niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 191



            Mary Ann stała na środku holu wpatrując się bezwiednie w załom korytarza, za którym zniknął Bill. W głowie tłoczyło jej się tysiące myśli; pytań bez odpowiedzi.  Przyjechała do Berlina, aby wszystko z nim wyjaśnić, dowiedzieć się co zrobiła źle, przeprosić... A nie udało jej się nawet z nim porozmawiać. Przez chwilę chciała za nim pobiec, zmusić do tego, aby powiedział jej o co się pogniewał, ale słysząc jego słowa, że to była tylko zabawa, sparaliżowało ją. Nie była w stanie ani się poruszyć ani wypowiedzieć słowa. Zamiast tego w oczach zaczęły jej się gromadzić łzy. Zacisnęła dłonie w pięści i zamknęła powieki, aby odegnać gorzkie kropelki. „Nie będę płakała! Nie tym razem!” - powtarzała sobie w kółko, mając nadzieję, że to pomoże. Przynajmniej chwilowo.
            Otworzyła powoli powieki, po czym drżącymi dłońmi wyciągnęła z torebki kawałek kartki i długopis. Nabazgrała na papierze kilka słów, i z ciężkim westchnięciem udała się do stołówki, gdzie miała nadzieję zastać jeszcze Gustava i Georga. Nie miała ochoty dzwonić do Nikoli i pytać się gdzie jest z Tomem. Wiedziała, że wtedy przyjaciółka starałaby się ją pocieszyć, a ona nie chciała ani pocieszenia ani współczucia. Chciała pobyć sama. I jakoś oswoić się z tym co miało miejsce kilka minut temu.
-          Nawet się z nami nie przywitałaś - perkusista powiedział z wyrzutem, kiedy zauważył Mary Ann idącą w ich stronę.
Blondynka podniosła głowę w górę, spoglądając na Gustava i Georga. Uniosła kąciki ust ku górze, próbując się uśmiechnąć.
-          Przepraszam - odparła cicho.
-          Nie przepraszaj tylko chodź tu! - Zagrzmiał Georg radośnie. - Dawno cię nie widzieliśmy!
Mary posłusznie podeszła do basisty i uściskała go na przywitanie. Widząc niepocieszoną minę Gustava, do niego również podeszła i się przytuliła.
-          Opowiadaj co u ciebie. Wyjaśniliście wszystko z Billem?
-          Tak. - Starała się, aby jej głos brzmiał naturalnie; żeby nie było w nim słychać smutku.  - Wszystko wyjaśniliśmy... A co u was chłopaki?
-          Nic specjalnego. - Georg wzruszył obojętnie ramionami. - Albo powinienem powiedzieć, że to co zwykle.
Mary Ann kiwnęła ze zrozumieniem głową, obracając w dłoniach kawałek papieru, na którym zapisała kilka słów do Billa. Nie sądziła, że chłopak przeczyta to co nabazgrała, ale to mogła być jej ostatnia szansa. Póki co odegnała od siebie wszystkie myśli krążące wokół Czarnowłosego, bojąc się, że za chwilę rozklei się w towarzystwie Gustava i Georga. A tego za nic nie chciała.
-          Podacie to Billowi? - Spytała, przerywając ciszę, która między nimi zapanowała.
-          Pewnie, ale czemu sama mu tego nie dasz? - Perkusista wbił w nią bystry wzrok, tak jakby chciał przeczytać jej myśli.
-          Muszę już jechać, a nie chcę przeszkadzać Billowi, bo mówił, że musi coś jeszcze zrobić ważnego... - Skłamała.
-          Co może być ważniejszego od zobaczenia się z tobą? - Gustav nie dawał za wygraną.
-          Nie wiem. - Zdobyła się na lekki uśmiech. - Pewnie jest wiele takich rzeczy.
-          Znowu się pokłóciliście?
-          Nie, nie kłóciliśmy się. Po prostu mu to dajcie.
-          Nie ma sprawy.
-          Dzięki.
Mary Ann odwróciła się na pięcie, z zamiarem odejścia, ale Georg przytrzymał ją za ramię.
-          Już uciekasz? Bez pożegnania?
-          Przepraszam.
Przytuliła najpierw basistę na pożegnanie, a następnie perkusistę.
-          Miło było was spotkać. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy... - Uśmiechnęła się blado. Nie chciała stracić kontaktu z Gustavem i Georgiem, ale wiedziała, że teraz istnieje duże prawdopodobieństwo, że już się więcej nie spotkają.
-          Z pewnością. Do zobaczenia wkrótce.
Pomachała im na pożegnanie, po czym odwróciła się i czym prędzej ruszyła do wyjścia z hotelu. Zaczerpnęła kilka głębokich oddechów, rozglądając się za jakimś sklepem spożywczym. Kiedy dostrzegła niedaleko małą kawiarenkę, pobiegła w jej stronę. Pchnęła drzwi, wchodząc do środka. Nie miała ochoty siedzieć w pomieszczeniu, które wydawało się Mary Ann przytłaczające. A może zbyt wesołe? Ściany wyłożone tapetą w beżowo-różowe pasy zdawały się z niej szydzić. Uśmiechnięci ludzie, gawędzący wesoło ze swoimi znajomymi wydawali się być wrogami, którzy naśmiewają się z niej. Mary Ann nie miała pojęcia skąd u niej takie myśli, ale nie zamierzała teraz się nad tym zastanawiać.
Obrzuciła badawczym spojrzeniem ladę zastawioną najróżniejszymi ciastami i ciasteczkami, po czym zamówiła po jednym z każdego rodzaju. Kiedy sprzedawczyni podała jej trzy wielkie, tekturowe pudła z logo cukierni zapłaciła i z lekkim uśmiechem opuściła pomieszczenie. Skierowała się w stronę pobliskiego placu zabaw i rozsiadła się wygodnie na huśtawce. Odpowiadało jej to, że wokół nie ma żywej duszy, a chmury ciężko opadają nad miastem zwiastując ulewę. Przynajmniej pogoda była adekwatna do jej humoru.
Otworzyła jeden z kartoników i wyciągnęła z niego wielki kawałek sernika.
-          Roztyję się. - Powiedziała do siebie, wzruszając przy tym obojętnie ramionami.
Co jej po zgrabnej sylwetce, skoro Bill jej nie kocha? Ich związek to już przeszłość. Już się do niego więcej nie przytuli, do jej nozdrzy nie dotrze delikatna woń jego wody toaletowej, nie posmakuje jego słodkich warg, nie poczuje tych dreszczy w jego obecności przebiegających przez jej kręgosłup, nie usłyszy jego zapewnień o miłości...
Z oczu Mary Ann zaczęły wypływać gorące łzy. Parzyły ją w policzki, tak jakby chciały zranić ją jeszcze mocniej. Nie chciała się mazać, ale Bill znaczył i w dalszym ciągu znaczy dla niej więcej niż ktokolwiek inny. Powinna o niego walczyć, ale nie potrafiła. Nie po tym czego nauczył ją Piotrek.
-          Nie można nikogo zmusić do kochania... - szepnęła.
* * *
            Gustav z Georgiem patrzyli chwilę w milczeniu za Mary Ann, która zbiegła szybko po schodach. Obaj nie wiedzieli co się wydarzyło między blondynką, a ich przyjacielem, ale domyślali się, że musiało to być coś poważnego. W końcu Bill już od jakiegoś czasu był dziwnie milczący, a w dodatku coraz częściej pokazywał swoje humory. Nie wspominając nawet o tym, że zabronił im mówić cokolwiek o Mary Ann, a nawet wypowiadać jej imię. Tylko Tom zdawał się znać całą historię, ale mimo, że na niego naciskali, nie chciał puścić pary z ust.
-          Dziwne. - Mruknął Georg, obracając w dłoniach kartkę, którą wręczyła mu Mary.
-          Tak. Dziwne. - Przytaknął Gustav, po czym oboje udali się do pokoju Billa.
Żaden z nich nie sądził, aby Czarnowłosy powiedział Mary Ann, że ma coś ważnego do załatwienia, gdyby zobaczył się z nią po tak długiej rozłące. Szczególnie, że marudził im już od pierwszego dnia wyjazdu, jak strasznie tęskni za blondynką. Dlatego obaj uważali, że najprawdopodobniej Mary zrobiła coś ich przyjacielowi. Nie mieli tylko pojęcia co.
Georg spojrzał wymownie na Gustava, a następnie na liścik, ale ten pokiwał przecząco głową.
-          Nie możemy tego przeczytać.
-          Dlaczego?
-          Mary napisała ten liścik do Billa, a nie do nas.
-          Przecież nikt się nie dowie, a my nareszcie będziemy wiedzieli o co chodzi - przekonywał Georg.
-          Nic z tego, Geo. Nie można czytać cudzej korespondencji.
-          Jakoś nie przeszkadzało ci to, kiedy przejrzeliśmy pikantne listy twojej siostry...
-          To było coś innego. - Uciął, a na jego policzkach wykwitły rumieńce.
Gustav pamiętał jak Franziska wpadła w szał, kiedy dowiedziała się o tym, że razem z Georgiem przeczytał jej wszystkie listy do chłopaka, w którym była zakochana po uszy. Szczególnie, że nie brakowało w nich momentów dozwolonych od osiemnastu lat. Od tamtej pory nauczył się, że nie powinno się czytać cudzych listów, bo grozi to poważnymi urazami fizycznymi i psychicznymi.
Georg bez pukania nacisnął klamkę, prowadzącą do pokoju Czarnowłosego, a kiedy drzwi bez najmniejszego oporu ustąpiły, wszedł do środka. Widząc skulonego Billa siedzącego na środku pomieszczenia, potrzaskanego laptopa i zbite szkło, spojrzał wymownie na Gustava. Chłopak wycofał się z pokoju Billa i zapukał do sąsiednich drzwi. Po chwili w progu stanął Tom z rozrzuconymi na wszystkie strony dreadami.
-          Co chcecie? - Spytał oschle, widząc przyjaciół.
-          Bill... To znaczy możesz mu to dać? - Georg wręczył gitarzyście skrawek papieru.
-          Co to jest?
-          Nie wiem. Mary Ann nam to dała.
-          Dobra, później mu dam.
Gustav włożył stopę pomiędzy drzwi, a futrynę uniemożliwiając tym samym zamknięcie ich Dreadowłosemu. Chłopak spojrzał na nich zdziwiony i jednocześnie zniecierpliwiony. Chciał wrócić do Nikoli, nacieszyć się nią po tak długiej rozłące, a oni mu w tym przeszkadzali!
-          Powinieneś dać mu to teraz - Gustav położył nacisk na ostatnie słowo.
Obaj wiedzieli, że w tym momencie Billowi potrzebna jest rozmowa z bliźniakiem. W końcu to oni najlepiej się rozumieli, zawsze potrafili się nawzajem pocieszyć. A to, że Bill potrzebował pocieszenia nie ulegało wątpliwości.
Tom westchnął ciężko.
-          Skarbie zaraz wrócę! - Krzyknął do Nikoli. - Idę tylko dać Billowi liścik od Mary Ann.
-          Tom? Zaczekaj! Jaki liścik?!
-          Nie wiem. Oni mi jakiś przynieśli - wskazał głową na Gustava i Georga.
Nikola skinęła im głową na powitanie, wbijając w nich twarde spojrzenie. Przecież Mary powinna być teraz z Billem! A co jeżeli coś poszło źle? Jeżeli Bill nie chciał z nią rozmawiać? Bez słowa wróciła do pokoju i zaczęła przetrząsać swoją torebkę w poszukiwaniu telefonu komórkowego. Wystukała szybko numer przyjaciółki i czekała na połączenie.
-          Cholera! - Zaklęła kiedy włączyła się automatyczna sekretarka, prosząca aby zostawiła wiadomość.
-          Stało się coś kochanie?
-          Nie mogę się dodzwonić do Mary - rzuciła, zakładając na stopy w pośpiechu białe baleriny. - Idę jej poszukać.
-          Oszalałaś?! Gdzie ty jej chcesz szukać?! Przecież nie znasz nawet miasta!
-          Nic mi nie będzie skarbie. - Musnęła wargi Toma swoimi. - W razie czego zadzwonię.
Nie czekając na dalsze protesty Dreadowłosego pobiegła w stronę schodów, a następnie wyjścia z hotelu. Rozejrzała się uważnie po okolicy zastanawiając się dokąd mogła się udać przyjaciółka. Dostrzegłszy małą cukiernię skierowała w jej stronę swoje kroki. Nikola znała na tyle blondynkę, aby wiedzieć, że nic nie poprawia jej tak humoru jak słodycze.
Weszła niepewnie do kawiarni i rozejrzała się w poszukiwaniu Mary Ann.
-          Czy mogę w czymś pomóc? - Spytała kelnerka uprzejmie.
-          Nie. To znaczy... Czy była tutaj blondynka, mniej więcej mojego wzrostu, ubrana w...
Kobieta uśmiechnęła się lekko.
-          Przed chwilą wyszła.
-          Dziękuję...
Opuściła kawiarnię i rozejrzała się wokół. „Gdzie byś poszła gdyby Tom dał ci kosza? Myśl! Nikola myśl!” W końcu zdecydowała się iść prosto. Wystukała jeszcze raz numer Mary Ann, z nadzieją, że tym razem blondynka odbierze. Gdy usłyszała cichą melodyjkę w oddali, skierowała się w tamtą stronę. Zza dwóch dość sporych płaczących wierzb, wyłonił się plac zabaw. Nikola ostrożnie podeszła do huśtawki na której siedziała ze spuszczoną głową Mary i usiadła obok niej. Przyjaciółka podstawiła jej pod nos pudełko z kilkoma dość sporych rozmiarów kawałkami ciasta.
-          Dzięki - powiedziała wyciągając ze środka coś, co przypominało ciasto drożdżowe z owocami.
Przez moment jadły w milczeniu wpatrując się przed siebie, tak jakby dostrzegały tam coś niezwykle interesującego. A poza piaskownicą i dwiema drewnianymi ławkami, otoczonymi żywopłotem nie było nic.
-          Powiedział, że nie ma ochoty dalej kontynuować tej zabawy. Ponoć było śmiesznie, ale pora to zakończyć - szepnęła, ocierając mokre policzki wierzchem dłoni. - Nie chciał nawet ze mną porozmawiać.
Nikola objęła przyjaciółkę, chcąc ją tym samym pocieszyć. Wiedziała, że Mary Ann musi czuć się okropnie. Ona sama nie wiedziałaby co zrobić, gdyby usłyszała takie słowa od Toma.
-          Może pójdziemy do niego razem i zmusimy, żeby poświęcił ci trochę swojego cennego czasu? - Starała się nadać głosu wesołe brzmienie.
-          Nie. Nie chcę go do niczego zmuszać. To nie ma sensu. Jeżeli on to traktował jak zabawę, to ja... - głos jej się załamał - rozumiem...
-          Mary, on tego nie traktował jako zabawy - powiedziała łagodnie. - Nie mógłby tego zrobić. Nie on.
-          Skąd wiesz? Powiedział ci o tym?
-          Nie, ale...
-          No właśnie - przerwała jej. - Też myślałam, że nie mógłby tego zrobić, a jednak zrobił. Jeżeli będzie chciał to zna mój numer telefonu i adres...
-          A powiedział chociaż dlaczego pora skończyć tą... zabawę?
Mary Ann pokręciła przecząco głową, wpychając sobie do ust kawałek ciasta z galaretką i owocami. Nie miała zbyt wiele czasu, żeby wszystko sobie na spokojnie przemyśleć i zastanowić się czy jest sens walczyć o Billa. Kochała go całym sercem, co absolutnie nie ulegało wątpliwości, ale może lepiej wyidealizować sobie Czarnowłosego i kochać go tak jak te tysiące fanek? Mając nadzieję, że jeszcze kiedyś się ze sobą zejdą? Zapomnieć o jego wszystkich wadach i pamiętać jedynie o zaletach? Nie. To nie byłaby prawdziwa miłość, jaką darzy go teraz. Miłość pełna cierpienia, które Bill ciągle jej zadaje...
-          Chodź do niego, może już się trochę uspokoił? Porozmawiacie...
-          Nikola, on był spokojny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz