Jeszcze zanim zaczęła czytać, papier zmoczyło kilka słonych kropli. Nie
chciała reagować tak emocjonalnie, ale inaczej nie potrafiła. Dlaczego Nikola
wysłała jej list od Billa? Nie mogła go po prostu wyrzucić? Przecież wiedziała,
że usiłuje o nim zapomnieć!
Otarła oczy, żeby łzy nie przeszkodziły jej w przeczytaniu tych kilku
linijek, po czym wpatrzyła się w niebieskie literki:
„Wiem, że mnie nienawidzisz i pewnie po zobaczeniu mojego charakteru pisma,
zgnieciesz tą kartkę i wyrzucisz do kosza, ale nic na to nie poradzę. Mogę mieć
tylko nadzieję, że czas kiedy to pisałem nie pójdzie na marne. Pamiętasz jak
znalazłaś tamte listy, które chciałem Ci wysłać? Teraz wiem, że to był błąd,
ale nieważne. Powiedziałaś wtedy, że gdybyś dostała jeden z nich, to choćbyś
musiała przyszłabyś do Niemiec na pieszo, żeby powiedzieć mi jaka byłaś głupia
i zaślepiona, i że miałabyś nadzieję, że Ci wybaczę. No cóż. Teraz nie masz
tego problemu. Przecież mnie nienawidzisz. A i ja nie wiem czy mam ochotę się z
Tobą spotkać po tym co się stało. W każdym razie chciałem na zakończenie tego
całego naszego „związku” wysłać Ci coś. Nie piszę teraz o liście. Na płycie masz „Hilf mir fliegen”. Pamiętasz? Napisałem ją dla Ciebie. Sam nie wiem
dlaczego. Po prostu mnie zainspirowałaś. Mówiłem wtedy, że chcę, żebyś tylko Ty
była jej właścicielką, ale kiedy David ją usłyszał uznał, że powinniśmy wrzucić
ją na nowy singiel jako bonus. Mam nadzieję, że się za to nie gniewasz na nas.
Jako rekompensatę postanowiłem, że wyślę Ci tą piosenkę jako pierwszej. Jeszcze
zanim usłyszą ją nasi fani. Chyba byłem Ci to winny, bo ten utwór w dalszym
ciągu należy do Ciebie.
Bill
P.S. Zgubiłem Twój
adres, dlatego poprosiłem Nikolę, żeby Ci to wysłała. Nie wiem czemu nie
chciała tego zrobić, ale na szczęście, albo i nie - w końcu się zgodziła.”
Mary Ann złapała płytę w dłoń i prawie biegiem opuściła
pokój. Nie zważając uwagi na to, że z nieba leje się prawdziwy skwar, pobiegła
na poszukiwania Cherry Jo. Wiedziała, że o tej godzinie powinna znaleźć ją z
Iruką na jednym z dziedzińców. Nie rozumiała jak w taki upał można medytować...
Gdy dostrzegła czarne, rozwichrzone włosy, należące bez wątpienia do
Japonki podeszła do niej szybko, ocierając z twarzy łzy, które zmieszały się z
potem. Dotknęła lekko ramienia dziewczyny. Ta jakby wyrwana ze snu, przekręciła
głowę w jej stronę i spojrzała na nią zza swoich wielkich okularów
przeciwsłonecznych.
-
Mary Ann?! -
Zawołała zaniepokojona. - Co ci się stało? Wyglądasz koszmarnie!
-
Bill wysłał
mi to - podała jej kartkę, choć wiedziała, że dziewczyna za dużo nie zrozumie.
Co prawda uczyła ją niemieckiego od kilku dni, a ona ją japońskiego w zamian,
ale tak na dobrą sprawę nie potrafiły jeszcze za wiele w tych językach. - Ale
ja nie z tym. Chciałam cię poprosić o pożyczenie na moment laptopa... -
Pokazała jej płytę CD.
-
Jasne. Nie ma
sprawy - uśmiechnęła się do Mary Ann. - W takim razie chodźmy.
Cherry Jo podniosła się z miejsca i otrzepała spódniczkę. Spojrzała na
Irukę, tak jakby chciała powiedzieć mu, że zaraz wróci, ale widząc, że
medytacja pochłonęła go całkowicie zrezygnowała z tego zamiaru.
-
Nie płacz już
- Cherry Jo powiedziała ciepło, kiedy znalazły się przed drzwiami prowadzącymi
do jej i Iruki pokoju. - Potem będą cię bolały oczy... Zresztą wcale nie dodaje
ci to urody.
-
Wiem o tym,
ale ja... - Głos jej się załamał. - Ja nie chcę płakać, ale to tak samo...
Japonka skinęła głową ze zrozumieniem otwierając drzwi i gestem zapraszając
Mary Ann do środka. Podeszła do komódki i wyciągnęła z jednej z szuflad swojego
laptopa. Podała go blondynce z ciepłym uśmiechem, sadowiąc się wygodnie obok
niej na łóżku.
-
Dzięki.
Blondynka włączyła komputer, patrząc ze skupieniem na japońskie literki,
kiedy się włączał. Nie miała pojęcia jakim cudem Cherry Jo potrafi czytać te
wszystkie znaczki. Owszem podobały jej się, ale nie sądziła, żeby kiedykolwiek
się ich nauczyła.
Kiedy na monitorze pojawił się pulpit włożyła drżącą
dłonią do napędu płytę, którą przysłał jej Bill i nacisnęła ikonkę
przedstawiającą płytę CD. Widząc dwa pliki dźwiękowe, włączyła pierwszy z nich.
Po chwili pokój wypełnił dźwięk muzyki i głos Billa śpiewający „Hilf mir
fliegen”. Policzki Mary Ann stały się jeszcze bardziej mokre niż chwilę temu.
Cherry Jo obrzuciła ją badawczym spojrzeniem.
-
To jest ta
piosenka, którą napisał dla ciebie? - Spytała nieśmiało, kiedy blondynka
odsłuchiwała ósmy raz ten sam utwór, nadal tkwiąc w jednej pozie i pozwoląc
spadać łzom na swoje kolana.
Mary Ann skinęła głową potakująco.
-
Nikola mi ją
dzisiaj przysłała... Bill uznał, że będzie w porządku, jeśli pierwsza ją
dostanę...
-
Przecież
mówiłaś, że on nagrał ją tylko dla ciebie.
-
Napisał -
poprawiła. - Nie mam mu za złe, że chce umieścić „Hilf mir fliegen” na ich
nowym singlu, tylko... przykro mi...
Cherry Jo objęła ją ramieniem, chcąc tym samym dodać otuchy.
-
Wydaje mi
się, że już wygrałam nasz zakład - puściła jej oczko.
-
Wygrałaś go
już w chwili kiedy się zakładałyśmy... - mruknęła Mary Ann. - Ja wiem, że nie
potrafię o nim zapomnieć, ale nawet nie wiesz jak cholernie tego chcę! Gdybym
nie była pewna, że go strasznie mocno kocham, to nie zrobiłabym sobie tego...
Odsunęła się od dziewczyny i wygięła dolną wargę, ukazując Cherry swój
tatuaż.
-
Bill? -
Spytała, patrząc na czarne literki z uniesionymi brwiami. - Nawet ja nie jestem
taka szalona, ale tatuaż jest super!
-
Taaa...
Super... Szkoda tylko, że już mi zostanie na zawsze... Nie wiem czy chcę mieć
wytatuowane imię takiego dupka na wardze... - Powiedziała gniewnie, bo w
gruncie rzeczy była zła na Billa.
-
Dupka? Widzę
postępy - Japonka zaśmiała się, starając się w ten sposób trochę rozweselić
Mary Ann.
-
A ja nie.
Bill jest cholernym dupkiem, ale ja go dalej kocham. Powiedz mi Cherry, to ja
jestem nienormalna czy on?
-
Wydaje mi
się, że żadne z was. Wasza miłość od samego początku, z tego co mi mówiłaś była
burzliwa, więc chyba nie myślałaś, że teraz się uspokoi? Zresztą zanudziłabyś
się gdybyście nie mieli takich ekscesów.
-
Ale ty nie
masz takich problemów z Iruką i jakoś się nie nudzisz. Nie chcę być
niegrzeczna, ale Iruka to raczej ponurak...
Cherry Jo zaniosła się głośnym śmiechem. Mary Ann miała rację. Iruka ciągle
na wszystko narzekał, i prawdę mówiąc sama nie wiedziała za co kocha tego
chłopaka. Może za to, że był jej kompletnym przeciwieństwem i potrafił ją
upilnować?
-
Tak... Tylko
widzisz, ja i Iruka to zupełnie co innego. Ja zawsze byłam szalona, a on raczej
spokojny. Nie pamiętam też, żebyśmy się kiedykolwiek pokłócili, albo co gorsza
mieli ciche dni. Zaś ty i Bill, z tego co widzę i słyszę, macie ciężkie
charaktery. I ty chcesz postawić na swoim i on.
-
No dobrze,
ale w tym przypadku ja nie widzę żadnej logiki. Ja naprawdę nie chcę stawiać na
swoim, tylko do cholery o nim zapomnieć! Wiesz jak to cholernie boli, jak ten
dupek wysyła ci coś takiego?! - Rzuciła Cherry Jo list, który napisał Bill.
-
Nie wiem, ale
nie wiem też co napisał.
Mary Ann westchnęła ciężko, łapiąc w dłonie list i ze złością tłumacząc go
na angielski, żeby Japonka zrozumiała. Czytając ponownie słowa, które jej
napisał miała ochotę pojechać do Niemiec i skopać mu ten jego chudy tyłek.
Niech on też sobie pocierpi trochę! Dlaczego zawsze ona ma mieć złamane serce?
-
Faktycznie
dupek - odezwała się kiedy, Mary skończyła tłumaczyć. - Ale wydaje mi się, że
on też cię dalej kocha. Mów sobie co chcesz, ale gdyby tak nie było, to po
prostu dałby sobie z tobą spokój, a już na pewno nie namawiałby Nikoli, żeby
wysłała ci jego list.
Blondynka słysząc te słowa zaniosła się głośnym, niemal histerycznym
śmiechem, zaś po jej policzkach popłynęły nowe łzy. Czuła się tak, że
najchętniej wdrapałaby się na najwyższy budynek w aśramie, poleżała plackiem na
słońcu, tak, żeby się porządnie poparzyć, a na sam koniec skoczyłaby z dachu.
-
Sugerujesz,
że napisał mi coś takiego, bo mnie kocha? - Spytała kiedy już trochę ochłonęła.
- Tylko mnie mogą w taki sposób kochać faceci! Jeden chciał mnie zabić z
miłości, a drugi tak mnie kocha, że ma zamiar wysłać mnie do zakładu
psychiatrycznego! Super!
-
Mary Ann
uspokój się - Cherry spojrzała na nią z niepokojem. - Jak tak dalej pójdzie, to
albo okropnie utyjesz, albo naprawdę wylądujesz w zakładzie psychiatrycznym.
-
Ty to zawsze
wiesz jak mnie pocieszyć. - Jej śmiech przypominał śmiech szaleńca. - Ładna ta
piosenka, nie? Powinno być w niej tylko trochę złamanych serc i krwi... Może
jeszcze kilka noży by się przydało... Pistolet też jest całkiem efektowny...
Wiesz jak cholernie można się wystraszyć, kiedy twój były wymachuje przed twoim
nosem pistoletem? A na dodatek jedzie lewym pasem? To było takie fajne! Ja chcę
jeszcze raz! Może tym razem mnie zabije?
-
Mary Ann
uspokój się! - Czarnowłosa złapała ją za ramiona i potrząsała przez moment. -
Zachowujesz się tak jakbyś naćpała się opium.
-
A co mam
zrobić? - Spytała żałośnie, obejmując swoimi ramionami kolana i szlochając
głośno. - Co ja mogę? On mnie o coś obwinia, a ja nie mam pojęcia o co! Nie
wspominając o tym co napisał... Też nie byłabyś szczęśliwa gdyby Iruka napisał
ci, że sam nie wie czy chce cię widzieć, a z treści wynikałoby, że ma do ciebie
żal... Na dodatek nie traktował cię poważnie, wtedy kiedy ty dałabyś się za
niego pokroić!
-
Nie chcę
mówić, że cię rozumiem, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak ty, ale wiem
jedno. Musisz z nim pogadać.
Mary Ann spojrzała zaskoczona na Japonkę. Ta tylko, wzruszyła ramionami i
sięgnęła po swój telefon komórkowy. Z ustami zaciśniętymi w wąską linię podała
jej przedmiot i złożyła dłonie na piersiach czekając aż blondynka zadzwoni do
Billa. Nie mogła patrzeć na to jak Mary cierpi.
-
Nic z tego.
Nie zadzwonię do tego dupka.
-
Przed chwilą
mówiłaś, że nie chcesz wcale stawiać na swoim - przypomniała jej. - Zresztą
przegrałaś zakład.
-
Niech ci
będzie, ale idź najpierw skołować coś słodkiego. Tylko proszę o naprawdę duże
ilości...
-
Może od razu
przyniosę ci sake?
-
Nie chcę
alkoholu. On wcale nie poprawia nastroju. Zresztą słodycze mają lepszy smak. Anyż
jest be - skrzywiła się.
-
No dobrze...
W takim razie zaraz wracam...
* * *
Bill Kaulitz leżał na swoim łóżku z rękoma założonymi za
głowę. Zastanawiał się czy list, który napisał do Mary Ann już do niej dotarł.
Właściwie był prawie pewny, że dotarł. W końcu przesyłka pocztowa nie idzie
więcej niż dwa-trzy dni, a od dnia kiedy Nikola z niechęcią wzięła od niego
kopertę minęło całe pięć dni. Długo zastanawiał się nad treścią tej wiadomości.
Nie chciał okazać Mary, że mimo wszystko nadal ją kocha, ale nie chciał być też
w stosunku do niej wrogi. Choć wydawało mu się, że niechcący wyszło mu to
drugie. Wolał jednak napisać coś takiego niż kolejny tkliwy list, w którym
zdradziłby jak mocno dał się zranić. O nie! Nie pozwoli na to, żeby blondynka
się z niego wyśmiewała i miała satysfakcję, że o ile nie wrobiła go w ojcostwo,
to chociaż zrobiła z niego wrak człowieka. Bo czuł się okropnie. Starał się
zapomnieć o Mary Ann i znienawidzić ją za to co się stało, ale to było dla
niego zbyt trudne. Nie oznacza to jednak, że niemożliwe. Wierzył, że kiedyś mu
się uda.
Podniósł z podłogi swój telefon komórkowy, aby sprawdzić
która godzina, akurat w momencie kiedy rozbrzmiała z niego cicha melodyjka.
Widząc jakiś dziwny numer, zmarszczył brwi, ale odebrał. Miał tylko nadzieję,
że to nie kolejne fanki, którym Tom dał do niego numer telefonu.
-
Słucham? -
Zapytał znudzony.
-
Ohayo baka
yaro*! - Usłyszał wesoły głos, niewątpliwie należący do Mary Ann. Po jego
kręgosłupie przebiegł dreszcz, zaś żołądek ścisnął się w węzeł.
-
Przepraszam,
ale nie mam czasu na rozmowę - starał się powiedzieć to najbardziej obojętnym
tonem, na jaki było go aktualnie stać.
W słuchawce usłyszał jakieś przytłumione głosy, które wskazywały na to, że
Mary Ann się z kimś kłóci. Tylko dlaczego w języku angielskim?
-
Cherry Jo
mówi, że kłamiesz - odparła spokojnie. - Mówi też, że to niegrzecznie spławiać
osobę, która jeszcze nie powiedziała po co dzwoni, a jedynie nazwała cię
dupkiem.
-
W takim razie
powiedz jej, że nie obchodzi mnie po co ta osoba dzwoni i dlaczego nazywa mnie
dupkiem, a jeżeli będzie naprawdę chciała ze mną porozmawiać, to zrobi to bez
niej.
W słuchawce ponownie usłyszał przytłumione głosy. Nie miał pojęcia kim jest
ta cała Cherry Jo i dlaczego wtrąca się w ich sprawy. A co jeżeli obie uknuły
ten cały spisek, w który miał się złapać? Gdyby nie znalazł wcześniej tych
witamin, to mógłby się założyć, że teraz latałby jak głupi po sklepach i
wybierał odpowiedni wózek i kołyskę, dla dziecka, które byłoby rzekomo jego.
-
Przekazałam -
oznajmiła, obojętnym tonem. - Mówi, że ty naprawdę jesteś dupkiem.
-
Jeżeli
chcecie wyładować swoją frustrację, to może zadzwonicie do kogoś innego? -
Podsunął, czując, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi. A jeżeli prowadzi to
tylko i wyłącznie, do popsucia mu nastroju na kolejny miesiąc, albo i dłużej.
-
Posłuchaj,
przegrałam zakład i tylko dlatego do ciebie dzwonię - Mary Ann straciła do
niego cierpliwość. - Próbowałam jej wytłumaczyć, że to bezsensu, ale nie
chciała mi wierzyć!
-
Miło, że
jesteś szczera przynajmniej teraz - w jego głosie pobrzmiewała ironia. -
Zadzwoniłaś do mnie, ja odebrałem, więc zadanie chyba wykonane?
-
Wydaje mi
się, że tak.
-
Super. Mogę
już zająć się własnymi sprawami, czy jeszcze chcesz mi coś powiedzieć? - W
głębi ducha nie chciał, żeby Mary Ann odłożyła słuchawkę. Tęsknił za brzmieniem
jej głosu. Za nią całą. A teraz, nawet jeżeli miał się z nią tylko kłócić i tak
chciał kontynuować rozmowę. Wiedział, że będzie czuł się po niej jeszcze gorzej
niż dotychczas, ale nie mógł już nic na to poradzić.
-
Czy ja ci
czegokolwiek zabraniam? Bądź tylko tak uprzejmy i przekaż Nikoli, żeby cieszyła
się życiem póki może.
-
Chętnie, ale
wtedy Tom zabiłby mnie. Zresztą napisałem ci, że to ja namawiałem ją, żeby
wysłała ci „Hilf mir fliegen”, więc to tylko i wyłącznie moja wina.
-
Powiedzmy, że
mnie przekonałeś. A szkoda, bo do ciebie nie zbliżę się nawet z pięciometrowym
kijem, więc zabójstwo odpada...
-
Mary? -
Spytał z troską. Coś mu nie pasowało w jej zachowaniu. - Czy ty jesteś pijana,
albo się naćpałaś? Powinnaś wiedzieć, że w twoim...
Nie dokończył słysząc w słuchawce niemal histeryczny śmiech blondynki.
-
Skąd! Cherry
proponowała mi sake, ale nie lubię anyżu. Zresztą powinieneś to wiedzieć, bo
kiedyś ci mówiłam...
-
Pewnie bym
wiedział, gdyby mnie to obchodziło - burknął.
-
No patrz, a
ja myślałam przez moment, że się martwisz o moje zdrowie...
-
Myliłaś się.
-
Trudno. Twoja
troska i tak mi do niczego nie potrzebna. Wysłałeś mi już ten rachunek za
nowego laptopa?
-
Za jakiego
laptopa... - zastanawiał się na głos, kompletnie nie mogąc sobie przypomnieć o
czym mówi blondynka.
-
Za tego, za
którego miałam zapłacić.
-
Nie bądź
dziecinna. Przecież nie wyślę ci rachunku za mojego laptopa...
-
Dlaczego nie?
Ja dostałam od ciebie na pożegnanie „Hilf mir fliegen”, więc chcę się
odwdzięczyć... Tak chyba wypada, nie? To będzie rekompensata za to, że musiałeś
się ze mną tyle czasu męczyć. A na dodatek ten wstrętny tatuaż na wardze...
Przyznaj się co ten twój kolega ci tam wytatuował...
-
Mówiłem ci.
To twoje imię. Przecież byłaś przy tym. - Pogładził się po brodzie z czułością.
Próbował kilkakrotnie pozbyć się tych kilku literek, żeby nie przypominały mu o
Mary Ann, ale w końcu pogodził się z tym, że imię osoby, którą kocha ponad
życie, mimo, że postąpiła w tak okrutny sposób, pozostanie z nim już na zawsze.
-
Byłam, ale
nie chce mi się wierzyć, że to naprawdę moje imię. Po co ktoś, kto się mną
tylko bawił miał sobie robić coś takiego?
Chciał wykrzyczeć jej, że zrobił sobie ten przeklęty tatuaż, bo ją naprawdę
kocha i wtedy myślał, że będą ze sobą już zawsze szczęśliwi. Naiwne marzenia
nastolatka o miłości do końca życia...
-
Na pamiątkę -
odparł spokojnie. - Zresztą i tak nikt nie wie, że to twoje imię, a ja nie
zamierzam się tym chwalić.
-
Zadziwiające
jak łatwo idzie nam wymienianie zgryźliwości, nie? - Spytała wesoło. -
Chciałabym tylko wiedzieć jeszcze czym sobie na nie zasłużyłam.
-
Mógłbym
zapytać o to samo, tylko, że już mnie to nie obchodzi.
-
Jak rozumiem
nie dowiem się co zrobiłam źle...
-
Po co mam ci
mówić, skoro sama dobrze wiesz? Nie uważasz, że to bezsensu?
-
Masz rację.
To co zrobiłam było okropne. Nie powinno mi coś takiego nawet przemknąć przez
głowę, ale jak widać nie przemyślałam sobie wszystkiego do końca. Tylko jakim
cudem się o tym dowiedziałeś? Przecież to miała być moja słodka tajemnica...
-
To nieistotne.
W końcu i tak byłaś tylko zabawką, nie?
-
Tak masz
rację... - Wydawało mu się, że słyszy jak Mary Ann szlocha. - To była
obustronna zabawa. Żegnaj Bill. I jeszcze raz dziękuję za „Hilf mir fliegen”,
bo to ładna piosenka. Naprawdę cieszę się, że wasi fani ją usłyszą.
W słuchawce zapanowała cisza. Odstawił telefon od swojego ucha i spojrzał
na uśmiechnięta twarz Mary Ann, której zdjęcie miał na tapecie. Sam nie
wiedział dlaczego je tam ustawił. Czyżby tak bardzo lubił się katować? A może
tak naprawdę wcale nie chciał o niej zapomnieć?
Opadł na łóżko z ciężkim westchnięciem i wpatrzył się tępo w sufit. Było mu
przykro, że Mary Ann zadzwoniła do niego tylko dlatego, że przegrała zakład z
jakąś Cherry, ale z drugiej strony cieszył się, że mógł usłyszeć jej głos.
Przymknął powieki, do których zaczynały napływać łzy, a kiedy to nie pomogło
mrugnął nimi kilkakrotnie. A więc przyznała się. Powiedziała, że to co zrobiła
było okropne. Tylko, że na dobrą sprawę Mary nie zdążyła jeszcze nic zrobić.
Przecież się z nią nie przespał, więc nie mogła powiedzieć mu, że spodziewa się
jego dziecka. A może chodziło jej o sam zamiar?
-
O! Nie śpisz
już! - Usłyszał radosny głos Toma. Odwrócił głowę i spojrzał na uśmiechniętego
bliźniaka, który posmutniał widząc jego minę. - Co się stało? - Spytał,
wiedząc, że coś gnębi Billa.
-
Mary Ann
dzwoniła.
-
Po co? -
Uniósł pytająco brwi, siadając obok niego na łóżku.
-
Mówiła, że
przegrała zakład z jakąś Cherry i musiała do mnie zadzwonić. Najpierw zwyzywała
mnie od dupków, a potem przyznała się.
-
Do tego, że
jest w ciąży i chciała cię wrobić w ojcostwo?
Bill pokręcił przecząco głową.
-
Nie
powiedziała tego dokładnie, ale mówiła, że to co zrobiła było okropne i nie
przemyślała sobie tego do końca. Zresztą to miała być jej słodka tajemnica...
-
Dziwka. -
Wyrwało mu się, a widząc gniewne spojrzenie bliźniaka, dodał szybko: - Sorry,
wiem, że reagujesz alergicznie jak ktoś mówi o niej źle... Ale spójrz prawdzie
w oczy. Ona zachowała się jak rasowa dziwka... Chciała cię wykorzystać, bez
mrugnięcia okiem.
-
Może się
mylę, ale wydaje mi się, że ona coś do mnie czuje... Nie planowała tego z
całkiem zimną krwią...
-
Dlaczego
wciąż ją usprawiedliwiasz? Stało się jak się stało. Nie ma sensu do tego
wracać. Znajdź nową pannę i bądź szczęśliwy.
-
Łatwo ci
mówić... Wyobraź sobie, że to wszystko przytrafiło się tobie i Nikoli...
-
Nikola chyba
nie zrobiłaby mi czegoś takiego... - przyłożył palec wskazujący do swojego
podbródka. - A jeśli nawet, to nie chciałbym jej więcej widzieć.
Bill westchnął ciężko, żałując, że dla niego ta cała sytuacja nie jest taka
prosta jak dla bliźniaka.
-
Nieważne.
Kiedyś o niej zapomnę - powiedział z mocą. - A teraz idę do Davida obgadać
nasze koncerty i przejrzeć jeszcze te piosenki, które napisałem w Paryżu...
____________
* Ohayo baka yaro - to po
japońsku tyle co „cześć dupku”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz