niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 190



            Mary Ann kroczyła ze spuszczoną głową za Nikolą i Stefanem ku czarnemu minivanowi. Zastanawiała się czy aby na pewno dobrze zrobiła przyjeżdżając do Berlina. Chciała się zobaczyć z Billem i spróbować wyjaśnić dlaczego chłopak się do niej nie odzywa, ale z drugiej strony bała się tego spotkania. Nie wiedziała jak Czarnowłosy zareaguje na jej obecność, a czuła, że nie przytuli jej i nie zacznie całować do utraty tchu. Jego ostatnie zachowanie absolutnie na to nie wskazywało.
            Kiedy ochroniarz chłopaków otworzył przed nią i Nikolą drzwiczki samochodu, posłusznie wsiadła do środka i zapięła pas.
-          Nie bój się. - Poczuła dłoń przyjaciółki na swoim ramieniu. - Za moment porozmawiacie i wszystko sobie wyjaśnicie.
Mary Ann wygięła usta w grymasie, który miał być uśmiechem.
-          Nie bałabym się tak, gdybym wiedziała co mnie czeka...
Nikola bez słowa wpatrzyła się w szybkę. Nie wiedziała co ma powiedzieć przyjaciółce, tym bardziej, że z ostatnich rozmów z Tomem jasno wynikało, że Bill jest śmiertelnie pogniewany na Mary Ann. „Tak jakby Mary zabrała mu ulubionego misia i nie chciała oddać!” - prychnęła. Według Nikoli Bill zachowywał się jak rozpuszczony dzieciak, któremu nie da się nic wytłumaczyć. Zresztą Tom też nie był lepszy. Ciągle krytykował blondynkę, a kiedy pytała go o powód, odpowiadał, że powinna wiedzieć. Ale ona nie wiedziała! A przynajmniej Mary Ann nie pisnęła jej słówkiem, że pokłóciła się z Billem, czy zrobiła coś co mogłoby go w jakikolwiek sposób zranić czy urazić. Za to wyglądała jak siódme nieszczęście.
-          Jesteśmy. - Stefan oznajmił radośnie po kilkunastu minutach jazdy, zatrzymując samochód na wolnym miejscu parkingowym.
Mary Ann spojrzała z obawą na gmach budynku. Oto za chwilę stanie oko w oko z Billem. Serce waliło jej w piersi, tak szybko, że zaczęła się obawiać, czy aby zaraz nie wyskoczy z jej klatki piersiowej i nie ucieknie ze strachu. Była znacznie bardziej przerażona w tym momencie niż wówczas gdy Piotrek groził jej pistoletem. Doskonale pamiętała jakie Czarnowłosy zadał jej cierpienie swoimi słowami i zachowaniem jeszcze kilka miesięcy temu, i za nic nie chciała tego powtórzyć. Chciała, żeby było tak jak jeszcze przed tygodniem. Wtedy była naprawdę szczęśliwa. Codziennie odliczała dni, godziny, minuty i sekundy do spotkania z nim. Nie mogła się doczekać kiedy na powrót zatopi się w jego ciepłych ramionach, zatraci w pocałunku, będzie mogła spojrzeć w jego piękne, czekoladowe oczy, wysłuchać jak z entuzjazmem opowiada o koncertach czy perspektywie nagrania nowej płyty... Tęskniła za nim, jak jeszcze za nikim dotąd. Będąc w Polsce czuła, że powoli zaczyna wariować. Wszyscy wypytywali albo ją albo Nikolę o chłopaków z Tokio Hotel, nie pozwoląc nawet na moment o nich zapomnieć; przestać myśleć, że są kilkaset kilometrów od nich. Jedyne co ją pocieszało to rozmowy telefoniczne z Billem i najczęściej czekający na nią, tuż po powrocie ze szkoły piękny bukiet kwiatów, świadczący o tym, że chłopak o niej myśli. I kocha ją. Pewnego dnia jednak telefon zaczął milczeć, a kurier się nie pojawiał. Z początku wmawiała sobie, że Czarny nie ma czasu, ale później, kiedy do niego dzwoniła, a on nie odbierał doszła do wniosku, że coś się stało. Nikola też zaczęła ją wypytywać, czy aby przypadkiem nie zrobiła czegoś, co mogłoby spowodować taką sytuację, ale ona sobie nie przypominała niczego takiego. Przecież ani się nie pokłócili, ani nic podobnego, więc tym bardziej nie wiedziała dlaczego Bill przestał się do niej nagle odzywać. Wypłakała przez to kilka litrów łez. Bo nie ma niczego gorszego niż być ignorowanym przez osobę, której oddało się całe serce i całą duszę.
* * *
            Tom grzebał w swojej misce wypełnionej makaronem, który zalał ciepłym mlekiem. Nie mógł się już doczekać przyjazdu Nikoli. Jakiś czas temu wysłała mu sms-a, że jest już w Niemczech. Od razu pobiegł do pokoju Stefana, aby pojechał po jego dziewczynę. I Mary Ann. Czuł żal do blondynki, że tak potraktowała jego bliźniaka, ale jednocześnie miał nadzieję, że wyjaśni z Billem sprawę ciąży. Może tak naprawdę wcale nie spodziewa się dziecka? Przecież gdyby tak było, to Nikola z pewnością wiedziałaby o tym. A podczas ich rozmów telefonicznych nie pisnęła nawet słówkiem, że wie o sekrecie Mary. Wręcz przeciwnie. Irytowała się za każdym razem, kiedy napominał, że to wszystko wina blondynki.
-          Milczycie jak na stypie.
Trzy pary oczu zwróciły się na Gustava. Perkusista wygiął usta w szerokim uśmiechu, po czym nalał sobie kakao do białej filiżanki.
-          W takim razie porozmawiajmy. - Bill wzruszył ramionami, rozglądając się po prawie pustej sali. Oprócz nich na stołówce była tylko ich załoga. David stwierdził, że nie da się spożywać posiłków kiedy ciągle ktoś do nich podchodzi i prosi o autograf, więc uzgodnił z kierownikiem hotelu, że otworzy stołówkę specjalnie dla Tokio Hotel i ich ekipy. - Tylko proszę was nie mówcie niczego o niej.
Bill nie był w stanie wypowiedzieć na głos imienia ukochanej. Tak samo jak nie był w stanie go słuchać. Za bardzo bolało. Próbował o niej zapomnieć, ale nie potrafił. Kochał ją tak jak jeszcze żadną dziewczynę. Podświadomie czuł, że Mary może okazać się tą jedyną; dziewczyną, która jest mu pisana na resztę życia. Zdawał sobie sprawę z tego, że to naiwne, tym bardziej, że nastolatka jest w ciąży z innym, ale nie lubił się oszukiwać. Szczególnie jeżeli chodziło o uczucia. Mógł grać przed całym światem, ale nie przed sobą samym.
-          Nie ma sprawy. Nic nie powiemy o Mary, nie Georg?
Bill skrzywił się słysząc jak Gustav wypowiada imię blondynki. A przecież go prosił. Przyjaciele doskonale wiedzieli, że między nim, a Mary Ann coś się popsuło. Nie wiedzieli jednak dokładnie o co chodzi.
-          Pewnie - odparł basista, przeżuwając wielki kęs swojej bułki z masłem i żółtym serem. - Wiesz już co kupić Inge?
Gustav spuścił głowę, nieco zmieszany, wpatrując się w talerz ze swoimi płatkami śniadaniowymi. Kompletnie nie miał pomysłu co kupić dziewczynie na urodziny, a chciał sprawić jej jakiś prezent. Nic wielkiego. Ot zwykły przedmiot świadczący o tym, że pamięta o niej. Niewątpliwie sytuacja między nimi była co najmniej dziwna i nieokreślona, ale chyba trochę polubił Inge.
-          Mówimy o tej Inge?! O Inge Möllenberg?! - wykrzyknął Tom ze zdumieniem, a kiedy Gustav nieśmiało przytaknął, oczy Dreadowłosego rozwarły się jeszcze szerzej.
Już dość dawno nie widział Inge, ale pamiętał jak kilkakrotnie próbowała popsuć im sprzęty, albo ciągle się za nimi szwendała. Mimo jej ślicznej buźki Tom nie wspominał zbyt dobrze znajomości z nią.
-          Rodzice zaciągnęli mnie do niej na kolację i trochę sobie porozmawialiśmy... Ona... - przez moment szukał odpowiednich słów - nie jest już taka okropna jak kiedyś.
-          Wybacz stary, ale nie wierzę, żeby ktoś taki jak ona zmienił się w aniołka.
-          Gdybyś ją zobaczył na pewno nie powiedziałbyś o niej aniołek - mruknął. - Raczej Marylin Manson...
-          W takim razie kup jej srebrną nakładkę na zęby - podrzucił Georg. - Z pewnością będzie wyglądała w niej seksownie. I mrocznie.
-          Geo! To ma być poważny prezent!
-          Ja bym jej kupił test ciążowy - wtrącił Bill ze spokojem i powagą, obracając w dłoniach pustą filiżankę.
-          Test ciążowy?! Oszalałeś?!
-          Nie. Mówię poważnie. Gdybym miał coś kupić dziewczynie, byłby to test ciążowy.
Przy stole zapanowała martwa cisza, przerywana jedynie odgłosami rozmowy dobiegającymi z sąsiedniego stolika, przy którym siedzieli ochroniarze. Gustav i Georg patrzyli na Billa jakby postradał wszystkie zmysły, zaś Tom z przerażeniem. Zaczął się obawiać momentu, kiedy bliźniak zobaczy się z Mary Ann. Wiedział, że ich rozmowa nie pójdzie gładko, ale miał nadzieję, że choć spróbują coś sobie wyjaśnić. Nie chciał patrzeć dłużej na przygnębionego Billa, bo wtedy jemu samemu robiło się smutno.
            Niespodziewanie rozbrzmiał dzwonek telefonu Dreadowłosego, rozdzierając ciszę. Wszyscy podskoczyli, tak jakby się czegoś przestraszyli, zaś Tom w pośpiechu przeszukiwał kieszenie swoich obszernych spodni. Kiedy wreszcie wydobył komórkę z fałd materiału, na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Widząc, że dzwoni Stefan, podniósł się gwałtownie z miejsca, omal nie przewracając stolika i czym prędzej pobiegł do recepcji. Umówił się z ochroniarzem, że ten przedzwoni do niego kiedy dotrą do hotelu. W jego żołądku pojawił się dziwny skurcz. Dziwne. Przecież on, Tom Kaulitz nie może denerwować się przed spotkaniem ze swoją dziewczyną! A może denerwował się dlatego, że z góry wiedział jaka będzie reakcja Billa na pojawienie się Mary Ann?
            Dreadowłosy usiadł na białej kanapie stojącej na patio i wypatrywał przybycia ukochanej. Każda sekunda wydawała mu się co najmniej godziną. Co chwilę zmieniał pozycję, tak jakby miało mu to pomóc w przyspieszeniu czasu. Cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną, a teraz wydawała się być wręcz wrogiem.
Gdy w drzwiach wejściowych ukazał się dość wysoki mężczyzna ogolony na łyso, Tom podniósł się gwałtownie z kanapy. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, ukazujący jego prawie całe uzębienie. Widząc Nikolę, która szła obok Mary Ann i mówiła coś do niej, podbiegł do brunetki. Jego serce biło teraz w oszałamiającym tempie. Tęsknił za nią, ale dopiero teraz przekonał się jak bardzo.
-          Aaaa!! - usłyszał jej pisk. - Tom!!
Nikola zostawiła Mary Ann i rzuciła mu się na szyję. Objął ją mocno w talii, po czym wpił się zachłannie w jej usta. Przez te trzy tygodnie zapomniał już jakie są słodkie. Gdyby mógł w ogóle nie wypuszczałby jej ze swoich ramion, tylko stał tak i całował do utraty tchu. Po kilku minutach oderwał się od jej warg, i spojrzał głęboko w jej orzechowe oczy.
-          Wariat!
-          Ja? A kto się na mnie rzucił z piskiem?
-          Stęskniłam się i to dlatego...
Już miał jej odpowiedzieć, że on tęsknił za nią przynajmniej tysiąc razy mocniej i powiedzieć kilka czułych słówek, które absolutnie nie pasowały do wizerunku bezwzględnego macho, jaki sobie stworzył, kiedy usłyszał chrząkanie Stefana. Spojrzał na niego niechętnie.
-          Nie strzelaj do mnie ze wzroku, młody. Zmykajcie do pokoju, zanim tamte dziewczyny znajdą aparaty fotograficzne.
Nikola spojrzała w kierunku, który wskazywał ochroniarz. Rzeczywiście jakieś dwie nastolatki przeszukiwały swoje torby ze zniecierpliwieniem co jakieś czas zerkając na nich nerwowo. Złapała za dłoń Toma i pociągnęła w stronę holu, kiwając na Mary Ann, żeby szła z nimi. Blondynka westchnęła cicho. Już za moment zobaczy się zapewne z Billem. Bała się jego reakcji, ale teraz nie było już odwrotu. Zresztą za bardzo go kochała, aby w ogóle nie walczyć o to uczucie. Obiecała sobie jednak, że nie będzie się zanadto narzucała. Nie chciała powtarzać sytuacji z Piotrkiem, w której to ona byłaby „prześladowcą”. Oczywiście nigdy nie odważyłaby się grozić Billowi pistoletem. Nawet wówczas gdy byłaby bardzo mocno zdesperowana... Zwyczajnie nie potrafiłaby przystawić mu do głowy broni i kazać na powrót pokochać... Inna sprawa, że jego ochroniarze by jej na to nie pozwolili...
-          Tom? - Mary odezwała się cicho, kiedy znaleźli się w wąskim korytarzu. - Gdzie jest Bill?
Chłopak spojrzał na nią z wyrzutem, tak jakby o coś ją obwiniał i miał do niej wielki żal. Spuściła wzrok. Nie miała pojęcia o co mu chodzi, ale zabolało ją to spojrzenie. Najwyraźniej popełniła jakiś niewybaczalny grzech, o którym jeszcze nie wie. Miała jednak nadzieję, że po rozmowie z Billem się dowie.
-          Na stołówce - odparł chłodno, a kiedy Nikola trzepnęła go w ramię, dodał milszym głosem: - Drugie piętro, na końcu korytarza.
-          Dzięki...
Odwróciła się i już chciała odejść, ale Nikola złapała ją za ramię.
-          Powodzenia - uśmiechnęła się ciepło. - Jakby coś się stało, dzwoń.
Skinęła głową na znak zgody, po czym skierowała się w stronę schodów, które mijali chwilę temu. Wspięła się na drugie piętro i podążyła do końca korytarza, tak jak powiedział jej Tom. Szła ze spuszczoną głową, zastanawiając się co ma powiedzieć Billowi. Przeprosić? Powiedzieć, że go kocha? Błagać, żeby zaczął się do niej odzywać? Spytać co takiego zrobiła, że nie chce jej znać?
Zamrugała kilkakrotnie powiekami, aby odegnać łzy napływające do jej oczu. Nawet nie była w stanie wyobrazić sobie tego, że może stracić Billa. A może nie chciała? Wolała wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
-          Przepraszam, ale stołówka jest już nieczynna.
Podniosła głowę, patrząc na uśmiechniętą kelnerkę ubraną w biało-bordowy mundurek.
-          Ja... Chciałam się zobaczyć z Billem - powiedziała cicho, wpatrując się w stolik, który zajmował wraz z Gustavem i Georgiem. Jej serce podskoczyło prawie do gardła kiedy go dostrzegła.
-          Przykro mi, ale to niemożliwe. Pan Kaulitz nie życzy sobie żadnych...
-          W takim razie proszę powiedzieć, że Mary Ann chciałaby się z nim zobaczyć...
-          Posłuchaj, wiele dziewczyn próbowało się z nimi spotkać, ale oni żadnej z nich nie znali. I wydaje mi się, że z tobą jest tak samo. Nie jestem upoważniona, aby zawracać panu Kaulitzowi głowę jego fankami. Jeżeli nie jesteś zameldowana w hotelu, to bardzo proszę...
Mary Ann przestała słuchać kobietę, kiedy zobaczyła jak Bill podnosi się z miejsca i patrzy prosto na nią. Ich wzrok spotkał się na moment, po czym Czarnowłosy gwałtownie odwrócił głowę w drugą stronę. „Czego się spodziewałam?” - pomyślała ze smutkiem. - „Że zachowa się tak jak Tom chwilę temu, widząc Nikolę? Głupia...”
Gustav i Georg widząc, jak Bill nagle sztywnieje, a z jego twarzy odpływa krew, odwrócili się, aby zobaczyć co tak przeraziło ich przyjaciela. Kiedy dostrzegli Mary Ann stojącą w przeszklonych drzwiach i rozmawiającą z kelnerką, perkusista zawołał:
-          Monica! Wpuść Mary Ann!
Kobieta spojrzała na niego zdumiona, ale przesunęła się, aby przepuścić nastolatkę. Mary posłusznie weszła na salę, kierując się do ich stolika. Tak długo marzyła o tym, żeby znów zobaczyć Billa, przytulić się do niego i wyszeptać jak bardzo go kocha. Niestety po jego zachowaniu widziała, że nie ma na to najmniejszych szans. Chłopak zwyczajnie wyminął ją i szybkim krokiem skierował się do wyjścia. Pomachała smutno Gustavowi i Georgowi, którzy kiwali, aby się do nich przysiadła i wybiegła z sali za Billem.
-          Zaczekaj! - Zawołała za nim, kiedy znaleźli się na korytarzu. - Bill!
Czarny, choć doskonale słyszał wołanie blondynki, postanowił je zignorować. Nie chciał stawać z nią twarzą w twarz. To za bardzo bolało. Było zbyt trudne. Czuł jak w jego wnętrzu aż się gotuje od nadmiaru emocji. Z jednej strony pragnął podbiec do ukochanej, mocno ją objąć i spytać czy to prawda, ale z drugiej strony wiedział, że wykręty blondynki zranią go jeszcze bardziej.
Gdy Mary Ann szarpnęła go za ramię, zmuszając do zatrzymania się poczuł jak wzdłuż jego kręgosłupa przebiega przyjemny dreszcz. Odsunął się od niej gwałtownie, starając się zwiększyć w ten sposób dystans. „Musisz być twardy! Nie możesz pokazać jej jak cię zraniła. Jak cię rani... I jak bardzo ci na niej zależy...” - powtarzał sobie w duchu, przywdziewając na twarz maskę obojętności.
-          Musimy porozmawiać. - Mary odezwała się pierwsza przerywając niezręczną ciszę, jaka między nimi zapadła.
-          Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. - Starał się, aby jego słowa zabrzmiały chłodno. I sądząc po minie Mary Ann udało mu się to doskonale. Gdyby tylko wiedziała jak się w tej chwili czuje... Ile kosztowało go wypowiedzenie tych słów...
-          Chyba jednak mamy - upierała się. - Bill o co ci chodzi? Co ja takiego zrobiłam, że się do mnie nie odzywasz?
Z jej oka spłynęła pojedyncza łza, która następnie leniwie potoczyła się wzdłuż policzka Mary Ann. Bill poczuł jak lód okrywający jego serce chwilowo topnieje, ale kiedy tylko przesunął wzrok z jej smutnej twarzy na brzuch, zasłonięty obszerną bluzą, poczuł jeszcze większą determinację. Nie może być z dziewczyną, która nie jest w stosunku do niego szczera. Nawet jeśli kocha ją najmocniej na świecie...
-          Posłuchaj, nie mam czasu, żeby oglądać twoje łzy, albo wyjaśniać ci coś, co doskonale wiesz. Nie mam ochoty ciągnąć dłużej tej zabawy. Było śmiesznie, wszyscy się pośmialiśmy, ale chyba pora to skończyć.
Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę swojego pokoju. W duchu modlił się, aby dziewczynie nie przyszło przypadkiem do głowy podążyć za nim. Gdy zamknął za sobą drzwi, oparł się o nie i wolno zsunął na podłogę. Ukrył twarz w dłoniach, czując jak jego palce stają się wilgotne. Już nie pamiętał kiedy ostatni raz płakał z żalu, rozpaczy i bólu. Chyba wówczas gdy zobaczył jak Mary Ann całuje się z Tomem. Ale wtedy to była tylko pojedyncza łza... A teraz czuł, że stracił Mary Ann bezpowrotnie. Wypuścił ze swojego uścisku dziewczynę, która być może była tą jedyną, przeznaczoną mu już do końca życia.
Nie chciał powiedzieć Mary tak przykrych słów, które niczym ostrza wbiły się również w jego serce, ale to był jego sposób na obronę. Nie mógł być dłużej przy niej, bo wtedy okazałby cały gniew, żal, smutek, rozczarowanie, rozgoryczenie... Słowem wszystkie emocje, które nim targały. A on nie chciał otwierać się więcej przed Mary. Nie miał zamiaru pozwolić jej na podśmiewanie się z niego; z jego naiwności. Gdyby chciała wyznać mu jeszcze sprawę swojej ciąży... Ale ona udawała, że tego dziecka nie ma. A on przecież widział zdjęcia USG! I witaminy!
Otarł wierzchem dłoni policzki, gwałtownie wstając z podłogi. Był wściekły i rozgoryczony. Jak Mary Ann mogła uważać, że jest tak głupi?! Jak mogła wmawiać mu, że jest dla niej całym światem, wówczas gdy był nikim?! Po prostu chłopakiem, któremu można wszystko wmówić, bo on jest w niej zakochany. Gdyby uprawiali ze sobą seks, a ona przyszłaby do niego i powiedziała, że zaszła w ciążę, pewnie by uwierzył. Przyjąłby na swoje barki ten ciężar, nie mając nawet wątpliwości czy to jego dziecko. I ona o tym doskonale wiedziała!
Podszedł do stolika na którym stał laptop. Podniósł go i rzucił z całej siły o ścianę. Przedmiot z trzaskiem rozleciał się na dwie części, zostawiając na ścianie zadrapanie. Bill wiedział, że będzie musiał wysłuchiwać kazania menagera, że tak nie można postępować, ale musiał wyładować na czymś swoją złość. Przez chwilę miał ochotę wybrać się do Toma i urządzić mu awanturę, że nie wspomniał mu nawet słowem o przyjeździe Mary Ann i Nikoli, ale postanowił sobie darować. Bał się, że w pokoju bliźniaka, albo na korytarzu wpadnie na blondynkę. A on nie miał zamiaru na ponowną konfrontację z nią. Pewnie to całe przedstawienie planowała od momentu kiedy przestał się do niej odzywać. W głębi ducha wiedział, że powinien do niej chociaż przedzwonić i powiedzieć, że to koniec, ale nie mógł się na to zdobyć. Już na sam dźwięk jej imienia wpadał w przygnębienie, a co dopiero gdyby miał do niej przedzwonić... Niewątpliwie jednak byłoby to lepsze niż jej przyjazd do Niemiec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz