niedziela, 8 września 2013

Część II: Rozdział 11

            Tom Kaulitz siedział na obrotowym krześle, wpatrując się w ekran laptopa. Z zaciekawieniem czytał najnowsze plotki na niemieckim portalu o ludziach show-biznesu – mniej lub bardziej mu znanych. Z głośników leciała jedna z jego ulubionych hip-hopowych piosenek. Mechanicznie powtarzał słowa utworu za raperem, wpatrując się w tekst i obrazki znajdujące się na ekranie. Uważał, że nie ma lepszej rozrywki od czytania wymysłów reporterów, chociaż jak się nieczęsto okazywało, w każdym z tych artykułów tkwiło choć ziarnko prawdy.
            Sięgnął po kubek z kawą, przewijając stronę. Widząc na zdjęciu Gustava, który trzymał na rękach pannę młodą, wypluł na monitor napój, znajdujący się w jego ustach. Krople kawy zmieszanej ze śliną gitarzysty nieco przysłoniły zdjęcie Gustava i nagłówek nad nim.
-         „Perkusista Tokio Hotel wziął wczoraj potajemny ślub...” – przeczytał wolno, wpatrując się z rozdziawionymi ustami w ekran laptopa.
Poruszył kilkakrotnie ustami, przetarł oczy, aby sprawdzić czy aby mu się nie przewidziało, a nadal widząc zdjęcie Gustava i panny młodej, zawołał głośno:
-         Bill!!! Bill!!! Chodź tutaj szybko!!! Bill!!!
-         Tom? Co się stało?! – młodszy Kaulitz spytał z niepokojem, wchodząc do pokoju Toma.
-         Gustav... Gustav...
-         Co z Gustavem? – Ponaglił go, ściskając w dłoniach mocno zabawkę, którą właśnie bawił się z psami. – Co z Gustavem?! Znowu nas zostawia?
-         Nie... On... Gustav... on...
-         Tom! Co z nim?! Miał wypadek? Zresztą... – Bill stanął za Tomem, wpatrując się w ekran jego laptopa. – Ożenił się?! – Wykrzyknął, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. – Gu się ożenił?!
-         Na to wygląda...
-         „Gustav z Tokio Hotel od wczoraj jest szczęśliwym mężem” – czytał – „Jak na razie nie udało nam się zidentyfikować tożsamości panny młodej, ale świadkowie twierdzą, że sprawiali wrażenie jakby nie widzieli poza sobą świata. Według relacji jednego z obserwatorów, Gustav niósł swoją narzeczoną ulicami Berlina z salonu sukien ślubnych aż do kościoła. Po drodze wstąpili do jubilera, gdzie kupili obrączki. Czy za tym ślubem kryje się coś więcej? Kim jest tajemnicza pani Schäfer? Czy powodem ślubu była ciąża? Mamy nadzieję, że wkrótce się tego dowiemy i będziemy mogli napisać coś więcej”... Tom... To nie wygląda dobrze.
-         Myślisz, że to prawda? Gu naprawdę się ożenił? – Tom spojrzał na bliźniaka, tak jakby ten znał odpowiedź.
-         Nie wiem. Chodź do niego. Ostatecznie powinien nam powiedzieć!
Tom skinął głową. Wstał z krzesła i powędrował za bliźniakiem do holu. Zanim opuścili apartament gitarzysty Tokio Hotel, założyli wielkie, przeciwsłoneczne okulary, czapki z daszkiem i owinęli szyje wielkimi szalikami. Obaj nienawidzili się maskować w ten sposób, tym bardziej, że nie zawsze to pomagało, ale teraz nie mieli wyboru. Jeżeli chcieli znaleźć się szybko u Gustava, musieli przemknąć niezauważeni. A z doświadczenia wiedzieli, że reporterzy nie dadzą im teraz spokoju. Przynajmniej do momentu, kiedy nie odkryją czy Gustav faktycznie wziął ślub i z kim.
Tak jak się tego spodziewali, przed apartamentowcem, w którym mieszkał Gustav zebrał się całkiem spory tłumek. Bill wskazał palcem na postać ubraną w zielony trencz, którą otoczył tłum reporterów.
-         Patrz Tom, to chyba Inge.
Starszy Kaulitz skinął głową. Obaj stali w bezpiecznej odległości od dziennikarzy i obserwowali jak kobieta próbuje wymknąć się z ich szponów. Bill wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni i zadzwonił na policję. Wiedział, że interwencja władz pomoże tylko na krótki moment, ale przynajmniej wtedy będą mogli wemknąć się niepostrzeżeni do budynku, w którym mieszkał Gustav.
Usiedli na pobliskiej ławce i wpatrywali się w błyski fleszów, które błyskały za każdym razem, kiedy jakaś kobieta wchodziła albo wychodziła z apartamentowca. Czterech portierów stało przed wejściem pilnując, aby żaden z paparazzich nie przemknął się do środka.
-         Dobrze, że nie zorientowali się, że Inge to Inge – pierwszy odezwał się Tom.
-         Tak, ale... nie uważasz, że jest w tym coś podejrzanego? – spytał Bill. – Dlaczego Inge wyszła od Gustava? Jeżeli wzięli ślub, to powinna u niego zostać, albo wyjść z ochroniarzami...
-         Może to nie była Inge. Gu mógł przecież ożenić się z kimś innym.
-         Jasne Tom – Bill powiedział z powątpiewaniem. – Myślisz, że on jest taki głupi? Sam widziałeś jak bardzo był zrozpaczony, że Inge bierze ślub za dwa tygodnie.
-         Może właśnie dlatego wziął ślub z kimś innym. Jakąś panną, która bardzo przypomina Inge...
-         Nie żartuj. Gu od dawna nie widzi żadnej innej kobiety oprócz Inge. Nie zauważyłeś tego?
-         Jasne.
Gitarzysta wyciągnął z kieszeni kurtki paczkę papierosów i podstawił pod nos Billowi. Ten tylko pokręcił przecząco głową, wpatrując się w czarny samochód, który zaparkował po przeciwnej stronie ulicy. Nawet jeżeli Mary Ann od niego odeszła, chciał dotrzymać obietnicy, że postara się przestać, a przynajmniej ograniczyć palenie. Kazał nawet, jakiś czas temu, kupić Frankowi plastry nikotynowe, które pomogłyby mu pozbyć się nałogu.
Tom wzruszył obojętnie ramionami, odpalając białą, cienką rurkę. Zaciągnął się gryzącym dymem, po chwili wypuszczając go z płuc. Strzepnął popiół. Jego wzrok przykuł niski mężczyzna w czarnej, skórzanej kurtce, czapce na głowie i arafatce starannie owiniętej wokół twarzy.
-         Spójrz. Georg też tutaj jest.
Bill skinął głową, obserwując jak basista przedziera się przez tłum reporterów. Z jego ruchów mogli wyczytać, że jest naprawdę wściekły.
            Piętnaście minut później, kiedy policja przegoniła wścibskich dziennikarzy, Bill z Tomem ruszyli w stronę budynku. Wjechali windą na odpowiednie piętro i skierowali się do drzwi, prowadzących do apartamentu Gustava.
-         Otwieraj! Gustav do diabła! Otwórz te przeklęte drzwi!!! – usłyszeli krzyk Georga i odgłos kopania w drzwi. – Gustav!!! Wiem, że tam jesteś!!!
-         Cześć Geo – bliźniaki przywitali się z przyjacielem.
-         O... – Georg odwrócił się w ich stronę – Bill, Tom... Cześć. Też tutaj jesteście? Gustav!!! – Wrzasnął, uderzając pięścią w drzwi. – Otwieraj!!!
-         Może go nie ma w domu? – Podrzucił gitarzysta Tokio Hotel.
-         Jest ta przebrzydła kreatura! Jak on mógł?! – Prychnął. - Tak mnie potraktować!
-         Co się stało?
-         Jak to co?! Wziął ślub i nic mi nie powiedział! Dowiedziałem się od Davida i tych przeklętych reporterów, którzy wdarli się do mojego domu! Rozumiecie?! Leonie tak się wściekła, że o mało co nie wyrzuciła mnie z domu! Gustav!!! Otwieraj!!!
-         Ale naprawdę jesteś pewny, że on tam jest? – Teraz spytał Bill, podchodząc bliżej drzwi.
-         Tak do diabła! Spotkałem go na korytarzu. Jak tylko mnie zobaczył uciekł do środka! Gustav!!! Jak zaraz nie otworzysz wyważę te cholerne drzwi!!!
-         Zostaw mnie w spokoju... – usłyszeli przytłumiony głos perkusisty. – Nie chcę z nikim rozmawiać. Na dzisiaj mam dość...
-         Gu? Co się stało? – Bill spytał łagodnie, pokazując Georgowi, żeby się uspokoił.
-         Nic się nie stało. Zostawcie mnie!
-         O! Inge wróciła! – Zawołał Tom.
-         Skąd wiesz, że wcześniej tu była? – Spytał Gustav przez drzwi.
-         Widziałem z Billem jak wychodziła. Cześć Inge! – Zawołał, idąc w stronę korytarza. – Co słychać?
-         Naprawdę Inge tutaj jest? – Głos Gustava zabrzmiał jakby bardziej radośnie.
-         O... Tak, tak – skłamał Bill. – Właśnie rozmawia z Tomem. Otworzysz nam?
Przez krótką chwilę czekali w napięciu. W końcu usłyszeli ciche kliknięcie, po którym drzwi się uchyliły. Ze środka wyłoniła się głowa perkusisty. Zanim blondyn zdążył cokolwiek powiedzieć, Georg szarpnął za drzwi. Wepchnął Gustava do apartamentu i uderzył go z całej siły w twarz.
-         To dlatego, że nie chciałeś otworzyć mi drzwi! – Warknął.
Bliźniaki Kaulitz weszli za Georgiem do salonu perkusisty. Rozsiedli się wygodnie na kanapach i wpatrzyli się w Gustava, który trzymał się za policzek. Jego oczy były podpuchnięte i zaczerwienione, tak jakby przepłakał całą noc.
-         Zadowoleni? – Spytał z wyrzutem. – Tak przyjemnie jest kopać leżącego?!
-         Kopać leżącego? O czym ty mówisz? – Tom spojrzał na niego ze zdziwieniem. – Przyszliśmy złożyć ci gratulacje. Gdzie panna młoda?
-         Właśnie o tym mówiłem! Nie możecie dać mi spokoju?! Najpierw siostra z mężem, moi rodzice, rodzice Inge, potem ona sama, a teraz wy! Nie mogę wyjść nawet z tego pieprzonego budynku po coś mocniejszego, bo od razu atakują mnie te cholerne pijawki!
-         Gu? – Bill spojrzał na niego z niepokojem. – Co się stało?
-         Nic. Nic się nie stało! Po prostu zostawcie mnie samego!
-         W takim stanie? – Prychnął Tom. – Pewnie. Zostawimy cię, a ty wyskoczysz przez okno. Nie ma mowy.
Georg westchnął ciężko, policzył w myślach do dziesięciu, po czym poprosił:
-         Możesz nam to wyjaśnić? Najpierw do mojego domu wpadł jakiś reporter, wypytując o twój ślub, później zadzwonił do mnie Jost z pretensjami i jeszcze kilka osób, bo do was – spojrzał z wyrzutem na Billa i Toma – nikt nie mógł się dodzwonić.
Gustav usiadł na kanapie. Zwiesił głowę, wpatrując się w swoje dłonie. W końcu wyjaśnił im co się stało. Opowiedział też o wizycie jego siostry, rodziców i rodziców Inge, którzy domagali się natychmiastowych wyjaśnień. Już kiedy myślał, że wreszcie będzie mógł odpocząć, pojawiła się Inge we własnej osobie. Nie mógł znieść jej próśb, żeby wszystko wyjaśnił jej narzeczonemu. Arnold, Adolf, czy jak mu tam, stanowczo domagał się wyjaśnień i do czasu ich uzyskania stanowczo odmawiał poślubienia Inge.
-         Co ja mam mu powiedzieć do diabła?! Że to nieprawda?! Sam ją zaciągnąłem do tego cholernego kościoła! A ona mnie wystawiła. Co jeszcze niby mam wyjaśniać?!
-         Zaraz, zaraz... Dlaczego Inge nie chciała cię poślubić? – Georg spytał, nie bardzo rozumiejąc, to co właśnie powiedział Gustav.
-         Oj ty nasza statuo wolności – Tom zaśmiał się. – Naprawdę nie kumasz? – Georg pokręcił przecząco głową. – Te baby już takie są. Zabiegają o ciebie przez dwadzieścia lat, a jak co do czego przyjdzie, porzucają.
-         Powiedziałeś jej, że ją kochasz? – Bill spytał, wpatrując się w Gustava.
-         Nie. Dlaczego miałbym to mówić?
-         Idiota! – wykrzyknął z oburzeniem. – To co jej powiedziałeś?! Żeby tak po prostu została twoją żoną?! Gustav! Kobiety są inne!
-         Inge może i powiedziała, że zrobiłeś dla Mary Ann romantyczniejsze rzeczy niż widziała w filmach, ale patrząc na to, że Mary cię zostawiła, chyba nie powinieneś udzielać mi rad?
-         Zamknij się Gu! Ja ci chciałem tylko pomóc! Sam powiedziałeś, że Inge nie chce ani twojej litości ani współczucia! Myślisz, że kobieta, która cię kocha dwadzieścia lat zadowoli się czymś takim?!
-         Ja... Nie mogę jej tego powiedzieć.
-         Niby dlaczego? Przecież ja kochasz.
-         Nie, to nie tak – wykręcał się.
-         Więc jak? Jeżeli jej nie kochasz, to po co ciągnąłeś ją przez ulice Berlina do kościoła? No po co? Żeby wywołać skandal?! Dobrze, że nikt się jeszcze nie dowiedział, że Tom ma córkę, a mnie zostawiła Mary! Teraz nie będziemy mieli ani chwili spokoju przez ciebie! Rozumiem, żebyś chociaż ją poślubił...
-         Dobra, dobra – Gustav uniósł dłonie w geście pojednania. – Napijcie się ze mną. Whisky się skończyło, ale mam dżin.

-         Dobra chłopaki, to ja już pójdę – trzy godziny później odezwał się Georg. Jego głos był niewyraźny. – Leonie na mnie czeka.
Basista podniósł się z zielonej sofy. Zachwiał się, po czym znów opadł na miękkie siedzenie.
-         Oj Geo! Zostań z nami! – zawołał Tom. – Nic jej nie będzie jak raz zostanie sama. Geo!
-         Daj mu spokój – wtrącił Gustav. – Tylko on ma się z kim bzykać! Pozwól mu!
-         Gu... – jęknął Bill. – Nie mów nic o seksie... Odwyk od seksu, to coś okrutnego! Mary Ann! Gdzie ty się do diabła podziewasz?
-         Mary jest w Japonii – odpowiedział spokojnie Georg, wlewając sobie do szklaneczki dżinu.
-         W Japonii?! – Bill podniósł się z kanapy. Wyciągnął ręce na boki, próbując utrzymać równowagę. – W Japonii?! A skąd ty o tym wiesz?!
-         Powiedziała mi... Kto się jeszcze ze mną napije?
-         Georg... Dlaczego moja żona powiedziała ci, że jest w Japonii?!
-         Dzwoniłem do niej. Tom mi kazał.
-         Tom! – Bill zawołał, niebezpiecznie się przy tym chwiejąc. – Mówiłem ci, że pozwalam jej odejść. Dlaczego ją niepokoisz?
-         Zamknij się. Albo nie. Napij się jeszcze – Tom podał bliźniakowi swoją szklaneczkę z alkoholem. – Nie ma sensu przez nią wariować.
-         Co ty wiesz?! – wykrzyknął. – Jak mam nie wariować przez moją żonę?! Myślisz, że jestem szczęśliwy, że pozwalam jej odejść?! Mary Ann – jęknął. – Wróć do mnie... Mary Ann...
Bill opadł na podłogę. Wpatrzył się w drewniany stolik, na którym znajdowało się kilka butelek po dżinie. Tak bardzo tęsknił za Mary Ann, że ledwo mógł to znieść. Próbował być twardy i cierpliwie czekać aż blondynka zmieni zdanie i do niego wróci. Ucisk, który czuł wokół piersi był jednak z każdym dniem coraz mocniejszy. A podobno czas leczy rany...
-         Bill... – Tom kucnął koło niego. – Ty płaczesz...
Czarny spojrzał zaskoczony na bliźniaka. Kiedy dotknął wierzchem dłoni swojego mokrego policzka, spojrzał na niego z jeszcze większym zdziwieniem.
-         Masz – Gustav podał Czarnemu swój telefon komórkowy. – Porozmawiaj z nią.
-         Nie chcę.
Bill podniósł się z podłogi, otrzepał spodnie i zataczając się podszedł do perkusji Gustava. Usiadł na stołku. Chwilę przyglądał się pałeczkom. W końcu złapał je i zaczął uderzać delikatnie w bębny. Salon Gustava wypełniło nierytmiczne dudnienie, przypominające bardziej zwykłe walenie w bębny i talerze niż coś, co można by nazwać muzyką.
-         Don’t leave me alone. Be forever mine, when rain falls, I have only you in my heart – śpiewał cicho z zamkniętymi oczami – I can be only yours, I don’t want anybody else, But you leave me alone, alone, alone.. in the darkness, I can’t find the right way, to forget you, When you feel sad, I wish I could be always by your side, I wish I could see your pretty face forever, feel your warm body, I hate this empty world without you, but you don’t care and leave me alone, alone, alone... You said to me: Find your own happiness, but I can feel happiness only with you by my side, Please don’t leave me, I don’t want to live without you, I need you, you, you... like food and water, without you I’m nothing, please stand forever by my side, even if it’s a lie, because I can only love you, you, you... I don’t want anybody else...
Kiedy skończył śpiewać w pokoju panowała cisza. Otworzył powieki. Przed nim stał Gustav trzymając wyciągnięty telefon. Kiwnął głową, podając mu przedmiot.
-         Porozmawiajcie.
Bill spojrzał na niego zaskoczony. Dopiero, kiedy zobaczył na wyświetlaczu telefonu komórkowego Gustava, że przyjaciel prowadzi właśnie rozmowę z Mary Ann, zamarł w bezruchu. Przez chwilę zastanawiał się czy ma uderzyć perkusistę, czy wziąć od niego telefon. W końcu zdecydował się na to drugie, uznając, że Gustava może uderzyć za chwilę.
-         Właśnie jesteśmy w studio. Nagrywamy nową piosenkę – powiedział spuszczając głowę, jak dziecko przyłapane na psotach. – Nie wiedziałem, że Gustav do ciebie zadzwonił. Przepraszam za niego. Trzymaj się. Pa.
Odsunął telefon od ucha i już miał się rozłączyć, kiedy po drugiej stronie usłyszał cichy głos Mary Ann.
-         Bill... Nie nagrywajcie tej piosenki. Jest okropna.  
-         Być może masz rację – powiedział smutno. – Gustav napisał te słowa dla Inge, żeby nie wychodziła za mąż za Adolfa.
-         To dobrze, że nie macie ochoty tego nagrać.
-         Tak myślisz?
Pomiędzy nimi zapanowała niezręczna cisza. Alkohol krążący w żyłach Billa w połączeniu z jego zranionym sercem, powodował mieszankę wybuchową. Czarny chciał paść na kolana i błagać Mary Ann, żeby do niego wróciła. Nie potrafił się jednak na to zdobyć. Tak samo jak nie potrafił powiedzieć jej wprost, że słowa, które przed chwilą śpiewał są błaganiem o to, żeby do niego wróciła.
-         Jesteś teraz szczęśliwa? – spytał w końcu, wpatrując się w perkusję.
-         Tak Bill. Jestem bardzo szczęśliwa. Przepraszam, że tak się to skończyło.
-         Dlaczego Mary Ann?! Dlaczego jesteś szczęśliwa, kiedy ja mam ochotę wyć z rozpaczy?! Dlaczego?! – Zawołał żałośnie, kiedy kobieta się rozłączyła. Przeniósł wzrok z perkusji na Gustava. – To twoja wina!
Rzucił na podłogę telefon. Podniósł się z miejsca i chwiejnym krokiem podszedł do blondyna. Złapał go mocno za koszulkę z zamiarem uderzenia go, ale widząc smutek w jego oczach, puścił materiał.
-         Napijmy się... – powiedział smutno, sięgając po szklankę z dżinem, którą podał mu Tom. – Tym razem ci wybaczę. Obaj jesteśmy żałośni.
* * *
            Mary Ann przez chwilę obracała czarny kask w dłoniach, zanim włożyła go na głowę. Przymknęła powieki, zacisnęła dłonie na kierownicy motocykla i powoli odpaliła silnik. W sekundę później do warkotu wydawanego przez jej motor, dołączył warkot silnika motocykla Cherry Jo i Iruki. Mary Ann uśmiechnęła się do siebie. Kiedy stojący na torze wyścigowym mężczyzna machnął chorągiewką w czarno-białą kratę, wystartowali.
            Blondynka rozkoszowała się prędkością, którą osiągnął w kilka sekund prowadzony przez nią motocykl. Teraz nie liczyło się nic oprócz adrenaliny krążącej w jej żyłach, asfaltowej drogi, motoru i niej samej. Czuła się tak jakby zostawiła za sobą cały świat. Zero myśli o Billu i pracy. Zero myśli o czymkolwiek.
            Weszła w ostry zakręt, wymijając Cherry Jo. Iruka był zaledwie kilka metrów przed nią. Nie zależało jej jednak na tym, aby go wyprzedzić i wygrać wyścig. Mary Ann chciała chociaż na krótką chwilę uciec przed całym światem, przed wszystkimi myślami, które z uporem pojawiały się w jej głowie, po rozmowie telefonicznej z Billem... Chciała uciec przed sobą samą. Wiedziała jednak, że wraz ze zgaszeniem silnika i opuszczeniem toru wyścigowego, na powrót zaatakuje ją rzeczywistość. Rzeczywistość, której tak bardzo się obawiała.
* * *
            Wnętrze sypialni, tokijskiego mieszkania Mary Ann Kaulitz oświetlał wpadający do środka blask księżyca. Blondynka spała przytulając się do miękkiej poduszki. Wymruczała coś niezrozumiałego, obracając się na drugi bok. W pokoju znów zapanowała niemalże idealna cisza. Po kilku minutach ekran telefonu leżącego przy materacu Mary Ann podświetlił się, po czym zaczął wibrować. W sekundę później ciszę rozdarł tradycyjny dzwonek telefonu. Blondynka wyciągnęła dłoń w stronę przedmiotu i, z nadal zamkniętymi oczami, odebrała połączenie. Była przyzwyczajona do telefonów w środku nocy. Wielokrotnie zdarzało się tak, że wystąpiły jakieś problemy, o których musiała być natychmiast powiadomiona. Z tego powodu zawsze przed zaśnięciem sprawdzała czy ma telefon koło łóżka.
-         Mary Ann Kaulitz, słucham? - Odezwała się automatycznie.
-         Cześć Mary. Przepraszam jeżeli ci przeszkadzam, ale... pomyślałem, że chciałabyś wiedzieć, że...
-         Tom? - jęknęła przez sen. - Dlaczego dzwonisz do mnie w środku nocy?
-         Nie chciałem cię obudzić, ale Bill...
Słysząc imię męża, nieco się rozbudziła. Nadal jednak nie rozumiała dlaczego Tom chciał z nią rozmawiać o Billu. Ostatnie dni pokazały jej jak bardzo się pomyliła odchodząc od Czarnego, ale nie żałowała swojej decyzji. Gdyby czas się cofnął, zrobiłaby dokładnie tak samo. Mogła być egoistką dla całego świata, ale nie chciała w ten sposób ranić Billa. Nie mogła zatrzymywać go przy swoim boku, tylko dlatego, że Czarny jest dla niej najważniejszą osobą na świecie.
-         Powiedz Billowi, żeby sam do mnie zadzwonił jeżeli czegoś potrzebuje. Dobranoc Tom – powiedziała wysilając się, aby jej głos zabrzmiał chłodno.
-         Czekaj Mary! Nie rozłączaj się! Jesteś tam?
-         Tak. Jestem. O co chodzi, Tom? – w jej głosie można było wyczuć zniecierpliwienie.

-         Bill jest w szpitalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz