-
I znowu ruszamy w świat - mruknął Gustav, przerywając
ciszę.
-
I dobrze, bo nie wysiedziałbym dłużej w domu, bez naszych
fanów i występów - przyznał Bill.
Była to absolutna prawda, szczególnie,
że Mary Ann pojechała do domu. Jeżeli zajmie się pracą, to z pewnością te
dwadzieścia trzy dni miną o wiele szybciej, niż jakby siedział w domu przed
telewizorem.
-
Nie gadaj, że przed waszym domem nie wystawały żadne
fanki! - Na twarzy Georga wymalowane było zdumienie.
-
Były, ale przecież wiesz, że to nie to samo co koncert
albo spotkanie z fanami.
-
Mogłeś wyjść i przed nimi zaśpiewać. Na pewno byłyby
szczęśliwe. - Gustav wzruszył ramionami.
-
Daj spokój! Bez was to nie byłoby to samo.
-
Trzeba kiedyś urządzić koncert na waszym podwórku -
zaśmiał się Georg, akurat w momencie kiedy do pokoju wszedł starszy Kaulitz.
-
Miałeś rację. - Tom spojrzał na Billa. - Nikola zabrała
mi czapkę, bo jej się bardzo podobała.
-
I nie kazałeś jej odesłać? - Georg wytrzeszczył oczy.
-
Pewnie, że nie. - Rozwalił się na swoim materacu, tuż
obok Billa. - Opowiadajcie co się u was działo.
-
W vanie wam opowiem, bo teraz chyba nie zdążę.
-
Mamy duuużo czasu. David rozmawia z mamą o naszych
open-airach, więc trochę im zejdzie.
-
Chyba, że tak - zgodził się Georg, po czym zaczął
opowiadać swoim przyjaciołom o tym jak do jego sypialni wpadła Galeschka z
Lorelei.
Mówiąc o tym co miało miejsce w jego
pokoju kilka dni temu, na policzki wkroczył mu lekki rumieniec. Jeszcze nigdy
dotąd nie miał okazji spać z dwoma dziewczynami na raz. Nie mówiąc już nawet o
tym, że jego życie seksualne było raczej ubogie. Nie ma sensu się oszukiwać. Za
Georgiem Listingiem nigdy nie oglądały się dziewczyny. To on musiał się zawsze
nieźle nagimnastykować, aby jakąś zdobyć. Tym razem było jednak zupełnie
inaczej. To Lorelei z Galeschką go uwiodły. Wtargnęły do jego pokoju, zepsuły
jego model Porshe Carrery z 2005 roku, a na koniec wskoczyły mu do łóżka, wyznając
wielką miłość.
-
Nareszcie nie jesteś prawiczkiem - powiedział ze śmiechem
Tom, kiedy Georg skończył opowiadać o swojej przygodzie.
Basista zrobił nieco kwaśną minę, gdyż
sądził, że starszy Kaulitz będzie pod wrażeniem jego opowieści. Najwyraźniej
tak się nie stało.
-
Dla twojej wiadomości to nie był mój pierwszy raz! -
burknął. - Kiedy ty byłeś jeszcze w pieluchach, za mną już się oglądały
dziewczyny.
-
Straciłeś cnotę mając dwa lata? - spytał z rozbawieniem
Bill. - Dobry byłeś!
„Cholera! Znowu sobie ze mnie żartują”
- pomyślał Georg z sarkazmem. I on uważa ich za przyjaciół! Zamiast powiedzieć:
„Georg, to zajebiście, że udało ci się przerżnąć dwie laski jednocześnie,
zazdroszczę ci stary”, oni zwyczajnie się z niego śmieją!
-
Już dobrze, bo zaraz nam tutaj wybuchniesz z podniecenia
- wtrącił Tom, widząc jak basista poczerwieniał. - A ja nie będę sprzątał
twojego nasienia - skrzywił się, jakby sama myśl o tym wywoływała w nim odrazę.
-
Spoko, jakoś się trzymam. To może wy się pochwalicie
swoimi podbojami? - spojrzał uważnie na Toma i Billa, po czym przeniósł wzrok
na Gustava, który siedział cały czas cicho, wpatrując się w ścianę. - Byłbym
tylko wdzięczny gdybyś nie opowiadał Tom, o tych dwudziestu pięciu pannach, bo
już mi się to znudziło - udał, że ziewa.
Georg doskonale wiedział, że najłatwiej
wyprowadzić Dreadowłosego z równowagi wspominając przy nim o nieszczęsnych
dwudziestu pięciu dziewczynach, o których powiedział kiedyś nieopatrznie w
wywiadzie. Jednak tym razem, wzmianka na ten temat nie wywarła pożądanego
skutku. Tom nadal leżał rozwalony na swoim materacu, jak gdyby nigdy nic. „Czy
oni naprawdę aż tak się zmienili przez te kilka dni?” - zadał sobie w duchu to
pytanie, zupełnie tak jakby oczekiwał, że jakiś głosik mu na nie odpowie. Nic
takiego jednak nie miało miejsca.
-
To jest zbyt intymne, żebym mógł ci powiedzieć o tym
cokolwiek - odparł Dreadowłosy spokojnie.
Wiedział, że Nikola nie byłaby
uszczęśliwiona gdyby dowiedziała się, że rozpowiada wszystkim o tym co się
wydarzyło między nimi. Zresztą sam czuł, że to coś osobistego, coś co powinno
zostać między nimi. Oczywiście Bill znał praktycznie wszystkie pikantne
szczegóły, ale trudno się dziwić. W końcu jest jego bratem, w dodatku
bliźniakiem. Był pewny, że Nikola też zdradziła „co nie co” Mary Ann. Mimo tego
nie chciał się chwalić tym co spotkało jego i Nikolę, tak jakby była tylko jego
kolejnym podbojem, których w rzeczywistości wcale nie miał. Oczywiście mógł
przespać się ze swoimi fankami, tak jak mówił o tym w wywiadach, ale sądził, że
to byłoby po prostu szczeniackie i głupie zachowanie. Inna sprawa o tym mówić,
a jeszcze inna robić.
-
Tom? Ty nie jesteś przypadkiem chory? - spytał
podejrzliwie Georg.
-
Oczywiście, że nie! - zaprzeczył od razu. - Nie chcę wam
tylko zdradzać pikantnych szczegółów z mojego życia seksualnego, ale przespanie
się z dwoma pannami to rzeczywiście niesamowity wyczyn... Szczególnie w twoim
wypadku. O ile ja mógłbym ich mieć nawet i trzydzieści naraz, to nie
podejrzewałem, że ty będziesz miał choćby jedną. Gratuluję stary!
-
Tak, to naprawdę niezwykłe osiągnięcie, jak na ciebie -
zgodził się Bill. - Powiedz nam co było nie tak z tymi dziewczynami. Pewnie
były ślepe, ważyły po sto pięćdziesiąt kilo, a może po prostu były przeraźliwie
brzydkie?
-
Wiedziałem, że tak będzie... - westchnął ciężko, powoli
mając dość Kaulitzów. Był wdzięczny, że chociaż Gustav nie brał udziału w całej
dyskusji.
Wyciągnął z kieszeni spodni swój
czarny, skórzany portfel i wydobył z niego dwa zdjęcia, takie jak do dowodu
osobistego, na których widniała twarz Galeschki i Lorelei. Podał je Billowi i
Tomowi, oczekując ich reakcji. Bliźniacy uważnie obejrzeli zdjęcia, które podał
im Georg, po czym zgodnie kiwnęli głowami z aprobatą.
-
Rzeczywiście ładne - przyznał Bill. - Tym większe
gratulacje, że takie panny na ciebie poleciały.
-
Tak, popieram Billa. Gustav, chcesz zobaczyć?
Perkusista spojrzał na nich
oszołomiony, tak jakby dopiero przebudził się ze snu. W rzeczywistości myślał o
Inge. Sam nie wiedział, co ma sądzić o tej dziewczynie. Pociągała go, i to
bardzo, ale w dalszym ciągu nie darzył jej sympatią. Mimo to jego myśli
niebezpiecznie krążyły wokół niej. Gustav miał nadzieję, że to się skończy wraz
z tym jak ruszą w drogę. Wtedy nie będzie miał czasu na rozmyślanie o pannie
Möllenberg.
* * *
Mary Ann
z Nikolą przekroczyły próg budynku, w którym mieściło się liceum imienia
Jarosława Dąbrowskiego w Zielonej Górze. Obie miały nadzieję, że dyrektorka
wyrazi zgodę, aby Nikola mogła uczęszczać normalnie na zajęcia lekcyjne razem z
Mary. Brunetka nie miała ochoty spędzać sama pół dnia w domu przyjaciółki, albo
szwendać się bez celu po mieście czekając, aż Mary Ann wróci ze szkoły.
Zdecydowanie bardziej wolała chodzić z nią na lekcje. Może nauczy się czegoś
nowego? A już na pewno zobaczy czym się różni polska szkoła od niemieckiej.
Rzecz jasna oprócz długich wakacji.
Ich
kroki odbijały się echem po pustym, szkolnym korytarzu, którym kierowały się do
sekretariatu.
-
Oby się zgodziła - mruknęła Mary Ann, naciskając srebrną
klamkę.
Białe drzwi ustąpiły. Kobieta siedząca
za biurkiem spojrzała na nie ciekawie, znad swoich okularów w rogowych
oprawach, ale nie powiedziała ani słowa.
-
Dzień dobry! - powiedziała wesoło blondynka. -
Chciałybyśmy się zobaczyć z panią dyrektor.
-
Moment - burknęła chłodno, najwyraźniej zła, że ktoś
raczył jej przerwać przeglądanie papierów leżących na biurku.
Kobieta podniosła się z obrotowego
krzesełka i z uniesioną dumnie głową zapukała do gabinetu dyrektorki. Słysząc
ciche: „proszę”, rozwarła drzwi i zaanonsowała nastolatki.
-
Możecie wejść - oznajmiła chłodno, wycofując się z
pokoju.
-
Dziękujemy - odparła z uśmiechem Mary Ann, poprawiając na
swojej bokserskiej bluzeczce nieistniejącą fałdkę.
Mary weszła do gabinetu, w którym była
dotychczas tylko raz. Za nią z nieśmiałym uśmiechem wkroczyła Nikola.
-
Dzień dobry pani dyrektor - przywitała się blondynka.
Tęga kobieta, z ciemnymi włosami
spiętymi w eleganckiego koka spojrzała na nie spod sterty papierów i
uśmiechnęła się dobrotliwie.
-
Dzień dobry dziewczynki. Co was do mnie sprowadza? -
spytała głosem dobrej cioci.
-
Chciałabym prosić panią dyrektor, o to żeby udzieliła
pani zgodę, aby moja kuzynka mogła uczęszczać ze mną do klasy do końca roku
szkolnego - Mary Ann wyrzuciła z siebie jednym tchem. Słyszała o tej
niepozornej kobiecie, że potrafi być niezwykle niemiła, więc w razie czego
wolała uważać. Ewentualnie szybko powiedzieć, to co zamierzała i jak najprędzej
ulotnić się z gabinetu dyrektorki.
-
W roli wolnego słuchacza? - Mary skinęła głową. - A
dlaczego twoja kuzynka nie chodzi do swojej szkoły? Z tego co mi wiadomo
wakacje jeszcze nigdzie się nie rozpoczęły.
-
Moja kuzynka przyjechała wczoraj z Niemiec i bardzo
chciałaby zobaczyć jak wygląda nauka w polskiej szkole, zamiast siedzieć pół
dnia w domu przed telewizorem - wyjaśniła Mary Ann z nieśmiałym uśmiechem.
Miała nadzieję, że ten argument przekona kobietę.
-
To prawda? - dyrektorka zwróciła się do Nikoli po
niemiecku. Ta tylko skinęła głową. - A potrafisz coś powiedzieć po polsku?
-
Tak pani profesor - odparła grzecznie łamaną polszczyzną.
- Niewiele, ale mam nadzieję, że uda mi się podszkolić swoje umiejętności -
dodała już po niemiecku. - Gdyby była taka możliwość, aby pani się zgodziła,
byłabym bardzo wdzięczna.
Kobieta patrzyła przez kilka chwil na
nie uważnie, tak jakby się zastanawiała czy wyrazić zgodę, czy też nie. Mary
Ann z Nikolą straciły już nadzieję, kiedy milczała przez dłuższy czas. Miały
się właśnie pożegnać z kobietą, gdy wyciągnęła z szuflady swojego biurka
kawałek kartki i coś na nim pospiesznie nabazgrała, po czym podała Mary Ann. Blondynka
przebiegła wzrokiem te kilka zdań, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
-
Bardzo dziękujemy pani dyrektor! - powiedziała uradowana.
-
Nie ma za co - kobieta odwzajemniła uśmiech. - Prosiłabym
jednak o to, abyście uzyskały również zgodę od nauczycieli poszczególnych
przedmiotów.
-
Oczywiście. Jeszcze raz bardzo dziękujemy!
Pożegnały się z dyrektorka i z
radosnymi uśmiechami opuściły gabinet, a następnie sekretariat. Mary Ann
oprowadziła przyjaciółkę po szkole, pokazując sale, w których będą miały lekcje.
Kiedy obejrzały obdrapane łazienki i niezbyt ciekawą salę gimnastyczną akurat
rozbrzmiał dzwonek oznajmiający początek przerwy. Na korytarzu zaroiło się od
uczniów, tak, że ciężko było przejść przez dość wąski holl. W końcu,
przepychając się przez różnokolorowy tłum doszły do drzwi klasy, w której za
chwilę miały się odbyć zajęcia przysposobienia obronnego. Ludzie z klasy Mary
Ann zaczęli ciekawie przyglądać się Nikoli, najwyraźniej zaintrygowani
pojawieniem się kogoś nowego.
-
Cześć! - usłyszały wesoły głos, należący do Bartka. -
Może przedstawisz mnie swojej koleżance?
-
Nikola - Mary Ann wskazała na przyjaciółkę, po czym
spojrzała na kolegę. - Eee... Bartek.
-
Miło mi cię poznać - powiedział z uśmiechem, który
ukazywał jego niezbyt kształtne zęby.
-
Mnie ciebie również - odparła szybko po niemiecku,
potrząsając jego wyciągniętą dłoń.
Chłopak spojrzał na nią wyraźnie
zdziwiony.
-
Jesteś Niemką? - skinęła głową. - Potrafisz mówić po
polsku?
-
Bardzo mało.
Dalszą konwersację przerwał im dźwięk
dzwonka. Chłopak odszedł do kolegów, najwyraźniej objaśniając kim jest
tajemnicza nastolatka stojąca obok Mary Ann, gdyż co rusz wskazywał na nie
głową. Dziewczyny zaś spoglądały na Nikolę ze złością. A może zazdrością?
Gdy nauczyciel podał Marysi klucze od
sali Mary Ann wraz z Nikolą podeszły do niego.
-
Panie profesorze? Czy Nikola mogłaby uczestniczyć w
zajęciach? - spytała blondynka.
-
A ma pozwolenie od pani dyrektor? - mężczyzna spojrzał na
nie podejrzliwie, tak jakby właśnie mówiły, że bomba jest całkowicie
bezpieczna. Albo chciały wmówić, że kwas solny jest najlepszym smakołykiem,
jaki został wyprodukowany.
-
Oczywiście.
Mary podała mu karteczkę, na której
dyrektorka zapisała kilka słów, odnośnie pobytu w szkole Nikoli. Profesor
Kaleta uważnie jej się przyjrzał, po czym oddał Mary Ann.
-
A nie sfałszowałyście jej? - spytał podejrzliwie.
-
Panie profesorze! Co też pan insynuuje? Że ja niby...? -
Blondynka pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą, po czym pociągnęła Nikolę do
sali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz