-
Wyjdziemy
gdzieś? - Nikola spytała przymilnie Toma, kładąc na jego ramieniu głowę i
gładząc go delikatnie dłonią po nagim brzuchu.
-
Tak bardzo ci
źle w łóżku? Zobacz jakie ono jest milutkie, mięciutkie i cieplutkie...
-
A jeszcze
chwilę temu narzekałeś, że ci niewygodnie i zimno...
-
Bo wtedy
poszłaś sobie do kuchni i zostawiłaś mnie tutaj samego.
-
Jesteś już
dużym chłopczykiem - położyła się na nim, patrząc mu w oczy. - Nie powinieneś
się bać żadnego gnoma ukrywającego się pod łóżkiem...
-
Nie boję się
gnomów, skrzatów, ani niczego innego. Nie zapominaj, że jestem nieustraszonym
Tomem Kaulitzem. Największym przystojniakiem i twardzielem, ze wszystkich
przystojniaków i twardzieli w całej przestrzeni kosmicznej.
-
W takim razie
dlaczego największy przystojniak i twardziel, ze wszystkich przystojniaków i
twardzieli w całej przestrzeni kosmicznej nie chce zabrać takiej słabej
kobietki jak ja na poranny spacer?
-
Bo woli
pozbyć się tej cieniutkiej koszulki - przejechał delikatnie dłońmi po satynowym
materiale, opinającym ciało Nikoli - i powtórzyć nocne wyczyny.
-
Myślisz tylko
o jednym! - Zaprotestowała, schodząc z niego i siadając na piętach tuż obok. -
Ciągle tylko byś mnie rozbierał.
-
Ja tylko
korzystam z nieobecności twojego taty - usprawiedliwił się, zaś na usta
wkroczył mu chytry uśmieszek.
-
Na szczęście
jutro już przyjeżdża - powiedziała, udając, że się niezmiernie cieszy z tego,
że nareszcie pozbędzie się Toma. - A wtedy będziesz spał na kanapie w salonie.
-
Tam jest
niewygodnie...
-
Mówiłam ci,
żebyś nie oglądał tego filmu, bo jest przeraźliwie nudny...
Tom westchnął ciężko, przypominając sobie jak uparł się, że musi koniecznie
dotrwać do końcówki filmu, który od samego początku zbytnio go nie
zainteresował. Nikola prosiła go kilkakrotnie, żeby poszedł do niej, do łóżka,
ale on obstawał przy swoim. W rezultacie tego zasnął na kanapie w salonie, a na
następny dzień chodził i narzekał, że odkształciły mu się wszystkie kości.
-
No dobrze,
nich ci będzie... - Mruknął, niezadowolony z tego, że musi opuścić ciepłe
łóżko.
Odsunął od siebie kołdrę, po czym postawił stopy na chłodnej podłodze.
Przetarł leniwie oczy, zerkając przy tym na zegar zawieszony na ścianie.
Dochodziła dziewiąta rano. I tak musiałby wstać za godzinę, żeby zdążyć do
studia na jedenastą. Przygotowania do ich nowej płyty niemieckojęzycznej i
anglojęzycznej ruszyły pełną parą. On, Gustav i Georg i tak nie mieli tak dużo
do roboty, w przeciwieństwie do Billa, który oprócz lekcji angielskiego,
pobierał nauki śpiewania, a oprócz tego musiał napisać nowe piosenki.
„Przynajmniej w tym natłoku pracy nie będzie miał czasu myśleć o Mary Ann” -
pomyślał. Ciekawy był czy blondynkę gryzą wyrzuty sumienia, po tym co zrobiła
jego bliźniakowi, ale wiedział, że nie ma sensu pytać o to Nikolę. Mógłby
oczywiście zadzwonić do Mary Ann i zapytać jak się po tym wszystkim czuje, ale
obiecał sobie w duchu, że nie odezwie się do niej jeżeli nie będzie to
konieczne. Osoba, która rani Billa, rani również jego. Tak było zawsze i już
będzie na zawsze.
Czterdzieści minut później, wyszykowani, opuszczali budynek, w którym
mieściło się mieszkanie Nikoli. Trzymając się za dłonie ruszyli przed siebie,
rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca, które delikatnie muskały ich
twarze.
-
Chyba muszę
zabierać już tyłek do studia... - Tom spojrzał na wyświetlacz swojej komórki.
-
Odprowadzę
cię - Nikola wzruszyła ramionami. - I tak nie mam co robić w domu, a w Hamburgu
jeszcze nikogo nie znam...
-
Mnie znasz,
Billa znasz, Gustava, Georga... - Wyliczał, a widząc, że brunetka posmutniała
nieznacznie, przytulił ją do siebie i pocałował w czubek głowy. - Na pewno
poznasz jakąś przyjaciółkę, z którą będziecie mogły sobie trochę poplotkować.
-
Wolałabym,
żeby Mary Ann tutaj była. We dwie zawsze byłoby raźniej, a wy i tak pojutrze
wyjeżdżacie do Galsenkirchen, potem do Herfordu, do Francji, Mannheim...
-
Właśnie.
Przecież Mary mówiła, że spędzi wakacje w Niemczech... Myślałem, że
przyjedzie...
-
Też tak
myślałam, ale wszystko się zmieniło. - Nikola przywołała na usta delikatny
uśmiech. - Coś jej wypadło i nie może przyjechać.
-
To ty jedź do
niej - zaproponował, ale zaraz ugryzł się w język. - Albo nie. Wtedy będę miał
do ciebie dalej.
-
Egoista! -
Zaśmiała się. - Twój pomysł może i byłby dobry, ale chwilowo niewykonalny...
-
Dlaczego?
-
Po prostu tak
jest i już - ucięła. Nie miała zamiaru wyjaśniać Tomowi, że jej przyjaciółka
męczy się teraz w Indiach, bo jego braciszek zachował się jak ostatnia świnia.
- Podjedziemy autobusem kawałek?
Tom skinął głową, zastanawiając się dlaczego Nikola nie chciała wyjawić mu
powodu dla którego Mary Ann została w Polsce. Wiedział, że blondynka co roku
przyjeżdżała na wakacje do babci. To małe odstępstwo nie byłoby niczym dziwnym,
gdyby naprawdę okazało się, że jest w ciąży. Czyżby Nikola obiecała blondynce,
że nie puści pary z ust, tak jak on obiecał to Billowi? Wtedy zrozumiałe byłoby
to, że brunetka kryje przyjaciółkę.
Kiedy podjechał autobus, wsiedli do środka. Tom usiadł na jednym z wolnych
siedzeń i poklepał się po kolanach, dając tym samym do zrozumienia Nikoli, żeby
na nich usiadła. Brunetka ze śmiechem skorzystała z zaproszenia. Gdy usadowiła
się wygodnie na jego kościstych kolanach, zaczęła delikatnie masować jego kark,
wiedząc, że chłopak lubi ten rodzaj pieszczoty.
-
Mówiłem,
żebyśmy zostali w łóżku... - Szepnął jej na ucho, a następnie pocałował w
policzek.
-
Erotoman!
Może się przesiądę, żeby nie wpadały ci do główki takie kosmate myśli? -
Spytała słodko, wiedząc, że Tom na to nie przystanie. I nie myliła się. Chłopak
objął ją mocno w talii.
-
Nie pozwolę
ci nigdzie usiąść. Jeszcze mi uciekniesz i co wtedy?
-
Będziesz
musiał mnie szukać. Billa znalazłeś, to mnie też w końcu znajdziesz. - Puściła
mu oczko, wpatrując się w dwie, dość ładne nastolatki stojące tuż przed nimi. -
Patrz, to wasze fanki - szepnęła mu na ucho, żeby dziewczyny tego nie
usłyszały.
-
Skąd wiesz?
-
Przypatrz się
- odszepnęła, wskazując znacząco wzrokiem na torby z naszywkami z nazwą ich
zespołu.
-
No ładnie...
- Mruknął niepocieszony. - Człowiek już nigdzie nie może się ruszyć, żeby nie
spotkać swoich fanów... Dobrze, że mam tą wielką czapę... - Dotknął z
namaszczeniem wełnianej czapki, w której było mu nieco zbyt gorąco, ale
przynajmniej dobrze ukrywającej jego tożsamość. Tak samo jak czarne, spore
okulary. No a dodatkowo, mógł ukryć twarz w ciemnobrązowych kosmykach Nikoli.
-
Kochanie?
Naprawdę nie możesz pojechać ze mną na ten koncert Tokio Hotel? - Nikola
spytała, tak, żeby nastolatki ją usłyszały, mrugając jednocześnie Tomowi
porozumiewawczo. - Wiesz, że tata nie puści mnie bez ciebie...
Dreadowłosy spojrzał z lekką obawą na nastolatki, które wyraźnie zaczęły
przysłuchiwać się ich rozmowie. Po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że
zabawa Nikoli może być ciekawa. Tym bardziej, że nastolatki wcale nie wyglądały
na krwiożercze fanatyczki, które byłyby gotowe na wszystko, żeby tylko się do
nich uśmiechnął.
-
Mówiłem ci,
że nie dam rady. Nie możesz pojechać z kimś innym? - Zdawał sobie sprawę z
tego, że jego wypowiedź zabrzmiała nieco sztucznie, ale najwyraźniej dziewczyny
tego nie zauważyły.
-
Prosiłam już
Donę, ale wiesz, że ona nie cierpi Tokio Hotel... - głos Nikoli był smutny. -
Nie możesz zaliczyć tych egzaminów w innym terminie? Meet&Greet z Tokio
Hotel nie zdarza się codziennie...
-
Wiem, że to
dla ciebie ważne, ale wygląda na to, że musisz komuś odstąpić ten niewątpliwy
zaszczyt spotkania ich... Zresztą wolę, żebyś tam nie jechała i nie piszczała
jak głupia kiedy zobaczysz tego Dreadowłosego...
Nastolatki poruszyły się nerwowo, patrząc po sobie porozumiewawczo. Nikola
przybrała najżałośniejszy wyraz twarzy na jaki było ją aktualnie stać, po czym
odparła:
-
Ale komu? Nie
mam komu ich dać... - jęknęła, po czym wzruszyła ramionami. - Trudno. Najwyżej
się zmarnują... Może jeszcze kiedyś uda mi się ich spotkać osobiście...
Brunetka zaśmiała się w duchu, widząc jak jedna z nastolatek otwierała i
zamyka na przemian usta, tak jakby chciała coś powiedzieć, aż w końcu odezwała
się słabym głosem:
-
Macie bilety
na koncert Tokio... Hotel?
-
Tak - Nikola
przytaknęła, patrząc na nią, tak jakby dopiero teraz dostrzegła jej obecność. -
Ale wygląda na to, że się zmarnują, bo Tommy nie może ze mną jechać... Szkoda,
że zmarnuje się okazja na pogadanie z chłopakami...
-
Nie mogłabyś
nam ich odsprzedać? - Spytała druga nastolatka. - Polowałyśmy na bilety Tokio
Hotel, ale nie można już żadnego dostać. Myślałyśmy, że będzie jeszcze kilka
wolnych miejsc, ale wszystko jest wykupione...
-
Sama nie
wiem... - Nikola udała, że się zastanawia. - Tommy może jeszcze zmieni
zdanie... To w końcu Meet&Greet...
-
Prosimy -
szatynka złożyła dłonie jak do modlitwy, patrząc na brunetkę błagalnie - my
tylko chciałyśmy posłuchać na żywo jak grają... Nie musimy się z nimi
spotykać...
-
Tak! Ich
muzyka jest taka niesamowita! - Przytaknęła druga.
Tom obrzucił je badawczym spojrzeniem. Obie były dość ładne, a oprócz tego
wydawały się być miłe i przede wszystkim nie leciały na nich, tylko na ich
muzykę. A przynajmniej tak wnioskował po ich słowach. Może Billowi spodobałaby
się któraś z nich? Przecież nie może ciągle myśleć o Mary Ann, tym bardziej, że
wszystkie znaki wskazywały na to, że mają rację i blondynka jest w ciąży z
jakimś dupkiem. Dlaczego w takim razie Bill ma rozpaczać? Lepiej będzie jak
znajdzie sobie nową dziewczynę, przy której zapomni o swojej „wielkiej
miłości”.
-
Macie kartkę
i długopis? - Spytał dziewczyny. - Zapiszę wam numer telefonu do siebie, to
jakoś się dogadamy w sprawie tych biletów, ok?
-
Jasne! -
Wykrzyknęły uradowane.
-
Mam ochotę
cię wyściskać, ale pewnie twoja dziewczyna będzie zazdrosna... - powiedziała
szatynka, wesoło się uśmiechając.
-
O niego? -
Nikola spojrzała na niego powątpiewająco. - A skąd! Ściskajcie sobie go ile
chcecie.
-
Kochanie -
powiedział ostrzegająco, zapisując na skrawku papieru, jaki mu podały, numer
telefonu do Billa. - To nasz przystanek, nie? - Spytał brunetkę, oddając kartkę
dwóm uradowanym nastolatkom, które wyglądały tak, jakby co najmniej wygrały
główną wygraną na loterii.
* * *
Bill Kaulitz zakręcił wodę i wycierając mokre ciało
puchatym ręcznikiem, wyszedł z kabiny prysznicowej. Był wykończony po całym
dniu lekcji śpiewu i nauki angielskiego. Coraz mniej podobała mu się
perspektywa nagrywania płyty po angielsku. Wciąż nie miał akcentu, który by go
satysfakcjonował, a oprócz tego miał problemy z wymówieniem niektórych słówek.
Starał się jak mógł, ale czasami starania to nie wszystko. Talent również jest
ważny. Natura pozbawiła go jednak talentu do języków obcych.
W nieco rozciągniętym podkoszulku i bokserkach opuścił
łazienkę, kierując się do swojej sypialni. Tom był u Nikoli, zaś Gustav i Georg
oglądali coś u perkusisty w pokoju. Czarny był tak wykończony, że miał ochotę
jedynie na kilkadziesiąt godzin intymnego sam na sam z łóżkiem, które
tymczasowo należało do niego. Zdecydowanie musiał wypocząć przed rozpoczęciem
letniej trasy koncertowej. Już pojutrze mieli wystąpić na Mundialu, w
Galsenkirchen, a na następny dzień w Herfordzie. Bill cieszył się na występy,
bo sprawiały mu wiele frajdy. Prawdę powiedziawszy już się stęsknił za
publicznością, która uwielbiała Tokio Hotel. Na powrót chciał zobaczyć te
wszystkie słodkie transparenty i uśmiechnięte twarze swoich fanek. Wtedy czuł
się wspaniale. Wiedział, że sprawia komuś radość tylko tym, że jest. Bez
znaczenia było to jaki jest, ale ważne było kim jest. A on był kimś niezwykłym
dla tych setek piszczących dziewczyn. Z czystym sumieniem mógł przyznać, że
uwielbiał być gwiazdą. Dawać ludziom radość, samą swoją obecnością.
Słysząc cichą melodyjkę wydobywającą się z jego telefonu
komórkowego, podszedł do stolika, na którym leżał prostokątny przedmiot i
odebrał połączenie.
-
Słucham? -
Spytał, zastanawiając się kto może do niego dzwonić o tak niestosownej porze,
jaką była dziesiąta wieczorem.
-
Tom? -
Usłyszał nieśmiały głos w słuchawce. - Przepraszam, że dzwonię tak późno,
ale...
-
Jestem Bill -
przerwał rozmówczyni. - Toma nie ma w tej chwili, zresztą to jest mój numer...
-
A mógłbyś mi
podać telefon do Toma?
-
Jak przyjdzie
to powiem, że dzwoniła...
-
Samira.
Powiedz mu, że dzwonię w sprawie biletów na koncert... Wtedy powinien skojarzyć
o kogo chodzi...
-
Biletów na
koncert? Czyżby nasze koncerty aż tak słabo się sprzedawały, że mój braciszek
musi rozdawać bilety? - Zażartował. Doskonale wiedział, że na ich występy nie
dostanie się już żadnej wejściówki, chyba, że ktoś zechce ją odsprzedać.
-
Zaraz,
zaraz... Wasze koncerty?! No tak... Tom i jak mówiłeś, że masz na imię...
-
Bill... -
Powtórzył, zastanawiając się co też kombinuje jego bliźniak.
-
No właśnie
Bill... - W słuchawce rozległ się odgłos śmiechu. - Wygląda na to, że nas
wkręciliście... No nic, kiedyś na pewno dostaniemy bilety na koncert Tokio
Hotel... Miło było pogadać.
-
Czekaj! -
Niemal krzyknął do słuchawki. - Nie wiem co mój kochany braciszek wykombinował,
i nie wiem dlaczego dał wam numer telefonu do mnie, ale... widocznie miał jakiś
powód.
-
Ty naprawdę
jesteś Bill Kaulitz? - Spytała z niedowierzaniem, po czym szybko dodała: -
Czekaj, zaraz mi odpowiesz, tylko sobie usiądę... Już możesz mówić.
-
We własnej
osobie - roześmiał się. - Mam nadzieję, że nie zemdlałaś...
-
Nie, ale
ciężko mi w to uwierzyć... Wiesz, to takie trochę niesamowite, że właśnie gadam
sobie z Billem Kaulitzem.
-
A co w tym
takiego niesamowitego? - Wzruszył ramionami, tak jakby jego rozmówczyni mogła
zobaczyć ten gest. - Nie wiem co mój brat ci naopowiadał, ale nie mam
możliwości, żeby załatwić wam bilety na nasze koncerty... David mówił, że
wszystko jest już wyprzedane od dawna.
-
Szkoda, bo
chciałam zobaczyć czy naprawdę gracie tak fajnie na żywo... - mruknęła. - Ale
spróbować nie zaszkodziło.
-
Hmm...
Poczekaj moment - Bill zamyślił się, a kiedy uznał, że wpadł na sensowny
pomysł, kontynuował: - Mógłbym pogadać z Davidem... Niczego jednak nie
obiecuję...
-
Nie musisz
się kłopotać. Jak nie ten koncert to następny, ale bądź pewny, że na jakimś
będę - niemal poczuł jak jego rozmówczyni się uśmiecha.
-
A co powiesz
na występ w teledysku? Wtedy też będziesz mogła usłyszeć jak gramy...
-
Planowałam
jechać z przyjaciółką do Berlina, ale sama nie wiem... Kręcenie teledysku to
nie to samo co koncert...
-
Przyjedźcie -
zachęcał. - Tom na pewno się ucieszy jak was zobaczy. Tylko najlepiej
zadzwońcie jak już będziecie pod kinem, to wtedy powiem Sakiemu, że mamy już
dwie dziewczyny do „Wir schliessen uns ein”.
-
Pogadam
jeszcze z Chris. Dzięki za miłą pogawędkę.
-
Nie ma sprawy
- Uśmiechnął się mimowolnie. - Do zobaczenia w Berlinie.
Położył telefon na podłodze i rozwalił się na łóżku. Nie miał pojęcia
dlaczego zaproponował występ w teledysku dwóm nieznanym mu dziewczynom, i
chciał załatwić im bilet na ich koncert, ale czuł, że postępuje słusznie. On
sam chciałby, żeby jego idol zrobił dla niego coś takiego. Jemu nic się nie
stanie jak zagada z Davidem o dwa bilety, a te dziewczyny pewnie będą okropnie
szczęśliwe. Zresztą znają Toma, a raczej Tom zna je. Nie miał pojęcia skąd, a
już tym bardziej dlaczego Samira nie wiedziała, że jego bliźniak jest tym Tomem
Kaulitzem, ale postanowił, że jak tylko Dreadowłosy pojawi się w ich mieszkaniu
od razu go wypyta o szczegóły. Bądź co bądź, nawet jego bliźniak nie powinien
rozdawać jego numeru telefonu przypadkowo poznanym fankom ich zespołu.
* * *
-
Mary Ann
przyszedł do ciebie list. - Robert Rose podał córce grubą kopertę ze starannie
napisanym adresem aśramy Satja Sai Baby.
-
Dzięki -
mruknęła, odkładając list obok siebie. Podmuchała paznokcie, które właśnie
malowała, żeby szybciej wyschły i spojrzała na ojca, który siedział w fotelu
zatopiony w lekturze: - Co napisała mama?
-
Właściwie to
nic specjalnego... Narzeka na pracowników i na to, że przychodzi do domu po
ósmej, a ja się obijam w Indiach. Grozi, że teraz ona wyjeżdża na trzy miesiące
odpocząć... To chyba na tyle...
-
Szybko
streściłeś kilka stron - roześmiała się. Wiedziała, że matka nie jest zadowolona
z wyjazdu jej i ojca, ale Robert Rose strasznie uparł się na tę podróż, więc
nie miała innego wyboru jak się zgodzić. - A Brian? Napisał coś?
-
Tylko tyle,
że nareszcie ma wakacje... No i narzeka na mamę... Pisze, że już nigdy więcej
nie zostanie z nią sam w domu na tak długo, bo nie da się wytrzymać - Robert
Rose zaśmiał się wesoło. - Ciekawe co powie mama jak wrócimy...
-
Pewnie
urządzi nam awanturę, że zostawiliśmy ją samą z Brianem na tak długo.
Zastanawia mnie jednak coś innego... - Mary uśmiechnęła się lekko.
-
Co?
-
Co mamuśka
wykombinuje. Coś musi spsocić... Zawsze tak jest.
Mężczyzna westchnął ciężko, przeczesując palcami swoje, już trochę
przydługawe włosy. Jego żona zawsze miała tysiące pomysłów na minutę. A
najgorsze, że na ogół wprowadzała je w życie, bez przemyślenia do końca czy
dany pomysł jest dobry. Osobiście bał się co może zastać po swoim przyjeździe
do Polski...
-
Idę
pomedytować trochę... - mruknął, podnosząc się z fotela i ruszając w stronę
wyjścia z pokoju.
Mary Ann patrzyła przez
moment na zamykające się drzwi, podmuchała jeszcze kilka razy swoje paznokcie,
po czym otworzyła kopertę. Wiedziała, że wiadomość jest od Nikoli. Nie mogła
dzwonić do przyjaciółki, bo wtedy zapłaciłaby majątek za telefon, Internetu nie
było nigdzie w pobliżu, więc pozostało jej tylko tradycyjne pisanie listów.
Ewentualnie wysyłanie smsów. Mary zdziwiła się nieco widząc płytę CD. Odłożyła
ją obok siebie i rozłożyła jedną z
kartek. Widząc starannie postawione literki poczuła jak do jej oczu napływają
łzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz