Nikola przeciągnęła się leniwie, niczym kotka
wygrzewająca się w popołudniowym słońcu. Zerknęła na swoją komórkę, leżącą
niedaleko materaca Toma. Było kilka minut po siódmej. Rozejrzała się z uśmiechem po pokoju
Dreadowłosego. Na pościeli, w którą byli zawinięci leżało kilka kwiatów
jaśminu, zaś na podłodze były rozstawione szklanki ze stopionymi świecami.
Współczuła chłopakowi czyszczenia ich, ale jednocześnie była niezwykle
zadowolona, że ozdobił specjalnie dla niej swój pokój, płatkami kwiatów i
świecami. Nie przypuszczała, że w starszym Kaulitzie tkwi dusza romantyka.
Nikola
podniosła się z posłania i zabrała ze swojej walizki kilka ubrań, kierując swoje
kroki do łazienki. Dziękowała w duchu, że nie natknęła się na mamę, ani ojczyma
bliźniaków, bo była odziana jedynie w podkoszulek Toma. Nawet fakt, że sięgał
jej kolan nie sprawił, że chciała się nadziać tak ubrana na panią, albo pana
Trümpera. Zdziwiła się widząc całą zachlapaną łazienkę, a nawet ślady błota, na
co niektórych kafelkach.
Półgodziny
później odświeżona, ubrana we własne ciuchy udała się do pokoju Toma. Chłopak
jeszcze smacznie spał, wtulony w kołdrę. Zaśmiała się cicho słysząc wyznania
miłosne, wydobywające się z jego ust, a skierowane do pierzyny. Nikola
postanowiła, że koniecznie zapyta Dreadowłosego jak tylko wstanie o czym śnił.
Póki co uznała, że wypadałoby się spakować. O dziesiątej miały z Mary Ann
autokar do Zielonej Góry. Cieszyła ją perspektywa spędzenia kilku tygodni w
Polsce. Wtedy będzie mogła zapomnieć o tym, że jej matka zaszła w ciążę z
własnym szefem, a ona przeprowadza się przez to do Hamburga razem z ojcem.
Włożyła
do walizki swoje wszystkie kosmetyki i ubrania leżące w pokoju Toma. Kiedy
miała zamykać już wieko, jej oczom ukazała się malutka buteleczka, którą
pożyczyła od Mary Ann jeszcze w Paryżu. Z łobuzerskim uśmiechem na ustach
podeszła do chłopaka i pomalowała mu paznokcie u rąk i stóp na wściekły różowy
kolor. Wiedziała, że Dreadowłosy będzie zły, ale miała nadzieję, że nie
pogniewa się na nią zbyt mocno za ten mały żart. Tym bardziej, że już za kilka
godzin będzie razem z Mary Ann w drodze do Polski.
Z miną
krytyka obejrzała swoje dzieło, po czym zakręciła buteleczkę i włożyła na sam
spód walizki. Zamknęła wieko i widząc, że ma jeszcze trochę czasu położyła się
obok Toma, przytulając się do jego nagich pleców.
-
Nikola? - spytał, kiedy pocałowała go w łopatkę.
-
Uhm - mruknęła. - A spodziewałeś się kogoś innego?
-
Oczywiście, że nie! - zaprotestował żywo przekręcając się
tak, iż teraz patrzył w jej ciemnobrązowe tęczówki, które swoją drogą były dla
niego najpiękniejsze na świecie.
-
Co ci się śniło?
Tom ułożył wygodnie głowę na piersiach
Nikoli, cmokając dziewczynę w mostek.
-
Ty kochanie - na jego policzkach wykwitły delikatne
rumieńce.
-
A co dokładniej? - Dopytywała się, głaszcząc jego miękkie
dready.
-
To jak się kochamy na egzotycznej plaży. Ciepły piasek,
lazurowe morze, palmy... - rozmarzył się.
-
I jak było?
Na ustach Nikoli pojawił się łobuzerski
uśmiech. Nawet na żywo nie prawił jej takich komplementów jak przez sen.
-
Wspaniale. Zresztą jak zwykle.
Podniósł głowę i zatopił się w słodkich
wargach brunetki. Pewne było to, że będzie za nią strasznie tęsknił jak
wyjedzie do Polski. „I tak byś się z nią nie widywał” - podszeptywał jakiś
głosik w jego głowie.
-
Cieszę się - powiedziała z uśmiechem, kiedy odsunął się
od niej. - A teraz ubieraj się Tommy.
-
Po co? Dobrze mi tak jak teraz, chociaż ty mogłabyś
zrzucić te ciuszki...
-
Nie prowokuj - roześmiała się wesoło.
-
Ale Nikola... Za chwilę wyjeżdżasz. Daj mi się nacieszyć
naszymi ostatnimi chwilami przed tą niebotycznie długą rozłąką - przekonywał.
-
Nic z tego. - Pokręciła głową.
-
Powiedz to jemu - szepnął konspiracyjnie, wskazując palcem,
pod swoją kołdrę.
-
Dobrze - odszepnęła, odginając rąbek kołdry. - Rycerzyku,
dzisiaj nic z tego nie będzie.
-
On tego nie chce przyjąć do wiadomości - upierał się,
wsuwając dłoń, pod jej czerwoną bluzeczkę.
-
Będzie musiał. - Stwierdziła wstając z posłania.
Podeszła do szafy Toma i wyciągnęła z
niej kilka ubrań, po czym rzuciła mu na łóżko.
-
Ubieraj się skarbie, a ja zaczekam na ciebie w kuchni.
-
Skoro muszę... - jęknął niepocieszony.
Nikola tylko wzruszyła obojętnie
ramionami, wychodząc z pomieszczenia. Już miała pukać do drzwi pokoju Billa,
kiedy usłyszała szepty dobiegające z salonu. Jej oczom ukazał się niezwykle
malowniczy widok. Na skórzanej kanapie Mary Ann siedziała w czułych objęciach
Billa. Karmili się nawzajem śniadaniem, szepcząc sobie przy tym czułe słówka.
Wyglądali tak, jakby cały świat przestał dla nich istnieć.
-
Wybaczcie, że wam przeszkadzam - uśmiechnęła się lekko,
sadowiąc się wygodnie w fotelu.
-
Nic się nie stało. - Mary odwróciła w jej stronę głowę,
zaś na twarzy Billa pojawił się grymas niezadowolenia. - Ładny? - Spytała,
wyginając wargę.
-
Super! - Nikola wykrzyknęła z entuzjazmem. - Co oznacza?
-
Bill. - Odparła radośnie. - Zobacz, Bill też sobie
wytatuował moje imię!
Mary Ann odgięła delikatnie wargę
ukochanego, uważając przy tym, aby nie sprawić mu bólu. Kiedy Nikola obejrzała
kilka czarnych znaczków, Mary pocałowała chłopaka w policzek, wtulając się w
niego - o ile to możliwe - jeszcze mocniej. Nadal było jej odrobinę przykro, że
odrzucił ją w nocy, ale cała złość minęła bezpowrotnie. Jego zapewnienia, że
kocha ją ponad wszystko inne i pragnie najmocniej na świecie, tylko nie mógł
tego zrobić ze śpiącą mamą i Gordonem za ścianą ostatecznie ją przekonały.
Właściwie teraz uważała, że to może nawet i lepiej. Gdyby albo pan, albo pani
Trümper weszli wtedy do łazienki, pewnie uciekłaby spłoszona gdzie pieprz
rośnie, albo jeszcze dalej. Niewykluczone nawet, że gdzieś na kraniec świata, o
ile taki istnieje. Była pewna, że byłoby jej ciężko spojrzeć po takiej sytuacji
mamie albo ojczymowi w oczy.
-
Ha, ha, ha... - usłyszeli sztuczny śmiech Toma. - Bardzo
śmieszne.
-
Co się stało? - spytał Bill, patrząc na bliźniaka.
Dostrzegając jednak jego jaskraworóżowe
paznokcie u rąk i stóp zaniósł się niekontrolowanym śmiechem.
-
Nie rżyj głupio, tylko pożycz mi zmywacz - rzucił z
wściekłością.
-
Mary masz zmywacz do paznokci? - Zwrócił się do
ukochanej, przypominając sobie, że kilka dni temu wyrzucał plastikową
buteleczkę do kosza.
Dziewczyna wesoło chichocząc, pokręciła
przecząco głową.
-
Skończył mi się dwie godziny temu. Gdybyś powiedział
wcześniej, to nie malowałabym paznokci - powiedziała z szerokim uśmiechem,
puszczając oczko Nikoli.
-
Idę poszukać, może mama ma... A z tobą - spojrzał groźnie
na brunetkę - jeszcze się policzę.
Kiedy Dreadowłosy opuścił salon, cała trójka
zaniosła się gromkim śmiechem.
-
Jesteś okrutna - Bill pocałował Mary Ann w obojczyk.
Doskonale wiedział, że w kosmetyczce
blondynki spoczywa prawie pełna buteleczka wypełniona zmywaczem do paznokci.
Zresztą od kilku dni, sam od niej pożyczał ten wspaniały płyn.
-
Ja? - spytała ze zdziwieniem. - Przecież to Nikola
pomalowała mu na różowo paznokcie.
-
Twoim lakierem - dodała przyjaciółka.
-
Ale pomysł nie był mój. - Mary wzruszyła ramionami. -
Myślałam, że już o tym zapomniałaś.
-
Bo zapomniałam, ale jak się pakowałam znalazłam lakier.
-
On cię za to znienawidzi - stwierdził Bill.
-
Znienawidziłbyś mnie gdybym pomalowała ci paznokcie na
różowo? - Mary Ann zatrzepotała rzęsami, wpatrując się w niego.
-
Oczywiście, że nie. Ale ja to co innego...
-
Czyżby?
Bill potaknął, muskając subtelnie jej
słodkie wargi. Pewnie byłby wściekły na nią przez chwilę, ale złość szybko by z
niego wyparowała na myśl, że już za pół godziny, nie będzie jej przy nim. Czas
wrócić do szarej rzeczywistości. Oni też wieczorem wyjeżdżają do Wiednia, potem
do Bonn, a jeszcze później do Budapesztu. Nie mówiąc już o czekających ich
koncertach w Niemczech, serii wywiadów, sesji zdjęciowych i nagrywaniu piosenek
po angielsku. Bill był przeciwny nieco temu ostatniemu, gdyż jego angielski
zdecydowanie nie był najlepszy, ale z drugiej strony chciał, aby więcej ludzi
mogło zrozumieć to o czym śpiewa.
Zerknął
na brata, który wparował do pomieszczenia z obłąkańczym uśmiechem na ustach i
butelką rozpuszczalnika w dłoniach. Rozsiadł się wygodnie na dywanie, nalał
dość sporą ilość płynu na jakąś starą szmatkę i zaczął ścierać lakier ze swoich
paznokci.
-
Zostaw to. - Bill wyciągnął szmatkę z rąk brata. -
Zniszczysz sobie paznokcie.
-
Wolę sobie je zniszczyć, niż mieć pomalowane na wściekły
róż! - Powiedział, próbując wyszarpnąć mu ścierkę.
-
Bill ma rację - poparła go Nikola. - Zaraz przyniosę ci
zmywacz.
-
Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś, że masz? - Zwrócił
się do niej z wyrzutem.
-
A pytałeś? - Uśmiechnęła się łobuzersko i już jej nie
było.
Chwilę później Nikola wróciła do salonu
z plastikową buteleczką w dłoniach. Podała ją Tomowi razem z kilkoma wacikami i
pocałowała czule w skroń.
-
Bardzo się na mnie gniewasz?
-
Muszę się nad tym zastanowić.
Pochyliła się nad nim muskając jego
wargi swoimi. Chłopak przyciągnął ją do siebie, wpijając się w nie zachłannie.
-
A... A teraz? - Spytała nieco zdyszana.
-
Teraz już nie.
-
Gołąbki, taksówka przyjedzie za dziesięć minut -
poinformowała Mary Ann ze smutkiem w głosie.
Podniosła się z kanapy i skierowała
swoje kroki do pokoju Billa, w którym spoczywała bezpiecznie jej walizka.
Wyciągnęła czarną rączkę i już miała pociągnąć ją w stronę drzwi wyjściowych,
kiedy Bill wyciągnął z jej dłoni plastikowy przedmiot i przytulił do siebie
mocno. Z oczu Mary bezwiednie zaczęły wypływać wielkie łzy. Nie chciała żegnać
się z ukochanym chłopakiem na te trzy tygodnie, ale równie dobrze wiedziała, że
nie ma wyboru. Musi wrócić do Polski, aby zaliczyć pierwszą klasę liceum.
Zresztą rodzice też nie pozwoliliby jej na dłuższy pobyt z chłopakami z Tokio Hotel.
-
Cii... Będzie dobrze - usłyszała cichy szept Billa, tuż
koło swojego ucha.
-
Wiem, ale smutno mi, że zobaczymy się dopiero za
dwadzieścia trzy długie dni - odszepnęła, wtulając się w jego wątły tors.
-
Zobaczysz, że szybko zleci.
-
Nie Bill, będzie się ciągnęło wiekami, tylko przy tobie
tak szybko płynie mi czas.
Odsunął ukochaną, tak, aby mógł
spojrzeć w jej piękne, błękitne oczy. Przyłożył dłonie do jej policzka, przez
który łzy rzeźbiły sobie trasę i delikatnie otarł słone krople.
-
Kocham cię. Najmocniej na świecie - szepnął. - Nigdy o
tym nie zapomnij.
-
Nie zapomnę - uśmiechnęła się blado, dotykając swoimi
wargami jego miękkich ust.
* * *
-
Nie możesz jechać z nami, zamiast z Mary Ann? - Tom
spytał Nikolę, choć wiedział, że pytanie to jest niezwykle naiwne i niemożliwe
do zrealizowania. - Twój tata się nie zorientuje.
-
Tommy - mruknęła cicho, dotykając swoim nosem, jego nosa.
- Dobrze wiesz, że nie mogę.
-
Nawet nie zdążyłem się tobą nacieszyć - burknął, a jego
twarz przybrała smutny wyraz.
Gdyby mógł nie rozstawałby się z nią
nawet na jeden dzień. Nie rozumiał skąd w nim takie uczucia, bo jeszcze nieco
ponad tydzień temu był podrywaczem-teoretykiem, który nie przypuszczał, że jest
zdolny do zakochania się tak jak inni ludzie. Stawiał się tak jakby ponad nimi w
tej kwestii.
-
Nacieszysz się jak wrócę.
-
Nie jest ci smutno, że zobaczymy się dopiero za trzy
tygodnie? - spytał, unosząc jedną brew.
-
Ależ oczywiście, że jest - odparła, wtulając się w jego
klatkę piersiową.
Tom nie mógł mieć pojęcia jak ciężko
było jej powstrzymać napływające do oczu łzy. Obiecała sobie jednak, że nie
będzie płakała przy chłopaku. „Przecież trzy tygodnie to wcale nie tak długo” -
próbowała się przekonać w duchu, jednakże z marnym rezultatem. Wiedziała, że
będzie tęskniła za Tomem, jak jeszcze za żadnym innym chłopakiem. Ale to może
dlatego, że jego w porównaniu do innych, naprawdę kocha?
Przez
moment spojrzenia ich brązowych niczym gorzka czekolada oczu się stykały. Gdy
Tom zaczął się zbliżać do Nikoli, dziewczyna odruchowo przymknęła oczy i
rozchyliła wargi. Mruknęła cicho kiedy ich usta się złączyły w namiętnym
pocałunku. Nawet się nie zorientowała, jak z jej oczu zaczęła wydobywać się
cała chmara niechcianych łez.
-
Nie płacz - szepnął uspokajająco, głaszcząc ją delikatnie
po mokrym policzku. - Wiesz, że cię kocham.
Skinęła nieśmiało głową.
-
Nawet po tym jak pomalowałam ci paznokcie na wściekły
róż? - spytała zadziornie.
-
Nawet po tym. - Uśmiechnął się. - Zresztą nie ma już
nawet śladu po lakierze.
Cmoknęła go czule w usta, akurat w
momencie, kiedy rozległ się dźwięk klaksonu. Nikola ze smutkiem spojrzała w
okno, a potem na twarz Toma.
-
Pójdę po Mary, a ty jak możesz przynieś moją walizkę z
twojego pokoju.
Trzymając się za ręce wyszli z salonu.
Jako, że pokój Billa był pierwszy, wyswobodziła swoją dłoń z uścisku
Dreadowłosego i zapukała cicho do drzwi, naciskając na złotą klamkę. Na środku
pomieszczenia stała zapłakana Mary Ann, wtulająca się w ramiona Czarnego. Nie
chciała przerywać im takiej chwili, ale nie miała wyjścia. Kierowca już podjechał,
a za niecałą godzinę mają autobus do Zielonej Góry.
-
Mary, taksówka już przyjechała - oznajmiła cicho.
-
Już idę.
Przyjaciółka otarła wierzchem dłoni
zapłakane policzki i udała się do wyjścia. Za nią ze spuszczoną głową kroczył
Bill ciągnąc walizkę ukochanej. Zupełnie nie podobało mu się to, że nie może
nawet odprowadzić Mary na dworzec autobusowy. Niby nie obchodziło go to co
powiedzą czy pomyślą inni, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że fanki
Tokio Hotel nie dadzą mu pobyć nawet chwili w towarzystwie ukochanej. Nie był
jeszcze wielką gwiazdą światowego formatu, ale niewątpliwie duża część
niemieckich nastolatek szalała na jego punkcie i go rozpoznawała. A on nie miał
najmniejszego zamiaru żegnać się z Mary Ann w błyskach fleszy, aby później zobaczyć
te zdjęcia w gazetach. To było coś prywatnego, o czym nie powinien wiedzieć
cały świat.
Tom z Billem, przy pomocy kierowcy
taksówki zapakowali walizki dziewczyn do bagażnika samochodu.
-
Podziękuj mamie i ojczymowi jeszcze raz za to, że
pozwolili mi u was nocować. - Mary Ann miała smutny głos, a jemu aż kroiło się
serce. Chciałby, żeby ukochana była zawsze szczęśliwa. Nawet jeżeli ceną za to
byłoby jego własne szczęście.
-
Dobrze.
Ostatnie spojrzenie w błękitne tęczówki
Mary Ann. Ostatni pocałunek. Ostatnie usłyszane i wypowiedziane miłosne
wyznania. Ostatni uścisk dłoni. Ostatnie zapewnienia, że będzie dzwonił do niej
co pół godziny.
Bill westchnął ciężko czując na
ramieniu dłoń brata. Dziewczyny wsiadły do taksówki, która wytoczyła się
leniwie na drogę. Przez chwilę stał wpatrując się w tył samochodu, a kiedy
zniknął za zakrętem włożył ręce do kieszeni i ze spuszczoną głową wszedł do
domu. Rozwalił się na skórzanej kanapie w salonie i wpatrzył się bezmyślnie w
czarny ekran telewizora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz