
-         Nie, dlaczego?
-         Słyszałem od Joanny, że bardzo bolał cię żołądek i dlatego nie pojawiłaś się na naszym spotkaniu. Cieszę się, że czujesz się już na tyle dobrze, że tutaj przyjechałaś. W końcu mogę cię poznać.
„Joanna? To jesteś z moją mamą na ty?” – pomyślała, ale w odpowiedzi mruknęła tylko niewyraźne „tak”.
-         Pójdę po sok.
-         Dobrze.
Przez chwilę walczyła z chęcią ucieczki. W końcu uznała, że zostanie i przeprosi Adama za całe to niepotrzebne zamieszanie. Uważała, że mu się to należy. Zajęła miejsce przy stoliku i oparła łokcie na blacie. Nie musiała długo czekać na powrót mężczyzny.
-         Proszę – postawił przed nią szklankę z sokiem pomarańczowym.
-         Dziękuję.
Usiadł na krześle naprzeciwko niej i upił kilka łyków swojego drinka. Dopiero teraz zauważyła, w kącikach jego oczu zmarszczki. Była pewna, że dobiega czterdziestki. „Mama naprawdę oszalała!” – pomyślała. Zupełnie nie rozumiała dlaczego miałaby zamieniać młode ciało Billa, na ciało jakiegoś faceta w średnim wieku. Na dodatek z – jeszcze – niewielkim, ale rzucającym się już w oczy, brzuszkiem. Nie mogła powiedzieć, że Adam jest brzydki, ani też, że jest przystojny. Był po prostu średni. Przyjrzała mu się uważnie, zastanawiając się co takiego jej mama w nim zobaczyła. A była pewna, że to jego wygląd, wykształcenie i fakt, że jego rodzice mają klinikę zadecydował o tym, że Joanna Rose uznała go za odpowiedniego kandydata na nowego męża jej córki. Mary, przez chwilę próbowała sobie go nawet wyobrazić w łóżku, dla zabawy, ale Adam zupełnie jej nie pociągał.
-         Joanna bardzo dużo mi o tobie opowiadała.
-         Naprawdę? – Spytała, wyrwana z rozmyślań.
-         Tak. Słyszałem o twoim tragicznym małżeństwie. Nic dziwnego, że Joanna chce ci znaleźć normalnego męża.
Słysząc słowa Adama, zachłysnęła się napojem, który właśnie piła. Zdanie, które wypowiedział całkowicie wyrwało ją z rozmyślań o jego atrakcyjności z perspektywy jej mamy. Naprawdę nie rozumiała co ona w nim widziała. Adam był człowiekiem bez żadnych zahamowań. Jak mógł jej powiedzieć o „normalnym” mężu? Czyli, że Bill był nienormalny?! No i do tego ich tragiczne małżeństwo...
-         Normalnego? Co masz na myśli? – spytała spokojnie, nie bardzo wiedząc co powinna w tej chwili uczynić.
-         No... – nieco się zmieszał, ale zaraz kontynuował: - Joanna powiedziała mi, że jesteś przykrywką dla tego twojego tak zwanego męża, żeby nikt się nie dowiedział, że jest gejem. Nie rozumiem dlaczego to robisz...
Mary przez krótki moment słuchała w całkowitym osłupieniu. Nie za bardzo zrozumiała sens słów Adama. Dopiero, kiedy wypowiedziane przez niego słowa, uformowały się w jej głowie z bezkształtnej masy w formę, która brzmiała dokładnie tak jak ją wypowiedział, roześmiała się wesoło. Tak jakby właśnie usłyszała najlepszy dowcip w życiu. Najchętniej wyruszyłaby na poszukiwanie kija baseballowego, jakiegoś grubego patyka, albo jeszcze jakiejś innej broni, żeby pokazać nie tylko mamie co o tym wszystkim myśli, ale także i Adamowi. I wszystkim innym, którzy uważają podobnie. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jej mama, po tylu latach, wciąż kłamała na temat Billa, a już zwłaszcza dlaczego tak bardzo złościło ją ich małżeństwo. Próbowała ją zrozumieć, ale zwyczajnie nie potrafiła. Zawsze kiedy byli u rodziców z wizytą, Bill zmieniał się w zupełnie innego człowieka. Nigdy nie widziała go tak cichego i spokojnego. Nawet wyciągał kolczyki z twarzy, a często – zwłaszcza na takie okazje jak ta - zasłaniał tatuaże na dłoniach, dobrze kryjącym podkładem, żeby tylko nie rozzłościć teściowej.
Kiedy wreszcie się nieco uspokoiła, spojrzała na Adama z rozbawieniem w oczach. Pochyliła się nad stołem, wpatrując się w zdziwioną twarz mężczyzny. Nim się odezwała, rozejrzała się wokół czy nikt ich nie podsłuchuje, aby dodać tej całej niedorzecznej sytuacji więcej powagi.
-         A nie powiedziała ci nic o moich preferencjach seksualnych? – spytała szeptem.
-         O twoich? – Spytał, najwyraźniej nie rozumiejąc jej delikatnej aluzji.
-         Tak, moich – przytaknęła, ponownie się rozglądając dookoła. - Pewnie wiesz, że jestem CEO NBQ lab.? Kobiecie ciężko jest w biznesie, a homoseksualnej kobiecie jeszcze ciężej, dlatego postanowiłam poślubić Billa. Mogę spotykać się z kobietami, kiedy tylko mam na to ochotę i nikt o niczym nie plotkuje. Jeżeli możesz, zachowaj w tajemnicy to, co ci właśnie powiedziałam.
Obserwowanie zmieniającej się miny Adama było naprawdę zabawne. Jego wyraz twarzy był wart jej małego kłamstewka. Zdecydowanie było to lepsze niż tłumaczenie mu, że Bill wcale nie jest homoseksualistą. Zresztą dla niej homoseksualiści byli takimi samymi ludźmi jak ona mającymi prawo do szczęścia. A Adama nie powinno obchodzić ani to z kim sypia jej mąż, ani to z kim ona sypia. Kochała Billa tak mocno, że pewnie byłaby w stanie pogodzić się z tym, że woli mężczyzn, gdyby tylko był u jej boku, tak jak teraz.
-         Ej! Daj spokój! – zawołał, wyraźnie rozbawiony. Mary była pewna, że próbuje ukryć zakłopotanie śmiechem. – Nabrałaś mnie!
-         Mówiłam poważnie.
-         Naprawdę jesteś lesbijką? Nie wyglądasz...
-         Musimy o tym rozmawiać? – Spytała, chociaż miała ochotę zapytać go jak jego zdaniem wygląda lesbijka. Ta rozmowa nie prowadziła jednak do niczego dobrego. Z małego żartu, mogła stać się wielka afera gdyby dowiedziała się o tym jej mama. – Jeżeli nie masz nic przeciwko, pójdę już.
Nie czekając na to, co odpowie podniosła się z krzesła i udała się w kierunku sali, w której stał stół bilardowy. Widząc Billa, który samotnie stał trochę na uboczu i uważnie przyglądał się rozgrywce podeszła do niego z lekkim uśmiechem. Było jej przykro, że jej cała rodzina go ignorowała. A nawet ci, którzy go akceptowali nie mogli sobie z nim porozmawiać bez niej jako tłumacza.
-         Nie grasz już?
-         Nie. Przegrałem z twoim tatą – kiwnął głową w stronę Roberta, który teraz grał z wujkiem Kamilem.
-         To już finałowy mecz?
Bill skinął głową.
-         Gdzie byłaś tak długo? Gdybyś mnie dopingowała, pewnie wygrałbym z twoim tatą – uśmiechnął się łobuzersko. Bill jednak nie miał aż takich umiejętności, żeby wygrać w biliarda z teściem.
-         Mama chciała ze mną porozmawiać – skłamała. Nie miała zamiaru tłumaczyć mu tutaj całej tej niedorzecznej sytuacji, w której się znaleźli. Lepiej było jak nie wiedział. Mama była dla niego już i tak wystarczająco niemiła.
Objął ją ramieniem w pasie i pocałował w czubek głowy.
-         Nie jesteś jeszcze zmęczona?
-         Troszkę. Dzwonił do ciebie Ying Xiong? – Bill wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał jej wyświetlacz, na którym było tylko jej zdjęcie. – Martwię się o niego.
-         Nie martw się. Może na to nie wygląda, ale Ying Xiong to dorosły, odpowiedzialny mężczyzna.
-         Wiem, ale i tak się martwię. A co jeżeli ojciec naprawdę wyśle go do Stanów?
-         Wydaje mi się, że to nie jest dla niego złe. Kiedy jest się tancerzem nie można być nigdy pewnym przyszłości. Wiesz, że w Niemczech taniec nie jest popularny na tyle, że wszędzie są potrzebni tancerze. Studiowanie biznesu wyjdzie mu na lepsze.
-         Nie mogę uwierzyć, że słyszę to z twoich ust.
-         Dlaczego?
-         Bo mówi to ten, co od małego jest na scenie. Twoim marzeniem było bycie muzykiem i nim jesteś. Dlaczego uważasz, że Ying Xiong powinien studiować biznes? On tego nie lubi.
-         Nie mówię, że powinien zrezygnować z tańca, ale studiowanie może okazać się dla niego po prostu lepsze.
-         Czyżbyś chciał przelać swoje ambicje na naszego syna? – zażartowała.
-         Pewnie – uśmiechnął się. - Wiesz, że będę wspierał Ying Xionga, ale nie mam prawa stanąć pomiędzy nim, a jego ojcem.
Mary Ann ciężko westchnęła.
-         Masz rację. Dlatego tym bardziej się martwię. Nie mówię, że Ying Xiong nie powinien studiować, bo bardzo bym się cieszyła gdyby coś skończył, ale on ma talent do tańczenia. Nie powinien go tak po prostu zmarnować.
Bill przytulił ją mocniej.
-         Zobaczysz, będzie dobrze.
Delikatnie objęła go dłonią w pasie, uważając aby nie dotknąć poranionych miejsc.
-         Chodź. Pożegnamy się ze wszystkimi – powiedziała cicho. Nie chciała być dłużej na przyjęciu urodzinowym jej rodziców. Nagle zapragnęła znaleźć się z mężem sam na sam.
-         Dobrze – zgodził się, prowadząc ją do wyjścia.

Kilkadziesiąt minut później siedzieli przy stole w jadalni rodziców Mary Ann. Bez słowa pili gorącą herbatę. Mary zastanawiała się w jaki sposób powinna powiedzieć Billowi o próbach jakie podjęła jej mama, aby wyswatać ją z Adamem i o tym co rozpowiedziała. Była pewna, że prędzej czy później mąż się o tym dowie, wiec wolała, aby usłyszał to z jej ust. Wiedziała, że Bill za bardzo nie przejmuje się plotkami o tym, że jest gejem, bo słyszał ich w przeszłości całe mnóstwo, ale bała się, że takie słowa z ust jej rodziny mogą go zranić. W końcu oni powinni wiedzieć najlepiej, że Bill nie jest homoseksualistą. Ona sama nie mogła pojąć także tego jak bardzo są nietolerancyjni. Nawet gdyby faktycznie postanowiła poślubić Billa tylko po to, żeby być przykrywką dla jego seksualnych przygód z innymi mężczyznami, nie powinno ich to obchodzić. Nawet gdyby tak się stało, byłaby to jej w pełni świadoma decyzja.
Mimo wszystko była wdzięczna rodzinie, że dzisiejszego wieczoru potajemnie ich obgadywali, nie powtarzając plotek Billowi. Była jednak pewna, że na jutrzejszym obiedzie nie będą już tak uprzejmi. Nie rozumiała dlaczego jej mama tak bardzo nienawidzi Billa. Kilka tatuażów, kolczyków, makijaż i pomalowane paznokcie przecież nie mogły być powodem tak głębokiej niechęci. Ją samą denerwowało, kiedy przychodził do domu z kolejnym tatuażem, ale co mogła zrobić? Wiedziała, że jej krzyki niewiele pomogą. Zamiast tego postanowiła spożytkować energię na zaakceptowanie jego rysunków na ciele. Nie było to do końca łatwe, szczególnie kiedy wytatuował sobie całą dłoń, ale starała się. Modliła się tylko, żeby nie przyszło mu do głowy zrobienie sobie jakiegoś tatuażu na twarzy. Jednak nawet gdyby tak się stało, nie przestałaby go przecież kochać z tego powodu. Pewnie byłaby zła przez jakiś czas, ale w końcu by odpuściła.
-         Zadzwonić do niego? – słysząc głos Billa, podniosła wzrok znad kubka z parującą herbatą. Mężczyzna widząc, że żona go nie usłyszała, powtórzył: - Zadzwonić do Ying Xionga?
-         Nie. Nie musisz. Pewnie ojciec zabrał mu telefon.
-         Możliwe – zgodził się z nią. – Nie martw się o niego. To duży chłopak. Poradzi sobie.
-         Z pewnością – uśmiechnęła się delikatnie. – Ale i tak nie daje mi spokoju nasza ostatnia rozmowa. Wiem, że to on dzwonił, ale czuję się tak jakbym to nie z nim rozmawiała... Gdybym chociaż wiedziała co on planuje...
-         Dowiemy się jak tutaj przyjedzie – Bill wzruszył ramionami. – Na pewno będzie tu za niedługo.
-         Powinnam podać mu adres naszego domu, a nie rodziców... Wolę nie myśleć jak zareaguje moja mama...
-         Naprawdę aż tak się tym martwisz?
-         Nie chcę, żeby doprowadziła Ying Xionga do łez – uśmiechnęła się lekko. – Mamy wrażliwego syna, a wiesz jaka jest moja mama. Dzisiaj umówiła mnie na randkę!
Słysząc wypowiedziane przez siebie słowa, zdziwiła się jak naturalnie zabrzmiały. Zdecydowanie była to najlepsza chwila, żeby wyznać Billowi to, co zrobiła jej mama. Nie widząc nawet cienia zazdrości w oczach męża, poczuła jak spada jej z serca ciężki głaz
-         Naprawdę umówiła cię na randkę? – Spytał, po czym roześmiał się wesoło. – Twoja mama naprawdę nigdy nie daje za wygraną. Wszystko musi być po jej myśli.
-         Tak, ale to denerwujące.
-         I jak? Podobała ci się randka?
Mary Ann skrzywiła się tak, jakby właśnie mówiła mu, że to była jedna z najobrzydliwszych sytuacji jakie ją spotkały.
-         Nie poszłam na nią. Po tym jak jej powiedziałam, że nie zamierzam chodzić na randki z nikim oprócz mojego męża, myślałam, że sobie odpuści. Ale nie... Przyprowadziła do mnie Adama na przyjęciu. Wyobrażasz to sobie? I wiesz co mu powiedziała? Że jesteś gejem!
W domu, przez chwilę panowała cisza, którą rozciął głośny śmiech Billa.
-         Uwielbiam twoją mamę! – powiedział przez śmiech, klaskając z rozbawieniem dłońmi. – Tylko ona potrafi wymyślić takie absurdy! Jak twój tata wytrzymuje z nią tyle lat? To dla mnie coś niepojętego...
-         A jak ty wytrzymujesz ze mną tyle lat? – Spytała słodko.
-         Nie wiem – wzruszył obojętnie ramionami. – Może z przyzwyczajenia? A może przez nasze dzieci?
-         Ej! – zawołała z oburzeniem, a widząc słodką, niewinną minę męża, roześmiała się. – Jesteś okropny.
-         Okropny, to ja zaraz będę.
Mary Ann obserwowała jak Bill pochyla się nad stołem i zbliża swoją twarz do jej twarzy. Kiedy znalazł się tak blisko niej, że stykali się nosami, przymknęła powieki i pozwoliła mu się pocałować. Rozchyliła usta, tylko na tyle, żeby mogli muskać się nawzajem wargami. Teraz byli sami w domu, więc nie musieli się martwić, że – tak jak ostatnim razem - nagle wpadnie Joanna Rose i im przerwie. Mary Ann myślała, że po przyjeździe do rodzinnego domu, będzie mogła spędzić trochę czasu z mężem, nie przejmując się zanadto ani pracą, ani innymi rzeczami, ale okazało się to niemożliwe. Ledwie spędzili ze sobą sam na sam kilka chwil. Dlatego teraz, kiedy Bill całował ją w taki sposób, a w domu nie było nikogo poza nimi – nawet Scruffiego, czuła się jakby wygrała szczęśliwy los na loterii.
Nawet nie zauważyła kiedy Bill obszedł stół dookoła, nadal ją całując. Złapał ją za dłoń i odsunął się nieco, tak aby móc jej spojrzeć w oczy. Bez słowa podniosła się z krzesełka i poszła za nim. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że nie prowadzi jej do ich pokoju, tylko do łazienki.
            Wpatrywała się w męża jak podszedł do wanny, zakręcił kurek i odkręcił wodę. Wlał do środka jej ulubiony płyn do kąpieli i zaczął się rozbierać. Z zafascynowaniem przyglądała się jak odpinał guziki od swojej czarnej koszuli. Kiedy spod cienkiej warstwy materiału ukazała się w końcu gładka, napięta na delikatnie zarysowanych mięśniach skóra, oparła się o szafkę łazienkową. Jak to było możliwe, że wciąż – po tylu latach bycia ze sobą – nadal tak bardzo go pożądała? Kiedy sięgnął swoimi długimi, szczupłymi palcami do swojego paska, a następnie guziczka i rozporka od spodni, przełknęła głośno ślinę. Bill widząc jej reakcję, tylko się zaśmiał.
            „O cholera! Przestań się zachowywać jak napalony facet w średnim wieku na dwudziestolatkę!” – powiedziała do siebie w myślach. Nie rozumiała dlaczego Bill stał się dla niej nagle tak pociągający. Czyżby było to wynikiem spotkania z Adamem?
            Przyłożyła dłonie do policzków, kiedy Bill ściągnął z siebie czarne bokserki.
            „Przestań się zachowywać jak dziewica!” – pomyślała, czując, że jej policzki są czerwone. Przesunęła dłoń z gorących policzków na czoło, zastanawiając się czy aby nie ma gorączki. Bo jakim cudem mogła reagować w taki sposób na męża, z którym jest już prawie dziesięć lat?! Już nie pamiętała, kiedy czuła do niego tak silne pożądanie jak w tej chwili.
-         Nie myjesz się? – słysząc głos Billa, oprzytomniała na tyle, by na niego spojrzeć.
Ona miała ochotę teraz, natychmiast się z nim kochać, a on mówił jej o myciu? Czyżby nie podniecała Billa, tak jak on ją?
            Nadal oparta o szafkę, ściągnęła z siebie rajstopy i majtki. Gdy miała już na sobie tylko czarną sukienkę, zapinaną z tyłu, podeszła do wanny, dając Billowi do zrozumienia, że powinien jej pomóc. Mężczyzna bez słowa sięgnął do zamka i zaczął go powoli odpinać. Gdy już mogła wyswobodzić się z sukienki, najseksowniej jak tylko potrafiła, zdjęła ją z siebie i weszła do wody. Nieco rozczarowana, że Bill się na nią nie rzucił jak napalony zając*, oparła się o jego klatkę piersiową.
            „Po co zaczynał, skoro teraz nie chce?” – pomyślała ze złością, ale czując jego dłonie na swoim brzuchu, które po krótkiej chwili przesunęły się na jej podbrzusze, uśmiechnęła się z satysfakcją. Właśnie o to jej chodziło. Oparła wygodniej głowę o jego tors, pozwalając mu robić ze swoim ciałem czego tylko zapragnął. Uwielbiała kiedy ją dotykał w taki sposób. Sprawiało jej to nieopisaną przyjemność. Rozszerzyła nogi, obracając się nieco w jego stronę. Pocałowała go w lewy obojczyk, później poświęciła chwilę szyi, brodzie aż w końcu natrafiła na usta Billa. Pozwalała mu lizać, ssać i delikatnie przygryzać swoje wargi. Czując, że Bill jest również podniecony, poprosiła, pomiędzy kolejnymi pocałunkami:
-         Chodź... do... łóżka...
-         Nie... Zostańmy tutaj – odpowiedział, przesuwając jedną dłoń na jej pierś.
-         Dlaczego?
-         Bo tutaj jest bezpiecznie.
Mary Ann zaśmiała się lekko. Nie chciało jej się wierzyć, że ten odważny młodzieniec, który właśnie sprawiał jej tak ogromną przyjemność, boi się, że zostaną przyłapani. Przecież byli sami w domu i nie zapowiadało się, żeby ktokolwiek się w nim pojawił.
-         Łóżko... – powtórzyła.
Bill westchnął, po czym zdjął dłonie z jej najwrażliwszych miejsc i odsunął ją od siebie. Wyszedł z wanny i podał jej rękę. Uścisnęła ją i pozwoliła, aby pomógł jej wyjść z wody. Lubiła kochać się z nim w wannie, albo pod prysznicem, ale tym razem miała ochotę na długi seks w łóżku. Czuła, że Bill również ma na to ochotę. Kiedy mąż wziął ją na ręce, złapała go mocno za szyję i zaczęła obsypywać całą jego twarz pocałunkami.
Nawet nie zorientowała się kiedy dotarli do pokoju. Bill położył ją na łóżku, a sam zaczął się wpatrywać w jej nagie ciało, spowite w blasku księżyca, który wpadał do pomieszczenia przez duże okno. Mary Ann przygryzła wargę widząc męską sylwetkę Billa. Spragniona jego dotyku wyciągnęła w jego stronę ręce. Chciała, żeby natychmiast znalazł się w niej. Nie chciała dłużej zwlekać. Nawet jeśli wiedziała, że powolny, spokojny seks może przynieść jej o wiele więcej przyjemności, nie miała teraz cierpliwości by czekać.
Bill posłusznie oparł kolana na łóżku i powoli opuścił się na rękach. Składał pocałunki na jej dekolcie, piersiach, aby następnie zająć się jej brzuchem. Gdy chęć poczucia go w sobie stała się wręcz nieznośna, Mary Ann nieco się podniosła. Złapała głowę męża dłońmi i zmusiła go, aby zaczął całować jej usta. Czując jak Bill w końcu rozsuwa jej nogi, przestała go całować i przyciągnęła go do siebie mocno. Wydała z siebie jęk ulgi, kiedy wreszcie znalazł się w jej wnętrzu.
-         Bill... Proszę... Bill...
Mąż słysząc jej prośbę, przyspieszył, ale kiedy jej jęki stały się głośniejsze, zwalniał z każdym ruchem, aż w końcu zastygł na niej bez ruchu. Oparł się na dłoniach i zaczął bawić się jej ustami. Gdy spróbowała nadać ich złączonym ciałom jakiegokolwiek tempa, przycisnął jej ręce do materaca i pokręcił przecząco głową.
-         Bill... Nie możesz tak...
-         Owszem, mogę – powiedział lekko zachrypniętym głosem.
Czując, że za niedługo zwariuje, jeżeli natychmiast nie poczuje jak nagromadzona rozkosz w jej podbrzuszu ponownie rozleje się po całym ciele, zaczęła zaciskać mięśnie najmocniej jak tylko potrafiła na jego męskości. Słysząc przyspieszony oddech Billa, wiedziała, że jemu również sprawia to jednocześnie przyjemność i torturę. Gdy już jej się wydawało, że za moment poczuje największą rozkosz, Bill się z niej wysunął. Spojrzała na męża z wyrzutem.
-         Ciii... – wyszeptał, całując jej szyję.
Chciał ponownie złączyć się z żoną w jedność, ale czuł, że wówczas nie wytrzymałby dłużej. Dopiero kiedy nieco ochłonęli, Mary Ann przeturlała się na niego. Usiadła na nim okrakiem, i zaczęła się poruszać rytmicznie. Bill obserwował jak jej piersi falują. Czując jeszcze większą przyjemność niż poprzednio, złapał ja za talie i przyciągnął do siebie. Wpił się w jej usta. Dłonie przesunął na jej pośladki, nie pozwalając jej na coraz szybsze ruchy. Zamiast tego przesuwał ją delikatnie w górę i dół.
-         Bill... proszę... zaraz oszaleję...
-         Ja też – powiedział, łapiąc w zęby jej brodę.
Zmusił się całą siłą woli do przewrócenia Mary Ann na plecy i rozłączenia się z nią. Jeżeli by tego nie zrobił z pewnością by doszedł. A on chciał jeszcze przez jakiś czas to kontynuować. Wiedział, że jeżeli będzie cierpliwszy, poczuje przyjemność nawet stukrotnie większą niż obecnie. Przewrócił żonę na plecy i wpatrzył się głęboko w jej błyszczące oczy. Delikatnie otarł pot z jej czoła i policzków. Uśmiechnął się łobuzersko, kiedy Mary rozpoczęła wędrówkę swoimi dłońmi po jego ciele. Każdy jej dotyk był tak elektryzujący, że wydawało mu się, że za moment oszaleje.
-         I co? Dalej jesteś ze mną tylko z przyzwyczajenia? – Bill spytał cicho.
Mary Ann przez chwilę bawiła się jego włosami, po czym odpowiedziała:
-         Nie... – Bill musnął jej usta swoimi wargami. – Kocham cię Bill.
-         Naprawdę? – kiedy uśmiechnęła się do niego lekko, dodał: - Ja ciebie też Mary...
-         Wiem Bill...
Słysząc kolejny raz tego wieczoru, jak żona wypowiedziała jego imię, w tak słodki sposób, jak miała to kiedyś w zwyczaju, uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał jak wypowiadała „Bill” tak miękko. Zrobiłby wszystko, żeby zawsze się tak do niego zwracała.
Widząc oczekiwanie w jej oczach, zszedł z niej i położył się za nią. Przytulił ją mocno do siebie i ponownie się z nią złączył. Tym razem nie zamierzał przestawać. Nie byłby w stanie. Słysząc gorączkowe pojękiwania żony, przycisnął ją do siebie mocniej.
-         Sł... Słyszałeś?
-         Hm?
Mary Ann sięgnęła dłonią po kołdrę i przykryła ich.
-         Wydaje... mi się – mówiła pomiędzy kolejnymi pomrukami zadowolenia – że rodzice przyjechali...
Kiedy do umysłu Billa, który był teraz zajęty zupełnie czymś innym, dotarł sens słów żony, znieruchomiał. Poczuł się tak, jakby ktoś właśnie wylał na niego wielkie wiadro lodowatej wody.
-         Bill... nie przestawaj – poprosiła. – Mama tutaj nie wejdzie...
Kaulitz przeklął w duchu. Zagryzł mocniej zęby i spróbował skupić się na odczuwanej przyjemności i sprawianej przyjemności żonie. Jednak słysząc głos teściowej, nie potrafił całkowicie oddać się temu, co właśnie robił. Z jednej strony czuł podekscytowanie na samą myśl, że Joanna Rose może ich przyłapać, ale z drugiej czuł też obawę.
Kiedy głos kobiety stał się na tyle głośny, że bez trudu potrafił odróżnić poszczególne słowa wypowiadane przez nią w języku, którego nie rozumiał, przyspieszył. Chciał jak najszybciej dojść. Uprawianie seksu, z głosem teściowej w tle, zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy.
Mary Ann zagryzła zęby mocno na poduszce, żeby stłumić wydawane przez siebie jęki. Przeklinała rodziców, że akurat teraz musieli wrócić. Ich wyczucie czasu było najlepsze.
Zagryzła mocniej zęby na poduszce, gdy w końcu poczuła jak cała przyjemność jaka się zgromadziła w jej podbrzuszu rozchodzi się po jej ciele. Miała ochotę krzyczeć, ale nie mogła tego uczynić w zaistniałej sytuacji. A może właśnie powinna? Wówczas jej rodzice nie mogliby dłużej mówić, że jej mąż jest homoseksualistą. Kiedy po chwili Bill się z niej wysunął, obróciła się do niego przodem. Przyłożyła dłoń do jego policzka i delikatnie go pogłaskała. Uśmiechnęła się lekko, kiedy mąż przykrył jej dłoń swoją.
-         Chodź tutaj – szepnął. – Powinniśmy się trochę zdrzemnąć. Pewnie twoja mama znowu nas obudzi przed ósmą, a już prawie świta.
Mary Ann wydała z siebie tylko ciche „uhm”. Przysunęła się do Billa i zatopiła w jego klatce piersiowej. Chciała iść się jeszcze umyć przed snem, ale uznała, że może to zaczekać.



* Tak, wiem, że to głupie porównanie, ale po dłuższym namyśle postanowiłam je zostawić (^w^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz