Mary Ann
kroczyła ze spuszczoną głową za Nikolą i Stefanem ku czarnemu minivanowi.
Zastanawiała się czy aby na pewno dobrze zrobiła przyjeżdżając do Berlina.
Chciała się zobaczyć z Billem i spróbować wyjaśnić dlaczego chłopak się do niej
nie odzywa, ale z drugiej strony bała się tego spotkania. Nie wiedziała jak
Czarnowłosy zareaguje na jej obecność, a czuła, że nie przytuli jej i nie
zacznie całować do utraty tchu. Jego ostatnie zachowanie absolutnie na to nie
wskazywało.
Kiedy
ochroniarz chłopaków otworzył przed nią i Nikolą drzwiczki samochodu,
posłusznie wsiadła do środka i zapięła pas.
-
Nie bój się. - Poczuła dłoń przyjaciółki na swoim
ramieniu. - Za moment porozmawiacie i wszystko sobie wyjaśnicie.
Mary Ann wygięła usta w grymasie, który
miał być uśmiechem.
-
Nie bałabym się tak, gdybym wiedziała co mnie czeka...
Nikola bez słowa wpatrzyła się w
szybkę. Nie wiedziała co ma powiedzieć przyjaciółce, tym bardziej, że z
ostatnich rozmów z Tomem jasno wynikało, że Bill jest śmiertelnie pogniewany na
Mary Ann. „Tak jakby Mary zabrała mu ulubionego misia i nie chciała oddać!” -
prychnęła. Według Nikoli Bill zachowywał się jak rozpuszczony dzieciak, któremu
nie da się nic wytłumaczyć. Zresztą Tom też nie był lepszy. Ciągle krytykował
blondynkę, a kiedy pytała go o powód, odpowiadał, że powinna wiedzieć. Ale ona
nie wiedziała! A przynajmniej Mary Ann nie pisnęła jej słówkiem, że pokłóciła
się z Billem, czy zrobiła coś co mogłoby go w jakikolwiek sposób zranić czy
urazić. Za to wyglądała jak siódme nieszczęście.
-
Jesteśmy. - Stefan oznajmił radośnie po kilkunastu
minutach jazdy, zatrzymując samochód na wolnym miejscu parkingowym.
Mary Ann spojrzała z obawą na gmach
budynku. Oto za chwilę stanie oko w oko z Billem. Serce waliło jej w piersi,
tak szybko, że zaczęła się obawiać, czy aby zaraz nie wyskoczy z jej klatki
piersiowej i nie ucieknie ze strachu. Była znacznie bardziej przerażona w tym
momencie niż wówczas gdy Piotrek groził jej pistoletem. Doskonale pamiętała
jakie Czarnowłosy zadał jej cierpienie swoimi słowami i zachowaniem jeszcze
kilka miesięcy temu, i za nic nie chciała tego powtórzyć. Chciała, żeby było tak
jak jeszcze przed tygodniem. Wtedy była naprawdę szczęśliwa. Codziennie
odliczała dni, godziny, minuty i sekundy do spotkania z nim. Nie mogła się
doczekać kiedy na powrót zatopi się w jego ciepłych ramionach, zatraci w
pocałunku, będzie mogła spojrzeć w jego piękne, czekoladowe oczy, wysłuchać jak
z entuzjazmem opowiada o koncertach czy perspektywie nagrania nowej płyty...
Tęskniła za nim, jak jeszcze za nikim dotąd. Będąc w Polsce czuła, że powoli
zaczyna wariować. Wszyscy wypytywali albo ją albo Nikolę o chłopaków z Tokio
Hotel, nie pozwoląc nawet na moment o nich zapomnieć; przestać myśleć, że są
kilkaset kilometrów od nich. Jedyne co ją pocieszało to rozmowy telefoniczne z
Billem i najczęściej czekający na nią, tuż po powrocie ze szkoły piękny bukiet kwiatów,
świadczący o tym, że chłopak o niej myśli. I kocha ją. Pewnego dnia jednak
telefon zaczął milczeć, a kurier się nie pojawiał. Z początku wmawiała sobie,
że Czarny nie ma czasu, ale później, kiedy do niego dzwoniła, a on nie odbierał
doszła do wniosku, że coś się stało. Nikola też zaczęła ją wypytywać, czy aby
przypadkiem nie zrobiła czegoś, co mogłoby spowodować taką sytuację, ale ona
sobie nie przypominała niczego takiego. Przecież ani się nie pokłócili, ani nic
podobnego, więc tym bardziej nie wiedziała dlaczego Bill przestał się do niej
nagle odzywać. Wypłakała przez to kilka litrów łez. Bo nie ma niczego gorszego
niż być ignorowanym przez osobę, której oddało się całe serce i całą duszę.
* * *
Tom
grzebał w swojej misce wypełnionej makaronem, który zalał ciepłym mlekiem. Nie
mógł się już doczekać przyjazdu Nikoli. Jakiś czas temu wysłała mu sms-a, że
jest już w Niemczech. Od razu pobiegł do pokoju Stefana, aby pojechał po jego
dziewczynę. I Mary Ann. Czuł żal do blondynki, że tak potraktowała jego
bliźniaka, ale jednocześnie miał nadzieję, że wyjaśni z Billem sprawę ciąży.
Może tak naprawdę wcale nie spodziewa się dziecka? Przecież gdyby tak było, to
Nikola z pewnością wiedziałaby o tym. A podczas ich rozmów telefonicznych nie
pisnęła nawet słówkiem, że wie o sekrecie Mary. Wręcz przeciwnie. Irytowała się
za każdym razem, kiedy napominał, że to wszystko wina blondynki.
-
Milczycie jak na stypie.
Trzy pary oczu zwróciły się na Gustava.
Perkusista wygiął usta w szerokim uśmiechu, po czym nalał sobie kakao do białej
filiżanki.
-
W takim razie porozmawiajmy. - Bill wzruszył ramionami,
rozglądając się po prawie pustej sali. Oprócz nich na stołówce była tylko ich
załoga. David stwierdził, że nie da się spożywać posiłków kiedy ciągle ktoś do
nich podchodzi i prosi o autograf, więc uzgodnił z kierownikiem hotelu, że
otworzy stołówkę specjalnie dla Tokio Hotel i ich ekipy. - Tylko proszę was nie
mówcie niczego o niej.
Bill nie był w stanie wypowiedzieć na
głos imienia ukochanej. Tak samo jak nie był w stanie go słuchać. Za bardzo
bolało. Próbował o niej zapomnieć, ale nie potrafił. Kochał ją tak jak jeszcze
żadną dziewczynę. Podświadomie czuł, że Mary może okazać się tą jedyną;
dziewczyną, która jest mu pisana na resztę życia. Zdawał sobie sprawę z tego,
że to naiwne, tym bardziej, że nastolatka jest w ciąży z innym, ale nie lubił
się oszukiwać. Szczególnie jeżeli chodziło o uczucia. Mógł grać przed całym
światem, ale nie przed sobą samym.
-
Nie ma sprawy. Nic nie powiemy o Mary, nie Georg?
Bill skrzywił się słysząc jak Gustav
wypowiada imię blondynki. A przecież go prosił. Przyjaciele doskonale
wiedzieli, że między nim, a Mary Ann coś się popsuło. Nie wiedzieli jednak
dokładnie o co chodzi.
-
Pewnie - odparł basista, przeżuwając wielki kęs swojej
bułki z masłem i żółtym serem. - Wiesz już co kupić Inge?
Gustav spuścił głowę, nieco zmieszany,
wpatrując się w talerz ze swoimi płatkami śniadaniowymi. Kompletnie nie miał
pomysłu co kupić dziewczynie na urodziny, a chciał sprawić jej jakiś prezent.
Nic wielkiego. Ot zwykły przedmiot świadczący o tym, że pamięta o niej.
Niewątpliwie sytuacja między nimi była co najmniej dziwna i nieokreślona, ale
chyba trochę polubił Inge.
-
Mówimy o tej Inge?! O Inge Möllenberg?! - wykrzyknął Tom
ze zdumieniem, a kiedy Gustav nieśmiało przytaknął, oczy Dreadowłosego rozwarły
się jeszcze szerzej.
Już dość dawno nie widział Inge, ale
pamiętał jak kilkakrotnie próbowała popsuć im sprzęty, albo ciągle się za nimi
szwendała. Mimo jej ślicznej buźki Tom nie wspominał zbyt dobrze znajomości z
nią.
-
Rodzice zaciągnęli mnie do niej na kolację i trochę sobie
porozmawialiśmy... Ona... - przez moment szukał odpowiednich słów - nie jest
już taka okropna jak kiedyś.
-
Wybacz stary, ale nie wierzę, żeby ktoś taki jak ona
zmienił się w aniołka.
-
Gdybyś ją zobaczył na pewno nie powiedziałbyś o niej
aniołek - mruknął. - Raczej Marylin Manson...
-
W takim razie kup jej srebrną nakładkę na zęby -
podrzucił Georg. - Z pewnością będzie wyglądała w niej seksownie. I mrocznie.
-
Geo! To ma być poważny prezent!
-
Ja bym jej kupił test ciążowy - wtrącił Bill ze spokojem
i powagą, obracając w dłoniach pustą filiżankę.
-
Test ciążowy?! Oszalałeś?!
-
Nie. Mówię poważnie. Gdybym miał coś kupić dziewczynie,
byłby to test ciążowy.
Przy stole zapanowała martwa cisza,
przerywana jedynie odgłosami rozmowy dobiegającymi z sąsiedniego stolika, przy
którym siedzieli ochroniarze. Gustav i Georg patrzyli na Billa jakby postradał
wszystkie zmysły, zaś Tom z przerażeniem. Zaczął się obawiać momentu, kiedy
bliźniak zobaczy się z Mary Ann. Wiedział, że ich rozmowa nie pójdzie gładko,
ale miał nadzieję, że choć spróbują coś sobie wyjaśnić. Nie chciał patrzeć
dłużej na przygnębionego Billa, bo wtedy jemu samemu robiło się smutno.
Niespodziewanie
rozbrzmiał dzwonek telefonu Dreadowłosego, rozdzierając ciszę. Wszyscy
podskoczyli, tak jakby się czegoś przestraszyli, zaś Tom w pośpiechu
przeszukiwał kieszenie swoich obszernych spodni. Kiedy wreszcie wydobył komórkę
z fałd materiału, na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Widząc, że dzwoni
Stefan, podniósł się gwałtownie z miejsca, omal nie przewracając stolika i czym
prędzej pobiegł do recepcji. Umówił się z ochroniarzem, że ten przedzwoni do
niego kiedy dotrą do hotelu. W jego żołądku pojawił się dziwny skurcz. Dziwne.
Przecież on, Tom Kaulitz nie może denerwować się przed spotkaniem ze swoją
dziewczyną! A może denerwował się dlatego, że z góry wiedział jaka będzie
reakcja Billa na pojawienie się Mary Ann?
Dreadowłosy
usiadł na białej kanapie stojącej na patio i wypatrywał przybycia ukochanej. Każda
sekunda wydawała mu się co najmniej godziną. Co chwilę zmieniał pozycję, tak
jakby miało mu to pomóc w przyspieszeniu czasu. Cierpliwość nigdy nie była jego
mocną stroną, a teraz wydawała się być wręcz wrogiem.
Gdy w drzwiach wejściowych ukazał się
dość wysoki mężczyzna ogolony na łyso, Tom podniósł się gwałtownie z kanapy. Na
jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, ukazujący jego prawie całe uzębienie.
Widząc Nikolę, która szła obok Mary Ann i mówiła coś do niej, podbiegł do
brunetki. Jego serce biło teraz w oszałamiającym tempie. Tęsknił za nią, ale
dopiero teraz przekonał się jak bardzo.
-
Aaaa!! - usłyszał jej pisk. - Tom!!
Nikola zostawiła Mary Ann i rzuciła mu
się na szyję. Objął ją mocno w talii, po czym wpił się zachłannie w jej usta.
Przez te trzy tygodnie zapomniał już jakie są słodkie. Gdyby mógł w ogóle nie
wypuszczałby jej ze swoich ramion, tylko stał tak i całował do utraty tchu. Po
kilku minutach oderwał się od jej warg, i spojrzał głęboko w jej orzechowe
oczy.
-
Wariat!
-
Ja? A kto się na mnie rzucił z piskiem?
-
Stęskniłam się i to dlatego...
Już miał jej odpowiedzieć, że on
tęsknił za nią przynajmniej tysiąc razy mocniej i powiedzieć kilka czułych
słówek, które absolutnie nie pasowały do wizerunku bezwzględnego macho, jaki
sobie stworzył, kiedy usłyszał chrząkanie Stefana. Spojrzał na niego
niechętnie.
-
Nie strzelaj do mnie ze wzroku, młody. Zmykajcie do
pokoju, zanim tamte dziewczyny znajdą aparaty fotograficzne.
Nikola spojrzała w kierunku, który
wskazywał ochroniarz. Rzeczywiście jakieś dwie nastolatki przeszukiwały swoje
torby ze zniecierpliwieniem co jakieś czas zerkając na nich nerwowo. Złapała za
dłoń Toma i pociągnęła w stronę holu, kiwając na Mary Ann, żeby szła z nimi.
Blondynka westchnęła cicho. Już za moment zobaczy się zapewne z Billem. Bała
się jego reakcji, ale teraz nie było już odwrotu. Zresztą za bardzo go kochała,
aby w ogóle nie walczyć o to uczucie. Obiecała sobie jednak, że nie będzie się
zanadto narzucała. Nie chciała powtarzać sytuacji z Piotrkiem, w której to ona
byłaby „prześladowcą”. Oczywiście nigdy nie odważyłaby się grozić Billowi
pistoletem. Nawet wówczas gdy byłaby bardzo mocno zdesperowana... Zwyczajnie
nie potrafiłaby przystawić mu do głowy broni i kazać na powrót pokochać... Inna
sprawa, że jego ochroniarze by jej na to nie pozwolili...
-
Tom? - Mary odezwała się cicho, kiedy znaleźli się w
wąskim korytarzu. - Gdzie jest Bill?
Chłopak spojrzał na nią z wyrzutem, tak
jakby o coś ją obwiniał i miał do niej wielki żal. Spuściła wzrok. Nie miała
pojęcia o co mu chodzi, ale zabolało ją to spojrzenie. Najwyraźniej popełniła
jakiś niewybaczalny grzech, o którym jeszcze nie wie. Miała jednak nadzieję, że
po rozmowie z Billem się dowie.
-
Na stołówce - odparł chłodno, a kiedy Nikola trzepnęła go
w ramię, dodał milszym głosem: - Drugie piętro, na końcu korytarza.
-
Dzięki...
Odwróciła się i już chciała odejść, ale
Nikola złapała ją za ramię.
-
Powodzenia - uśmiechnęła się ciepło. - Jakby coś się
stało, dzwoń.
Skinęła głową na znak zgody, po czym
skierowała się w stronę schodów, które mijali chwilę temu. Wspięła się na
drugie piętro i podążyła do końca korytarza, tak jak powiedział jej Tom. Szła
ze spuszczoną głową, zastanawiając się co ma powiedzieć Billowi. Przeprosić?
Powiedzieć, że go kocha? Błagać, żeby zaczął się do niej odzywać? Spytać co
takiego zrobiła, że nie chce jej znać?
Zamrugała kilkakrotnie powiekami, aby
odegnać łzy napływające do jej oczu. Nawet nie była w stanie wyobrazić sobie
tego, że może stracić Billa. A może nie chciała? Wolała wierzyć, że wszystko
będzie dobrze.
-
Przepraszam, ale stołówka jest już nieczynna.
Podniosła głowę, patrząc na
uśmiechniętą kelnerkę ubraną w biało-bordowy mundurek.
-
Ja... Chciałam się zobaczyć z Billem - powiedziała cicho,
wpatrując się w stolik, który zajmował wraz z Gustavem i Georgiem. Jej serce
podskoczyło prawie do gardła kiedy go dostrzegła.
-
Przykro mi, ale to niemożliwe. Pan Kaulitz nie życzy
sobie żadnych...
-
W takim razie proszę powiedzieć, że Mary Ann chciałaby
się z nim zobaczyć...
-
Posłuchaj, wiele dziewczyn próbowało się z nimi spotkać,
ale oni żadnej z nich nie znali. I wydaje mi się, że z tobą jest tak samo. Nie
jestem upoważniona, aby zawracać panu Kaulitzowi głowę jego fankami. Jeżeli nie
jesteś zameldowana w hotelu, to bardzo proszę...
Mary Ann przestała słuchać kobietę,
kiedy zobaczyła jak Bill podnosi się z miejsca i patrzy prosto na nią. Ich
wzrok spotkał się na moment, po czym Czarnowłosy gwałtownie odwrócił głowę w
drugą stronę. „Czego się spodziewałam?” - pomyślała ze smutkiem. - „Że zachowa
się tak jak Tom chwilę temu, widząc Nikolę? Głupia...”
Gustav i Georg widząc, jak Bill nagle
sztywnieje, a z jego twarzy odpływa krew, odwrócili się, aby zobaczyć co tak
przeraziło ich przyjaciela. Kiedy dostrzegli Mary Ann stojącą w przeszklonych
drzwiach i rozmawiającą z kelnerką, perkusista zawołał:
-
Monica! Wpuść Mary Ann!
Kobieta spojrzała na niego zdumiona,
ale przesunęła się, aby przepuścić nastolatkę. Mary posłusznie weszła na salę,
kierując się do ich stolika. Tak długo marzyła o tym, żeby znów zobaczyć Billa,
przytulić się do niego i wyszeptać jak bardzo go kocha. Niestety po jego
zachowaniu widziała, że nie ma na to najmniejszych szans. Chłopak zwyczajnie
wyminął ją i szybkim krokiem skierował się do wyjścia. Pomachała smutno
Gustavowi i Georgowi, którzy kiwali, aby się do nich przysiadła i wybiegła z
sali za Billem.
-
Zaczekaj! - Zawołała za nim, kiedy znaleźli się na
korytarzu. - Bill!
Czarny, choć doskonale słyszał wołanie
blondynki, postanowił je zignorować. Nie chciał stawać z nią twarzą w twarz. To
za bardzo bolało. Było zbyt trudne. Czuł jak w jego wnętrzu aż się gotuje od
nadmiaru emocji. Z jednej strony pragnął podbiec do ukochanej, mocno ją objąć i
spytać czy to prawda, ale z drugiej strony wiedział, że wykręty blondynki
zranią go jeszcze bardziej.
Gdy Mary Ann szarpnęła go za ramię,
zmuszając do zatrzymania się poczuł jak wzdłuż jego kręgosłupa przebiega
przyjemny dreszcz. Odsunął się od niej gwałtownie, starając się zwiększyć w ten
sposób dystans. „Musisz być twardy! Nie możesz pokazać jej jak cię zraniła. Jak
cię rani... I jak bardzo ci na niej zależy...” - powtarzał sobie w duchu,
przywdziewając na twarz maskę obojętności.
-
Musimy porozmawiać. - Mary odezwała się pierwsza
przerywając niezręczną ciszę, jaka między nimi zapadła.
-
Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. - Starał się, aby jego
słowa zabrzmiały chłodno. I sądząc po minie Mary Ann udało mu się to doskonale.
Gdyby tylko wiedziała jak się w tej chwili czuje... Ile kosztowało go
wypowiedzenie tych słów...
-
Chyba jednak mamy - upierała się. - Bill o co ci chodzi?
Co ja takiego zrobiłam, że się do mnie nie odzywasz?
Z jej oka spłynęła pojedyncza łza,
która następnie leniwie potoczyła się wzdłuż policzka Mary Ann. Bill poczuł jak
lód okrywający jego serce chwilowo topnieje, ale kiedy tylko przesunął wzrok z
jej smutnej twarzy na brzuch, zasłonięty obszerną bluzą, poczuł jeszcze większą
determinację. Nie może być z dziewczyną, która nie jest w stosunku do niego
szczera. Nawet jeśli kocha ją najmocniej na świecie...
-
Posłuchaj, nie mam czasu, żeby oglądać twoje łzy, albo
wyjaśniać ci coś, co doskonale wiesz. Nie mam ochoty ciągnąć dłużej tej zabawy.
Było śmiesznie, wszyscy się pośmialiśmy, ale chyba pora to skończyć.
Odwrócił się na pięcie i szybkim
krokiem ruszył w stronę swojego pokoju. W duchu modlił się, aby dziewczynie nie
przyszło przypadkiem do głowy podążyć za nim. Gdy zamknął za sobą drzwi, oparł
się o nie i wolno zsunął na podłogę. Ukrył twarz w dłoniach, czując jak jego
palce stają się wilgotne. Już nie pamiętał kiedy ostatni raz płakał z żalu,
rozpaczy i bólu. Chyba wówczas gdy zobaczył jak Mary Ann całuje się z Tomem.
Ale wtedy to była tylko pojedyncza łza... A teraz czuł, że stracił Mary Ann
bezpowrotnie. Wypuścił ze swojego uścisku dziewczynę, która być może była tą
jedyną, przeznaczoną mu już do końca życia.
Nie chciał powiedzieć Mary tak
przykrych słów, które niczym ostrza wbiły się również w jego serce, ale to był
jego sposób na obronę. Nie mógł być dłużej przy niej, bo wtedy okazałby cały
gniew, żal, smutek, rozczarowanie, rozgoryczenie... Słowem wszystkie emocje,
które nim targały. A on nie chciał otwierać się więcej przed Mary. Nie miał
zamiaru pozwolić jej na podśmiewanie się z niego; z jego naiwności. Gdyby
chciała wyznać mu jeszcze sprawę swojej ciąży... Ale ona udawała, że tego
dziecka nie ma. A on przecież widział zdjęcia USG! I witaminy!
Otarł wierzchem dłoni policzki,
gwałtownie wstając z podłogi. Był wściekły i rozgoryczony. Jak Mary Ann mogła
uważać, że jest tak głupi?! Jak mogła wmawiać mu, że jest dla niej całym
światem, wówczas gdy był nikim?! Po prostu chłopakiem, któremu można wszystko
wmówić, bo on jest w niej zakochany. Gdyby uprawiali ze sobą seks, a ona
przyszłaby do niego i powiedziała, że zaszła w ciążę, pewnie by uwierzył.
Przyjąłby na swoje barki ten ciężar, nie mając nawet wątpliwości czy to jego
dziecko. I ona o tym doskonale wiedziała!
Podszedł do stolika na którym stał
laptop. Podniósł go i rzucił z całej siły o ścianę. Przedmiot z trzaskiem
rozleciał się na dwie części, zostawiając na ścianie zadrapanie. Bill wiedział,
że będzie musiał wysłuchiwać kazania menagera, że tak nie można postępować, ale
musiał wyładować na czymś swoją złość. Przez chwilę miał ochotę wybrać się do
Toma i urządzić mu awanturę, że nie wspomniał mu nawet słowem o przyjeździe
Mary Ann i Nikoli, ale postanowił sobie darować. Bał się, że w pokoju
bliźniaka, albo na korytarzu wpadnie na blondynkę. A on nie miał zamiaru na
ponowną konfrontację z nią. Pewnie to całe przedstawienie planowała od momentu
kiedy przestał się do niej odzywać. W głębi ducha wiedział, że powinien do niej
chociaż przedzwonić i powiedzieć, że to koniec, ale nie mógł się na to zdobyć.
Już na sam dźwięk jej imienia wpadał w przygnębienie, a co dopiero gdyby miał
do niej przedzwonić... Niewątpliwie jednak byłoby to lepsze niż jej przyjazd do
Niemiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz