niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 187



            W ich nowym domu, a raczej mieszkaniu, które tymczasowo zostało im przydzielone przez firmę fonograficzną panowała cisza. Słychać było jedynie stukot naciskanych przez Billa guzików na klawiaturze jego laptopa. Gustav z Georgiem gdzieś wyszli, a Tom bojąc się, że jego brat popełni znowu jakieś głupstwo postanowił zostać z nim i, w razie czego, przypilnować. Mama Kaulitzów, po ostatnim pobycie Billa w szpitalu, dzwoniła do młodszego syna przynajmniej cztery razy dziennie, aby upewnić się, że nic sobie nie zrobił. Na szczęście nie wiedziała o jego wybuchu złości w Amsterdamie i kilku ucieczkach z mieszkania. Czarnowłosy wymykał się w nocy, a wracał nad ranem. Do tego czasu Tom siedział jak na szpilkach ciągle wpatrując się w zegar i odganiając od siebie najgorsze myśli. Mimo powszechnej opinii Hamburg nie był nocą bezpieczny. Zresztą tak jak każde inne miasto. No Może z wykluczeniem Loitsche.
            Dreadowłosy widział, że jego brat jest załamany po tym jak mama pokazała mu zdjęcia USG, należące najprawdopodobniej do Mary Ann, ale nie był w stanie mu pomóc. Starał się przekonać go chociaż do tego, żeby porozmawiał z Mary, ale on był za bardzo uparty. Co więcej nie chciał nawet o tym słyszeć, umartwiając się oglądaniem ich wspólnych zdjęć z Francji i Loitsche. Sam miał wielokrotnie ochotę zadzwonić do blondynki i zwymyślać ją od najgorszych, ale obiecał Billowi, że nie będzie z nią o tym rozmawiał. Młodszy Kaulitz uważał, że miała dużo czasu na wyznanie mu prawdy, a skoro tego nie zrobiła, to najwyraźniej nie miała wcale takiego zamiaru.
            Widząc, że Bill siedzi spokojnie i wpatruje się w ekran monitora z miną zbitego psa, poklepał go pocieszająco po ramieniu i wyszedł z pokoju. Na początku chciał się udać na balkon, aby odetchnąć świeżym powietrzem, ale bojąc się, żeby Czarnowłosy znowu mu nie uciekł bez słowa dokąd zmierza i za ile wróci, wyszedł na klatkę schodową. Usiadł na jednym ze stopni i wystukał numer Nikoli.
-          Proszę.
Uśmiechnął się słysząc jej głos. Chciałby, żeby już wróciła do Niemiec. Wtedy mógłby się do niej przytulić i pocałować. Jednocześnie czuł do niej pewnego rodzaju żal, że nie powiedziała mu nic o ciąży blondynki. Były przyjaciółkami, więc z pewnością o tym wiedziała.
-          Cześć - odezwał się cicho. - Co słychać?
-          Właściwie to nic specjalnego. Tęskni mi się za tobą.
-          Mnie też. W dodatku muszę siedzieć w mieszkaniu i pilnować Billa.
-          Co się stało? - spytała wystraszona, tak jakby chodziło o niego, a nie o jego bliźniaka.
-          Wydaje mi się, że powinnaś wiedzieć.
-          Ale tak się składa, że nie mam pojęcia. Nie rozmawiam przecież z twoim bratem telefonicznie, a do Mary Ann się nie odzywa.
-          I ty jeszcze mu się dziwisz? - Spytał z oburzeniem. - Bo ja wcale.
-          Posłuchaj Tom, ja naprawdę nie wiem o czym ty mówisz.
-          Mary Ann ci nie powiedziała? - W jego głosie pobrzmiewała kpina. - Wybacz kochanie, ale ciężko mi w to uwierzyć.
-          Nie masz innego wyjścia. Nie wydaje mi się też, że dzwoniłeś, żeby urządzić mi awanturę za coś co podobno wiem.
-          Masz rację. Przepraszam - powiedział skruszony, spuszczając głowę w dół. - Kiedy przyjeżdżasz do Hamburga?
-          Nie wiem. Tata przenosi się tam w sobotę, więc może w przyszłym tygodniu. Na razie nie chcę zostawiać Mary samej.
-          Pewnie udaje wielce nieszczęśliwą i skrzywdzoną - prychnął.
-          Może lepiej skończymy tę rozmowę, bo do niczego nie prowadzi? Jeżeli chcesz wypytać Mary Ann o stan jej ducha i jej naubliżać, to przecież znasz numer jej telefonu! Twój brat okazał się ostatnią świnią, a z tego co widzę tobie wcale dużo nie brakuje...
-          Bill? Teraz sobie żartujesz?
-          Nie Tom. To jest zbyt poważne, żeby żartować.
-          W takim razie podpytaj ją, to może powie ci prawdę, skoro jeszcze nie wiesz - położył nacisk na ostatnie trzy słowa.
-          Tak zrobię - powiedziała chłodno, mając powoli dość tonu Dreadowłosego. - Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?
-          Musisz być taka złośliwa? - Nie czekając na ciętą odpowiedź brunetki, ciągnął: - A nie mogłabyś przyjechać w niedzielę do Berlina, a potem razem pojechalibyśmy do Hamburga?
-          Pewnie bym mogła, tylko nie wiem czy mam na to ochotę.
-          Nikola, nie gniewaj się na mnie. Po prostu jestem wściekły, że muszę praktycznie dzień i noc pilnować Billa, żeby znowu nie zrobił czegoś głupiego.
-          Naszej gwiazdce przewraca się w głowie? - Spytała z ironią.
-          Można to tak nazwać - westchnął. Nie chciał mówić Nikoli o tym co zrobiła jej przyjaciółka Billowi. Szczególnie, że obiecał, iż nie piśnie ani słówka. - To przyjedziesz w niedzielę?
* * *
            Mary Ann obracała już od kilku dobrych minut bezmyślnie telefon w dłoniach. Scruffy podbiegał do niej co jakiś czas, próbując zabrać jej komórkę. Uśmiechnęła się smutno do psiaka i zaczęła się z nim drażnić. Minął już prawie tydzień od kiedy rozmawiała ostatni raz z Billem. Próbowała się do niego dodzwonić, ale jego telefon albo był wyłączony, albo najzwyczajniej w świecie chłopak go nie odbierał. Prosiła nawet Gustava, Georga i Toma, aby dali jej do telefonu Billa, ale za każdym razem słyszała, że Czarnowłosy nie może teraz rozmawiać albo nie ma go w pobliżu. Po kilku dniach zaniechała prób skontaktowania się z nim, domyślając się, że Bill nie chce z nią rozmawiać. Czuła się przez to okropnie, tym bardziej, że nie miała kompletnie pojęcia dlaczego Czarnowłosy nie daje znaku życia. Nie wierzyła w to, że jest tak zapracowany, aby nie mógł zadzwonić do niej nawet na kilka sekund. Tym bardziej, że Tom dzwonił do Nikoli, albo wysyłał jej smsy.
            Spojrzała smutno na dziewięć wazonów z kwiatami, które przysłał jej Bill.
-          Nie odezwał się jeszcze. - Nikola bardziej stwierdziła niż zapytała, sadowiąc się wygodnie naprzeciwko przyjaciółki.
-          Nie. - Odpowiedziała cicho, tarmosząc sierść Scruffy’ego.
-          Na pewno się z nim nie kłóciłaś, albo nie zrobiłaś czegoś o co mógłby się pogniewać? - dopytywała się.
-          Niby co miałam zrobić?! - Uniosła głos. - Siedzę w cholernej Polsce, setki kilometrów od Billa! Nie mam nawet jak z nim porozmawiać przez telefon, a co dopiero się z nim pokłócić!
Scruffy słysząc podniesiony głos swojej pani, skulił uszy i spojrzał na nią strachliwie. Nikola natomiast spuściła wzrok na swoje dłonie. Nie chciała denerwować przyjaciółki, ale Tom ostatnimi czasy robił nieciekawe aluzje w stosunku do Mary Ann. Już kilkakrotnie się przez to kłócili.
-          Przepraszam. - Blondynka przerwała ciszę, która zapadła w pokoju, po jej wybuchu złości. - Po prostu to wszystko mnie przytłacza. Nie dość, że Bill się nie odzywa, to jeszcze Piotrek ciągle do mnie wydzwania.
Brunetka spojrzała na podkrążone oczy przyjaciółki, będące efektem kilku nieprzespanych nocy i wylanych łez. Mary Ann nie płakała w jej obecności, ale Nikola wiedziała, że kiedy jest sama po jej policzkach spływają hektolitry łez.
-          Wiem, wiem... - powiedziała uspokajająco. - Pytałam, bo Tom pobrzękuje coś o tym, że to wszystko twoja wina.
-          A mówił coś więcej? Co zrobiłam nie tak?
-          Twierdzi, że wiedziałam o tym z pewnością znacznie wcześniej niż on z Billem, więc to nie powinna być ani dla mnie ani dla ciebie niespodzianka, ale więcej nie zdradził.
Mary Ann westchnęła ciężko kompletnie nie mając pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Teraz przynajmniej wiedziała jedno. To była jej wina. Chciałaby wiedzieć tylko czym zawiniła...
-          W niedzielę będą w Berlinie. - Nikola powiedziała ni stąd ni zowąd.
-          I co to ma wspólnego ze mną? Przecież Berlin to nie Zielona Góra, a ja póki co jestem tu uziemiona.
-          Wiem, ale pomyślałam sobie, że mogłybyśmy, to znaczy ty mogłabyś pojechać tam na jeden dzień i wrócić. A ja pojechałabym od razu do Hamburga.
-          Wykluczone. Rodzice mnie nie puszczą - westchnęła ciężko.
-          A gdybyś nic im nie mówiła?
* * *
            Mary rzuciła torbę z książkami w róg swojego pokoju, zadowolona z tego, że nareszcie nadszedł weekend. Niby nie musieli się już niczego uczyć, ale lekcje odbywały się w dotychczasowym trybie. Nauczyciele nic sobie nie robili z tego, że już za kilka dni odbędzie się rada klasyfikacyjna. Normalnie Mary Ann byłaby jeszcze bardziej szczęśliwa, bo dzisiaj udało jej się obgadać z profesor Piaszczyk wszystkie szczegóły jej wyjazdu na wymianę uczniowską, łącznie z zamieszkaniem u babci, ale teraz zastanawiała się czy aby na pewno zrobiła dobrze. Głównym powodem, który skusił ją do tego wyjazdu był Bill. Chciała zrobić mu niespodziankę, ale teraz nie było nawet o tym mowy. Chłopak się do niej nie odzywał, dając tym samym do zrozumienia, że nie chce mieć z nią nic wspólnego.
            Z początku wmawiała sobie, że Czarnowłosy nie ma czasu, ale po wczorajszej rozmowie z Nikolą, kiedy okazało się, że to najprawdopodobniej jej wina postanowiła coś z tym zrobić. Skoro Bill nie chce odbierać od niej telefonów, pojedzie do Niemiec wyjaśnić to z nim osobiście. Chciała wiedzieć o co się pogniewał, żeby mogła w razie czego przeprosić. Bill za dużo dla niej znaczył, żeby teraz tak to zostawić. A Mary Ann nauczyła się już, że niedomówienia czy przemilczane sprawy, to najwięksi wrogowie związków. Wprawdzie bała się jechać do Berlina, bo spodziewała się najgorszego. Jej zazwyczaj optymistyczne podejście do życia ostatnio trafił szlag.
            Słysząc dzwonek domofonu, Mary Ann wyjrzała przez okno zobaczyć kto przyjechał. Kiedy przed furtką dostrzegła Piotrka mimowolnie się skrzywiła. Przestała od niego odbierać telefony, z nadzieją, że w końcu da jej spokój. Najwyraźniej się myliła. Zamiast poszukać sobie nowej dziewczyny wolał dręczyć ją.
            Zastukała w szybę, a kiedy chłopak spojrzał w jej stronę pokazała mu, żeby chwilkę zaczekał. Założyła japonki, po czym zbiegła po schodach. „A co jeśli Bill traktuje cię jak ty Piotrka?” - podszeptywał złośliwy głosik w jej głowie. Próbowała go odegnać od siebie, ale najwyraźniej zakotwiczył się w jej umyśle i nie miał wcale zamiaru stamtąd odpłynąć. Po jej plecach przebiegł zimny dreszcz. Naprawdę wystraszyła się tego, że zachowuje się tak samo jak Piotrek, choć ona nie wydzwaniała pięćdziesiąt razy dziennie do Czarnowłosego. Nawet nie nagrała mu się na sekretarkę. Napisała natomiast smsa, że przeprasza za wszystko i prosi, aby do niej oddzwonił. Nie zamierzała też nalegać jeżeli chłopak powie jej, że to definitywnie skończone. Będzie musiała jakoś to przeżyć, choć wiedziała, że będzie jej ciężko.
-          Hej. Po co przyjechałeś? - spytała bez ogródek, wychodząc z domu i podchodząc do furtki.
-          Chciałem pogadać misiu pysiu.
Spojrzała w jego smutne, szaro-niebieskie oczy. Nie chciała go ranić, szczególnie, że przekonała się ostatnimi czasy, jak bardzo boli nieodwzajemniona miłość i brak odzewu ze strony ukochanej osoby.
-          W takim razie mów.
Chłopak przez chwilę wpatrywał się w jakiś nieokreślony punkt znajdujący się za nią, po czym spuścił wzrok, podziwiając swoje czarne adidasy.
-          Może się przejedziemy misiu pysiu? - spytał nieśmiało.
-          A nie możemy porozmawiać tutaj?
Spojrzał na nią smutno, kręcąc głową i wskazując na samochód. Mary Ann westchnęła cicho otwierając furtkę i bez słowa wsiadła do srebrnego Peugota Piotrka. Nie chciała z nim nigdzie jechać, ale miała nadzieję, że już raz na zawsze załatwią tę sprawę.
Szatyn przekręcił w stacyjce kluczyk, po czym samochód wtoczył się na drogę. Mary spojrzała na niego uważnie, a widząc, że zbiera myśli, wpatrzyła się w mijane budynki. Wystraszyła się nieco, wiedząc, że droga, którą właśnie jechali prowadzi poza miasto. „Przecież go znasz. Wiesz, że nie zrobi ci krzywdy” - pomyślała, choć widząc uśmiech Piotrka wcale nie była tego taka pewna.
-          Możemy już porozmawiać? - spytała, przerywając ciszę, która między nimi panowała. - Nie mam zbyt dużo czasu.
-          Misiaczku, tylko od ciebie zależy jak długo nam zejdzie.
-          O czym ty mówisz? - Teraz była już naprawdę wystraszona, choć ciągle wmawiała sobie, że nie ma ku temu najmniejszych powodów.
-          O tym, że nie umiem bez ciebie żyć, misiu pysiu. Chcę, żebyś do mnie wróciła. - Zrobił maślane oczy, których tak bardzo nienawidziła. W dodatku cała ta sytuacja przypominała jej kadr z kiepskiej telenoweli.
-          Piotrek mówiłam ci już tyle razy, że nie mogę.
-          Wiedziałem, że bez tego się nie obejdzie...
Chłopak sięgnął do kieszeni swojej obszernej bluzy, wyciągając z niej najprawdziwszy pistolet. A przynajmniej tak wyglądał czarny, metalowy przedmiot, który trzymał w dłoni. Jego usta wygięły się w złowieszczym, nieco obłąkańczym uśmiechu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz