Tom Kaulitz
siedział na obrotowym krześle, wpatrując się w ekran laptopa. Z zaciekawieniem
czytał najnowsze plotki na niemieckim portalu o ludziach show-biznesu – mniej
lub bardziej mu znanych. Z głośników leciała jedna z jego ulubionych
hip-hopowych piosenek. Mechanicznie powtarzał słowa utworu za raperem,
wpatrując się w tekst i obrazki znajdujące się na ekranie. Uważał, że nie ma
lepszej rozrywki od czytania wymysłów reporterów, chociaż jak się nieczęsto
okazywało, w każdym z tych artykułów tkwiło choć ziarnko prawdy.
Sięgnął po
kubek z kawą, przewijając stronę. Widząc na zdjęciu Gustava, który trzymał na
rękach pannę młodą, wypluł na monitor napój, znajdujący się w jego ustach.
Krople kawy zmieszanej ze śliną gitarzysty nieco przysłoniły zdjęcie Gustava i
nagłówek nad nim.
-
„Perkusista Tokio Hotel wziął wczoraj potajemny
ślub...” – przeczytał wolno, wpatrując się z rozdziawionymi ustami w ekran
laptopa.
Poruszył kilkakrotnie ustami,
przetarł oczy, aby sprawdzić czy aby mu się nie przewidziało, a nadal widząc
zdjęcie Gustava i panny młodej, zawołał głośno:
-
Bill!!! Bill!!! Chodź tutaj szybko!!! Bill!!!
-
Tom? Co się stało?! – młodszy Kaulitz spytał z
niepokojem, wchodząc do pokoju Toma.
-
Gustav... Gustav...
-
Co z Gustavem? – Ponaglił go, ściskając w
dłoniach mocno zabawkę, którą właśnie bawił się z psami. – Co z Gustavem?!
Znowu nas zostawia?
-
Nie... On... Gustav... on...
-
Tom! Co z nim?! Miał wypadek? Zresztą... – Bill
stanął za Tomem, wpatrując się w ekran jego laptopa. – Ożenił się?! –
Wykrzyknął, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. – Gu się ożenił?!
-
Na to wygląda...
-
„Gustav z Tokio Hotel od wczoraj jest
szczęśliwym mężem” – czytał – „Jak na razie nie udało nam się zidentyfikować
tożsamości panny młodej, ale świadkowie twierdzą, że sprawiali wrażenie jakby
nie widzieli poza sobą świata. Według relacji jednego z obserwatorów, Gustav
niósł swoją narzeczoną ulicami Berlina z salonu sukien ślubnych aż do kościoła.
Po drodze wstąpili do jubilera, gdzie kupili obrączki. Czy za tym ślubem kryje
się coś więcej? Kim jest tajemnicza pani Schäfer? Czy powodem ślubu była ciąża?
Mamy nadzieję, że wkrótce się tego dowiemy i będziemy mogli napisać coś
więcej”... Tom... To nie wygląda dobrze.
-
Myślisz, że to prawda? Gu naprawdę się ożenił? –
Tom spojrzał na bliźniaka, tak jakby ten znał odpowiedź.
-
Nie wiem. Chodź do niego. Ostatecznie powinien
nam powiedzieć!
Tom skinął głową. Wstał z krzesła
i powędrował za bliźniakiem do holu. Zanim opuścili apartament gitarzysty Tokio
Hotel, założyli wielkie, przeciwsłoneczne okulary, czapki z daszkiem i owinęli
szyje wielkimi szalikami. Obaj nienawidzili się maskować w ten sposób, tym
bardziej, że nie zawsze to pomagało, ale teraz nie mieli wyboru. Jeżeli chcieli
znaleźć się szybko u Gustava, musieli przemknąć niezauważeni. A z doświadczenia
wiedzieli, że reporterzy nie dadzą im teraz spokoju. Przynajmniej do momentu,
kiedy nie odkryją czy Gustav faktycznie wziął ślub i z kim.
Tak jak się tego spodziewali,
przed apartamentowcem, w którym mieszkał Gustav zebrał się całkiem spory
tłumek. Bill wskazał palcem na postać ubraną w zielony trencz, którą otoczył
tłum reporterów.
-
Patrz Tom, to chyba Inge.
Starszy Kaulitz skinął głową.
Obaj stali w bezpiecznej odległości od dziennikarzy i obserwowali jak kobieta
próbuje wymknąć się z ich szponów. Bill wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni
i zadzwonił na policję. Wiedział, że interwencja władz pomoże tylko na krótki
moment, ale przynajmniej wtedy będą mogli wemknąć się niepostrzeżeni do
budynku, w którym mieszkał Gustav.
Usiedli na pobliskiej ławce i
wpatrywali się w błyski fleszów, które błyskały za każdym razem, kiedy jakaś
kobieta wchodziła albo wychodziła z apartamentowca. Czterech portierów stało
przed wejściem pilnując, aby żaden z paparazzich nie przemknął się do środka.
-
Dobrze, że nie zorientowali się, że Inge to Inge
– pierwszy odezwał się Tom.
-
Tak, ale... nie uważasz, że jest w tym coś
podejrzanego? – spytał Bill. – Dlaczego Inge wyszła od Gustava? Jeżeli wzięli
ślub, to powinna u niego zostać, albo wyjść z ochroniarzami...
-
Może to nie była Inge. Gu mógł przecież ożenić
się z kimś innym.
-
Jasne Tom – Bill powiedział z powątpiewaniem. –
Myślisz, że on jest taki głupi? Sam widziałeś jak bardzo był zrozpaczony, że
Inge bierze ślub za dwa tygodnie.
-
Może właśnie dlatego wziął ślub z kimś innym.
Jakąś panną, która bardzo przypomina Inge...
-
Nie żartuj. Gu od dawna nie widzi żadnej innej
kobiety oprócz Inge. Nie zauważyłeś tego?
-
Jasne.
Gitarzysta wyciągnął z kieszeni
kurtki paczkę papierosów i podstawił pod nos Billowi. Ten tylko pokręcił
przecząco głową, wpatrując się w czarny samochód, który zaparkował po
przeciwnej stronie ulicy. Nawet jeżeli Mary Ann od niego odeszła, chciał
dotrzymać obietnicy, że postara się przestać, a przynajmniej ograniczyć
palenie. Kazał nawet, jakiś czas temu, kupić Frankowi plastry nikotynowe, które
pomogłyby mu pozbyć się nałogu.
Tom wzruszył obojętnie ramionami,
odpalając białą, cienką rurkę. Zaciągnął się gryzącym dymem, po chwili
wypuszczając go z płuc. Strzepnął popiół. Jego wzrok przykuł niski mężczyzna w
czarnej, skórzanej kurtce, czapce na głowie i arafatce starannie owiniętej
wokół twarzy.
-
Spójrz. Georg też tutaj jest.
Bill skinął głową, obserwując jak
basista przedziera się przez tłum reporterów. Z jego ruchów mogli wyczytać, że
jest naprawdę wściekły.
Piętnaście
minut później, kiedy policja przegoniła wścibskich dziennikarzy, Bill z Tomem
ruszyli w stronę budynku. Wjechali windą na odpowiednie piętro i skierowali się
do drzwi, prowadzących do apartamentu Gustava.
-
Otwieraj! Gustav do diabła! Otwórz te przeklęte
drzwi!!! – usłyszeli krzyk Georga i odgłos kopania w drzwi. – Gustav!!! Wiem,
że tam jesteś!!!
-
Cześć Geo – bliźniaki przywitali się z
przyjacielem.
-
O... – Georg odwrócił się w ich stronę – Bill,
Tom... Cześć. Też tutaj jesteście? Gustav!!! – Wrzasnął, uderzając pięścią w
drzwi. – Otwieraj!!!
-
Może go nie ma w domu? – Podrzucił gitarzysta
Tokio Hotel.
-
Jest ta przebrzydła kreatura! Jak on mógł?! –
Prychnął. - Tak mnie potraktować!
-
Co się stało?
-
Jak to co?! Wziął ślub i nic mi nie powiedział!
Dowiedziałem się od Davida i tych przeklętych reporterów, którzy wdarli się do
mojego domu! Rozumiecie?! Leonie tak się wściekła, że o mało co nie wyrzuciła
mnie z domu! Gustav!!! Otwieraj!!!
-
Ale naprawdę jesteś pewny, że on tam jest? –
Teraz spytał Bill, podchodząc bliżej drzwi.
-
Tak do diabła! Spotkałem go na korytarzu. Jak
tylko mnie zobaczył uciekł do środka! Gustav!!! Jak zaraz nie otworzysz wyważę
te cholerne drzwi!!!
-
Zostaw mnie w spokoju... – usłyszeli
przytłumiony głos perkusisty. – Nie chcę z nikim rozmawiać. Na dzisiaj mam
dość...
-
Gu? Co się stało? – Bill spytał łagodnie,
pokazując Georgowi, żeby się uspokoił.
-
Nic się nie stało. Zostawcie mnie!
-
O! Inge wróciła! – Zawołał Tom.
-
Skąd wiesz, że wcześniej tu była? – Spytał
Gustav przez drzwi.
-
Widziałem z Billem jak wychodziła. Cześć Inge! –
Zawołał, idąc w stronę korytarza. – Co słychać?
-
Naprawdę Inge tutaj jest? – Głos Gustava
zabrzmiał jakby bardziej radośnie.
-
O... Tak, tak – skłamał Bill. – Właśnie rozmawia
z Tomem. Otworzysz nam?
Przez krótką chwilę czekali w
napięciu. W końcu usłyszeli ciche kliknięcie, po którym drzwi się uchyliły. Ze
środka wyłoniła się głowa perkusisty. Zanim blondyn zdążył cokolwiek
powiedzieć, Georg szarpnął za drzwi. Wepchnął Gustava do apartamentu i uderzył
go z całej siły w twarz.
-
To dlatego, że nie chciałeś otworzyć mi drzwi! –
Warknął.
Bliźniaki Kaulitz weszli za
Georgiem do salonu perkusisty. Rozsiedli się wygodnie na kanapach i wpatrzyli
się w Gustava, który trzymał się za policzek. Jego oczy były podpuchnięte i
zaczerwienione, tak jakby przepłakał całą noc.
-
Zadowoleni? – Spytał z wyrzutem. – Tak
przyjemnie jest kopać leżącego?!
-
Kopać leżącego? O czym ty mówisz? – Tom spojrzał
na niego ze zdziwieniem. – Przyszliśmy złożyć ci gratulacje. Gdzie panna młoda?
-
Właśnie o tym mówiłem! Nie możecie dać mi
spokoju?! Najpierw siostra z mężem, moi rodzice, rodzice Inge, potem ona sama,
a teraz wy! Nie mogę wyjść nawet z tego pieprzonego budynku po coś
mocniejszego, bo od razu atakują mnie te cholerne pijawki!
-
Gu? – Bill spojrzał na niego z niepokojem. – Co
się stało?
-
Nic. Nic się nie stało! Po prostu zostawcie mnie
samego!
-
W takim stanie? – Prychnął Tom. – Pewnie.
Zostawimy cię, a ty wyskoczysz przez okno. Nie ma mowy.
Georg westchnął ciężko, policzył
w myślach do dziesięciu, po czym poprosił:
-
Możesz nam to wyjaśnić? Najpierw do mojego domu
wpadł jakiś reporter, wypytując o twój ślub, później zadzwonił do mnie Jost z
pretensjami i jeszcze kilka osób, bo do was – spojrzał z wyrzutem na Billa i
Toma – nikt nie mógł się dodzwonić.
Gustav usiadł na kanapie. Zwiesił
głowę, wpatrując się w swoje dłonie. W końcu wyjaśnił im co się stało.
Opowiedział też o wizycie jego siostry, rodziców i rodziców Inge, którzy
domagali się natychmiastowych wyjaśnień. Już kiedy myślał, że wreszcie będzie
mógł odpocząć, pojawiła się Inge we własnej osobie. Nie mógł znieść jej próśb,
żeby wszystko wyjaśnił jej narzeczonemu. Arnold, Adolf, czy jak mu tam,
stanowczo domagał się wyjaśnień i do czasu ich uzyskania stanowczo odmawiał
poślubienia Inge.
-
Co ja mam mu powiedzieć do diabła?! Że to
nieprawda?! Sam ją zaciągnąłem do tego cholernego kościoła! A ona mnie
wystawiła. Co jeszcze niby mam wyjaśniać?!
-
Zaraz, zaraz... Dlaczego Inge nie chciała cię
poślubić? – Georg spytał, nie bardzo rozumiejąc, to co właśnie powiedział
Gustav.
-
Oj ty nasza statuo wolności – Tom zaśmiał się. –
Naprawdę nie kumasz? – Georg pokręcił przecząco głową. – Te baby już takie są.
Zabiegają o ciebie przez dwadzieścia lat, a jak co do czego przyjdzie,
porzucają.
-
Powiedziałeś jej, że ją kochasz? – Bill spytał,
wpatrując się w Gustava.
-
Nie. Dlaczego miałbym to mówić?
-
Idiota! – wykrzyknął z oburzeniem. – To co jej
powiedziałeś?! Żeby tak po prostu została twoją żoną?! Gustav! Kobiety są inne!
-
Inge może i powiedziała, że zrobiłeś dla Mary
Ann romantyczniejsze rzeczy niż widziała w filmach, ale patrząc na to, że Mary
cię zostawiła, chyba nie powinieneś udzielać mi rad?
-
Zamknij się Gu! Ja ci chciałem tylko pomóc! Sam
powiedziałeś, że Inge nie chce ani twojej litości ani współczucia! Myślisz, że
kobieta, która cię kocha dwadzieścia lat zadowoli się czymś takim?!
-
Ja... Nie mogę jej tego powiedzieć.
-
Niby dlaczego? Przecież ja kochasz.
-
Nie, to nie tak – wykręcał się.
-
Więc jak? Jeżeli jej nie kochasz, to po co
ciągnąłeś ją przez ulice Berlina do kościoła? No po co? Żeby wywołać skandal?!
Dobrze, że nikt się jeszcze nie dowiedział, że Tom ma córkę, a mnie zostawiła
Mary! Teraz nie będziemy mieli ani chwili spokoju przez ciebie! Rozumiem, żebyś
chociaż ją poślubił...
-
Dobra, dobra – Gustav uniósł dłonie w geście
pojednania. – Napijcie się ze mną. Whisky się skończyło, ale mam dżin.
-
Dobra chłopaki, to ja już pójdę – trzy godziny
później odezwał się Georg. Jego głos był niewyraźny. – Leonie na mnie czeka.
Basista podniósł się z zielonej
sofy. Zachwiał się, po czym znów opadł na miękkie siedzenie.
-
Oj Geo! Zostań z nami! – zawołał Tom. – Nic jej
nie będzie jak raz zostanie sama. Geo!
-
Daj mu spokój – wtrącił Gustav. – Tylko on ma
się z kim bzykać! Pozwól mu!
-
Gu... – jęknął Bill. – Nie mów nic o seksie...
Odwyk od seksu, to coś okrutnego! Mary Ann! Gdzie ty się do diabła podziewasz?
-
Mary jest w Japonii – odpowiedział spokojnie
Georg, wlewając sobie do szklaneczki dżinu.
-
W Japonii?! – Bill podniósł się z kanapy.
Wyciągnął ręce na boki, próbując utrzymać równowagę. – W Japonii?! A skąd ty o
tym wiesz?!
-
Powiedziała mi... Kto się jeszcze ze mną napije?
-
Georg... Dlaczego moja żona powiedziała ci, że
jest w Japonii?!
-
Dzwoniłem do niej. Tom mi kazał.
-
Tom! – Bill zawołał, niebezpiecznie się przy tym
chwiejąc. – Mówiłem ci, że pozwalam jej odejść. Dlaczego ją niepokoisz?
-
Zamknij się. Albo nie. Napij się jeszcze – Tom
podał bliźniakowi swoją szklaneczkę z alkoholem. – Nie ma sensu przez nią
wariować.
-
Co ty wiesz?! – wykrzyknął. – Jak mam nie
wariować przez moją żonę?! Myślisz, że jestem szczęśliwy, że pozwalam jej
odejść?! Mary Ann – jęknął. – Wróć do mnie... Mary Ann...
Bill opadł na podłogę. Wpatrzył
się w drewniany stolik, na którym znajdowało się kilka butelek po dżinie. Tak
bardzo tęsknił za Mary Ann, że ledwo mógł to znieść. Próbował być twardy i
cierpliwie czekać aż blondynka zmieni zdanie i do niego wróci. Ucisk, który
czuł wokół piersi był jednak z każdym dniem coraz mocniejszy. A podobno czas
leczy rany...
-
Bill... – Tom kucnął koło niego. – Ty
płaczesz...
Czarny spojrzał zaskoczony na
bliźniaka. Kiedy dotknął wierzchem dłoni swojego mokrego policzka, spojrzał na
niego z jeszcze większym zdziwieniem.
-
Masz – Gustav podał Czarnemu swój telefon
komórkowy. – Porozmawiaj z nią.
-
Nie chcę.
Bill podniósł się z podłogi,
otrzepał spodnie i zataczając się podszedł do perkusji Gustava. Usiadł na
stołku. Chwilę przyglądał się pałeczkom. W końcu złapał je i zaczął uderzać
delikatnie w bębny. Salon Gustava wypełniło nierytmiczne dudnienie,
przypominające bardziej zwykłe walenie w bębny i talerze niż coś, co można by nazwać
muzyką.
-
Don’t leave me alone. Be forever
mine, when rain falls, I have only you in my heart – śpiewał cicho z zamkniętymi oczami – I can be only yours, I don’t want anybody
else, But you leave me alone, alone, alone.. in the darkness, I can’t find the right
way, to forget you, When you feel sad, I wish I could be always by your side, I
wish I could see your pretty face forever, feel your warm body, I hate this
empty world without you, but you don’t care and leave me alone, alone, alone...
You said to me: Find your own happiness, but I can feel happiness only with you
by my side, Please don’t leave me, I don’t want to live without you, I need you,
you, you... like food and water, without you I’m nothing, please stand forever
by my side, even if it’s a lie, because I can only love you, you, you... I
don’t want anybody else...
Kiedy skończył śpiewać w pokoju
panowała cisza. Otworzył powieki. Przed nim stał Gustav trzymając wyciągnięty
telefon. Kiwnął głową, podając mu przedmiot.
-
Porozmawiajcie.
Bill spojrzał na niego
zaskoczony. Dopiero, kiedy zobaczył na wyświetlaczu telefonu komórkowego
Gustava, że przyjaciel prowadzi właśnie rozmowę z Mary Ann, zamarł w bezruchu.
Przez chwilę zastanawiał się czy ma uderzyć perkusistę, czy wziąć od niego
telefon. W końcu zdecydował się na to drugie, uznając, że Gustava może uderzyć
za chwilę.
-
Właśnie jesteśmy w studio. Nagrywamy nową
piosenkę – powiedział spuszczając głowę, jak dziecko przyłapane na psotach. –
Nie wiedziałem, że Gustav do ciebie zadzwonił. Przepraszam za niego. Trzymaj
się. Pa.
Odsunął telefon od ucha i już
miał się rozłączyć, kiedy po drugiej stronie usłyszał cichy głos Mary Ann.
-
Bill... Nie nagrywajcie tej piosenki. Jest
okropna.
-
Być może masz rację – powiedział smutno. – Gustav
napisał te słowa dla Inge, żeby nie wychodziła za mąż za Adolfa.
-
To dobrze, że nie macie ochoty tego nagrać.
-
Tak myślisz?
Pomiędzy nimi zapanowała
niezręczna cisza. Alkohol krążący w żyłach Billa w połączeniu z jego zranionym
sercem, powodował mieszankę wybuchową. Czarny chciał paść na kolana i błagać
Mary Ann, żeby do niego wróciła. Nie potrafił się jednak na to zdobyć. Tak samo
jak nie potrafił powiedzieć jej wprost, że słowa, które przed chwilą śpiewał są
błaganiem o to, żeby do niego wróciła.
-
Jesteś teraz szczęśliwa? – spytał w końcu,
wpatrując się w perkusję.
-
Tak Bill. Jestem bardzo szczęśliwa. Przepraszam,
że tak się to skończyło.
-
Dlaczego Mary Ann?! Dlaczego jesteś szczęśliwa,
kiedy ja mam ochotę wyć z rozpaczy?! Dlaczego?! – Zawołał żałośnie, kiedy
kobieta się rozłączyła. Przeniósł wzrok z perkusji na Gustava. – To twoja wina!
Rzucił na podłogę telefon. Podniósł
się z miejsca i chwiejnym krokiem podszedł do blondyna. Złapał go mocno za
koszulkę z zamiarem uderzenia go, ale widząc smutek w jego oczach, puścił
materiał.
-
Napijmy się... – powiedział smutno, sięgając po
szklankę z dżinem, którą podał mu Tom. – Tym razem ci wybaczę. Obaj jesteśmy
żałośni.
* * *
Mary Ann
przez chwilę obracała czarny kask w dłoniach, zanim włożyła go na głowę.
Przymknęła powieki, zacisnęła dłonie na kierownicy motocykla i powoli odpaliła
silnik. W sekundę później do warkotu wydawanego przez jej motor, dołączył
warkot silnika motocykla Cherry Jo i Iruki. Mary Ann uśmiechnęła się do siebie.
Kiedy stojący na torze wyścigowym mężczyzna machnął chorągiewką w czarno-białą
kratę, wystartowali.
Blondynka
rozkoszowała się prędkością, którą osiągnął w kilka sekund prowadzony przez nią
motocykl. Teraz nie liczyło się nic oprócz adrenaliny krążącej w jej żyłach,
asfaltowej drogi, motoru i niej samej. Czuła się tak jakby zostawiła za sobą
cały świat. Zero myśli o Billu i pracy. Zero myśli o czymkolwiek.
Weszła w
ostry zakręt, wymijając Cherry Jo. Iruka był zaledwie kilka metrów przed nią.
Nie zależało jej jednak na tym, aby go wyprzedzić i wygrać wyścig. Mary Ann
chciała chociaż na krótką chwilę uciec przed całym światem, przed wszystkimi
myślami, które z uporem pojawiały się w jej głowie, po rozmowie telefonicznej z
Billem... Chciała uciec przed sobą samą. Wiedziała jednak, że wraz ze
zgaszeniem silnika i opuszczeniem toru wyścigowego, na powrót zaatakuje ją
rzeczywistość. Rzeczywistość, której tak bardzo się obawiała.
* * *
Wnętrze
sypialni, tokijskiego mieszkania Mary Ann Kaulitz oświetlał wpadający do środka
blask księżyca. Blondynka spała przytulając się do miękkiej poduszki.
Wymruczała coś niezrozumiałego, obracając się na drugi bok. W pokoju znów
zapanowała niemalże idealna cisza. Po kilku minutach ekran telefonu leżącego
przy materacu Mary Ann podświetlił się, po czym zaczął wibrować. W sekundę później
ciszę rozdarł tradycyjny dzwonek telefonu. Blondynka wyciągnęła dłoń w stronę
przedmiotu i, z nadal zamkniętymi oczami, odebrała połączenie. Była
przyzwyczajona do telefonów w środku nocy. Wielokrotnie zdarzało się tak, że
wystąpiły jakieś problemy, o których musiała być natychmiast powiadomiona. Z
tego powodu zawsze przed zaśnięciem sprawdzała czy ma telefon koło łóżka.
-
Mary Ann Kaulitz, słucham? - Odezwała się
automatycznie.
-
Cześć Mary. Przepraszam jeżeli ci przeszkadzam,
ale... pomyślałem, że chciałabyś wiedzieć, że...
-
Tom? - jęknęła przez sen. - Dlaczego dzwonisz do
mnie w środku nocy?
-
Nie chciałem cię obudzić, ale Bill...
Słysząc imię męża, nieco się
rozbudziła. Nadal jednak nie rozumiała dlaczego Tom chciał z nią rozmawiać o
Billu. Ostatnie dni pokazały jej jak bardzo się pomyliła odchodząc od Czarnego,
ale nie żałowała swojej decyzji. Gdyby czas się cofnął, zrobiłaby dokładnie tak
samo. Mogła być egoistką dla całego świata, ale nie chciała w ten sposób ranić
Billa. Nie mogła zatrzymywać go przy swoim boku, tylko dlatego, że Czarny jest
dla niej najważniejszą osobą na świecie.
-
Powiedz Billowi, żeby sam do mnie zadzwonił
jeżeli czegoś potrzebuje. Dobranoc Tom – powiedziała wysilając się, aby jej
głos zabrzmiał chłodno.
-
Czekaj Mary! Nie rozłączaj się! Jesteś tam?
-
Tak. Jestem. O co chodzi, Tom? – w jej głosie
można było wyczuć zniecierpliwienie.
-
Bill jest w szpitalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz