-
Tato? - Mary
Ann zwróciła się do ojca, który siedział na małym balkoniku i obserwował gwarną
ulicę. - Pójdę się przejść, dobrze?
Mężczyzna skinął potakująco głową, nie odrywając spojrzenia od
przechadzających się ludzi i krów kilka metrów poniżej.
-
Tylko wróć zanim
zapadnie zmrok. I zabierz na wszelki wypadek telefon.
-
Dobrze.
Blondynka posłusznie schowała do torby swoją komórkę, a także butelkę z
wodą mineralną. Zdążyła się już nieco przyzwyczaić do upałów panujących w
Indiach, ale i tak bez czegoś do picia nie wychodziła z klimatyzowanych
pomieszczeń. Nie miała pojęcia jakim cudem Hindusi nie pocą się tak bardzo jak
ona w tej duchocie.
Opuszczając hotel przywołała na twarz delikatny uśmiech i udała się przed
siebie. Nie znała Kalkuty, w której obecnie przebywali, ani nie miała planu
tego miasta, ale sądziła, że w razie czego jakiś Hindus zawiezie ją swoją
rikszą w odpowiednie miejsce. Zajmie to więcej lub mniej czasu, ale była wręcz
pewna, że w końcu dotrze tam gdzie chce. Miała zamiar znaleźć jakąś kafejkę internetową,
żeby porozmawiać z Nikolą, jeżeli ta będzie na MSN, albo poszukać wiadomości o
Tokio Hotel. Mimo, że zachowanie Billa ją zraniło, a umysł podpowiadał, że
powinna o nim jak najszybciej zapomnieć, serce wyrywało się do niego. Kazało
poszukać choć kilku nowych zdjęć ukochanego.
Gdy doszła do rozwidlenia dróg, rozejrzała się niepewnie, po czym skręciła
w lewo. Ulica nie tętniła już tak życiem, jak ta, którą opuściła. W porównaniu
do tamtej wydawała się przeraźliwie cicha. Mary Ann wątpiła, żeby znalazła
tutaj jakieś miejsce, gdzie mogłaby skorzystać z Internetu, ale mimo tego szła
naprzód. Kiedy jej oczom ukazał się bardziej uczęszczany bulwar, uśmiechnęła
się lekko do siebie, ale uśmiech jak szybko pojawił się na jej ustach, tak
szybko znikł. Widziała już wielu żebraków w Indiach, ale po tym co miała okazję
właśnie obserwować włosy na głowie niemal stanęły jej dęba. W pierwszym odruchu
widząc tych wszystkich okaleczonych ludzi, chciała uciec daleko stąd, ale
kończyny odmówiły jej posłuszeństwa. Przyglądała się z przestrachem jak
człowiek o ciele kończącym się nieco poniżej pępka, poruszał się za grupką
turystów, na wózku za pomocą umięśnionych rąk. Nieopodal człowiek bez rąk i nóg
wił się w krowich łajnach, pyle i porozrzucanych wszędzie śmieciach, niczym
brudny worek na ziemniaki zwieńczony głową. Mary Ann wydawało się
nieprawdopodobne, że stwór trzyma w ustach zapalonego papierosa. Widząc jak w
jej stronę skacze chłopiec na czworaka z kręgosłupem związanym w węzeł refowy,
po topiącym się asfalcie, udała się szybkim krokiem naprzód. Starała się nie
przyglądać żebrakom, skupiając wzrok na innych turystach, którzy przechodzili
tą drogą, ale nie była w stanie. Jej spojrzenie mimowolnie podążało w stronę
Hindusów, ukazując makabryczne widoki. Trędowata kobieta, na której twarzy
pozostały teraz jedynie szpary na oczy, zaś na ustach miał już nigdy nie
zagościć uśmiech siedziała spokojnie na brudnej ziemi, wyciągając przed siebie
kikuty, które kiedyś były zwieńczone stopami. Siwiejący ślepiec, przywiązał
swoją prawą dłoń kawałkiem grubej liny, do szyi młodego chłopaka, który go
prowadził. Mary Ann wzdrygnęła się widząc obraz tak odrażającej symbiozy. Oto
tych dwóch mężczyzn miało ze sobą żyć, dopóki śmierć jednego z nich ich nie
rozłączy.
Blondynka widząc wreszcie upragniony, podniszczony szyld z napisem
„Internet cafe” weszła szybko do pomieszczenia i odetchnęła z ulgą. Gdyby
wiedziała, że będzie świadkiem tak makabrycznych widoków, z pewnością nie
opuściłaby hotelu. A już tym bardziej samotnie.
Ciężkim krokiem podeszła do Hindusa, ubranego w białą,
przewiewną koszulę i spodnie w takim samym odcieniu. Mężczyzna wskazał jej z
uśmiechem komputer w rogu sali. Mary Ann posłusznie udała się do swojego
stanowiska i usiadła na starym, rozklejającym się krześle. Monitor, klawiatura
i mysz wyglądały tak, jakby zostały zakupione przynajmniej dziesięć lat temu.
Przez chwilę blondynka zawahała się czy zadziała na tym komputerze Internet,
ale po włączeniu MSN, uśmiechnęła się do siebie. Kliknęła na ikonkę
oznaczającą, że w tej chwili jest online i włączyła bloga z wiadomościami o
Tokio Hotel, na którym czasem bywała, żeby obejrzeć zdjęcia ukochanego albo
znaleźć jakieś filmiki z koncertów. Zaśmiała się cicho. „Co za ironia losu...”
- pomyślała z przekąsem. - „Znam osobiście chłopaków z Tokio Hotel, a wchodzę
na blogi, żeby się czegoś o nich dowiedzieć!”.
Widząc, że przyszła wiadomość od Nikoli kliknęła
odpowiednią chmurkę, po czym wyświetliło jej się okienko.
Nikola: Hej!
Mary Ann: Hej! Nareszcie
dorwałam się do kafejki... Nawet nie wiesz co przeżyłam, żeby ją znaleźć...
Nikola: Myślałam, że w
hotelach jest Internet...
Mary Ann: No co Ty! Tutaj
w hotelach ledwo działa klimatyzacja... :/. A, żeby znaleźć kafejkę musiałam
przejść trzy przecznice! Na szczęście nie dopadł mnie żaden żebrak...
Nikola: Nie sądzę, żeby
zrobili ci krzywdę...
Mary Ann: Wiem o tym, ale
żebyś widziała tych ludzi... Wszyscy są strasznie okaleczeni... Myślałam, że w
Varanasi jest strasznie, ale tutaj jest jeszcze gorzej!
Nikola: A gdzie teraz
jesteś?
Mary Ann: W Kalkucie.
Wiesz... Matka Teresa i te sprawy... Wczoraj tata uparł się, żebyśmy zobaczyli
jej dom, w którym mieszkała...
Nikola: Aha. A później
gdzie jedziecie?
Mary Ann: Nie jestem
pewna, ale najprawdopodobniej polecimy do Bangaluru, a stamtąd do P-coś-tam. Do
aśramy Sai Baby. Zabierz mnie stąd! Ja tu nie wytrzymam do końca sierpnia!
Nikola: Bardzo chętnie :D
Wsiadaj w samolot i przylatuj do Niemiec :D
Mary Ann: Gdyby to było
takie proste... :( A co u chłopaków?
Nikola: Tom właśnie
bierze prysznic, Gustav z Georgiem w nocy przyjeżdżają z Magdeburga, a u Billa
nie wiem co słychać. Ostatnio widziałam się z nim jak jechaliśmy razem do
Hamburga...
Mary Ann:
Ech...
Nikola: Nie wzdychaj tak
:D Miałaś o nim zapomnieć w Indiach ;D
Mary Ann: Miałam, ale nie
potrafię :( Dzwonił do mnie w środę...
Nikola: I co chciał?
Przeprosił Cię za swoje zachowanie?
Mary Ann:
Taaa... Jasne... Pokłóciliśmy się.
Właściwie nie powinnam na niego naskakiwać, ale dzieciaki chcące pieniędzy nie
dawały mi spokoju, a na dodatek Bill zaczął mnie obwiniać o wszystko... Jakby
to była moja wina, że jemu zachciało się zabawy w udawanie wielkiej miłości!
Nikola: Tom mówi, że Bill
chodzi smutny, a przynajmniej chodził jeszcze niedawno... Ostatnio uciekł w
Paryżu i szwendał się gdzieś przez całą noc. Tom ledwo go znalazł...
Mary Ann: Ja go nie
rozumiem... Uważa mnie za zabawkę, ok, rozumiem to, ale czemu chodzi smutny? On
jest nielogiczny! Powinien iść do psychiatry!
Nikola: Mary on Cię
kocha...
Mary Ann: Jasne, a ja
jestem w ciąży... :/
Nikola: Najlepiej byłoby
gdybyście jeszcze raz ze sobą porozmawiali na spokojnie... Może zadzwoń do
niego, albo wyślij maila?
Mary Ann: Nie.
Nikola: Dlaczego?
Mary Ann: Co dlaczego?
Nikola: Dlaczego tak
lubicie się katować?
Mary Ann: Nie lubię się
katować, tylko nie chcę z nim rozmawiać o tym przez telefon. Jakbyś nie
zauważyła, to ja nadal jestem w Indiach, a on w Niemczech! Niby co da rozmowa
przez komórkę?
Nikola: Oboje
przestaniecie się zadręczać... Znam Cię i wiem jak się teraz czujesz i
wyglądasz...
Mary Ann: Nikola wiem, że
chcesz mi pomóc, ale w ten sposób mi nie pomagasz. Zamiast napisać, że Bill to
ostatni dupek i powinnam o nim zapomnieć, Ty go zwyczajnie bronisz!
Nikola: Nie bronię go.
Patrzę tylko obiektywnie na tą całą sytuację. Nie wiem o co wam poszło, ale Tom
twierdzi, że to nie Bill zawinił, a Ty twierdzisz, że to nie jest Twoja wina. W
takim razie czyja?
Mary Ann: Nie wiem, ale
wydaje mi się, że Bill usłyszał jakąś głupią plotkę, albo coś... Nikola ja nie
wiem czy chcę z nim być, skoro on mi nie ufa. Kocham go, ale czasami to nie
wystarcza...
Nikola: To może z nim
pogadam? Spróbuję wyciągnąć z niego o co chodzi?
Mary Ann: Rób jak chcesz,
ale wątpię, żeby ci powiedział. Mnie nie chciał...
Nikola: Z Toma też nie
mogę niczego wyciągnąć... A Gustav z Georgiem? Może oni będą wiedzieli?
Mary Ann: Nie sądzę.
Nikola: W takim razie co
zrobimy? Przecież tak być dłużej nie może! Kochacie się, więc powinniście być
razem!
Mary Ann: Wiesz, że to
nie tylko ode mnie zależy? Bill też ma tutaj sporo do powiedzenia. Z tego co mi
powiedział, wychodzi na to, że nie chce mnie znać ;(
Mary Ann otarła łzę, która spłynęła po jej policzku. Po
rozmowie z Nikolą widziała już, że chce odzyskać Billa, ale z drugiej strony
nie wiedziała jak ma tego dokonać. Mogła poprosić przyjaciółkę, żeby z nim
pogadała, tym bardziej, że sama to zaproponowała, ale nie chciała w taki sposób
rozwiązywać tej całej sytuacji. Wolała z nim porozmawiać w cztery oczy i
spróbować wszystko wyjaśnić. Z drugiej jednak strony nie mogła być wcale pewna,
że Czarny nadal ją kocha. Jego słowa wydawały się prawdziwe, a Mary Ann nie
sądziła, żeby młodszy Kaulitz potrafił tak świetnie kłamać.
Nikola: Na pewno chce Cię
znać :D
Mary Ann: Miło by było...
Pozdrów Toma, a ja już uciekam, bo za niedługo się ściemni, a obiecałam ojcu,
że nie będę wracała po nocy... Pa!
Nikola: Pa! Baw się
dobrze w Indiach :D
Mary Ann: Nie będę, ale
dzięki ;*
Nikola: Proszę ;) ;*
Blondynka westchnęła ciężko, wyłączając wszystkie otwarte
przez nią okienka. W końcu nie dowiedziała się co słychać u chłopaków z Tokio
Hotel, ani nie obejrzała nowych zdjęć Billa, ale przynajmniej porozmawiała z
przyjaciółką. Zastanawiała się dlaczego Czarny chodzi smutny. Przecież to on
powiedział jej, że to wszystko było tylko zabawą, którą pora zakończyć. Ona zaś
nie miała bladego pojęcia dlaczego Bill, po zapewnieniach, że ją kocha,
zachował się w taki sposób. W dodatku ich ostatnia rozmowa... Nie dowiedziała
się z niej niczego ciekawego, ale domyślała się, że to wszystko stało się przez
jakąś głupią plotkę, którą od kogoś usłyszał. Tylko od kogo? Przecież nie mieli
żadnych wspólnych znajomych oprócz Nikoli, ale ona na pewno nie wywinęłaby jej
żadnego świństwa. Georg, Gustav i Tom też raczej nie powiedzieliby na nią złego
słowa, tym bardziej, że ostatnimi czasy ich relacje były całkiem dobre. Nie
byli przyjaciółmi, ale mimo to się lubili.
Przypomniała sobie, że Czarny coś wspomniał o tym, że ma
nadzieję, że kocha kogoś innego i będą razem szczęśliwi. Wtedy nie zwróciła na
to zbyt dużej uwagi, ale być może Bill był zazdrosny o Piotrka? Wspominała mu o
swoim byłym chłopaku, nawet raz z nim rozmawiała przy Czarnym, ale przecież nie
mógłby być o niego zazdrosny! Tym bardziej, że z Piotrkiem absolutnie nic ją
nie łączyło, oprócz tego, że chłopak nie chciał dać jej spokoju. A może ktoś
powiedział Billowi, że zależy jej tylko na jego sławie i pieniądzach?
Wiedziała, że tak się mogło zdarzyć, ale przecież mówiła mu tyle razy, że ona
kocha tego Billa Kaulitza z Loitsche, a nie Billa Kaulitza z Tokio Hotel! Ona kochała
go za to jaki był, a nie za to kim był. Dlaczego młodszy Kaulitz nie chciał
uwierzyć w szczerość jej słów? Najchętniej pojechałaby teraz na lotnisko i
poleciała do Niemiec, ale wiedziała, że nie może tego uczynić. Przynajmniej nie
wcześniej niż pod koniec sierpnia.
Zacisnęła dłonie mocno w pięści, wstając gwałtownie z
krzesełka, niemal je wywracając. Nie! Nie będzie błagała go o wybaczenie! Gdyby
rzeczywiście zrobiła coś złego, wtedy prosiłaby go na kolanach, żeby do niej
wrócił, ale skoro to nie jest jej wina, że Czarny jej nie ufa, to da sobie z
nim spokój! Znienawidzi go i zapomni o nim! Nie może być z kimś kto wierzy w
głupie plotki rozpowiadane przez niewiadomo kogo, a nie jej!
Wręczyła Hindusowi zapłatę za skorzystanie z Internetu i
z zaciśniętymi ustami w wąską linię, wyszła na zewnątrz. Była zdeterminowana.
Nie da się dłużej niszczyć tej chorej miłości, która sprowadza na nią więcej
cierpienia i nieszczęścia niż radości!
Mary Ann spojrzała zdziwiona widząc, że chłopiec z
kręgosłupem związanym w węzeł refowy, czeka na nią przed kafejką. Kiedy ją
zobaczył na jego brudnej, niemal anielskiej twarzy, zagościł lekki uśmiech.
Jego jasne oczy patrzyły na nią bez cienia urazy czy bólu. Blondynka była
zaskoczona tym, jak bardzo ci ludzie wierzą w karmę i reinkarnację.
Wyciągnęła ze swojej torby kilka nieco roztopionych
batoników, których zapomniała zostawić w hotelu i kilkadziesiąt rupii. Podała
je chłopcu, przywołując na usta delikatny uśmiech. W jego oczach dostrzegła
błysk wdzięczności, zaś ładną twarz rozjaśnił uśmiech. Skinęła mu głową i
ruszyła przed siebie, drogą, którą wcześniej tutaj przyszła.
Ci ludzie mieli o wiele gorzej niż ona. Mieszkali na ulicy, wśród śmieci i
krowich łajn; kąpali się w Gangesie, co dla niej w ogóle było nie do pojęcia;
musieli żebrać, żeby mieć co zjeść, a na dodatek ich ciała były okaleczone w
okropny sposób. Ona natomiast miała gdzie mieszkać, nie była bogata, ale też
nie była biedna, nie musiała kąpać się w wodzie tak brudnej jak ta z Gangesu, a
ciało tryskało zdrowiem... No może oprócz krwawiącego serca i nieco rozchwianej
psychiki... Ci ludzie, których mijała na ulicach w Indiach z pewnością
zamieniliby się z nią miejscem, myśląc, że wygrali bilet na loterii, a ona
ciągle narzeka i chodzi nieszczęśliwa! Bill potraktował ją w taki, a nie inny
sposób, ale czy to powód, żeby się załamywać? Powinna się wyzbyć do niego
urazy. Ani nie nienawidzić, ani nie kochać. Po prostu traktować neutralnie.
Tylko czy tak potrafi? Czy potrafi przestać go kochać?
-
Jeżeli nie
spróbuję, nigdy się nie dowiem... - mruknęła do siebie, wchodząc do hotelu.
* * *
Nikola leżała na swoim łóżku, przeglądając kolorowy
magazyn. Zatrzymała się dopiero na plakacie przedstawiającym US5. Brunetka nie
sądziła, że Bill zadzwoni do jej przyjaciółki. Mary Ann nie napisała czego
chciał, ani jak przebiegła ich rozmowa, ale była niemalże pewna, że Czarny nie
chciał jej przeprosić. A jej zdaniem powinien. Chciała, żeby oboje znów byli
szczęśliwi ze sobą, ale póki co widziała to w ciemnych barwach. Bill był zbyt
dumny, żeby przyznać się do błędu, zaś Mary była teraz w Kalkucie, kilka
tysięcy kilometrów stąd. Za to dość sporo dała jej do myślenia ta plotka, o
której pisała Mary Ann. Być może ktoś powiedział Czarnemu coś złego na jej
temat i od tego zaczęła się ta cała afera?
Westchnęła ciężko, wpatrując się w uśmiechniętą twarz
Chrisa. Chłopak był przystojny, ale za nic nie zamieniłaby na niego swojego
Toma.
-
Jak możesz
wzdychać patrząc na nich? - Tom spytał, unosząc w górę jedną brew. - Powinnaś
podziwiać prawdziwych mężczyzn!
Nikola spojrzała z powątpiewaniem na starszego Kaulitza, który stał
nieopodal niej, ubrany tylko w swoje zbyt szerokie jeansy. Na lekko opaloną,
chudą klatkę piersiową opadały niesfornie dready.
-
Kogo masz na
myśli, kochanie? - Spytała słodko, wbijając w niego swoje orzechowe tęczówki.
-
Jak to kogo?
- Przekręcił oczami. - Oczywiście, że mnie!
-
Ciebie? -
Zmarszczyła śmiesznie nos. - No nie wiem... Spójrz na takiego Chrisa...
-
I niby co ci
się w nim podoba? - Prychnął. - Tlenione włosy, tona podkładu, ciuchy wybrane
przez stylistów, a może ciało wysmarowane oliwką?
-
A co w tym
złego? Ciebie też czasami malują, nie mówiąc o twoim bracie, którego prawie nie
da się spotkać bez makijażu.
-
Nie mieszaj
do tego Billa. Bill to
Bill.
-
Czyżbyś
uważał swojego brata za mało męskiego?
-
Skąd! -
Zaprotestował. - Zresztą nie zmieniaj tematu.
-
Dobrze mój
chudy mężczyzno - w jej tęczówkach pojawiły się wesołe błyski. Zamknęła
czasopismo i wpatrzyła się w Toma, który trzymał teraz dłonie na biodrach.
-
Tylko nie
chudy - pogroził jej palcem. - Jestem szczupły, ale nie chudy.
-
Dobrze,
szczupły mężczyzno - uśmiechnęła się do niego łobuzersko.
Dreadowłosy odwzajemnił uśmiech, kucając koło łóżka. Pocałował Nikolę w
usta, po czym powiedział:
-
Jak widzisz
jedynym mężczyzną, którego powinnaś podziwiać i wzdychać na jego widok jestem
ja, Tom Kaulitz. Zapamiętaj to sobie kochanie.
-
Nie ma sprawy
- roześmiała się. - A czy mój mężczyzna musi już iść?
-
Twój
mężczyzna by tutaj z chęcią został i pokazał swojej kobiecie jaki jest
wspaniały, ale niestety Jost zagroził, że skopie mu tyłek jeżeli nie będzie go
za godzinę w studio.
-
Godzina to
jeszcze dużo czasu... - próbowała go przekonać, ale ten tylko cmoknął ją w usta
i odsunął się.
-
Za ten czas
muszę dotrzeć jeszcze do studia, ale obiecuję, że przyjadę jak tylko Jost nas
puści. W końcu musimy wykorzystać maksymalnie czas, kiedy nie ma twojego taty -
puścił jej oczko, wkładając na siebie podkoszulek i bluzę z kapturem. - Jeżeli
byś chciała możemy wyskoczyć do jakiejś restauracji wieczorem...
-
Odblokowali
wam konta? - Spytała zaskoczona.
-
Jeszcze
nie... - mruknął z niezadowoleniem. Nie pasowało mu, że dostaje tylko nieco
ponad sto euro tygodniowo, ale wiedział, że sprzeciwianie się matce nic nie da.
Bill próbował ją przekonać, że tylko on powinien ponieść karę za swoje
zachowanie, ale Simone Trümper nie dała się przekonać, twierdząc, że starszy
bliźniak pożyczałby pieniądze bratu. I miała rację. - To jak z kolacją?
-
Wolę zostać w
domu - uśmiechnęła się do niego, trzepocząc rzęsami, na co Tom się roześmiał.
-
A podobno to
ja jestem erotomanem...
-
A nie jesteś?
- Zapytała podchodząc do niego, i przytulając się do jego szczupłego torsu. -
Jeżeli nie chcesz, to możesz spać w sypialni taty, albo jechać do siebie...
-
Jak na
prawdziwego mężczyznę przystało, nie pozwolę, żeby kobieta się na mnie zawiodła
- uśmiechnął się szarmancko, skradając jej pocałunek. - Szczególnie taka, którą
kocham.
-
Też cię
kocham, a teraz już uciekaj, bo znowu będziesz mi zrzędził, że Jost na ciebie
wyzywał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz