niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 181



-          I znowu ruszamy w świat - mruknął Gustav, przerywając ciszę.
-          I dobrze, bo nie wysiedziałbym dłużej w domu, bez naszych fanów i występów - przyznał Bill.
Była to absolutna prawda, szczególnie, że Mary Ann pojechała do domu. Jeżeli zajmie się pracą, to z pewnością te dwadzieścia trzy dni miną o wiele szybciej, niż jakby siedział w domu przed telewizorem.
-          Nie gadaj, że przed waszym domem nie wystawały żadne fanki! - Na twarzy Georga wymalowane było zdumienie.
-          Były, ale przecież wiesz, że to nie to samo co koncert albo spotkanie z fanami.
-          Mogłeś wyjść i przed nimi zaśpiewać. Na pewno byłyby szczęśliwe. - Gustav wzruszył ramionami.
-          Daj spokój! Bez was to nie byłoby to samo.
-          Trzeba kiedyś urządzić koncert na waszym podwórku - zaśmiał się Georg, akurat w momencie kiedy do pokoju wszedł starszy Kaulitz.
-          Miałeś rację. - Tom spojrzał na Billa. - Nikola zabrała mi czapkę, bo jej się bardzo podobała.
-          I nie kazałeś jej odesłać? - Georg wytrzeszczył oczy.
-          Pewnie, że nie. - Rozwalił się na swoim materacu, tuż obok Billa. - Opowiadajcie co się u was działo.
-          W vanie wam opowiem, bo teraz chyba nie zdążę.
-          Mamy duuużo czasu. David rozmawia z mamą o naszych open-airach, więc trochę im zejdzie.
-          Chyba, że tak - zgodził się Georg, po czym zaczął opowiadać swoim przyjaciołom o tym jak do jego sypialni wpadła Galeschka z Lorelei.
Mówiąc o tym co miało miejsce w jego pokoju kilka dni temu, na policzki wkroczył mu lekki rumieniec. Jeszcze nigdy dotąd nie miał okazji spać z dwoma dziewczynami na raz. Nie mówiąc już nawet o tym, że jego życie seksualne było raczej ubogie. Nie ma sensu się oszukiwać. Za Georgiem Listingiem nigdy nie oglądały się dziewczyny. To on musiał się zawsze nieźle nagimnastykować, aby jakąś zdobyć. Tym razem było jednak zupełnie inaczej. To Lorelei z Galeschką go uwiodły. Wtargnęły do jego pokoju, zepsuły jego model Porshe Carrery z 2005 roku, a na koniec wskoczyły mu do łóżka, wyznając wielką miłość.
-          Nareszcie nie jesteś prawiczkiem - powiedział ze śmiechem Tom, kiedy Georg skończył opowiadać o swojej przygodzie.
Basista zrobił nieco kwaśną minę, gdyż sądził, że starszy Kaulitz będzie pod wrażeniem jego opowieści. Najwyraźniej tak się nie stało.
-          Dla twojej wiadomości to nie był mój pierwszy raz! - burknął. - Kiedy ty byłeś jeszcze w pieluchach, za mną już się oglądały dziewczyny.
-          Straciłeś cnotę mając dwa lata? - spytał z rozbawieniem Bill. - Dobry byłeś!
„Cholera! Znowu sobie ze mnie żartują” - pomyślał Georg z sarkazmem. I on uważa ich za przyjaciół! Zamiast powiedzieć: „Georg, to zajebiście, że udało ci się przerżnąć dwie laski jednocześnie, zazdroszczę ci stary”, oni zwyczajnie się z niego śmieją!
-          Już dobrze, bo zaraz nam tutaj wybuchniesz z podniecenia - wtrącił Tom, widząc jak basista poczerwieniał. - A ja nie będę sprzątał twojego nasienia - skrzywił się, jakby sama myśl o tym wywoływała w nim odrazę.
-          Spoko, jakoś się trzymam. To może wy się pochwalicie swoimi podbojami? - spojrzał uważnie na Toma i Billa, po czym przeniósł wzrok na Gustava, który siedział cały czas cicho, wpatrując się w ścianę. - Byłbym tylko wdzięczny gdybyś nie opowiadał Tom, o tych dwudziestu pięciu pannach, bo już mi się to znudziło - udał, że ziewa.
Georg doskonale wiedział, że najłatwiej wyprowadzić Dreadowłosego z równowagi wspominając przy nim o nieszczęsnych dwudziestu pięciu dziewczynach, o których powiedział kiedyś nieopatrznie w wywiadzie. Jednak tym razem, wzmianka na ten temat nie wywarła pożądanego skutku. Tom nadal leżał rozwalony na swoim materacu, jak gdyby nigdy nic. „Czy oni naprawdę aż tak się zmienili przez te kilka dni?” - zadał sobie w duchu to pytanie, zupełnie tak jakby oczekiwał, że jakiś głosik mu na nie odpowie. Nic takiego jednak nie miało miejsca.
-          To jest zbyt intymne, żebym mógł ci powiedzieć o tym cokolwiek - odparł Dreadowłosy spokojnie.
Wiedział, że Nikola nie byłaby uszczęśliwiona gdyby dowiedziała się, że rozpowiada wszystkim o tym co się wydarzyło między nimi. Zresztą sam czuł, że to coś osobistego, coś co powinno zostać między nimi. Oczywiście Bill znał praktycznie wszystkie pikantne szczegóły, ale trudno się dziwić. W końcu jest jego bratem, w dodatku bliźniakiem. Był pewny, że Nikola też zdradziła „co nie co” Mary Ann. Mimo tego nie chciał się chwalić tym co spotkało jego i Nikolę, tak jakby była tylko jego kolejnym podbojem, których w rzeczywistości wcale nie miał. Oczywiście mógł przespać się ze swoimi fankami, tak jak mówił o tym w wywiadach, ale sądził, że to byłoby po prostu szczeniackie i głupie zachowanie. Inna sprawa o tym mówić, a jeszcze inna robić.
-          Tom? Ty nie jesteś przypadkiem chory? - spytał podejrzliwie Georg.
-          Oczywiście, że nie! - zaprzeczył od razu. - Nie chcę wam tylko zdradzać pikantnych szczegółów z mojego życia seksualnego, ale przespanie się z dwoma pannami to rzeczywiście niesamowity wyczyn... Szczególnie w twoim wypadku. O ile ja mógłbym ich mieć nawet i trzydzieści naraz, to nie podejrzewałem, że ty będziesz miał choćby jedną. Gratuluję stary!
-          Tak, to naprawdę niezwykłe osiągnięcie, jak na ciebie - zgodził się Bill. - Powiedz nam co było nie tak z tymi dziewczynami. Pewnie były ślepe, ważyły po sto pięćdziesiąt kilo, a może po prostu były przeraźliwie brzydkie?
-          Wiedziałem, że tak będzie... - westchnął ciężko, powoli mając dość Kaulitzów. Był wdzięczny, że chociaż Gustav nie brał udziału w całej dyskusji.
Wyciągnął z kieszeni spodni swój czarny, skórzany portfel i wydobył z niego dwa zdjęcia, takie jak do dowodu osobistego, na których widniała twarz Galeschki i Lorelei. Podał je Billowi i Tomowi, oczekując ich reakcji. Bliźniacy uważnie obejrzeli zdjęcia, które podał im Georg, po czym zgodnie kiwnęli głowami z aprobatą.
-          Rzeczywiście ładne - przyznał Bill. - Tym większe gratulacje, że takie panny na ciebie poleciały.
-          Tak, popieram Billa. Gustav, chcesz zobaczyć?
Perkusista spojrzał na nich oszołomiony, tak jakby dopiero przebudził się ze snu. W rzeczywistości myślał o Inge. Sam nie wiedział, co ma sądzić o tej dziewczynie. Pociągała go, i to bardzo, ale w dalszym ciągu nie darzył jej sympatią. Mimo to jego myśli niebezpiecznie krążyły wokół niej. Gustav miał nadzieję, że to się skończy wraz z tym jak ruszą w drogę. Wtedy nie będzie miał czasu na rozmyślanie o pannie Möllenberg.
* * *
            Mary Ann z Nikolą przekroczyły próg budynku, w którym mieściło się liceum imienia Jarosława Dąbrowskiego w Zielonej Górze. Obie miały nadzieję, że dyrektorka wyrazi zgodę, aby Nikola mogła uczęszczać normalnie na zajęcia lekcyjne razem z Mary. Brunetka nie miała ochoty spędzać sama pół dnia w domu przyjaciółki, albo szwendać się bez celu po mieście czekając, aż Mary Ann wróci ze szkoły. Zdecydowanie bardziej wolała chodzić z nią na lekcje. Może nauczy się czegoś nowego? A już na pewno zobaczy czym się różni polska szkoła od niemieckiej. Rzecz jasna oprócz długich wakacji.
            Ich kroki odbijały się echem po pustym, szkolnym korytarzu, którym kierowały się do sekretariatu.
-          Oby się zgodziła - mruknęła Mary Ann, naciskając srebrną klamkę.
Białe drzwi ustąpiły. Kobieta siedząca za biurkiem spojrzała na nie ciekawie, znad swoich okularów w rogowych oprawach, ale nie powiedziała ani słowa.
-          Dzień dobry! - powiedziała wesoło blondynka. - Chciałybyśmy się zobaczyć z panią dyrektor.
-          Moment - burknęła chłodno, najwyraźniej zła, że ktoś raczył jej przerwać przeglądanie papierów leżących na biurku.
Kobieta podniosła się z obrotowego krzesełka i z uniesioną dumnie głową zapukała do gabinetu dyrektorki. Słysząc ciche: „proszę”, rozwarła drzwi i zaanonsowała nastolatki.
-          Możecie wejść - oznajmiła chłodno, wycofując się z pokoju.
-          Dziękujemy - odparła z uśmiechem Mary Ann, poprawiając na swojej bokserskiej bluzeczce nieistniejącą fałdkę.
Mary weszła do gabinetu, w którym była dotychczas tylko raz. Za nią z nieśmiałym uśmiechem wkroczyła Nikola.
-          Dzień dobry pani dyrektor - przywitała się blondynka.
Tęga kobieta, z ciemnymi włosami spiętymi w eleganckiego koka spojrzała na nie spod sterty papierów i uśmiechnęła się dobrotliwie.
-          Dzień dobry dziewczynki. Co was do mnie sprowadza? - spytała głosem dobrej cioci.
-          Chciałabym prosić panią dyrektor, o to żeby udzieliła pani zgodę, aby moja kuzynka mogła uczęszczać ze mną do klasy do końca roku szkolnego - Mary Ann wyrzuciła z siebie jednym tchem. Słyszała o tej niepozornej kobiecie, że potrafi być niezwykle niemiła, więc w razie czego wolała uważać. Ewentualnie szybko powiedzieć, to co zamierzała i jak najprędzej ulotnić się z gabinetu dyrektorki.
-          W roli wolnego słuchacza? - Mary skinęła głową. - A dlaczego twoja kuzynka nie chodzi do swojej szkoły? Z tego co mi wiadomo wakacje jeszcze nigdzie się nie rozpoczęły.
-          Moja kuzynka przyjechała wczoraj z Niemiec i bardzo chciałaby zobaczyć jak wygląda nauka w polskiej szkole, zamiast siedzieć pół dnia w domu przed telewizorem - wyjaśniła Mary Ann z nieśmiałym uśmiechem. Miała nadzieję, że ten argument przekona kobietę.
-          To prawda? - dyrektorka zwróciła się do Nikoli po niemiecku. Ta tylko skinęła głową. - A potrafisz coś powiedzieć po polsku?
-          Tak pani profesor - odparła grzecznie łamaną polszczyzną. - Niewiele, ale mam nadzieję, że uda mi się podszkolić swoje umiejętności - dodała już po niemiecku. - Gdyby była taka możliwość, aby pani się zgodziła, byłabym bardzo wdzięczna.
Kobieta patrzyła przez kilka chwil na nie uważnie, tak jakby się zastanawiała czy wyrazić zgodę, czy też nie. Mary Ann z Nikolą straciły już nadzieję, kiedy milczała przez dłuższy czas. Miały się właśnie pożegnać z kobietą, gdy wyciągnęła z szuflady swojego biurka kawałek kartki i coś na nim pospiesznie nabazgrała, po czym podała Mary Ann. Blondynka przebiegła wzrokiem te kilka zdań, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
-          Bardzo dziękujemy pani dyrektor! - powiedziała uradowana.
-          Nie ma za co - kobieta odwzajemniła uśmiech. - Prosiłabym jednak o to, abyście uzyskały również zgodę od nauczycieli poszczególnych przedmiotów.
-          Oczywiście. Jeszcze raz bardzo dziękujemy!
Pożegnały się z dyrektorka i z radosnymi uśmiechami opuściły gabinet, a następnie sekretariat. Mary Ann oprowadziła przyjaciółkę po szkole, pokazując sale, w których będą miały lekcje. Kiedy obejrzały obdrapane łazienki i niezbyt ciekawą salę gimnastyczną akurat rozbrzmiał dzwonek oznajmiający początek przerwy. Na korytarzu zaroiło się od uczniów, tak, że ciężko było przejść przez dość wąski holl. W końcu, przepychając się przez różnokolorowy tłum doszły do drzwi klasy, w której za chwilę miały się odbyć zajęcia przysposobienia obronnego. Ludzie z klasy Mary Ann zaczęli ciekawie przyglądać się Nikoli, najwyraźniej zaintrygowani pojawieniem się kogoś nowego.
-          Cześć! - usłyszały wesoły głos, należący do Bartka. - Może przedstawisz mnie swojej koleżance?
-          Nikola - Mary Ann wskazała na przyjaciółkę, po czym spojrzała na kolegę. - Eee... Bartek.
-          Miło mi cię poznać - powiedział z uśmiechem, który ukazywał jego niezbyt kształtne zęby.
-          Mnie ciebie również - odparła szybko po niemiecku, potrząsając jego wyciągniętą dłoń.
Chłopak spojrzał na nią wyraźnie zdziwiony.
-          Jesteś Niemką? - skinęła głową. - Potrafisz mówić po polsku?
-          Bardzo mało.
Dalszą konwersację przerwał im dźwięk dzwonka. Chłopak odszedł do kolegów, najwyraźniej objaśniając kim jest tajemnicza nastolatka stojąca obok Mary Ann, gdyż co rusz wskazywał na nie głową. Dziewczyny zaś spoglądały na Nikolę ze złością. A może zazdrością?
Gdy nauczyciel podał Marysi klucze od sali Mary Ann wraz z Nikolą podeszły do niego.
-          Panie profesorze? Czy Nikola mogłaby uczestniczyć w zajęciach? - spytała blondynka.
-          A ma pozwolenie od pani dyrektor? - mężczyzna spojrzał na nie podejrzliwie, tak jakby właśnie mówiły, że bomba jest całkowicie bezpieczna. Albo chciały wmówić, że kwas solny jest najlepszym smakołykiem, jaki został wyprodukowany.
-          Oczywiście.
Mary podała mu karteczkę, na której dyrektorka zapisała kilka słów, odnośnie pobytu w szkole Nikoli. Profesor Kaleta uważnie jej się przyjrzał, po czym oddał Mary Ann.
-          A nie sfałszowałyście jej? - spytał podejrzliwie.
-          Panie profesorze! Co też pan insynuuje? Że ja niby...? - Blondynka pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą, po czym pociągnęła Nikolę do sali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz