Pożegnał
się z Tomem, Gustavem i Georgiem, a także ochroniarzami, po czym udał się
hotelowym korytarzem prosto do swojego pokoju. Billowi ledwo starczyło sił na
to, aby dotrzeć do drzwi z odpowiednimi cyferkami. Kiedy wreszcie takowe
odnalazł, włożył klucz do zamka i przekręcił kilkakrotnie. Zrzucając z nóg
swoje kowbojki, powlókł się w stronę łóżka i z błogim uśmiechem rzucił się na
miękki materac. Był wykończony! Od samego rana był na nogach. Nie miał nawet
czasu na to, aby coś przekąsić!
Już kilka minut po siódmej musieli być
w redakcji austriackiego Bravo, potem odbyła się próba generalna przed galą,
która zajęła dobre kilka godzin, w międzyczasie udzielili jeszcze
kilkudziesięciu wywiadów dla jakichś austriackich magazynów, potem Saki odwiózł
ich do hotelu, żeby przygotowali się do Amadeus Award. Kiedy włożył na siebie
pierwsze lepsze ciuchy, które mu się nawinęły i zrobił makijaż, usłyszał
melodyjkę wydobywającą się z jego komórki. Zniecierpliwiony David dzwonił, że
czas już się zbierać i jak nie zejdzie za trzydzieści sekund na dół, to skopie
mu tyłek. Przez następne czterdzieści minut pozowali do zdjęć, żeby potem
siedzieć z pustym żołądkiem w wielkiej auli, i czekać aż rozdanie nagród się
zakończy. Nie otrzymali ani jednej statuetki, choć mieli trzy nominacje, ale
jemu to nie przeszkadzało. W końcu nie muszą zawsze wszystkiego wygrywać. I tak
cieszył się, że zdobyli trzy nominacje. To też zawsze jakieś osiągnięcie. Po
gali przyszedł czas na nudne afterparty, na którym obecność była obowiązkowa.
Chociaż tyle, że namówili Sakiego, aby w drodze powrotnej do hotelu wstąpili do
Mc’Donald’sa, bo wszystko inne o tej godzinie było już zamknięte. Nawet
hotelowa kuchnia. Jedynym plusem jak dotąd było to, że przestało burczeć mu w
brzuchu.
Bill przytulił się do białej, miękkiej
poduszki, wyobrażając sobie, że zasypia w ramionach ukochanej. Dzisiejszego
dnia ledwie znalazł kilka minut, aby zadzwonić do kwiaciarni i po wielu próbach
dogadania się we wszystkich znanych mu językach, zamówić dwadzieścia dwa
tulipany. Postanowił, że codziennie będzie wysyłał jej inny gatunek kwiatów.
Tak, żeby nie było monotonnie.
Letnie promyki słońca wpadały przez
okna, pokoju hotelowego Billa, rażąc go w oczy. Mrucząc coś niezrozumiale
przykrył głowę poduszką, próbując zasnąć jeszcze na kilka minut. Uniemożliwił
mu to jednak dźwięk alarmu wydobywający się z jego komórki. Wyłączył melodyjkę
i zrezygnowany zwlekł się z łóżka. Najchętniej pospałby jeszcze przez
kilkadziesiąt minut, a może kilka godzin? Szczególnie, że śniła mu się Mary
Ann. Żałował, że nie może teraz spojrzeć na jej delikatną twarz, ucałować
każdego centymetra jej gładkiej skóry, czy choćby usłyszeć jej głosu.
Przetarł powieki wierzchem dłoni i
chwycił telefon komórkowy do ręki. Przecież może do niej zadzwonić! Nie
rozmawiał z nią od przedwczorajszego południa, choć wczoraj dzwoniła do niego
kilkakrotnie. Był jednak zbyt zabiegany, a później zmęczony, aby do niej
oddzwonić. Teraz jednak miał okazję. Może nie mógł rozmawiać z nią długo, ale
parę minut to zawsze coś.
-
Słucham? - usłyszał zaspany głos Mary Ann. Mimowolnie
uśmiechnął się do siebie. Tak bardzo ją kochał...
-
Cześć kochanie, obudziłem cię? - spytał nieco zmartwionym
głosem. Zupełnie zapomniał, że dochodzi dopiero siódma rano.
-
Tak, ale to nic. I tak miałam właśnie wstać.
-
Przepraszam, że wczoraj nie oddzwoniłem, ale byłem
wykończony. Nawet nie miałem siły, żeby ściągnąć z siebie ubrania. Aaa! -
krzyknął, kiedy zobaczył swoje odbicie w lustrze.
Makijaż rozmazał mu się po całych
policzkach, a nawet czole, włosy sterczały na wszystkie strony, a biała, letnia
kurtka i spodnie wyglądały tak, jakby właśnie brały udział w zawodach, na
najbardziej wygniecioną rzecz w Austrii.
-
Bill? Co się stało? - blondynka spytała zaniepokojona
jego wrzaskiem.
-
Nic... - burknął. Zobaczyłem się tylko w lustrze...
Opowiedział pokrótce Mary Ann jak
przebiegał jego wczorajszy dzień. Ukochana zdała mu zaś relację ze swojego
powrotu do szkoły.
-
Widziałeś już ile jest naszych zdjęć w Internecie? -
spytała niespodziewanie.
-
Nie miałem okazji. Spojrzę jak będziemy jechali do Bonn.
-
Mam nadzieję, że David nie urządzi ci znowu za nie
awantury. Właściwie tylko na nich stoimy obok siebie, ale...
-
Nie martw się skarbie. Jak David jeszcze nic o nich nie
mówił do tej pory, to już nic nie powie. Zresztą, nie obchodzi mnie jego
zdanie.
-
Mnie też, ale nie chciałabym, żebyście się pokłócili
przeze mnie. Poczekaj moment.
Mary Ann spojrzała na Nikolę, która
lekko klepnęła ją w ramię, żeby zwrócić na siebie uwagę. Tom zadzwonił do niej
dokładnie w tej samej chwili, co Bill do Mary.
Blondynka
kiwnęła głową, dając do zrozumienia przyjaciółce, żeby mówiła o co jej
chodziło.
-
Tom mówi, żebyś pozdrowiła od niego Billa i powiedziała,
żeby się pospieszył, bo wyjeżdżają za godzinę.
-
Ok., już mówię - roześmiała się słysząc prośbę Toma, po
czym powiedziała do słuchawki: - Jestem. Tom każe cię pozdrowić i przekazać, że
masz się pospieszyć, bo za godzinę wyjeżdżacie.
-
A skąd on o tym wie?
Mary Ann spytała przyjaciółkę, a kiedy
usłyszała od niej odpowiedź, zwróciła się do Billa:
-
Gustav do niego dzwonił przed tym, jak Tom zadzwonił do
Nikoli. Coś mówił, że David wspominał mu o tym wczoraj, bo wyglądał najbardziej
trzeźwo z was wszystkich. Ładnie musieliście poimprezować na afterparty...
-
Chyba się wynudzić... - mruknął. - Nie miałem siły nawet
na podniesienie kieliszka, a co dopiero na zabawę. Teraz jednak musisz mi
wybaczyć, ale już kończę, bo chyba powinienem doprowadzić się do porządku i
jakoś spakować te wszystkie ciuchy, które wywaliłem wczoraj z walizek...
-
Wybaczam - uśmiechnęła się ciepło, całkowicie świadoma,
że Bill nie zobaczy tego gestu.
-
Kocham cię.
-
Ja ciebie też.
Mary Ann odsunęła telefon od ucha i
rozłączyła się. Westchnęła głośno, wtulając się w swoją pościel. Czeka ją dziś
kolejny ciężki dzień, w którym będzie musiała zaliczyć klasówkę z biologii, a w
dodatku znosić komentarze tak zwanych kolegów i koleżanek ze szkoły. Po
przysposobieniu obronnym myślała, że wszystko będzie dobrze, ale pomyliła się.
Najwyraźniej ludzie kiedy tylko uświadomili sobie, że była w Paryżu z Nikolą i
Tokio Hotel uznali, że wypadałoby to jakoś skomentować. A komentarze te
zdecydowanie nie były miłe. Albo były przesadnie miłe.
Nikola
rzuciła telefon na materac i spojrzała na Mary Ann.
-
Tęsknię za Tomem - wyznała.
-
A ja za Billem. Chciałabym, żeby już minęło te
dwadzieścia jeden dni - Przesunęła wzrok na dwadzieścia dwa czerwone tulipany,
które wczoraj przysłał jej Bill. - Muszę tylko pogadać z mamą albo tatą o
wyjeździe, ale póki co, wolę się nawet nie odzywać...
Mary Ann przeciągnęła się leniwie, po
czym odsunęła od siebie kołdrę i zwlokła się z łóżka. Choć była w domu dopiero
od dwóch dni zdążyła już usłyszeć sporo kłótni rodziców. Teraz zdecydowanie nie
był dobry moment na to, aby pytać ich o wyjazd do Niemiec. Nie wiedziała
jeszcze dokładnie jak to się stało, że jej tata tak nagle zainteresował się
Indiami i koniecznie chciał tam pojechać na ponad dwa miesiące, ale w tej
chwili ta wiedza wydawała jej się zbędna. Najgorsze, że pani Rose było to
zupełnie nie na rękę, co okazywała kilka razy dziennie, w dość wyrazisty
sposób.
* * *
Mary Ann
po sześciu godzinach lekcyjnych miała już serdecznie dość szkoły, a czekały ją
jeszcze dwa angielskie. Najchętniej napisałaby sobie zwolnienie, ale zostało
zbyt mało czasu do końca roku szkolnego, aby mogła pozwolić sobie na
opuszczenie lekcji. Nikola najwyraźniej myślała podobnie jak ona, gdyż
siedziała zgaszona na granitowych płytach, którymi była wyłożona podłoga w
korytarzu i pisała SMS-y do Toma. Koło nich co rusz przystawały jakieś
nastolatki pytając czy to prawda, że są dziewczynami bliźniaków Kaulitz. Obie
miały tego już serdecznie dość! W końcu ile to można zaprzeczać? A zaprzeczały,
żeby nie narobić chłopakom problemów. Obie zdawały sobie sprawę, że póki co
jest lepiej, jeżeli ludzie tylko domyślają się prawdy.
-
Myślałam, że w Polsce będzie lepiej, ale chyba tutaj jest
o wiele gorzej - Nikola schowała telefon do swojej torebki.
-
A jak jest w Niemczech?
-
Niektórzy się śmieją, że znam Tokio Hotel, inni
zazdroszczą, ale ogólnie nikt nie rzuca takich tekstów jak tutaj. Wiesz, chodzi
mi o te w stylu: „O! One znają tych pedałów”, „Spójrz! To ona całowała się z
tym babochłopem”, „Szkoda takich fajnych dziewczyn” i tutaj następuje lubieżne
spojrzenie...
-
Rzeczywiście, pod tym względem jest okropnie, ale
przejmujesz się tym? Toma i tak się czepiają znacznie mniej niż Billa.
-
Nie tyle się przejmuję co mnie denerwuje.
-
Mnie też, ale nic na to nie poradzisz. Ja już się chyba
zdążyłam do tego przyzwyczaić.
-
Hej dziewczyny! O czym rozmawiacie?
Słysząc głos należący do Macieja
podniosły głowy w górę. Przed nimi stał chłopak średniego wzrostu z włosami
spiętymi w kucyk. Poprawił okulary i usiadł na podłodze.
-
O takich tam - Mary machnęła ręką niedbale.
-
Mandaryna cię szukała. - Taki przydomek nosiła
nauczycielka języka niemieckiego, która wyglądała tak jakby była siostrą Marty
Wiśniewskiej.
-
Nie mówiła po co? - Pokręcił przecząco głową. - Później
do niej pójdę.
-
Jak chcesz.
Między nimi zapadła cisza. Zresztą nic
dziwnego. Mary Ann nie miała żadnych tematów do rozmów z Maćkiem od momentu
kiedy w gazetach ukazały się jej zdjęcia z Georgiem. Od tamtego czasu ciągle
jej docinał, że zadaje się z nazistami. Z początku było jej przykro, że tak się
zachowuje chłopak, z którym dość dobrze dogadywała się w pierwszym semestrze,
ale później uznała, że nie ma sensu przejmować się kimś, kto zachowuje się jak
niewychowany dzieciak. W końcu nie powinno się oceniać ludzi, których się nie
zna. A on z pewnością nie znał Tokio Hotel.
-
Ciągle was tak ludzie zaczepiają? - spytał, kiedy kolejna
dziewczyna rzuciła jakąś kąśliwą uwagę na ich temat.
-
Od czasu do czasu - Nikola wzruszyła ramionami, jakby to
nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia, ale prawda była inna. W jej wnętrzu
aż się gotowało ze złości.
-
Chyba powinienem cię przeprosić - spojrzał na Mary Ann,
znad swoich okularów.
-
Za co?
-
Za to, że nazywałem Tokio Hotel pedałami i nazistami -
zmieszał się nieco, poprawiając nerwowo swoje włosy. - W gruncie rzeczy trochę
im zazdroszczę, że udało im się osiągnąć taki sukces, choć wokalista wygląda
jak baba, i ma głos jak dzieciak, zaś jego koledzy nawet grać dobrze nie
potrafią.
-
Jak rozumiem mówisz to jako znawca?
-
Zapędziłem się trochę? - obie skinęły głowami. - Sorry.
Chodzi mi o to, że nie mają super wielkiego talentu, daleko im do Metallicy, a
osiągnęli naprawdę wielki sukces, choć ich głównymi fankami są
czternastolatki...
-
Jak chcesz po nich jeździć, to może sobie pójdziesz? -
Mary spojrzała na niego gniewnie. - Wiemy, że nie są idealni, jeszcze dużo im
brakuje do Metallicy, a przeciętna wieku ich fanek to czternaście, ale mam dość
tego, że każdy się ich czepia! Zaraz pewnie na nas naskoczysz, bo ich znamy!
-
Nie! - zaprotestował gorąco. - Naprawdę nie chciałem was
urazić! Właściwie to was rozumiem...
-
Czyżby? - wtrąciła Nikola. - Naprawdę rozumiesz? To może
poznamy cię z chłopakami, paparazzi zrobią wam kilka fot, które wylądują w
necie i wtedy zobaczymy czy naprawdę nas rozumiesz!
-
Nikola daj spokój - Mary Ann położyła dłoń na jej
ramieniu. - Nie ma sensu się wściekać.
Brunetka skinęła tylko wolno głową,
choć miała ochotę wykrzyczeć jeszcze kilka rzeczy.
-
Spoko, po tym co słyszycie od nich - wskazał głową na
korytarz, którym przechodzili uczniowie - masz prawo tak mówić. Ja też nie
jestem bez winy, ale chyba zrozumiałem, że to bez sensu się was czepiać. A co
do TH, to niektóre piosenki mają całkiem, całkiem.
-
Dobrze zrozumiałam? - Nikola otworzyła szerzej oczy
słysząc słowa Maćka.
-
Chyba tak. Sam mam zespół i wiem jak ciężko się wybić.
Dalszą konwersację przerwało im
pojawienie się nauczycielki. Posłusznie weszły do sali, w której już się
zebrało trzynastu chłopców i trzy dziewczyny. Mary Ann cieszyła się z tego, że
zgłosiła się na ochotnika na samym początku roku, aby iść do grupy chłopców.
Przynajmniej miała zagwarantowany spokój choć na tych kilku lekcjach w
tygodniu. Faceci owszem, też nie skąpili przykrych słów, ale byli zdecydowanie
mniej zawistni niż dziewczyny, które przez cały czas patrzyły na Mary Ann i
Nikolę tak jakby miały je zaraz zabić.
-
Mary Ann, pani profesor Piaszczyk prosiła, żebyś poszła
do sali czterdzieści dziewięć.
-
Teraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz