niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 178



Nikola przeciągnęła się leniwie, niczym kotka wygrzewająca się w popołudniowym słońcu. Zerknęła na swoją komórkę, leżącą niedaleko materaca Toma. Było kilka minut po siódmej.  Rozejrzała się z uśmiechem po pokoju Dreadowłosego. Na pościeli, w którą byli zawinięci leżało kilka kwiatów jaśminu, zaś na podłodze były rozstawione szklanki ze stopionymi świecami. Współczuła chłopakowi czyszczenia ich, ale jednocześnie była niezwykle zadowolona, że ozdobił specjalnie dla niej swój pokój, płatkami kwiatów i świecami. Nie przypuszczała, że w starszym Kaulitzie tkwi dusza romantyka.
            Nikola podniosła się z posłania i zabrała ze swojej walizki kilka ubrań, kierując swoje kroki do łazienki. Dziękowała w duchu, że nie natknęła się na mamę, ani ojczyma bliźniaków, bo była odziana jedynie w podkoszulek Toma. Nawet fakt, że sięgał jej kolan nie sprawił, że chciała się nadziać tak ubrana na panią, albo pana Trümpera. Zdziwiła się widząc całą zachlapaną łazienkę, a nawet ślady błota, na co niektórych kafelkach.
            Półgodziny później odświeżona, ubrana we własne ciuchy udała się do pokoju Toma. Chłopak jeszcze smacznie spał, wtulony w kołdrę. Zaśmiała się cicho słysząc wyznania miłosne, wydobywające się z jego ust, a skierowane do pierzyny. Nikola postanowiła, że koniecznie zapyta Dreadowłosego jak tylko wstanie o czym śnił. Póki co uznała, że wypadałoby się spakować. O dziesiątej miały z Mary Ann autokar do Zielonej Góry. Cieszyła ją perspektywa spędzenia kilku tygodni w Polsce. Wtedy będzie mogła zapomnieć o tym, że jej matka zaszła w ciążę z własnym szefem, a ona przeprowadza się przez to do Hamburga razem z ojcem.
            Włożyła do walizki swoje wszystkie kosmetyki i ubrania leżące w pokoju Toma. Kiedy miała zamykać już wieko, jej oczom ukazała się malutka buteleczka, którą pożyczyła od Mary Ann jeszcze w Paryżu. Z łobuzerskim uśmiechem na ustach podeszła do chłopaka i pomalowała mu paznokcie u rąk i stóp na wściekły różowy kolor. Wiedziała, że Dreadowłosy będzie zły, ale miała nadzieję, że nie pogniewa się na nią zbyt mocno za ten mały żart. Tym bardziej, że już za kilka godzin będzie razem z Mary Ann w drodze do Polski.
            Z miną krytyka obejrzała swoje dzieło, po czym zakręciła buteleczkę i włożyła na sam spód walizki. Zamknęła wieko i widząc, że ma jeszcze trochę czasu położyła się obok Toma, przytulając się do jego nagich pleców.
-          Nikola? - spytał, kiedy pocałowała go w łopatkę.
-          Uhm - mruknęła. - A spodziewałeś się kogoś innego?
-          Oczywiście, że nie! - zaprotestował żywo przekręcając się tak, iż teraz patrzył w jej ciemnobrązowe tęczówki, które swoją drogą były dla niego najpiękniejsze na świecie.
-          Co ci się śniło?
Tom ułożył wygodnie głowę na piersiach Nikoli, cmokając dziewczynę w mostek.
-          Ty kochanie - na jego policzkach wykwitły delikatne rumieńce.
-          A co dokładniej? - Dopytywała się, głaszcząc jego miękkie dready.
-          To jak się kochamy na egzotycznej plaży. Ciepły piasek, lazurowe morze, palmy... - rozmarzył się.
-          I jak było?
Na ustach Nikoli pojawił się łobuzerski uśmiech. Nawet na żywo nie prawił jej takich komplementów jak przez sen.
-          Wspaniale. Zresztą jak zwykle.
Podniósł głowę i zatopił się w słodkich wargach brunetki. Pewne było to, że będzie za nią strasznie tęsknił jak wyjedzie do Polski. „I tak byś się z nią nie widywał” - podszeptywał jakiś głosik w jego głowie.
-          Cieszę się - powiedziała z uśmiechem, kiedy odsunął się od niej. - A teraz ubieraj się Tommy.
-          Po co? Dobrze mi tak jak teraz, chociaż ty mogłabyś zrzucić te ciuszki...
-          Nie prowokuj - roześmiała się wesoło.
-          Ale Nikola... Za chwilę wyjeżdżasz. Daj mi się nacieszyć naszymi ostatnimi chwilami przed tą niebotycznie długą rozłąką - przekonywał.
-          Nic z tego. - Pokręciła głową.
-          Powiedz to jemu - szepnął konspiracyjnie, wskazując palcem, pod swoją kołdrę.
-          Dobrze - odszepnęła, odginając rąbek kołdry. - Rycerzyku, dzisiaj nic z tego nie będzie.
-          On tego nie chce przyjąć do wiadomości - upierał się, wsuwając dłoń, pod jej czerwoną bluzeczkę.
-          Będzie musiał. - Stwierdziła wstając z posłania.
Podeszła do szafy Toma i wyciągnęła z niej kilka ubrań, po czym rzuciła mu na łóżko.
-          Ubieraj się skarbie, a ja zaczekam na ciebie w kuchni.
-          Skoro muszę... - jęknął niepocieszony.
Nikola tylko wzruszyła obojętnie ramionami, wychodząc z pomieszczenia. Już miała pukać do drzwi pokoju Billa, kiedy usłyszała szepty dobiegające z salonu. Jej oczom ukazał się niezwykle malowniczy widok. Na skórzanej kanapie Mary Ann siedziała w czułych objęciach Billa. Karmili się nawzajem śniadaniem, szepcząc sobie przy tym czułe słówka. Wyglądali tak, jakby cały świat przestał dla nich istnieć.
-          Wybaczcie, że wam przeszkadzam - uśmiechnęła się lekko, sadowiąc się wygodnie w fotelu.
-          Nic się nie stało. - Mary odwróciła w jej stronę głowę, zaś na twarzy Billa pojawił się grymas niezadowolenia. - Ładny? - Spytała, wyginając wargę.
-          Super! - Nikola wykrzyknęła z entuzjazmem. - Co oznacza?
-          Bill. - Odparła radośnie. - Zobacz, Bill też sobie wytatuował moje imię!
Mary Ann odgięła delikatnie wargę ukochanego, uważając przy tym, aby nie sprawić mu bólu. Kiedy Nikola obejrzała kilka czarnych znaczków, Mary pocałowała chłopaka w policzek, wtulając się w niego - o ile to możliwe - jeszcze mocniej. Nadal było jej odrobinę przykro, że odrzucił ją w nocy, ale cała złość minęła bezpowrotnie. Jego zapewnienia, że kocha ją ponad wszystko inne i pragnie najmocniej na świecie, tylko nie mógł tego zrobić ze śpiącą mamą i Gordonem za ścianą ostatecznie ją przekonały. Właściwie teraz uważała, że to może nawet i lepiej. Gdyby albo pan, albo pani Trümper weszli wtedy do łazienki, pewnie uciekłaby spłoszona gdzie pieprz rośnie, albo jeszcze dalej. Niewykluczone nawet, że gdzieś na kraniec świata, o ile taki istnieje. Była pewna, że byłoby jej ciężko spojrzeć po takiej sytuacji mamie albo ojczymowi w oczy.
-          Ha, ha, ha... - usłyszeli sztuczny śmiech Toma. - Bardzo śmieszne.
-          Co się stało? - spytał Bill, patrząc na bliźniaka.
Dostrzegając jednak jego jaskraworóżowe paznokcie u rąk i stóp zaniósł się niekontrolowanym śmiechem.
-          Nie rżyj głupio, tylko pożycz mi zmywacz - rzucił z wściekłością.
-          Mary masz zmywacz do paznokci? - Zwrócił się do ukochanej, przypominając sobie, że kilka dni temu wyrzucał plastikową buteleczkę do kosza.
Dziewczyna wesoło chichocząc, pokręciła przecząco głową.
-          Skończył mi się dwie godziny temu. Gdybyś powiedział wcześniej, to nie malowałabym paznokci - powiedziała z szerokim uśmiechem, puszczając oczko Nikoli.
-          Idę poszukać, może mama ma... A z tobą - spojrzał groźnie na brunetkę - jeszcze się policzę.
Kiedy Dreadowłosy opuścił salon, cała trójka zaniosła się gromkim śmiechem.
-          Jesteś okrutna - Bill pocałował Mary Ann w obojczyk.
Doskonale wiedział, że w kosmetyczce blondynki spoczywa prawie pełna buteleczka wypełniona zmywaczem do paznokci. Zresztą od kilku dni, sam od niej pożyczał ten wspaniały płyn.
-          Ja? - spytała ze zdziwieniem. - Przecież to Nikola pomalowała mu na różowo paznokcie.
-          Twoim lakierem - dodała przyjaciółka.
-          Ale pomysł nie był mój. - Mary wzruszyła ramionami. - Myślałam, że już o tym zapomniałaś.
-          Bo zapomniałam, ale jak się pakowałam znalazłam lakier.
-          On cię za to znienawidzi - stwierdził Bill.
-          Znienawidziłbyś mnie gdybym pomalowała ci paznokcie na różowo? - Mary Ann zatrzepotała rzęsami, wpatrując się w niego.
-          Oczywiście, że nie. Ale ja to co innego...
-          Czyżby?
Bill potaknął, muskając subtelnie jej słodkie wargi. Pewnie byłby wściekły na nią przez chwilę, ale złość szybko by z niego wyparowała na myśl, że już za pół godziny, nie będzie jej przy nim. Czas wrócić do szarej rzeczywistości. Oni też wieczorem wyjeżdżają do Wiednia, potem do Bonn, a jeszcze później do Budapesztu. Nie mówiąc już o czekających ich koncertach w Niemczech, serii wywiadów, sesji zdjęciowych i nagrywaniu piosenek po angielsku. Bill był przeciwny nieco temu ostatniemu, gdyż jego angielski zdecydowanie nie był najlepszy, ale z drugiej strony chciał, aby więcej ludzi mogło zrozumieć to o czym śpiewa.
            Zerknął na brata, który wparował do pomieszczenia z obłąkańczym uśmiechem na ustach i butelką rozpuszczalnika w dłoniach. Rozsiadł się wygodnie na dywanie, nalał dość sporą ilość płynu na jakąś starą szmatkę i zaczął ścierać lakier ze swoich paznokci.
-          Zostaw to. - Bill wyciągnął szmatkę z rąk brata. - Zniszczysz sobie paznokcie.
-          Wolę sobie je zniszczyć, niż mieć pomalowane na wściekły róż! - Powiedział, próbując wyszarpnąć mu ścierkę.
-          Bill ma rację - poparła go Nikola. - Zaraz przyniosę ci zmywacz.
-          Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś, że masz? - Zwrócił się do niej z wyrzutem.
-          A pytałeś? - Uśmiechnęła się łobuzersko i już jej nie było.
Chwilę później Nikola wróciła do salonu z plastikową buteleczką w dłoniach. Podała ją Tomowi razem z kilkoma wacikami i pocałowała czule w skroń.
-          Bardzo się na mnie gniewasz?
-          Muszę się nad tym zastanowić.
Pochyliła się nad nim muskając jego wargi swoimi. Chłopak przyciągnął ją do siebie, wpijając się w nie zachłannie.
-          A... A teraz? - Spytała nieco zdyszana.
-          Teraz już nie.
-          Gołąbki, taksówka przyjedzie za dziesięć minut - poinformowała Mary Ann ze smutkiem w głosie. 
Podniosła się z kanapy i skierowała swoje kroki do pokoju Billa, w którym spoczywała bezpiecznie jej walizka. Wyciągnęła czarną rączkę i już miała pociągnąć ją w stronę drzwi wyjściowych, kiedy Bill wyciągnął z jej dłoni plastikowy przedmiot i przytulił do siebie mocno. Z oczu Mary bezwiednie zaczęły wypływać wielkie łzy. Nie chciała żegnać się z ukochanym chłopakiem na te trzy tygodnie, ale równie dobrze wiedziała, że nie ma wyboru. Musi wrócić do Polski, aby zaliczyć pierwszą klasę liceum. Zresztą rodzice też nie pozwoliliby jej na dłuższy pobyt z chłopakami z Tokio Hotel.
-          Cii... Będzie dobrze - usłyszała cichy szept Billa, tuż koło swojego ucha.
-          Wiem, ale smutno mi, że zobaczymy się dopiero za dwadzieścia trzy długie dni - odszepnęła, wtulając się w jego wątły tors.
-          Zobaczysz, że szybko zleci.
-          Nie Bill, będzie się ciągnęło wiekami, tylko przy tobie tak szybko płynie mi czas.
Odsunął ukochaną, tak, aby mógł spojrzeć w jej piękne, błękitne oczy. Przyłożył dłonie do jej policzka, przez który łzy rzeźbiły sobie trasę i delikatnie otarł słone krople.
-          Kocham cię. Najmocniej na świecie - szepnął. - Nigdy o tym nie zapomnij.
-          Nie zapomnę - uśmiechnęła się blado, dotykając swoimi wargami jego miękkich ust.
* * *
-          Nie możesz jechać z nami, zamiast z Mary Ann? - Tom spytał Nikolę, choć wiedział, że pytanie to jest niezwykle naiwne i niemożliwe do zrealizowania. - Twój tata się nie zorientuje.
-          Tommy - mruknęła cicho, dotykając swoim nosem, jego nosa. - Dobrze wiesz, że nie mogę.
-          Nawet nie zdążyłem się tobą nacieszyć - burknął, a jego twarz przybrała smutny wyraz.
Gdyby mógł nie rozstawałby się z nią nawet na jeden dzień. Nie rozumiał skąd w nim takie uczucia, bo jeszcze nieco ponad tydzień temu był podrywaczem-teoretykiem, który nie przypuszczał, że jest zdolny do zakochania się tak jak inni ludzie. Stawiał się tak jakby ponad nimi w tej kwestii.
-          Nacieszysz się jak wrócę.
-          Nie jest ci smutno, że zobaczymy się dopiero za trzy tygodnie? - spytał, unosząc jedną brew.
-          Ależ oczywiście, że jest - odparła, wtulając się w jego klatkę piersiową.
Tom nie mógł mieć pojęcia jak ciężko było jej powstrzymać napływające do oczu łzy. Obiecała sobie jednak, że nie będzie płakała przy chłopaku. „Przecież trzy tygodnie to wcale nie tak długo” - próbowała się przekonać w duchu, jednakże z marnym rezultatem. Wiedziała, że będzie tęskniła za Tomem, jak jeszcze za żadnym innym chłopakiem. Ale to może dlatego, że jego w porównaniu do innych, naprawdę kocha?
            Przez moment spojrzenia ich brązowych niczym gorzka czekolada oczu się stykały. Gdy Tom zaczął się zbliżać do Nikoli, dziewczyna odruchowo przymknęła oczy i rozchyliła wargi. Mruknęła cicho kiedy ich usta się złączyły w namiętnym pocałunku. Nawet się nie zorientowała, jak z jej oczu zaczęła wydobywać się cała chmara niechcianych łez.
-          Nie płacz - szepnął uspokajająco, głaszcząc ją delikatnie po mokrym policzku. - Wiesz, że cię kocham.
Skinęła nieśmiało głową.
-          Nawet po tym jak pomalowałam ci paznokcie na wściekły róż? - spytała zadziornie.
-          Nawet po tym. - Uśmiechnął się. - Zresztą nie ma już nawet śladu po lakierze.
Cmoknęła go czule w usta, akurat w momencie, kiedy rozległ się dźwięk klaksonu. Nikola ze smutkiem spojrzała w okno, a potem na twarz Toma.
-          Pójdę po Mary, a ty jak możesz przynieś moją walizkę z twojego pokoju.
Trzymając się za ręce wyszli z salonu. Jako, że pokój Billa był pierwszy, wyswobodziła swoją dłoń z uścisku Dreadowłosego i zapukała cicho do drzwi, naciskając na złotą klamkę. Na środku pomieszczenia stała zapłakana Mary Ann, wtulająca się w ramiona Czarnego. Nie chciała przerywać im takiej chwili, ale nie miała wyjścia. Kierowca już podjechał, a za niecałą godzinę mają autobus do Zielonej Góry.
-          Mary, taksówka już przyjechała - oznajmiła cicho.
-          Już idę.
Przyjaciółka otarła wierzchem dłoni zapłakane policzki i udała się do wyjścia. Za nią ze spuszczoną głową kroczył Bill ciągnąc walizkę ukochanej. Zupełnie nie podobało mu się to, że nie może nawet odprowadzić Mary na dworzec autobusowy. Niby nie obchodziło go to co powiedzą czy pomyślą inni, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że fanki Tokio Hotel nie dadzą mu pobyć nawet chwili w towarzystwie ukochanej. Nie był jeszcze wielką gwiazdą światowego formatu, ale niewątpliwie duża część niemieckich nastolatek szalała na jego punkcie i go rozpoznawała. A on nie miał najmniejszego zamiaru żegnać się z Mary Ann w błyskach fleszy, aby później zobaczyć te zdjęcia w gazetach. To było coś prywatnego, o czym nie powinien wiedzieć cały świat.
Tom z Billem, przy pomocy kierowcy taksówki zapakowali walizki dziewczyn do bagażnika samochodu.
-          Podziękuj mamie i ojczymowi jeszcze raz za to, że pozwolili mi u was nocować. - Mary Ann miała smutny głos, a jemu aż kroiło się serce. Chciałby, żeby ukochana była zawsze szczęśliwa. Nawet jeżeli ceną za to byłoby jego własne szczęście.
-          Dobrze.
Ostatnie spojrzenie w błękitne tęczówki Mary Ann. Ostatni pocałunek. Ostatnie usłyszane i wypowiedziane miłosne wyznania. Ostatni uścisk dłoni. Ostatnie zapewnienia, że będzie dzwonił do niej co pół godziny.
Bill westchnął ciężko czując na ramieniu dłoń brata. Dziewczyny wsiadły do taksówki, która wytoczyła się leniwie na drogę. Przez chwilę stał wpatrując się w tył samochodu, a kiedy zniknął za zakrętem włożył ręce do kieszeni i ze spuszczoną głową wszedł do domu. Rozwalił się na skórzanej kanapie w salonie i wpatrzył się bezmyślnie w czarny ekran telewizora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz