niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 203



-          Wyjdziemy gdzieś? - Nikola spytała przymilnie Toma, kładąc na jego ramieniu głowę i gładząc go delikatnie dłonią po nagim brzuchu.
-          Tak bardzo ci źle w łóżku? Zobacz jakie ono jest milutkie, mięciutkie i cieplutkie...
-          A jeszcze chwilę temu narzekałeś, że ci niewygodnie i zimno...
-          Bo wtedy poszłaś sobie do kuchni i zostawiłaś mnie tutaj samego.
-          Jesteś już dużym chłopczykiem - położyła się na nim, patrząc mu w oczy. - Nie powinieneś się bać żadnego gnoma ukrywającego się pod łóżkiem...
-          Nie boję się gnomów, skrzatów, ani niczego innego. Nie zapominaj, że jestem nieustraszonym Tomem Kaulitzem. Największym przystojniakiem i twardzielem, ze wszystkich przystojniaków i twardzieli w całej przestrzeni kosmicznej.
-          W takim razie dlaczego największy przystojniak i twardziel, ze wszystkich przystojniaków i twardzieli w całej przestrzeni kosmicznej nie chce zabrać takiej słabej kobietki jak ja na poranny spacer?
-          Bo woli pozbyć się tej cieniutkiej koszulki - przejechał delikatnie dłońmi po satynowym materiale, opinającym ciało Nikoli - i powtórzyć nocne wyczyny.
-          Myślisz tylko o jednym! - Zaprotestowała, schodząc z niego i siadając na piętach tuż obok. - Ciągle tylko byś mnie rozbierał.
-          Ja tylko korzystam z nieobecności twojego taty - usprawiedliwił się, zaś na usta wkroczył mu chytry uśmieszek.
-          Na szczęście jutro już przyjeżdża - powiedziała, udając, że się niezmiernie cieszy z tego, że nareszcie pozbędzie się Toma. - A wtedy będziesz spał na kanapie w salonie.
-          Tam jest niewygodnie...
-          Mówiłam ci, żebyś nie oglądał tego filmu, bo jest przeraźliwie nudny...
Tom westchnął ciężko, przypominając sobie jak uparł się, że musi koniecznie dotrwać do końcówki filmu, który od samego początku zbytnio go nie zainteresował. Nikola prosiła go kilkakrotnie, żeby poszedł do niej, do łóżka, ale on obstawał przy swoim. W rezultacie tego zasnął na kanapie w salonie, a na następny dzień chodził i narzekał, że odkształciły mu się wszystkie kości.
-          No dobrze, nich ci będzie... - Mruknął, niezadowolony z tego, że musi opuścić ciepłe łóżko.
Odsunął od siebie kołdrę, po czym postawił stopy na chłodnej podłodze. Przetarł leniwie oczy, zerkając przy tym na zegar zawieszony na ścianie. Dochodziła dziewiąta rano. I tak musiałby wstać za godzinę, żeby zdążyć do studia na jedenastą. Przygotowania do ich nowej płyty niemieckojęzycznej i anglojęzycznej ruszyły pełną parą. On, Gustav i Georg i tak nie mieli tak dużo do roboty, w przeciwieństwie do Billa, który oprócz lekcji angielskiego, pobierał nauki śpiewania, a oprócz tego musiał napisać nowe piosenki. „Przynajmniej w tym natłoku pracy nie będzie miał czasu myśleć o Mary Ann” - pomyślał. Ciekawy był czy blondynkę gryzą wyrzuty sumienia, po tym co zrobiła jego bliźniakowi, ale wiedział, że nie ma sensu pytać o to Nikolę. Mógłby oczywiście zadzwonić do Mary Ann i zapytać jak się po tym wszystkim czuje, ale obiecał sobie w duchu, że nie odezwie się do niej jeżeli nie będzie to konieczne. Osoba, która rani Billa, rani również jego. Tak było zawsze i już będzie na zawsze.
Czterdzieści minut później, wyszykowani, opuszczali budynek, w którym mieściło się mieszkanie Nikoli. Trzymając się za dłonie ruszyli przed siebie, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca, które delikatnie muskały ich twarze.
-          Chyba muszę zabierać już tyłek do studia... - Tom spojrzał na wyświetlacz swojej komórki.
-          Odprowadzę cię - Nikola wzruszyła ramionami. - I tak nie mam co robić w domu, a w Hamburgu jeszcze nikogo nie znam...
-          Mnie znasz, Billa znasz, Gustava, Georga... - Wyliczał, a widząc, że brunetka posmutniała nieznacznie, przytulił ją do siebie i pocałował w czubek głowy. - Na pewno poznasz jakąś przyjaciółkę, z którą będziecie mogły sobie trochę poplotkować.
-          Wolałabym, żeby Mary Ann tutaj była. We dwie zawsze byłoby raźniej, a wy i tak pojutrze wyjeżdżacie do Galsenkirchen, potem do Herfordu, do Francji, Mannheim...
-          Właśnie. Przecież Mary mówiła, że spędzi wakacje w Niemczech... Myślałem, że przyjedzie...
-          Też tak myślałam, ale wszystko się zmieniło. - Nikola przywołała na usta delikatny uśmiech. - Coś jej wypadło i nie może przyjechać.
-          To ty jedź do niej - zaproponował, ale zaraz ugryzł się w język. - Albo nie. Wtedy będę miał do ciebie dalej.
-          Egoista! - Zaśmiała się. - Twój pomysł może i byłby dobry, ale chwilowo niewykonalny...
-          Dlaczego?
-          Po prostu tak jest i już - ucięła. Nie miała zamiaru wyjaśniać Tomowi, że jej przyjaciółka męczy się teraz w Indiach, bo jego braciszek zachował się jak ostatnia świnia. - Podjedziemy autobusem kawałek?
Tom skinął głową, zastanawiając się dlaczego Nikola nie chciała wyjawić mu powodu dla którego Mary Ann została w Polsce. Wiedział, że blondynka co roku przyjeżdżała na wakacje do babci. To małe odstępstwo nie byłoby niczym dziwnym, gdyby naprawdę okazało się, że jest w ciąży. Czyżby Nikola obiecała blondynce, że nie puści pary z ust, tak jak on obiecał to Billowi? Wtedy zrozumiałe byłoby to, że brunetka kryje przyjaciółkę.
Kiedy podjechał autobus, wsiedli do środka. Tom usiadł na jednym z wolnych siedzeń i poklepał się po kolanach, dając tym samym do zrozumienia Nikoli, żeby na nich usiadła. Brunetka ze śmiechem skorzystała z zaproszenia. Gdy usadowiła się wygodnie na jego kościstych kolanach, zaczęła delikatnie masować jego kark, wiedząc, że chłopak lubi ten rodzaj pieszczoty.
-          Mówiłem, żebyśmy zostali w łóżku... - Szepnął jej na ucho, a następnie pocałował w policzek.
-          Erotoman! Może się przesiądę, żeby nie wpadały ci do główki takie kosmate myśli? - Spytała słodko, wiedząc, że Tom na to nie przystanie. I nie myliła się. Chłopak objął ją mocno w talii.
-          Nie pozwolę ci nigdzie usiąść. Jeszcze mi uciekniesz i co wtedy?
-          Będziesz musiał mnie szukać. Billa znalazłeś, to mnie też w końcu znajdziesz. - Puściła mu oczko, wpatrując się w dwie, dość ładne nastolatki stojące tuż przed nimi. - Patrz, to wasze fanki - szepnęła mu na ucho, żeby dziewczyny tego nie usłyszały.
-          Skąd wiesz?
-          Przypatrz się - odszepnęła, wskazując znacząco wzrokiem na torby z naszywkami z nazwą ich zespołu.
-          No ładnie... - Mruknął niepocieszony. - Człowiek już nigdzie nie może się ruszyć, żeby nie spotkać swoich fanów... Dobrze, że mam tą wielką czapę... - Dotknął z namaszczeniem wełnianej czapki, w której było mu nieco zbyt gorąco, ale przynajmniej dobrze ukrywającej jego tożsamość. Tak samo jak czarne, spore okulary. No a dodatkowo, mógł ukryć twarz w ciemnobrązowych kosmykach Nikoli.
-          Kochanie? Naprawdę nie możesz pojechać ze mną na ten koncert Tokio Hotel? - Nikola spytała, tak, żeby nastolatki ją usłyszały, mrugając jednocześnie Tomowi porozumiewawczo. - Wiesz, że tata nie puści mnie bez ciebie...
Dreadowłosy spojrzał z lekką obawą na nastolatki, które wyraźnie zaczęły przysłuchiwać się ich rozmowie. Po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że zabawa Nikoli może być ciekawa. Tym bardziej, że nastolatki wcale nie wyglądały na krwiożercze fanatyczki, które byłyby gotowe na wszystko, żeby tylko się do nich uśmiechnął.
-          Mówiłem ci, że nie dam rady. Nie możesz pojechać z kimś innym? - Zdawał sobie sprawę z tego, że jego wypowiedź zabrzmiała nieco sztucznie, ale najwyraźniej dziewczyny tego nie zauważyły.
-          Prosiłam już Donę, ale wiesz, że ona nie cierpi Tokio Hotel... - głos Nikoli był smutny. - Nie możesz zaliczyć tych egzaminów w innym terminie? Meet&Greet z Tokio Hotel nie zdarza się codziennie...
-          Wiem, że to dla ciebie ważne, ale wygląda na to, że musisz komuś odstąpić ten niewątpliwy zaszczyt spotkania ich... Zresztą wolę, żebyś tam nie jechała i nie piszczała jak głupia kiedy zobaczysz tego Dreadowłosego...
Nastolatki poruszyły się nerwowo, patrząc po sobie porozumiewawczo. Nikola przybrała najżałośniejszy wyraz twarzy na jaki było ją aktualnie stać, po czym odparła:
-          Ale komu? Nie mam komu ich dać... - jęknęła, po czym wzruszyła ramionami. - Trudno. Najwyżej się zmarnują... Może jeszcze kiedyś uda mi się ich spotkać osobiście...
Brunetka zaśmiała się w duchu, widząc jak jedna z nastolatek otwierała i zamyka na przemian usta, tak jakby chciała coś powiedzieć, aż w końcu odezwała się słabym głosem:
-          Macie bilety na koncert Tokio... Hotel?
-          Tak - Nikola przytaknęła, patrząc na nią, tak jakby dopiero teraz dostrzegła jej obecność. - Ale wygląda na to, że się zmarnują, bo Tommy nie może ze mną jechać... Szkoda, że zmarnuje się okazja na pogadanie z chłopakami...
-          Nie mogłabyś nam ich odsprzedać? - Spytała druga nastolatka. - Polowałyśmy na bilety Tokio Hotel, ale nie można już żadnego dostać. Myślałyśmy, że będzie jeszcze kilka wolnych miejsc, ale wszystko jest wykupione...
-          Sama nie wiem... - Nikola udała, że się zastanawia. - Tommy może jeszcze zmieni zdanie... To w końcu Meet&Greet...
-          Prosimy - szatynka złożyła dłonie jak do modlitwy, patrząc na brunetkę błagalnie - my tylko chciałyśmy posłuchać na żywo jak grają... Nie musimy się z nimi spotykać...
-          Tak! Ich muzyka jest taka niesamowita! - Przytaknęła druga.
Tom obrzucił je badawczym spojrzeniem. Obie były dość ładne, a oprócz tego wydawały się być miłe i przede wszystkim nie leciały na nich, tylko na ich muzykę. A przynajmniej tak wnioskował po ich słowach. Może Billowi spodobałaby się któraś z nich? Przecież nie może ciągle myśleć o Mary Ann, tym bardziej, że wszystkie znaki wskazywały na to, że mają rację i blondynka jest w ciąży z jakimś dupkiem. Dlaczego w takim razie Bill ma rozpaczać? Lepiej będzie jak znajdzie sobie nową dziewczynę, przy której zapomni o swojej „wielkiej miłości”.
-          Macie kartkę i długopis? - Spytał dziewczyny. - Zapiszę wam numer telefonu do siebie, to jakoś się dogadamy w sprawie tych biletów, ok?
-          Jasne! - Wykrzyknęły uradowane.
-          Mam ochotę cię wyściskać, ale pewnie twoja dziewczyna będzie zazdrosna... - powiedziała szatynka, wesoło się uśmiechając.
-          O niego? - Nikola spojrzała na niego powątpiewająco. - A skąd! Ściskajcie sobie go ile chcecie.
-          Kochanie - powiedział ostrzegająco, zapisując na skrawku papieru, jaki mu podały, numer telefonu do Billa. - To nasz przystanek, nie? - Spytał brunetkę, oddając kartkę dwóm uradowanym nastolatkom, które wyglądały tak, jakby co najmniej wygrały główną wygraną na loterii.
* * *
            Bill Kaulitz zakręcił wodę i wycierając mokre ciało puchatym ręcznikiem, wyszedł z kabiny prysznicowej. Był wykończony po całym dniu lekcji śpiewu i nauki angielskiego. Coraz mniej podobała mu się perspektywa nagrywania płyty po angielsku. Wciąż nie miał akcentu, który by go satysfakcjonował, a oprócz tego miał problemy z wymówieniem niektórych słówek. Starał się jak mógł, ale czasami starania to nie wszystko. Talent również jest ważny. Natura pozbawiła go jednak talentu do języków obcych.
            W nieco rozciągniętym podkoszulku i bokserkach opuścił łazienkę, kierując się do swojej sypialni. Tom był u Nikoli, zaś Gustav i Georg oglądali coś u perkusisty w pokoju. Czarny był tak wykończony, że miał ochotę jedynie na kilkadziesiąt godzin intymnego sam na sam z łóżkiem, które tymczasowo należało do niego. Zdecydowanie musiał wypocząć przed rozpoczęciem letniej trasy koncertowej. Już pojutrze mieli wystąpić na Mundialu, w Galsenkirchen, a na następny dzień w Herfordzie. Bill cieszył się na występy, bo sprawiały mu wiele frajdy. Prawdę powiedziawszy już się stęsknił za publicznością, która uwielbiała Tokio Hotel. Na powrót chciał zobaczyć te wszystkie słodkie transparenty i uśmiechnięte twarze swoich fanek. Wtedy czuł się wspaniale. Wiedział, że sprawia komuś radość tylko tym, że jest. Bez znaczenia było to jaki jest, ale ważne było kim jest. A on był kimś niezwykłym dla tych setek piszczących dziewczyn. Z czystym sumieniem mógł przyznać, że uwielbiał być gwiazdą. Dawać ludziom radość, samą swoją obecnością.
            Słysząc cichą melodyjkę wydobywającą się z jego telefonu komórkowego, podszedł do stolika, na którym leżał prostokątny przedmiot i odebrał połączenie.
-          Słucham? - Spytał, zastanawiając się kto może do niego dzwonić o tak niestosownej porze, jaką była dziesiąta wieczorem.
-          Tom? - Usłyszał nieśmiały głos w słuchawce. - Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale...
-          Jestem Bill - przerwał rozmówczyni. - Toma nie ma w tej chwili, zresztą to jest mój numer...
-          A mógłbyś mi podać telefon do Toma?
-          Jak przyjdzie to powiem, że dzwoniła...
-          Samira. Powiedz mu, że dzwonię w sprawie biletów na koncert... Wtedy powinien skojarzyć o kogo chodzi...
-          Biletów na koncert? Czyżby nasze koncerty aż tak słabo się sprzedawały, że mój braciszek musi rozdawać bilety? - Zażartował. Doskonale wiedział, że na ich występy nie dostanie się już żadnej wejściówki, chyba, że ktoś zechce ją odsprzedać.
-          Zaraz, zaraz... Wasze koncerty?! No tak... Tom i jak mówiłeś, że masz na imię...
-          Bill... - Powtórzył, zastanawiając się co też kombinuje jego bliźniak.
-          No właśnie Bill... - W słuchawce rozległ się odgłos śmiechu. - Wygląda na to, że nas wkręciliście... No nic, kiedyś na pewno dostaniemy bilety na koncert Tokio Hotel... Miło było pogadać.
-          Czekaj! - Niemal krzyknął do słuchawki. - Nie wiem co mój kochany braciszek wykombinował, i nie wiem dlaczego dał wam numer telefonu do mnie, ale... widocznie miał jakiś powód.
-          Ty naprawdę jesteś Bill Kaulitz? - Spytała z niedowierzaniem, po czym szybko dodała: - Czekaj, zaraz mi odpowiesz, tylko sobie usiądę... Już możesz mówić.
-          We własnej osobie - roześmiał się. - Mam nadzieję, że nie zemdlałaś...
-          Nie, ale ciężko mi w to uwierzyć... Wiesz, to takie trochę niesamowite, że właśnie gadam sobie z Billem Kaulitzem.
-          A co w tym takiego niesamowitego? - Wzruszył ramionami, tak jakby jego rozmówczyni mogła zobaczyć ten gest. - Nie wiem co mój brat ci naopowiadał, ale nie mam możliwości, żeby załatwić wam bilety na nasze koncerty... David mówił, że wszystko jest już wyprzedane od dawna.
-          Szkoda, bo chciałam zobaczyć czy naprawdę gracie tak fajnie na żywo... - mruknęła. - Ale spróbować nie zaszkodziło.
-          Hmm... Poczekaj moment - Bill zamyślił się, a kiedy uznał, że wpadł na sensowny pomysł, kontynuował: - Mógłbym pogadać z Davidem... Niczego jednak nie obiecuję...
-          Nie musisz się kłopotać. Jak nie ten koncert to następny, ale bądź pewny, że na jakimś będę - niemal poczuł jak jego rozmówczyni się uśmiecha.
-          A co powiesz na występ w teledysku? Wtedy też będziesz mogła usłyszeć jak gramy...
-          Planowałam jechać z przyjaciółką do Berlina, ale sama nie wiem... Kręcenie teledysku to nie to samo co koncert...
-          Przyjedźcie - zachęcał. - Tom na pewno się ucieszy jak was zobaczy. Tylko najlepiej zadzwońcie jak już będziecie pod kinem, to wtedy powiem Sakiemu, że mamy już dwie dziewczyny do „Wir schliessen uns ein”.
-          Pogadam jeszcze z Chris. Dzięki za miłą pogawędkę.
-          Nie ma sprawy - Uśmiechnął się mimowolnie. - Do zobaczenia w Berlinie.
Położył telefon na podłodze i rozwalił się na łóżku. Nie miał pojęcia dlaczego zaproponował występ w teledysku dwóm nieznanym mu dziewczynom, i chciał załatwić im bilet na ich koncert, ale czuł, że postępuje słusznie. On sam chciałby, żeby jego idol zrobił dla niego coś takiego. Jemu nic się nie stanie jak zagada z Davidem o dwa bilety, a te dziewczyny pewnie będą okropnie szczęśliwe. Zresztą znają Toma, a raczej Tom zna je. Nie miał pojęcia skąd, a już tym bardziej dlaczego Samira nie wiedziała, że jego bliźniak jest tym Tomem Kaulitzem, ale postanowił, że jak tylko Dreadowłosy pojawi się w ich mieszkaniu od razu go wypyta o szczegóły. Bądź co bądź, nawet jego bliźniak nie powinien rozdawać jego numeru telefonu przypadkowo poznanym fankom ich zespołu.
* * *
-          Mary Ann przyszedł do ciebie list. - Robert Rose podał córce grubą kopertę ze starannie napisanym adresem aśramy Satja Sai Baby.
-          Dzięki - mruknęła, odkładając list obok siebie. Podmuchała paznokcie, które właśnie malowała, żeby szybciej wyschły i spojrzała na ojca, który siedział w fotelu zatopiony w lekturze: - Co napisała mama?
-          Właściwie to nic specjalnego... Narzeka na pracowników i na to, że przychodzi do domu po ósmej, a ja się obijam w Indiach. Grozi, że teraz ona wyjeżdża na trzy miesiące odpocząć... To chyba na tyle...
-          Szybko streściłeś kilka stron - roześmiała się. Wiedziała, że matka nie jest zadowolona z wyjazdu jej i ojca, ale Robert Rose strasznie uparł się na tę podróż, więc nie miała innego wyboru jak się zgodzić. - A Brian? Napisał coś?
-          Tylko tyle, że nareszcie ma wakacje... No i narzeka na mamę... Pisze, że już nigdy więcej nie zostanie z nią sam w domu na tak długo, bo nie da się wytrzymać - Robert Rose zaśmiał się wesoło. - Ciekawe co powie mama jak wrócimy...
-          Pewnie urządzi nam awanturę, że zostawiliśmy ją samą z Brianem na tak długo. Zastanawia mnie jednak coś innego... - Mary uśmiechnęła się lekko.
-          Co?
-          Co mamuśka wykombinuje. Coś musi spsocić... Zawsze tak jest.
Mężczyzna westchnął ciężko, przeczesując palcami swoje, już trochę przydługawe włosy. Jego żona zawsze miała tysiące pomysłów na minutę. A najgorsze, że na ogół wprowadzała je w życie, bez przemyślenia do końca czy dany pomysł jest dobry. Osobiście bał się co może zastać po swoim przyjeździe do Polski...
-          Idę pomedytować trochę... - mruknął, podnosząc się z fotela i ruszając w stronę wyjścia z pokoju.
Mary Ann patrzyła przez moment na zamykające się drzwi, podmuchała jeszcze kilka razy swoje paznokcie, po czym otworzyła kopertę. Wiedziała, że wiadomość jest od Nikoli. Nie mogła dzwonić do przyjaciółki, bo wtedy zapłaciłaby majątek za telefon, Internetu nie było nigdzie w pobliżu, więc pozostało jej tylko tradycyjne pisanie listów. Ewentualnie wysyłanie smsów. Mary zdziwiła się nieco widząc płytę CD. Odłożyła ją obok siebie i rozłożyła  jedną z kartek. Widząc starannie postawione literki poczuła jak do jej oczu napływają łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz