niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 193



Dlaczego nikt nie powiedział, że miłość tak boli? Dlaczego poeci roztkliwiają się nad jej pięknem, a milczą o cierpieniu jakie wywołuje? Bill Kaulitz próbował sobie odpowiedzieć na te pytania leżąc na swoim łóżku i wpatrując się tępo w sufit. Nie miał ochoty na nic oprócz leżenia i użalania się nad sobą. Dalej czuł wyrzuty sumienia, że powiedział te wszystkie przykre słowa Mary Ann, kiedy ona przyjechała do Berlina, ale wiedział, że nie mógł postąpić inaczej. Gdyby dziewczyna chciała mu wyznać, że jest w ciąży... Wtedy to byłoby zupełnie co innego, ale ona postanowiła udawać głupią! A może sądziła, że on jest tak naiwny i weźmie ją w ramiona, wszystko wybaczy i będzie udawał, że jest w porządku?!
Zwlókł się z łóżka i z cichym westchnięciem podszedł do swojej walizki, która jeszcze nie rozpakowana, stała w kącie pokoju. Wyciągnął z niej brązową kopertę i usiadł na posłaniu. Pierwsze promienie wschodzącego słońca, wpadały do pokoju dając przyjemny półmrok. Wydobył ze środka kilka kawałków papieru i zaczął układać w jedną całość. Teraz żałował, że wczoraj potargał kartkę, którą wręczył mu Tom, ale był zbyt wściekły i zraniony aby nawet na nią spojrzeć. Emocje jednak powoli zaczęły z niego opadać, pozostawiając po sobie nieprzyjemną pustkę i uczucie, że stracił jedną z najważniejszych osób w swoim życiu, a także ciekawość co ta osoba mu napisała. Może to właśnie w tym liściku jest napisane, że przeprasza go za to, że nie powiedziała mu o swojej ciąży, bo było jej zbyt ciężko to zrobić? Albo pisze, że kocha go ponad życie, a romans z tamtym był głupim błędem i prosi o wybaczenie, przyznając się jednocześnie do tego, że zaszła w ciążę? Albo pisze, że to ona się nim bawiła, a nie on nią...?
Widząc jednak zaledwie kilka słów napisanych pospiesznie przez Mary Ann, uznał, że żadna z powyższych opcji nie jest możliwa. Po kilkudziesięciu minutach kiedy udało mu się wreszcie złożyć słowa w zdania był już pewien, że Mary Ann nie miała zamiaru mu nic wytłumaczyć.
-          „Wiem, że to nie pozostanie wieczne, jakkolwiek jest piękne” - czytał szeptem - „twoje oczy, dłonie i twój ciepły uśmiech... One są moim skarbem, tak ciężko zapomnieć... chciałabym, żeby było rozwiązanie...* Kocham Mary Ann”. Kocham... - powtórzył bezgłośnie.
Uderzył zaciśniętymi w pięści dłońmi o materac. Skąd miał wiedzieć czy blondynka rzeczywiście go kocha, czy tylko znowu się z nim bawi? Próbuje zapewnić ojca swojemu dziecku? Albo poluje na bogatego i sławnego chłopaka?
Zerwał się z łóżka i zostawiając karteczki na pościeli pognał do łazienki. Spojrzał w lustro odchylając dolną wargę. Widząc kilka japońskich znaczków, które podobno są imieniem jego ukochanej, poczuł jak jego oczy zaczynają robić się wilgotne. Zacisnął mocno powieki, nie pozwoląc wypłynąć łzom. Nie chciał płakać, wystarczy, że jego serce płacze, a krew w żyłach stawała się na przemian zimna i gorąca. Bez zastanowienia Czarnowłosy chwycił pumeks i zaczął szorować swoją dolną wargę, starając się pozbyć tatuażu. Nie chciał, żeby jeszcze on przypominał mu o Mary Ann. Wystarczy, że wszystkie jego myśli nieustannie wokół niej krążyły, nie dając nawet chwili oddechu; nie pozwoląc nawet zatopić się w krainie marzeń sennych.
-          Oszalałeś?! - Do jego uszu dobiegł podniesiony głos bliźniaka, a zaraz poczuł jak Dreadowłosy wyciąga mu z dłoni pumeks. - Chcesz mieć wargę całą w strupach?!
Widząc, że Bill się nie odzywa, pokręcił głową z dezaprobatą.
-          Trzeba było myśleć jak robiłeś sobie ten tatuaż, a nie teraz!
-          Ja... ale... - Bill próbował coś powiedzieć na swoją obronę, ale wielka gula, która wyrosła w jego krtani, uniemożliwiała mu to.
Tom korzystając z tego, popchnął lekko brata w stronę kuchni. Nalał do kubka mleko i włożył go do mikrofalówki. Widząc, że Bill stoi i bez słowa wpatruje się w zimne kafelki, położył mu dłoń na ramieniu i zmusił, aby usiadł. Kiedy odezwał się dzwoneczek, obwieszczający, że mleko jest już podgrzane, wyciągnął z mikrofali kubek i postawił go przed Billem. Sam zajął miejsce naprzeciwko niego.
-          Dlaczego to zrobiłeś? - Spytał łagodnie.
Czarnowłosy chwilę wpatrywał się w milczeniu w blat stolika, upił kilka łyków mleka, po czym spojrzał na starszego Kaulitza.
-          Nie chcę, żeby mi o niej przypominał... Nie chcę, żeby cokolwiek mi o niej przypominało...
-          I myślisz, że wymażesz ją z pamięci tak łatwo jak twarz fanki, której podpiszesz zdjęcie?
-          Nie Tom, nie myślę tak. Ale chcę do cholery zapomnieć o niej! Zapomnieć jak bardzo ją kocham i jak mi jej brakuje!
-          Dlaczego w takim razie nie porozmawiałeś z nią wczoraj?
-          A jak myślisz?
Między nimi zapadła cisza. Tom jednak doskonale wiedział dlaczego bliźniak nie porozmawiał z Mary Ann. Znał go zbyt dobrze. Być może nawet lepiej niż siebie samego.
-          Nikola mówiła, że nie wie dlaczego przestałeś odzywać się do M... - ugryzł się w język, wiedząc, że brat źle reaguje na dźwięk imienia ukochanej - niej.
-          Miałeś z nią o tym nie rozmawiać - powiedział chłodno. - Prosiłem cię.
-          Nie powiedziałem jej, że chodzi o ciążę. Myślałem, że Nikola sama mi powie, ale wygląda na to, że ona nie ma o niczym pojęcia. Bill... - spojrzał ostrożnie na Czarnowłosego. - Może nie ma żadnego dziecka?
-          A te zdjęcia i witaminy niby skąd się wzięły? - Spytał z kpiną. - Zauważyłeś też, że ostatnio nie nosiła takich wysokich szpilek jak wtedy kiedy ją poznaliśmy? Powiedzieć ci czemu?! Bo kobiety w ciąży nie chodzą w szpilkach!
-          Może masz rację, ale wcale nie musisz jej mieć... - Widząc minę Billa, szybko dodał: - Bill jestem po twojej stronie, tak jak zawsze, ale... co jeżeli ona naprawdę nie wie dlaczego traktujesz ją w ten sposób?
-          Pomóż mi po prostu o niej zapomnieć... - odparł smutno w odpowiedzi, wiedząc, że niemożliwy jest aż tak duży zbieg okoliczności.
* * *
            Mary Ann szła ze spuszczoną głową w stronę swojego domu. Miała nadzieję, że Bill do niej jeszcze zadzwoni, albo da jakikolwiek znak, ale po upływie trzech dni uznała, że to niemożliwe. Czarnowłosy z pewnością już się do niej nie odezwie. A ona nawet nie wie dlaczego. Chyba, że powiedział jej prawdę, kiedy zamienili ze sobą tych kilka słów w Berlinie. Bill bawił się z nią, trochę pośmiał, a teraz uznał, że to nie jest takie śmieszne jak na początku. I porzucił. Ale czy mógłby się tak zachować? Mary Ann wydawało się, że w tym uczuciu, które było między nimi nie było niczego sztucznego, ale czy miała rację? Już sama nie wiedziała co o tym wszystkim ma myśleć.
            Nikola, kiedy blondynka rozmawiała z nią przez telefon, twierdziła, że Bill wygląda na smutnego i zranionego, choć próbuje to ukryć. Tom rzekomo też twierdził, że Czarnowłosy nie może się pozbierać po ich rozstaniu. Ale w takim razie dlaczego Bill nie chciał z nią porozmawiać? Wyjawić prawdziwego powodu przez który teraz oboje cierpią? „Może znowu Jost zabronił mu się spotykać ze mną?” - pomyślała, ale zaraz odsunęła od siebie tą myśl. Do prasy nie przedostało się zbyt wiele ich zdjęć. Na wszystkich stała raczej gdzieś z boku, albo nie było jej widać. Oczywiście plotki i spekulacje pojawiły się w Internecie, ale nie było to nic potwierdzonego jakimkolwiek dowodem. Wyglądali jak dobrzy znajomi. Nic ponadto.
            Mary Ann oderwała wzrok od chodnika, aby sprawdzić czy nie nadjeżdża jakiś pojazd. A kiedy takowego nie zauważyła, przekroczyła ulicę. Czując na sobie czyjś wzrok, odruchowo odwróciła się do tyłu, a kiedy dostrzegła idącego za nią Piotrka w towarzystwie Edyty przyspieszyła kroku. Serce zaczęło jej kołatać w oszałamiającym tempie. Nie widziała byłej przyjaciółki od wyjazdu do Paryża, i prawdę mówiąc wcale jej się za nią nie tęskniło. W dalszym ciągu nie rozumiała jak brunetka mogła się na nią pogniewać tylko za to, że zna Tokio Hotel, a wokalista przez pewien czas był jej chłopakiem. Oczywiście o tym ostatnim Edyta nie mogła mieć pojęcia. Chyba, że Piotrek jej o tym powiedział, co było całkiem możliwe.
            Widząc uchylone drzwi garażu, w którym grał od czasu do czasu jakiś zespół, bez zastanowienia weszła do środka. Byle z dala od Piotrka. Tym bardziej, że Mary Ann nie wiedziała, czy chłopak idzie do Edyty czy może przypadkiem chce zrobić jej krzywdę. W końcu już raz groził jej pistoletem... I gdyby nie chłopczyk, który wyszedł wtedy im na drogę nie wiadomo jakby się to skończyło.
            Pięciu chłopaków z długimi włosami spojrzało na blondynkę z zaciekawieniem, kiedy stanęła przed nimi z bladym uśmiechem. W jej oczach czaił się strach.
-          Hej - przywitała się. - Mogę się u was ukryć na moment?
Cała piątka kiwnęła zgodnie głowami, robiąc jej miejsce na starej kanapie.
-          To ty jesteś tą dziewczyną Kaulitza. - Bardziej stwierdził niż zapytał jeden z nich.
Mary Ann kiwnęła potakująco głową, przypominając sobie jak kilka miesięcy temu popłakała się słysząc jak grali „Ich bin nicht ich”.
-          Właściwie to już nie jestem jego dziewczyną - sprostowała, choć bardzo chciałaby, żeby było inaczej. - Jak widzę jesteście w temacie Tokio Hotel...
-          Trudno nie być, mając siostrę, która jest ich wielką fanką - chłopak z najdłuższymi włosami puścił oczko do Mary. - Nie wiem skąd, ale one o wszystkim wiedzą... Jestem Michał.
Blondynka uścisnęła jego wyciągniętą dłoń.
-          Mary Ann.
-          Nie jesteś Polką? - uniósł jedną brew do góry.
-          Jestem, ale w moich żyłach płynie też niemiecka i angielska krew - wzruszyła ramionami, podając dłoń pozostałym czterem chłopakom, którzy jej się przedstawili.
-          I powiesz jeszcze, że umiesz perfekcyjnie mówić po niemiecku i angielsku?
-          Babcia mnie uczyła od najmłodszych lat. Zresztą ona nie potrafi ani słowa po polsku. A i rodzice często rozmawiają w domu po niemiecku albo angielsku. Właściwie to jest mieszanka trzech języków - uśmiechnęła się nieznacznie.
-          Ja jestem kompletnym beztalenciem w kwestii języków - przyznał.
-          Za to fajnie gracie.
-          Dzięki, ale ostatnio nie wyglądało na to, żeby ci się podobało... - wtrącił Kamil.
Na policzkach Mary Ann wykwitły dwa rumieńce. Było jej trochę wstyd, że uciekła wtedy od nich ze łzami w oczach, ale nie była w stanie wydusić wtedy z siebie nawet słowa.
-          To nie wina waszego grania, tylko piosenki. Zawsze kiedy jej słucham, płaczę - przyznała smutno. Niby z tą piosenką wiązały się miłe wspomnienia, ale gdy tylko Mary Ann pomyślała sobie o tym jak traktowali się z Billem, z jej oczu wypływały rwące potoki łez. Nie chciała już nigdy więcej popełnić tamtego błędu, kiedy nieporozumienia między nimi sprawiały zarówno jej jak i Billowi ból, ale wbrew wszelkim chęciom tak się właśnie stało. Bo Czarnowłosy nie potrafił jej zaufać. Albo się nią bawił, a ona ufała mu bezgranicznie.
-          Nie smuć się maleńka - Filip pogłaskał ją po policzku, zmuszając, żeby spojrzała mu w oczy. Poczuła się trochę dziwnie, bo w zasadzie nawet nie znała tych pięciu chłopaków. - Będzie dobrze.
-          Nie chciałabym wyjść na pesymistkę, ale raczej nie będzie...
-          Dlaczego tak mówisz?
-          Straciłam chłopaka, a mój były pewnie się teraz czai w jakichś krzakach na mnie, z moją byłą przyjaciółką...
-          Mówisz o tych, tam? - Kamil wskazał głową w stronę Edyty i Piotrka, którzy ze sobą rozmawiali o czymś w odległości kilku metrów.
-          Dokładnie o nich - westchnęła ciężko.
Nie chciała zawracać zbyt długo głowy Michałowi, Filipowi, Kamilowi, Damianowi i Wojtkowi, ale bała się wyjść z ich garażu. Nie miała pojęcia czego chce od niej Piotrek, ale naprawdę się tego bała. Mary nie miała pewności, że tym razem też nie zaciągnie jej gdzieś i nie wyjmie pistoletu. Właściwie teraz, po nieodwołalnej stracie Billa było jej wszystko jedno czy umrze czy nie, ale z drugiej strony wolała żyć. Żywić się nadzieją, że być może jeszcze kiedyś się spotka z Billem. A mimo młodego wieku i tego, że nie była z nim zbyt długo czuła, że chce spędzić z nim resztę życia. Naiwne? Być może, ale kiedy spotyka się tego jednego jedynego serce o tym wie. Dla innego chłopaka zdecydowanie nie byłaby w stanie tyle wycierpieć i wylać tylu łez.
-          Chłopaki, mieliśmy już iść, nie? - Spytał Damian, który do tej pory milczał. - Może odprowadzimy Mary do domu?
-          Mieszkasz na tej ulicy, nie? - upewnił się Michał.
Mary Ann skinęła głową. Była im wdzięczna, że postanowili ją odprowadzić. Nie sądziła, aby Piotrek próbował do niej podejść, jak będzie miała taką obstawę. Choć gdyby miało dojść do bójki, w co szczerze wątpiła, stawiała jednak na to, że wygra Piotrek. Nie na darmo szatyn chodził kilka razy w tygodniu na siłownię. „Już nigdy nie znajdę sobie umięśnionego faceta” - pomyślała, ale zaraz zaczęła się śmiać do swoich myśli, na co chłopcy rzucili jej pytające spojrzenie. Ona tylko wzruszyła ramionami. Przecież nie zamierza mieć więcej chłopaków. Chyba, że Billa. A on do umięśnionych nie należy. I znając jego niechęć do wysiłku fizycznego, raczej nie będzie należał.
Całą szóstką ruszyli uliczką prowadzącą do domu Mary Ann. Michał, Filip, Kamil, Damian i Wojtek zalewali ją wprost żartami, próbując wyrwać z zadumy, w jaką popadła, ale jej totalnie nie było do śmiechu.
-          Dzięki za wszystko - powiedziała kiedy doszli do żółtego ogrodzenia.
-          Nie ma za co - Michał wygiął usta w promiennym uśmiechu. - Trzymaj się mała.
Mary kiwnęła lekko głową, wchodząc do domu. Teraz cieszyła się, że w przyszłym roku szkolnym rozpoczyna naukę w Niemczech. Przynajmniej będzie z dala od Piotrka, ale za to blisko Billa... Jego też się obawiała. Tego jak bardzo może ją zranić jednym słowem, czy spojrzeniem. A wiedziała, że będzie ciężko jej uniknąć jego towarzystwa, szczególnie, że Nikola chodzi z jego bliźniakiem. Zresztą przez Billa Mary Ann nie zamierzała rezygnować ze znajomości z Gustavem i Georgiem.
Rzuciła torbę na swoje łóżko kierując kroki do kuchni. Wlała wodę do czajnika elektrycznego, a z szufladki wyciągnęła tabliczkę czekolady. Wkładając do kubka torebkę karmelowej herbaty, pogryzała łakocie. Wiedziała, że nie powinna tego robić, bo z pewnością przytyje kilka kilogramów, ale miała to głęboko w nosie. Cóż z tego, że nie będzie super piękna i super zgrabna? Bill i tak jej nie chce.
            W momencie kiedy zalewała herbatę wodą, drzwi skrzypnęły, a na górę wszedł pan Rose, trzymając pod pachą kolejne książki o Indiach. Miał wyjechać do południowej Azji w piątek. Wraz z każdym upływającym dniem wydawał się być coraz bardziej podekscytowany.
-          Świat oszalał - mruknęła do siebie.
-          Mówiłaś coś?
-          Tato? Załatwiłeś mi wizę?
-          A chcesz jechać ze mną? - Spytał, a na jego usta zaczął powoli wkraczać szeroki uśmiech.
-          Gdybym mogła, to tak...
___________
* Słowa piosenki Tomoko Tane, Broken Wings

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz