Gdy Nikola zamilkła, tak jakby to był
jakiś brazylijski serial, w którym reżyser chce przetrzymać widzów jeszcze
trochę w niepewności przestraszył się, że dziewczyna zamierza powiedzieć mu, że
to już koniec. Ale jak może być koniec, czegoś czego nigdy nie było? Choć to
zdaniem Nikoli, a nie jego nic między nimi nie zaszło. Sądził, że skoro się
kochają powinni być parą. Po co odwlekać coś co jest i tak nieuniknione? Chyba,
że był jedynie zabawką, a brunetka ma już chłopaka. Nie przypominał sobie aby
kiedykolwiek wspominała o jakimś, ale nigdy nic nie wiadomo.
Spojrzał na nią pytająco, ponaglając ją
tym samym, aby powiedziała w końcu na co takiego się zdecydowała. Wolał
usłyszeć najokrutniejszą prawdę niż pogrążać się w czarnych myślach, które na
dobrą sprawę niczego nie wnoszą.
-
Nie drażniłam się z tobą, ani nie kłamałam w tej kwestii
- odezwała się cichutko, patrząc na swoje dłonie. - Naprawdę cię kocham i
dlatego jeżeli oczywiście jeszcze chcesz... - podniosła głowę, tak, że ich
spojrzenia się spotkały - możemy spróbować...
Czuł jak wielki kamień przygniatający
jego serce nagle zniknął. Uśmiechnął się szeroko i zanim brunetka zdążyła
powiedzieć, że to bezsensu, bo właściwie i tak zachowują się już od jakiegoś
czasu jak para przyciągnął ją do siebie i czule pocałował w usta. Był taki
szczęśliwy, że nareszcie Nikola się zgodziła! Właściwie niewiele to zmieniało w
ich relacjach, ale teraz ciemnowłosa należała całkowicie do niego. Nie musi się
już bać o to, że odejdzie od niego bez słowa wyjaśnienia. Oczywiście teraz
również może tak postąpić, ale w tym przypadku ma pełne prawo spuścić łomot jej
ewentualnemu, przyszłemu wybrankowi. Jednak póki co nie zamierzał dopuścić do
tego, aby jego ukochana znalazła sobie nowego chłopaka.
-
Przepraszam, że tak się zachowuję - odezwała się kiedy
ich usta się rozłączyły.
Przyciągnął ją mocno do siebie całując
w czubek głowy. Przestał się przejmować nawet tym, że jakiś wścibski paparazzi
może zrobić im teraz zdjęcie jak siedzą objęci na ławeczce. Miał to w głębokim
poważaniu. Najchętniej ogłosiłby całemu światu, że Nikola jest jego dziewczyną,
którą kocha, ale wiedział, że Jost urządziłby mu gigantyczną awanturę. Nie
wspominając o brunetce i morzu wypłakanych przez jego fanki łez. Choć te
ostatnie najmniej go obchodziły. Powinny zaakceptować fakt, że jest szczęśliwy
z dziewczyną, która skradła mu serce.
-
Nie musisz przepraszać, każdy ma lepsze i gorsze momenty
w życiu.
-
Jeszcze kilkadziesiąt minut temu nie byłeś tego samego
zdania - uśmiechnęła się łobuzersko. Ściągnęła z jego głowy czerwoną czapeczkę
z daszkiem i założyła ją. - Ładnie mi?
-
Ślicznie - musnął jej usta. - Tobie jest we wszystkim
ślicznie.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, ale dziękuję -
uśmiechnęła się wtulając się w jego klatkę piersiową.
Między nimi zapanowała cisza. Nie był
to jednak jeden z tego rodzaju krępującego milczenia, podczas którego każdy
szuka w głowie pomysłu na rozpoczęcie rozmowy, która i tak nie będzie się
kleiła. Im zwyczajnie nie były potrzebne słowa. Cieszyli się swoją bliskością
póki jeszcze mogli. Póki oboje znajdują się w Magdeburgu. Nikola wiedziała, że
będzie jej ciężko wytrzymać wszystkie kpiny, które ludzie będą kierowali pod
jej adresem kiedy dowiedzą się, że jest dziewczyną Toma Kaulitza, ale
równocześnie rozumiała, że Dreadowłosy nie zrezygnuje z kariery, z zespołu, ze
swoich marzeń tylko dlatego, żeby nikt jej nie zaczepiał na ulicy czy w szkole.
Nie mogła nawet go o to prosić.
-
Moi rodzice się rozwodzą - rzuciła na pozór obojętnie
bawiąc się swoimi dłońmi.
Uznała, że jest mu winna wyjaśnienie
swojego zachowania. Powinien wiedzieć dlaczego przyjechała do nich w środku
nocy cała zapłakana. Wtedy nie myślała o niczym innym jak o rozmowie z Mary
Ann. Przyjaciółka zawsze potrafiła ją pocieszyć. I tak się stało tym razem. Po
wypłakaniu jej się w ramię zaczęła dostrzegać nie tylko minusy przeprowadzki,
ale również plusy.
-
Tylko tyle? - spytał patrząc na nią z lekkim uśmiechem.
-
Dla ciebie to może tylko tyle, ale dla mnie aż tyle!
Naburmuszona podniosła się z ławki i
już chciała skierować się do klubu, kiedy poczuła na swoim ramieniu dłoń Toma.
Nie zważając na jej protesty posadził ją sobie na kolanach i objął w talii,
tak, aby mu nie uciekła.
-
Wiem, że to nie jest błahostka, bo moi rodzice też się
rozwiedli, ale myślałem, że stało się coś o wiele poważniejszego - pocałował ją
czule w policzek. - Rozwód wcale nie jest taki straszny jak się wydaje...
-
Tom, tu nie chodzi tylko o rozwód - przerwała mu. -
Wyprowadzam się z tatą do Hamburga...
-
Super! - wykrzyknął uradowany, a ona spojrzała na niego
jak na wariata. - Nie patrz tak na mnie słońce, po prostu cieszę się, że
będziemy się częściej spotykali.
-
Przecież i tak będziesz spędzał większość czasu w
Berlinie - powiedziała smutno.
-
No tak - przyznał - ale do Berlina pewnie będziemy
jeździli, żeby nagrać jakiś program w telewizji, a potem będziemy wracali na
noc do Hamburga. Nie wiem jak będzie kiedy skończymy nagrywać płytę, ale póki
co to Hamburg będzie naszym domem.
-
Wiesz... - zaczęła cicho - boję się tego co będzie. Nie
będziesz miał dla mnie czasu, a ja nie będę miała możliwości, żeby cię
odwiedzać jak będziesz w trasie.
-
Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało - zdobył się na
żart, choć wcale nie było mu do śmiechu.
-
Wtedy cię nie kochałam - Przejechała czule opuszkami
palców po jego gładkim policzku. - A teraz nie wiem jak bez ciebie wytrzymam.
-
Nie martw się na razie o to kochanie, mamy dla siebie
jeszcze całe dwa dni - Widząc, że dziewczyna się zasępiła spojrzał na nią
uważnie. Wiedział już, że coś jest nie w porządku.
-
Jutro wyjeżdżam z Mary do Polski - powiedziała cicho. -
Wrócę dopiero za dwa albo trzy tygodnie.
-
Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?
-
Przepraszam - spuściła wzrok bawiąc się srebrną
bransoletką zawieszoną na jej przegubie. - Chciałam ci powiedzieć, ale nie było
okazji...
-
Nie było okazji?! - uniósł się omal nie zrzucając jej ze
swoich kolan. - To kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?! A może nie zamierzałaś?!
-
Tom, uspokój się - poprosiła. - Chciałam ci powiedzieć
wczoraj, ale...
Choć ukochana nie dokończyła wiedział o
co jej chodziło. Widząc urocze rumieńce na jej policzkach pocałował ją czule w
usta i zerwał się z miejsca ciągnąc ją w stronę Rock’s One.
* * *
W Billu
Kaulitzie gotowało się ze złości. Jak Ebrulf mógł powiedzieć tak o Mary Ann?!
Wiedział, że kolega chce dla niego dobrze, ale nie powinien ubliżać jego
ukochanej! Nie przeszkadzałoby mu nawet gdyby mówił źle o nim samym! Jednak
jego dziewczyna to świętość, której nikt nie powinien się czepiać! Tak jak jego
rodzina. A może uderzył mężczyznę dlatego, że bał się, iż jego słowa okażą się
prorocze?
Przez krótki moment stanęła mu przed
oczami Mary Ann w dziewiątym miesiącu ciąży. Przeraził się wizji swojej
ukochanej spodziewającej się dziecka kogoś innego. Odrzucił jednak od siebie te
myśli. Przecież gdyby tak było, to nie wytatuowałaby sobie jego imienia!
Najwyraźniej witaminy, które znalazł w jej torebce brała z jakiejś innej
przyczyny. Nie chciał jednak pytać Mary o powód, gdyż pewnie urządziłaby mu
awanturę o to, że grzebie w jej rzeczach. Na nic by się zdały jego tłumaczenia,
że sama kazała mu przynieść wtedy telefon komórkowy ze swojej torebki. Zresztą
w dalszym ciągu obawiał się tego co mógł usłyszeć. Póki co wolał żyć w błogiej
nieświadomości. Jeżeli dziewczyna wyzna mu, że jest w ciąży wtedy zastanowi się
co dalej. Wtedy też będzie czas na cierpienie i żal. Teraz jednak postanowił,
że będzie cieszył się swoim szczęściem. Przynajmniej póki jeszcze może. Jutro
Mary wyjeżdża do Polski, a on wraca do pracy. Koniec bajki, na który nie miał
najmniejszej ochoty. Wiedział jednak, że jakiekolwiek próby zatrzymania jej
przy sobie nie odniosą pożądanego skutku, gdyż blondynka musi wrócić do Polski,
a i on ma swoje obowiązki. Wiedział jednak, że będzie strasznie za nią tęsknił przez
ten czas kiedy nie będą się widywali. Są jednak telefony... Marne to
pocieszenie, ale przynajmniej będzie miał z nią jakiś kontakt.
Kiedy
pod salon tatuażu podjechała zamówiona przez niego taksówka wsiedli do niej.
Kierowca przyjrzał mu się uważnie, ale nic nie powiedział. Czarny podał mu
nazwę klubu, w którym miał być dzisiaj koncert Fatun i spojrzał na Mary Ann,
która z niewyraźną miną bawiła się cienkimi, srebrnymi bransoletkami zdobiącymi
jej prawy przegub.
-
Co się stało, aniołku? - spytał z troską. - Boli cię
warga?
-
Nie, to znaczy odrobinę - Wpatrywała się w czarny
pokrowiec siedzenia. - Ale nie o to chodzi. Nie chciałam, żebyś bił Ebrulfa.
Mimo wszystko go polubiłam, zresztą to twój kolega i...
-
Kolega czy nie, - wzruszył obojętnie ramionami - nie będzie
obrażał mojej dziewczyny. Należało mu się.
-
Prawdziwy z ciebie lew broniący swojej lwicy - puściła mu
oczko głaszcząc go czule po policzku. - Pokaż jak wyszedł tatuaż.
Posłusznie wydął dolną wargę ukazując
dziewczynie kilka znaczków układających się w jej imię. Blondynka pocałowała go
leciutko w usta. Zabolało go to, ale zignorował ten fakt. Za kilka dni powinno
przejść, jednak wtedy nie będzie już przy nim Mary Ann. A on nie zamierzał
zmarnować przez głupi ból szansy rozkoszowania się jej słodkimi ustami.
Taksówka zatrzymała się przed klubem
Rock’s One. Podał łysiejącemu mężczyźnie banknot i nie czekając na resztę
wysiadł z samochodu. Podbiegł do prawych drzwi, aby otworzyć je przed Mary Ann,
ale dziewczyna zdążyła już wysiąść. Złapała go pod ramię i oboje skierowali się
w stronę budynku, w którym zespół jego ojczyma miał zagrać prawdziwy, rockowy
koncert.
Manewrując
między stolikami dotarli do ośmioosobowego stołu, przy którym siedziała
samotnie mama bliźniaków. Kobieta wpatrywała się z zachwytem w swojego drugiego
męża, który wraz ze swoim zespołem Fatun właśnie występował na scenie robiąc z
Michlem, Seppelem i Andym niezły show. Może nawet bardziej szalony od koncertów
Tokio Hotel? Nie było tu jednak najważniejszego czynnika. Kilku tysięcy rozwrzeszczanych
fanek, które wyczekiwałyby tego koncertu przez długie tygodnie.
Usiadł
na metalowym krzesełku obok mamy. Drobna szatynka oderwała wzrok od sceny i
skierowała go w jego stronę.
-
Gordon mówił, że zawiózł was do Eba - powiedziała
groźnie, przekrzykując muzykę.
-
Mary chciała zrobić sobie tatuaż - wzruszył ramionami,
wskazując głową na ukochaną. - Gdzie Tom z Nikolą?
Wolał zmienić temat zanim mama zacznie
go wypytywać o to czy sam nie zrobił sobie przypadkiem tatuażu. Pamiętał jaką
urządziła mu awanturę jak dowiedziała się o tym nieszczęsnym logo Tokio Hotel,
które wytatuował sobie na karku. Bo o ile nie miała nic przeciwko piercingowi,
to tatuaży wręcz nie cierpiała. A przynajmniej takie odniósł wrażenie po jej
ponad dwugodzinnym monologu.
-
Pojechali do domu, bo Nikola źle się czuła. Nie zmieniaj
jednak tematu - pogroziła mu palcem przed nosem. - A ty mój drogi nie masz
nowej dziary?
-
Nie - skłamał. - Tylko Mary Ann wytatuowała sobie kilka
znaczków.
Kobieta spojrzała uważnie na blondynkę.
Ta tylko uśmiechnęła się nieśmiało łapiąc go za dłoń.
-
Pokaż - zwróciła się do dziewczyny, niemal rozkazującym
tonem.
Mary posłusznie wydęła wargę ukazując
kilka czarnych znaczków, które teraz były zaczerwienione. I zapewne piekły ją
tak jak jego. Starał się jednak nie okazywać tego, że warga zaraz mu odpadnie.
Miał tylko nadzieję, że nie napuchnie mu za bardzo, bo wtedy rodzicielka na
pewno się domyśli. A on chciał tego za wszelką cenę uniknąć.
-
Ładny - pochwaliła, a on spojrzał na nią zszokowany.
Myślał, że jego rodzicielka nienawidzi tatuaży! - Co oznacza?
-
A moja dziara ci się nie podobała! - wykrzyknął oburzony.
-
Nadal mi się nie podoba. Gdybyś sobie zrobił w jakimś
mniej widocznym miejscu to bym się jeszcze mogła zastanowić, ale na karku?! To
co oznacza ten tatuaż? - zwróciła się do Mary.
-
Szczęście - odparła nieco speszona po chwili namysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz