niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 171



Skinęłam nieśmiało głową wbijając w niego wzrok. Stał przez chwilę bez ruchu, po czym usiadł i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Poruszał kilka razy ustami, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale z jego krtani nie wydobył się żaden dźwięk.
-          Nie podoba ci się? - zapytałam wystraszona.
-          Nie... To znaczy... podoba mi się... - dodał szybko - bardzo...
-          Czyli jednak ci się nie podoba - zrobiłam smutną minę siadając obok niego. - Chciałam, żebyś się ucieszył, ale to był chyba zły pomysł...
Bill podniósł się z miejsca i kucnął przede mną. Wygiął moją dolną wargę i z uwagą przyglądał się japońskim literkom, które przed paroma minutami wytatuował mi Ebrulf.
-          Eb to jest zajebiste! - Wykrzyknął uradowany po ponad minutowych oględzinach mojego tatuażu.
-          Dzięki - odparł z uśmiechem. - Tatuujesz sobie coś jeszcze, czy schować sprzęt?
-          Już nic - powiedziałam cicho. - Dzię...
-          Nie chowaj jeszcze - przerwał mi Bill. - Ja też chcę dziarę. Taką samą jak ma Mary Ann.
-          Też chcesz mieć napisane „Bill” na wardze? - spytałam ze śmiechem. Czarny jest egoistą, ale nie sądziłam, że aż takim...
-          Nie! Oczywiście, że nie! - zaoponował. - Ty masz moje imię, więc ja chcę twoje.
-          Jesteś tego pewny? - Zmarszczyłam brwi. - To już ci tak zostanie...
-          Tobie również - musnął moje usta swoimi, ale kiedy cicho syknęłam z bólu momentalnie się odsunął, a na jego twarzy pojawiło się zmartwienie. - Przepraszam. Bardzo zabolało?
-          Troszeczkę. Ebrulf za ile... - przerwałam w pół zdania widząc, że mężczyzny nie ma w pomieszczeniu.
Bill pocałował mnie czule w policzek i delikatnie odchylił moją wargę, uważając aby nie sprawić mi bólu. Chociaż właściwie to nie było potrzebne, gdyż warga niemiłosiernie mnie piekła. Bez znaczenia czy ją dotykał czy nie.
-          Kochanie ten tatuaż jest śliczny! - ekscytował się. - To najwspanialsza rzecz jaką kiedykolwiek, ktokolwiek dla mnie zrobił! Przebiłaś nawet Toma!
-          A cóż takiego wspaniałego zrobił Tom?
-          Wszystko - odparł tajemniczo.
-          Czyli?
-          Gdybym zaczął wyliczać, pewnie nie skończyłbym do poniedziałku, więc wolę pohamować tym razem moje gadulstwo, żeby powiedzieć ci jak bardzo cię kocham.
-          Też cię kocham - pogłaskałam go czule po policzku. - Najbardziej na świecie dzióbku...
Cmoknęłam leciutko jego wargi swoimi. Miałam ochotę, żeby pocałować go znacznie namiętniej, ale nie bardzo pozwalała mi na to piekąca warga.
-          Koniec tych czułości moi kochani - zawołał Ebrulf wchodząc do pomieszczenia. - Później sobie poromansujecie - podał Billowi jakąś karteczkę. - Tak wygląda imię Mary Ann zapisane w kanji.
Czarny bez słowa kiwnął głową i usiadł obok mnie wydymając wargę. Najwyraźniej napis mu się podobał. Wyciągnęłam z jego dłoni kawałek papieru i przyjrzałam się znaczkom.
-          Kochanie? - spojrzałam bacznie na Billa. - Naprawdę jesteś pewny, że chcesz sobie wytatuować moje imię? Wiesz przecież, że nie musisz tego robić...
-          Gdybym nie chciał, to możesz być pewna, że nie zrobiłbym tego. Jednak kocham cię i bardzo tego chcę - cmoknął mnie w policzek, a ja się zasępiłam. Przecież wytatuowanie tylu literek będzie go strasznie bolało!
-          A gdybyś wytatuował sobie tylko „Mary”? - zaproponowałam chcąc oszczędzić mu choć trochę cierpienia.
-          Nie - pokręcił zdecydowanie głową. - Chcę twoje pełne imię.
-          No dobrze... Jeżeli tylko tego chcesz... Obyś nie żałował...
-          Czemu miałbym żałować? - spytał marszcząc brwi.
-          Zobaczysz - odparłam tajemniczo. Zaraz sam się przekona jak to cholernie boli.
-          Wygnij usta - polecił Ebrulf. - O tak...
Obserwowałam jak mężczyzna rysuje na dolnej wardze Billa niebieskim markerem z cienką końcówką znaczki, mające być moim imieniem zapisanym w kanji. Kiedy wbijał igłę w skórę Billa, ten nawet się nie poruszył. Nie byłam w stanie uwierzyć, w to, że Czarnego ani trochę nie boli wtłaczanie barwnika w jego komórki. Jednak wyglądał na niewzruszonego. A może tylko udaje?
-          Długo jesteście ze sobą? - spytał Ebrulf nie przerywając tworzenia nowego tatuażu Billa.
-          Właściwie to nieco ponad tydzień... - odpowiedziałam nieco zakłopotana.
Tydzień bycia razem to zdecydowanie zbyt krótki okres czasu na to, aby tatuować sobie imię ukochanego na ciele, ale jakkolwiek szczeniacko to zabrzmi wiem, że kocham Billa i nie chcę być już z nikim innym. Nie wiem jak będzie wyglądała moja przyszłość za kilkadziesiąt lat, czy będę wtedy jeszcze z Czarnym, ale jestem pewna, że zrobię wszystko co tylko będę mogła, abyśmy byli szczęśliwi razem za pięć, dziesięć czy pięćdziesiąt lat.
-          Nie za wcześnie na tatuaże? - zapytał po chwili milczenia zupełnie tak, jakby czytał mi w myślach. Widząc, że Bill chce coś powiedzieć, dodał: - Nie odzywaj się teraz młody. Wygadasz się jak skończę.
-          Może i za wcześnie - wzruszyłam ramionami. - Ale kocham tego czarnego aniołka... - spojrzałam czule na Billa, który złapał mnie za rękę. Widziałam jak w jego oczach pojawiają się wesołe iskierki.
-          Obyś nie okazała się zakochaną w Billu fanką, która leci na jego pieniądze i sławę. Przez łóżko do serca, a raczej portfela.
Czarny ścisnął mocno moją dłoń, patrząc na Ebrulfa z nienawiścią pomieszaną z rządzą mordu. Wręcz czułam, że chce mu coś odpowiedzieć, ale równie dobrze zdawał sobie sprawę z tego, iż nie może tego uczynić w tej chwili.
-          Gdybyś nie robił teraz Billowi tatuażu dostałbyś w twarz - rzuciłam gniewnie.
-          Wyluzuj - roześmiał się. - Życzę wam szczęścia. Nie chciałbym jednak, żebyś okazała się tanią panną, jakich ostatnio sporo tutaj przyjeżdża. Nie chcę, żebyś złamała mu serce odrzucając jego miłość jak kundla, który się pałęta pod nogami. To dobry dzieciak.
Siedziałam w osłupieniu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie chciałam się bronić mówiąc, że naprawdę kocham Czarnego, bo tylko pogorszyłabym tym sytuację, a Ebrulf korzystając z tego, że Bill nie może nic zrobić atakowałby dalej. Wiedziałam, że ludzie będą mnie krytykowali, a znaczna większość fanek wyzywała od najgorszych, ale w życiu nie powiedziałabym, że ten miły mężczyzna, który na początku okazywał mi sympatię, będzie jedną z tych osób. I to dlaczego? Bo usłyszał, że jestem z Billem zaledwie od tygodnia? Ale przecież oboje kochaliśmy się już wcześniej! Dużo wcześniej!
Z oszołomienia wywołanego słowami mężczyzny wyrwał mnie dopiero jego niski głos oznajmiający, że skończył tatuować Billowi moje imię. Czarny wyszarpnął z mojej ręki swoją dłoń i nie zważając na nic podszedł do kolegi. Zgiął palce w pięść i uderzył z całej siły w twarz tatuażystę. Ebrulf złapał się za nos, z którego zaczęła cieknąć cienkim strumyczkiem krew.
-          Wybacz stary, ale nikt nie będzie mówił źle o mojej dziewczynie - Przytulił mnie mocno do siebie i poprowadził w stronę wyjścia. - Zostawię ci kasę na biurku. 
* * *
            Nikola usadowiła się wygodnie na metalowym krzesełku w klubie Rock’s One i wpatrzyła w scenę, na której za chwilę miał się pojawić zespół ojczyma bliźniaków. Nie miała ochoty przyjeżdżać do zadymionego klubu, ale może choć przez moment przestanie myśleć o rozwodzie rodziców i swojej przeprowadzce do Hamburga? Choć nie okazywała tego nikomu, a już szczególnie Tomowi czuła jak żal do matki rozrywa ją od środka. Najchętniej by jej wszystko wygarnęła! Jak mogła zdradzać ojca przez tyle czasu?! A w dodatku zajść w ciążę z własnym szefem?! I przy okazji zrujnować jej życie?!
Nienawidziła jej za to co zrobiła, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że okazywanie wrogości rodzicielce nic nie da. Niech jednak nie liczy na to, że będzie się zachowywała jak kochająca córeczka, która niezmiernie cieszy się z faktu, iż zostanie starszą siostrą! Na początku, kiedy się o tym dowiedziała czuła żal i bezsilność, które teraz ustąpiły miejsca bezgranicznej złości. Nie zamierzała więcej płakać! Wylała przez matkę wystarczająco dużo łez odkąd wróciła z Paryża!
            Tom chciał złapać ukochaną za dłoń, czując jednak, że jej palce są zaciśnięte mocno w pięści spojrzał na nią uważnie. Wiedział, że stało się coś poważnego, coś co jej nie daje spokoju, ale nie chciał wypytywać. Miał nadzieję, że dziewczyna sama zdradzi mu powód swojego smutku, a kiedy już się tak stanie razem uporają się z jej problemem.
-          Uśmiechnij się kochanie - szepnął jej do ucha, cmokając czule w policzek. - Wszystko się ułoży...
-          Co ty możesz wiedzieć?! - spytała zirytowana, tym, że Tom ciągle ją pociesza. - Jesteś wyrocznią, że tak mówisz?!
-          Nie jestem wyrocznią, ale wiem, że stało się coś poważnego i wiem też, że nie chcesz mi powiedzieć co to takiego. Nie będę się upierał. Powiesz jak zechcesz, ale denerwuje mnie, że mi nie ufasz! Jesteśmy razem...
-          Kto ci powiedział, że jesteśmy razem, co?! - przerwała mu. - Z tego co wiem nie mówiłam nic o tym, że jestem twoją dziewczyną! Wręcz przeciwnie!
-          Ale mówiłaś, że mnie kochasz - obstawał przy swoim, ale widząc jej gniewny wzrok poczuł jak się w nim gotuje ze złości. - Jednak znając ciebie pewnie tylko się tak drażniłaś. „Powiem Tomowi, że go kocham, a on będzie na każde moje skinienie” - przedrzeźniał ją. - „Mówię ci Mary on robi to co chcę. Zachowuje się jak dobrze wytresowany piesek” - zaśmiał się sztucznie.
-          Tak uważasz? - spytała lustrując go swoim bystrym wzrokiem.
-          Nie! Nie uważam tak do cholery! - wykrzyknął. - Nie chcesz ze mną być ok., do niczego nie zmuszam, ale nie traktuj mnie do cholery jak psa, który jest dobry jedynie do głaskania! Spójrz na swoje zachowanie! Raz potulna, kochająca dziewczyna, a drugi humorzasta panna! Zdecyduj się wreszcie dziewczyno!
-          Przepraszam... ja...
-          Nie chcę, żebyś przepraszała, tylko się wreszcie zdecydowała! Ja też mam swoje nerwy!
Czując jak pod powiekami gromadzą jej się łzy wstała z krzesełka i szybkim krokiem udała się do wyjścia z klubu. Kiedy orzeźwiające, nocne powietrze dotarło do jej nozdrzy poczuła się nieco lepiej. „Zachowuje się jak głupia małolata, która przechodzi okres buntu!” - pomyślała. Nie powinna wyżywać się na Tomie, w końcu on nie jest niczemu winny. To jej mama zawiniła zachodząc w ciążę, a do tego te zdjęcia...
Usiadła na pobliskiej ławeczce i podkurczyła nogi opierając brodę o swoje kolana. Była wdzięczna ojcu, że załatwił jej wakacje nieco ponad miesiąc wcześniej. Nie miała pojęcia jak tego dokonał, ale nie interesowało ją to. W życiu nie przypuszczała, że znanie Tokio Hotel jest takim stresem. Gdzie się nie ruszyła ludzie albo wytykali ją palcami, albo prosili aby poznała ich z chłopakami. Nie wspominając nawet o głupich tekstach rzucanych przez męską część populacji szkolnej. Jak Mary to znosiła? Przecież ją musieli atakować o wiele bardziej po tych zdjęciach, na których całowała się z Billem! Owszem wspominała, że znaczna większość jej tak zwanych koleżanek i kolegów się od niej odwróciła, ale nigdy nie skarżyła się na to. A może w Polsce było zupełnie inaczej? Może tam ludzie byli bardziej tolerancyjni jeżeli chodzi o Tokio Hotel? Nie miała pojęcia, ale już pojutrze się o tym przekona na własnej skórze.
Spojrzała przed siebie, a kiedy dostrzegła Toma idącego w jej stronę ze spuszczoną głową i z dłońmi wsadzonymi w kieszenie swoich obszernych spodni uśmiechnęła się lekko. Chłopak z westchnięciem usiadł na ławce obok niej i bez słowa wpatrzył się w bliżej nieokreślony punkt, którym równie dobrze mógł być jakiś samochód, budynek czy drzewo.
-          Tom? - przerwała ciszę. Chłopak spojrzał w jej orzechowe tęczówki, a kiedy nic nie odpowiedział, kontynuowała: - Masz rację, powinnam się zdecydować. Właściwie to już się zdecydowałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz