niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 174



Widząc porozstawiane w pokoju szklanki z różowymi świecami, do których Tom dodatkowo wsypał białe kwiaty jaśminu i wsadził po jednej róży takiej, jaką dostała przed chwilą, zastygła w bezruchu. Wzrok Nikoli przesunął się teraz na materac. Była na nim ta sama turkusowa pościel, na której kochali się wczoraj, ale teraz wydawała się zupełnie odmienna; tworzyła doskonały kontrast z delikatnymi płatkami jaśminu, ułożonymi w serce. Jej wargi wyginały się powolutku w górę. Nie sądziła, że Tom kiedykolwiek przygotuje dla niej coś takiego; a już w szczególności w ciągu niespełna dwudziestu minut!
            Obróciła głowę w jego stronę. Twarz Toma delikatnie oświetlały blade płomienie świec, zaś w tęczówkach koloru gorzkiej czekolady widniały iskierki pożądania. Zarzuciła mu ręce na kark nieśmiało się uśmiechając.
-          Podoba ci się? - spytał wpatrując się w jej orzechowe oczy.
-          Jest cudownie. - Musnęła lekko jego wargi swoimi. - Kocham cię.
-          Ja ciebie też, aniołku.
            Pochylił się tak, że ich nosy się stykały. Ich spokojne oddechy zmieszały się ze sobą, tak jakby tworzyły jedność. Położył dłonie na jej talii i musnął lekko słodkie wargi Nikoli swoimi. Z początku nieśmiały pocałunek, zaczął przeradzać się w coraz gwałtowniejszy; zachłanniejszy. Tak jakby to miał być ich ostatni pocałunek. A tak przecież nie było! Przed nimi jest jeszcze wiele pięknych momentów!
Wsunął dłonie pod czarny sweterek Nikoli, gładząc jej nagie plecy. Dziewczyna odsunęła się od niego, aby zaczerpnąć tchu. Zaczął obsypywać pocałunkami każdy milimetr jej twarzy, pomijając jedynie usta. Nikola wydawała z siebie ciche pomruki zadowolenia. Zsunęła ręce z jego karku i włożyła pod obszerny t-shirt, przesuwając po jego klatce piersiowej swoimi smukłymi palcami. Podciągnęła w górę kawałek zbędnego materiału, który w sekundę później leżał na podłodze. Zaczęła błądzić swoimi mokrymi ustami po nagim torsie Toma. Wysunęła koniuszek języka podrażniając jego sutki. Westchnął cicho. Kochał Nikolę tak jak jeszcze żadną dziewczynę do tej pory. Wiedział, że zwariuje bez niej, ale równie dobrze wiedział, że nie ma możliwości, aby się nie rozstawali na te kilka tygodni.
            Ściągnął z niej czarny sweterek, a jego oczom ukazały się kształtne piersi dziewczyny, które podtrzymywał koronkowy biustonosz. Muskał dekolt ukochanej zostawiając na nim mokre ślady, od których odbijały się blade refleksy światła padające z palących się świec. Brunetka złapała jego twarz w dłonie unosząc ją w górę. Chwilę patrzyli sobie w roziskrzone oczy, po czym ich wargi spotkały się w namiętnym pocałunku. Ich wygłodniałe dłonie badały nawzajem swoje rozgrzane ciała. Uwolnił jej piersi spod stanika. Położył ją delikatnie na materacu. Przez chwilę przyglądał się z uwielbieniem jej lekko połyskującej, w bladym świetle rzucanym przez świece skórze. Nikola wyciągnęła do niego dłonie uśmiechając się czarująco. Posłusznie położył się na niej, opierając swój ciężar na zgiętym kolanie i rękach. Obsypywał pocałunkami delikatną skórę jej piersi. Jej ciche pojękiwania rozpalały jeszcze bardziej jego zmysły. Wysunął język zjeżdżając nim w dół. Przez moment całował jej płaski brzuch. Niecierpliwymi palcami zaczął odpinać guziczki jej spodni. Zsuwał z niej powoli jeansy, muskając wargami każdy nowoodkryty fragment jej ciała. Dziewczyna pozostała w samych koronkowych majteczkach, które leciutko prześwitywały, ukazując jej najwrażliwsze miejsce; miejsce spełnienia i dzikiej rozkoszy. Ukochana wsunęła dłonie w jego związane w kucyk dready i zaczęła się nimi bawić. Gdy pocałował ją ponownie w usta przetoczyła się na niego. Rozpoczęła wędrówkę swoimi słodkimi wargami po jego rozpalonym ciele. Pomógł jej ściągnąć z siebie spodnie w rozmiarze XXL. Nikola uśmiechnęła się do niego łobuzersko zdejmując z niego również beżowe bokserki. Jej oczom ukazała się jego nabrzmiała już męskość. Niepewnie złożyła pocałunek na samym koniuszku. Jęknął pod wpływem tej przyjemności. Wiedział jednak, że nie chce w ten sposób przeżyć tej chwili.
-          Nikola nie tak... - jego głos był zachrypnięty. - Chcę być w tobie...
-          Ciii... - Uciszyła go nie przerywając pieścić jego najwrażliwszego miejsca.
            Teraz to ona rządziła. Miało być tak jak ona chciała. Jęki chłopaka stały się coraz głośniejsze, aby po chwili jego ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz. Nikola spojrzała na niego z uśmiechem. Przysunęła się do jego twarzy i pocałowała w usta dając mu poczuć jego słonawy smak. Rozchylił delikatnie językiem rozkoszne wargi ukochanej, penetrując ich wnętrze. Przetoczył się na nią, muskając teraz jej brodę, szyję, dekolt, dwa urocze wzgórki, które rozkosznie sterczały, brzuch, uda, łydki, aż wreszcie dotarł do stóp. Wrócił tą samą drogą rzeźbiąc na jej ciele mokre ślady, od których odbijało się delikatne światło świec. Ściągnął z dziewczyny koronkowe majteczki. Nikola przyciągnęła go do siebie całując w usta. Naciągnął na siebie prezerwatywę i zanim się w nią wsunął spojrzał w jej orzechowe tęczówki, które uroczo błyszczały. Jęknęła głośno czując go w swoim ciepłym wnętrzu. Splotła nogi na jego lędźwiach. Zaczął się leniwie poruszać patrząc na jej śliczną twarz okoloną długimi brązowymi kosmykami, w które wplątało się kilkadziesiąt białych kwiatów jaśminu. Wyglądała tak pięknie. Jego Nikola... Jego ukochana... Jego bogini...
            Ich usta ponownie złączyły się w namiętnym pocałunku, zaś na rozpalonych ciałach zaczęły pojawiać się pierwsze krople potu. Czując, że nie wytrzyma długo przyśpieszył nieco tępa. Dziewczyna wiła się pod nim z rozkoszy, co jakiś czas wypowiadając jak w gorączce jego imię. W chwili największej ekstazy, którą przeżył chwilę przed ukochaną spojrzał w jej zamglone oczy, okolone długimi rzęsami. Spełniony, a zarazem szczęśliwy wysunął się z niej, rzucił prezerwatywę gdzieś na podłogę i położył się obok dziewczyny, którą tak bardzo kochał. Nikola ułożyła wygodnie głowę na jego wątłym torsie i delikatnymi ruchami dłoni gładziła jego wilgotną od potu skórę.
-          Kocham cię skarbie. - Pocałował ją w czubek głowy, przykrywając ich nagie ciała turkusową kołdrą.
-          Ja ciebie też... - mruknęła wtulając się w niego mocniej. - Twoja mama... nie będzie miała nic przeciwko temu, że u ciebie nocuję? - Spytała niepewnie.
-          Nie. - Uśmiechnął się do siebie lekko, choć wcale nie był tego taki pewny. Teraz jednak to było jego najmniejsze zmartwienie.
-          Ale na pewno? Nie chcę, żebyś się z nią kłócił.
-          Nie bój się. - Odsunął z jej twarzy splątane kosmyki. - Nie zrobi mi awantury. Nie jestem już czternastolatkiem.
* * *
Siedział na tylnym siedzeniu w samochodzie Gordona i wpatrywał się w szybę, na której co rusz osadzały się nowe kropelki spadające z ciężkich, deszczowych chmur stłoczonych nad Magdeburgiem. Dochodziła już prawie pierwsza w nocy, ale nie miał ochoty na położenie się w ciepłym łóżku i przeniesienie do krainy sennych marzeń. Jego umysł w całości zaprzątała tylko jedna myśl: „Mary Ann wyjedzie za kilka godzin, a ja pojutrze muszę być we Wiedniu na Amadeus Award”. Potem czekały go dwa koncerty w Bonn, Comety, kolejny koncerty... A w międzyczasie będzie musiał udzielić kilku wywiadów i zapewne pozować do kolejnych sesji zdjęciowych. Wakacje się skończyły. Czas wrócić do ponurej rzeczywistości. Jednak czy aby na pewno takiej ponurej? Jego życie było przecież pełne barw! Robił to co kochał, a także wiedział, że Mary Ann odwzajemnia jego uczucia. Czy mógł chcieć czegoś więcej? Jego wszystkie marzenia się spełniły. Dlaczego w takim razie w głowie aż kłębi mu się od czarnych myśli?
Do tej pory nie miał pojęcia czy witaminy dla kobiet w ciąży należały rzeczywiście do Mary, a co ważniejsze czy zażywa je dlatego, że spodziewa się dziecka. Mógł oczywiście spytać o nie w każdej chwili ukochaną, ale bał się tego co mu odpowie. Nie chciał, aby jego najgorsze przypuszczenia okazały się prawdziwe. Nie miał pojęcia jaka byłaby jego reakcja gdyby blondynka odpowiedziała na jego pytanie twierdząco, ale sądził, że nie byłby w stanie jej od razu tego wybaczyć. Nie dlatego, że jest brzemienna, ale dlatego, że ukrywała przed nim ten dość istotny fakt. Zdawał sobie sprawę z tego, że bajka w jakiej się znaleźli przez te kilkadziesiąt dni skończyłaby się w trybie natychmiastowym, a jej miejsce zająłby prawdziwy horror. A przynajmniej dramat.
-          Bardzo dziękuję, że państwo się zgodzili, żebym mogła przenocować u Billa. - Ciepły głos ukochanej wyrwał go z ponurych myśli.
            Złapał ją mocno za rękę i uśmiechnął się do niej lekko. Nie wyobrażał sobie tego, że mógłby ją kiedykolwiek stracić. A już tym bardziej przez to, że jest w ciąży z innym.
-          Nie ma za co kochanie - pani Trümper odwróciła się do nich. - Jesteś zawsze mile widziana w naszym domu. A ty - zwróciła się do syna, groźnie marszcząc przy tym brwi - masz być grzeczny.
-          Ja zawsze jestem grzeczny - mruknął niewyraźnie.
-          Mówię poważnie, bo inaczej będziesz spał w garażu - zagroziła. - To samo tyczy się Toma.
-          Mamo... - jęknął, bo wiedział do czego zmierza ta rozmowa. A w tej chwili nie miał na nią najmniejszej ochoty.
-          Nie mamuj mi tu! Mam już dość czytania o tym, że mój syn zachowuje się jeszcze gorzej niż Casanova.
-          Przecież Tom już ci tłumaczył, że on nie...
-          Opinia pozostaje opinią - przerwała mu. - Co z tego, że nie robił tego z tymi dwudziestoma pięcioma pannami, skoro wszyscy w to wierzą?! To tak jakby to zrobił. Zresztą jak chce niech sypia i z pięćdziesięcioma, ale ja nie chcę o tym wiedzieć!
            Dalszy wykład pani Trümper, przerwał Gordon, który oznajmił, że już dojechali.
-          Bill otwórz bramę - poleciła rodzicielka.
            Wysiadł niechętnie z ciepłego, a przede wszystkim suchego wnętrza samochodu i skierował swoje kroki do drewnianego płotu. Otworzył bramę, a kiedy Gordon wjechał na podwórko szybko zamknął dwa skrzydła i czym prędzej pobiegł do domu. Wszyscy byli już w holu; łącznie ze Scottym, który wesoło merdał ogonem. Podrapał czule psiaka za uszami.
-          Tom! - zawołała mama bliźniaków. - Byłeś ze Scottym na dworze?!
            Kiedy nie było odpowiedzi, kobieta skierowała się w stronę drzwi od jego pokoju. Bill, spanikowany podbiegł do mamy. Domyślał się co Tom robi albo robił z Nikolą, a to z pewnością nie był odpowiedni widok dla ich mamy!
-          Sam pójdę do Toma, a ty idź sobie usiąść - powiedział przymilnie. - Pewnie jesteś zmęczona.
-          Bill? Czy ty chcesz znowu kryć swojego brata? - Spytała unosząc w górę jedną brew.
-          Skądże znowu - uśmiechnął się niewinnie. - Chciałem tylko zamienić z nim dwa słówka.
-          No dobrze. To ja zrobię herbatę i może jeszcze jakąś kolację, bo wyglądasz jakbyś miał anoreksję.
-          Ale już jest późno. Nie kłopocz się.
-          Bill! Co w ciebie wstąpiło?!
-          Nic mamo, to ja pójdę do Toma.
            Kobieta skinęła głową, a on podbiegł do drzwi prowadzących do pokoju bliźniaka. Zapukał cicho, a kiedy odpowiedziała mu cisza, chwilę się zawahał. Mógłby wejść, ale nie chciał przyłapać Toma w niedwuznacznej sytuacji, a to, że coś się wydarzyło między nim, a Nikolą było tak pewne jak to, że Mary już za kilka godzin wyjedzie do Polski. W końcu wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon i wykręcił numer bliźniaka. Usłyszał cichą melodyjkę dobiegającą zza zamkniętych drzwi i krzątaninę.
-          Co chcesz? - usłyszał w słuchawce zaspany głos brata.
-          Wejść do twojego pokoju, mogę? - spytał, zdając sobie sprawę, że to musiało zabrzmieć niezwykle głupio, ale nie miał czasu na dokładne tłumaczenie bliźniakowi o co mu chodzi.
-          Możesz...
            Rozłączył się nie zwracając uwagi na to, że bliźniak jeszcze coś mówił. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Tak jak się spodziewał na materacu Toma spała Nikola, otulona jedynie turkusową kołdrą, zaś Dreadowłosy stał przed nim ubrany w bokserki, które miał założone na lewą stronę. Westchnął głośno opuszczając ręce w dół. Dobrze, że mama nie upierała się, żeby samej przyjść do pokoju Toma. Wtedy z pewnością wybuchłaby awantura na miarę trzeciej wojny światowej.
-          Ubieraj się. - Powiedział obrzucając pokój badawczym spojrzeniem. - Nie wiedziałem, że z ciebie taki romantyk. Zawsze mówiłeś, że świeczki i kwiaty to tandeta.
-          Najwyraźniej zmieniłem zdanie. Czemu zawdzięczam twoją wizytę, braciszku? - spytał tonem świadczącym o tym, iż najlepiej będzie jak Bill już sobie pójdzie.
-          Oczywiście nie przeczytałeś SMSa, którego ci wysłałem... - westchnął. - Ubieraj się bo mama przyjechała! Jak zobaczy, że śpisz nagi z Nikolą w jednym łóżku to wyrzuci was do garażu!
            Dreadowłosy mruknął coś niezrozumiałego zakładając na siebie obszerne spodnie i bluzkę z krótkim rękawkiem. Zanim wyszedł z pokoju rzucił jeszcze tęskne spojrzenie Nikoli. Chciał spędzić tę noc w jej ramionach, ale wolał nie ryzykować. Mama rzeczywiście mogłaby wpaść w szał, gdyby zobaczyła ich w jednym łóżku czule do siebie przytulonych.
Wszedł do kuchni przeciągle ziewając. Było już pół do drugiej! Czemu mama nie mogła uznać, że śpi? Tym bardziej, że o tej godzinie nie jest to niczym szokującym.
-          Mam nadzieję, że byłeś grzeczny - zlustrowała go swym bystrym wzrokiem. - Gdzie są szklanki?
-          U mnie w pokoju - odparł niepewnie. - Przyniosę rano, bo nie chcę budzić Nikoli.
-          A byłeś ze Scottym na dworze?
            Zerknął na psiaka, który merdał wesoło ogonem potrącając to jego, to Billa nosem. Najwyraźniej miał ochotę wyjść na zewnątrz.
-          Nie. Zobacz jak pada deszcz - wskazał dłonią okno, na którym osadziły się krople deszczu.
-          To co? Ja mam z nim wyjść? - Spytała z nutką pretensji w głosie.
-          Nie - wtrącił Bill. - Ja z nim pójdę. Chodź Scotty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz