środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 220

            Poczuła jak jej serce zwiększa swoją pracę, kurcząc się teraz z o wiele większą częstotliwością niż dotychczas. Mrugnęła kilkakrotnie powiekami, tak jakby miała nadzieję, że Bill zaraz zniknie. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Chłopak w dalszym ciągu siedział bez słowa na kanapie, wpatrując się w nią uważnie.
            Zaczęła gorączkowo myśleć, co powinna powiedzieć; jak się zachować. Przez krótką chwilę zapragnęła podbiec do ukochanego chłopaka i rzucić mu się na szyję, a później całować do utraty tchu. Jednak mimo, że ciało tego rozpaczliwie pragnęło, ona sama, jej umysł, były odmiennego zdania. Nie wiedziała ani skąd wziął się tutaj Bill, ani po co przyjechał. Nie chciała robić nic pochopnie. Na dodatek jego słowa, że była dla niego tylko zabawką, zaczęły jej na nowo brzęczeć w uszach.
-          Cześć! Co tutaj robisz? - Spytała wesoło, tak jakby właśnie zobaczyła dawno niewidzianego przyjaciela. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej słowa zabrzmiały sztucznie, ale już nic nie mogła na to poradzić.
-          Przyjechałem porozmawiać.
-          To może ja was zostawię samych? - Cherry Jo zawołała, kierując się do wyjścia.
Mary Ann tylko cicho westchnęła. Widząc Billa w takim stanie, mimo mętliku, który miała w głowie, postanowiła się nim zająć. Czarne włosy z białymi pasemkami opadały mu strączkami na bladą twarz, na której był kilkudniowy, chłopięcy zarost. Ubrania upaprane błotem i przesiąknięte potem domagały się wyprania, tak jak i ciało Billa aż prosiło się o porządną kąpiel i długi sen. Gdyby go nie znała tak dobrze z pewnością stwierdziłaby, że ma do czynienia z anorektykiem albo ćpunem.
-          Zostań, to twój pokój - zwróciła się do Cherry Jo.
-          Nie, nie! - Japonka pokręciła energicznie głową. - Musicie ze sobą porozmawiać! Nie będę wam przeszkadzała. Iruka też nie. Porozmawiajcie sobie spokojnie...
-          Sądzę, że możemy to równie dobrze zrobić w moim pokoju.
-          Skoro tak wolisz...
-          Tak będzie lepiej. Idziesz, Bill? - Spytała chłodno.
Chłopak skinął posłusznie głową. Podniósł się z zielonej kanapy i ciągnąc ze sobą walizkę udał się za Mary Ann do jej pokoju. W głowie układał setki scenariuszy, ale żaden z nich nie przewidywał, że ich spotkanie potoczy się w ten sposób.
Blondynka włożyła klucz w zamek i przekręciła. Drzwi z cichym skrzypnięciem ustąpiły. Oboje weszli do pokoju dziewczyny. Mary Ann położyła klucz na stoliku i spojrzała w czekoladowe tęczówki Billa. Zdecydowanie myliła się, kiedy pomyślała, że Ahmed ma ładniejsze oczy niż Czarnowłosy. Nawet przekrwione, były dla niej najpiękniejsze na świecie.
-          Drzwi do łazienki są w przedpokoju. Na pewno je zauważyłeś - odezwała się rzeczowym tonem, tak jakby zamierzała mu wynająć mieszkanie. - Domyślam się, że nie zatrzymałeś się jeszcze w żadnym hotelu, więc jeżeli nie masz nic przeciwko pójdę zapytać czy mają tutaj wolne miejsca.
-          Zostaw to. Chcę z tobą porozmawiać.
-          To może zaczekać. Najpierw powinieneś się wykąpać, coś zjeść i trochę przespać - powiedziała pobłażliwie. - Wyglądasz jak ostatnie nieszczęście.
-          I co z tego? - Wzruszył ramionami. - Ja naprawdę muszę z tobą porozmawiać.
-          Dobrze. Mówiłeś już to, a ja się zgodziłam. Nie rozumiem po co przejechałeś taki kawał świata. Mogłeś zadzwonić.
Było jej ciężko mówić z takim chłodem, ale to był jej sposób na obronę przed własnym ciałem, które aż wyrywało się do Billa. Chciała go otoczyć ramionami, pocałować, powiedzieć, że nie jest w ciąży i że bardzo mocno go kocha. Bo temu nie mogła zaprzeczyć. Nie mogła też nakazać sercu, żeby zapomniało o tym uczuciu. Próbowała tego dokonać przez trzy miesiące. Skoro wtedy poniosła porażkę, dlaczego teraz miałoby się jej udać?
-          Chciałem załatwić to w cztery oczy. Chyba się zgodzisz ze mną, że to nie jest sprawa na telefon?
-          Łazienka jest do twojej dyspozycji. Idę zapytać o ten pokój.
Bill obserwował jak Mary Ann podchodzi do drzwi, otwiera je i znika w korytarzu. Spuścił głowę, zaciskając dłonie w pięści. Teraz już wiedział na pewno. Przyjazd tutaj nie był dobrym pomysłem. Z zachowania blondynki jasno wynikało, że nie cieszy się na jego widok. Zła również nie była. Choć o wiele bardziej wolałby to niż obojętność. Czyżby miał rację, kiedy sądził, że Mary chciała tylko zapewnić swojemu jeszcze nienarodzonemu dziecku sławnego i bogatego ojca? Najwidoczniej dziewczyna doszła do wniosku, że wcale nie jest taki głupi i porzuciła swój nikczemny plan.
Był skończonym idiotą jeżeli myślał, że przyjedzie tutaj, porozmawia z Mary i wszystko będzie dobrze. Tak jak w bajkach, które tata czytał jemu i Tomowi na dobranoc, kiedy byli małymi brzdącami.
Wyciągnął ze swojej walizki czystą bieliznę, koszulkę i jeansy, a także wszystkie potrzebne przybory toaletowe. Może kiedy weźmie prysznic, zacznie trzeźwiej myśleć? Póki co był brudny, zły, niewyspany, zmęczony i wyglądał jak ostatnie nieszczęście, żeby nie nazwać tego gorzej.
Ściągnął z siebie nieświeże ubrania, odkręcił wodę i wszedł pod prysznic. Kiedy letnie kropelki zaczęły uderzać o jego nagie ciało mruknął z zadowoleniem. Nałożył na dłonie trochę żelu pod prysznic, po czym rozsmarował go na swojej skórze. Czując przyjemny zapach, przymknął powieki i pozwolił, aby woda spływała po jego twarzy. Przed oczami pojawiła mu się Mary Ann. Jej blond włosy były jeszcze jaśniejsze niż zazwyczaj, gładkie ciało przybrało ładny, jasnobrązowy odcień, podkreślając jeszcze bardziej piękno niebieskich tęczówek. Zmartwił go tylko fakt, że wydawała się być chudsza niż kiedy widział ją ostatni raz. Skoro jest w ciąży powinna się dobrze odżywiać. Postanowił, że porozmawia z nią również o tym.
Kilkanaście minut później zakręcił wodę. Obwinął się w pasie białym ręcznikiem, drugim wycierając mokre włosy. Nałożył na twarz trochę pianki i nareszcie pozbył się swojego, jeszcze słabego, ale widocznego zarostu. Nie zakładając na siebie ubrań, wyszedł z łazienki i podszedł do swojej walizki po szczoteczkę do zębów, której zapomniał zabrać.
-          Od razu lepiej wyglądasz - podniósł głowę, wpatrując się w Mary Ann, która siedziała na łóżku i przeglądała jakieś czasopismo. Na jego policzki wtargnął delikatny rumieniec. Powinien się ubrać, zanim opuścił łazienkę. Zdecydowanie nie wypadało, żeby paradował przed Mary Ann obwinięty samym ręcznikiem w talii. - Pytałam o pokój. Recepcjonistka powiedziała, że nie mają niczego wolnego aż do przyszłego tygodnia. W innych hotelach, przynajmniej tych lepszych, też się nie znajdzie żadnego pokoju. Teraz jest sam środek sezonu. Bardzo wielu turystów tutaj przyjeżdża, więc są problemy z noclegami...
Czarnowłosy myślał, że bez problemu znajdzie zakwaterowanie w Lehu. Nie chciał wierzyć Georgowi, kiedy ten mówił, że powinien wcześniej zarezerwować pokój, a przynajmniej tak robili znajomi jego rodziców. Nie uśmiechało mu się mieszkanie na ulicy, do momentu kiedy będzie mógł wrócić do Hiszpanii, ale nie widział innego wyjścia.
-          Żałuj, że nie widzisz swojej miny - Mary Ann się zaśmiała.
-          Żartowałaś, prawda? Znajdę tutaj coś wolnego...
-          Obawiam się, że nie żartowałam - odparła poważnie. - To znaczy sądzę, że znajdziesz jakąś kwaterę bez bieżącej wody, klimatyzacji i z dziurą w ziemi zamiast sedesu jakieś trzysta metrów od pokoju...
-          Chyba nie mam innego wyboru jak poszukać czegoś takiego, skoro nie ma nic lepszego...
-          Właściwie masz wybór... - Mary Ann wpatrzyła się w jakieś zdjęcie w czasopiśmie. - Jeżeli chcesz możesz zostać u mnie w pokoju. Łóżka nie da się rozsunąć, ale powinniśmy się jakoś zmieścić, bo te kanapy - wskazała głową na trzy grafitowe sofy - są okropnie niewygodne, nawet do siedzenia. W Paryżu dzieliliśmy pokój, więc... pomyślałam sobie, że jeżeli dla ciebie nie stanowiłoby to problemu, to... tutaj również możemy go dzielić.
Nie wiedziała dlaczego zaproponowała to Billowi. Przecież mogła się przenieść do pokoju ojca, a ten odstąpić Billowi. Nie musiała wcale mieszkać z nim przez kilka dni w jednym pomieszczeniu. A jednak tego chciała. Wiedziała, że popełnia ten sam błąd co wcześniej, ale teraz nie było już odwrotu.
-          A twój tata? - Spytał. - Georg mówił, że jesteś tutaj z nim...
-          A ja się zastanawiałam kto ci powiedział, że jestem w Indiach - uśmiechnęła się. - Nie przejmuj się moim tatą. Nie powinien mieć nic przeciwko. Teraz kiedy aż tak wciągnęły go nauki Sai Baby, Ramany Maharishiego i Buddy nie porzuci bliźniego w potrzebie - puściła mu oczko.
Słysząc słowa Mary Ann, Bill doszedł do wniosku, że nie rozumie zachowania blondynki. Wcześniej była dla niego oschła, a teraz proponowała mu, żeby zamieszkał w jej pokoju. Razem z nią.
W pierwszej chwili chciał się od razu zgodzić na jej propozycję, ale nie widząc w jej niebieskich tęczówkach uśmiechu, który czaił się na ustach, uznał, że o wiele lepiej będzie jeżeli znajdzie sobie coś innego. Nawet pokój bez klimatyzacji i żadnych wygód.
-          Miło, że to proponujesz, ale chyba poszukam czegoś innego.
-          Jak wolisz - wzruszyła obojętnie ramionami. - Jeżeli niczego nie znajdziesz, albo nie będzie to odpowiadało twojemu gustowi, moja propozycja jest nadal aktualna.
-          Dlaczego to robisz?
-          Dlaczego co robię? Pomagam ci? Widzisz Bill, ja nie jestem taka jak ty. Mogłabym teraz powiedzieć ci, że byłeś moją zabawką, że dobrze się bawiłam obserwując jak przeze mnie cierpisz, o ile to była oczywiście prawda, ale nie zrobię tego. Może i mam powód, żeby ci dokopać, ale... to byłoby nieuczciwe skoro już tutaj przyjechałeś, żeby ze mną porozmawiać. Wysłucham cię, nie zostawię na ulicy, bo przez te dwa miesiące zdążyłam poznać trochę Indie od tej gorszej strony, ale na więcej nie możesz liczyć. Nie po tym co się stało.
-          A jednak mieli rację... Byłem głupi, że tu przyjeżdżałem...
-          Oczywiście, że byłeś głupi - zaśmiała się. - Nikt przy zdrowych zmysłach nie przyjeżdża do Indii! To piękny kraj, ale za dużo tutaj biedy. Nigdy nie sądziłam, że to jest możliwe, ale kocham Indie i jednocześnie nienawidzę. - W jej wzroku dostrzegł coś, co mówiło, że te słowa odnoszą się także do niego.
-          Pójdę umyć zęby i się ubrać...
Pokazał dziewczynie na dowód swoich słów szczoteczkę do zębów, po czym zniknął w łazience. Był za bardzo zmęczony na rozmowę z Mary Ann. Postanowił, że znajdzie jakiś pokój, w którym będzie mógł się trochę przespać, a nazajutrz poważnie porozmawia z dziewczyną. Powie jej to, po co przyjechał. Nawet jeżeli czuł, że poniesie klęskę, postanowił zaryzykować. Kiedy zdecydował się na podróż do Indii postawił wszystko na jedną kartę, dlatego teraz musiał kontynuować swoje dzieło. Postanowił walczyć o Mary Ann i jej miłość.
Kilka minut później wyszedł całkowicie ubrany z łazienki. Blondynka nadal leżała na łóżku. Była zajęta czytaniem jakiegoś artykułu. Bill schował wszystkie swoje rzeczy do walizki. Wyciągnął z niej dość grubą książkę, w starodawnej oprawie. Z łomoczącym w piersi sercem położył ją na stoliku. Uznał, że ona wyjaśni Mary Ann wszystko znacznie lepiej niż słowa. A jutro przyjdzie tutaj i porozmawia z dziewczyną poważnie.
-          To dla ciebie - odezwał się, patrząc na Mary. Wyglądała pięknie w bladozłotym sari, które podkreślało jej równą jasnobrązową opaleniznę.
-          Prezent na pożegnanie? - Zmarszczyła brwi, wpatrując się w wolumin.
-          Mam nadzieję, że nie. Zresztą sama zdecydujesz jak zechcesz ją obejrzeć. Jeśli nie, po prostu ją wyrzuć i po sprawie - uśmiechnął się, choć było mu niezwykle ciężko zdobyć się na ten gest. Chciał podejść do Mary, powiedzieć, że ją kocha i jest dla niego całym światem, ale uznał, że w tej chwili by to nie wypaliło. - Dzięki, że pozwoliłaś mi skorzystać z łazienki. A! I nie dziękowałem ci jeszcze za laptopa, więc... dziękuję. Nie sądziłem, że go wyślesz.
-          Przecież obiecałam. Na początku chciałam kupić ci jakiegoś fajnego Apple’a, ale stwierdziłam, że nie mam zamiaru wydawać na prezent pożegnalny całych oszczędności.
-          Toshiba jest wystarczająca. Właściwie... Tom się ze mną nie zgadza, ale powinienem oddać ci za nią pieniądze. Trochę mi głupio, że...
-          Nie powinno być ci głupio. Zrobiłam to, bo chciałam i ci obiecałam. Ty napisałeś mi piosenkę, a ja wysłałam laptopa. Koniec sprawy - uśmiechnęła się. - Myślałam, że chcesz ze mną porozmawiać. Chyba powinnam powiedzieć ci w końcu prawdę, nie sądzisz?
-          Znam prawdę. - Spuścił smutno głowę. - A przynajmniej wiem wystarczająco dużo. Resztę masz w książce. Chyba tak będzie lepiej - uśmiechnął się niepewnie. - Będę w Lehu jeszcze przez trzy dni, bo wtedy odlatuje samolot do Hiszpanii. Jak coś, masz moją komórkę.
Z tymi słowami opuścił pokój Mary Ann, zostawiając ją samą. Dopiero teraz blondynka pozwoliła spływać niechcianym łzom po swoich policzkach. Czuła się okropnie, że tak się zachowała w stosunku do chłopaka, którego tak mocno kocha, ale nie mogła rzucić mu się na szyję i rozpłakać. A może mogła, ale nie potrafiła?
Wstała z łóżka i na drżących nogach przeszła przez pokój. Wzięła do ręki książkę oprawioną w twardą, skórzaną okładkę. Trzęsącymi się palcami otworzyła ją. Otarła wierzchem dłoni oczy, żeby zwiększyć ostrość widzenia. Pierwsza strona przedstawiała salę kinową. W postaciach rozpoznała chłopaków z Tokio Hotel, siebie a także Nikolę. Na kolejnych ilustracjach zostały zobrazowane sceny z życia jej i Billa. Chłopak przedstawił wszystkie wydarzenia ze swojego punktu widzenia. Mary nie była pewna, ale sądziła, że Czarny rysował te obrazki na bieżąco. Przypominając sobie poszczególne sytuacje, w których zraniła Billa zaniosła się jeszcze większym szlochem. Powinna odłożyć książkę i zapomnieć o niej jak najszybciej, bo ukazywała prawdę. Zbyt bolesną prawdę. Mimo, że wiedziała, co znajdzie na następnych stronach z zaciekawieniem oglądała kolejne obrazki. A może po prostu nie mogła oderwać wzroku od kolorowych ilustracji?
Uśmiechnęła się widząc w chmurkach, w których Bill zapisał swoje myśli albo słowa, które pomyślał w danej chwili albo już po danym zdarzeniu. Czasami się z nim zgadzała, ale na ogół dobrze wiedziała, że w większości to co się stało było jej winą. Gdyby nie zachowywała się tak egoistycznie, teraz nie musiałaby oglądać tych wszystkich obrazków, przypominających jej cierpienie jakie sprawiła sobie i ukochanemu chłopakowi.
Przejechała delikatnie palcem po kreskówkowym Billu, który wręczał kreskówkowej Mary Ann matrioszkę i mówił, że ja kocha. Doskonale pamiętała jaka była wówczas szczęśliwa. Nie chciała wtedy zostać dziewczyną Billa, bo bała się, że ich związek może skończyć się tak jak jej związek z Piotrkiem. Wiedziała, że czuje do niego zupełnie coś innego niż do Piotrka; coś co szybko nie przeminie, ale mimo tego bała się. I teraz też się bała. Nie chciała więcej cierpieć, bo wiedziała, że w końcu tego nie wytrzyma. Przyjdzie moment, który przeleje czarkę wypełnioną goryczą.
Gdy natrafiła na obrazek przedstawiający moment, kiedy o mały włos nie kochała się z Billem pierwszy raz pod prysznicem, poczuła jeszcze gorętsze łzy na swoich policzkach. Chłopak już wtedy wiedział o jej rzekomej ciąży. Teraz przynajmniej zrozumiała dlaczego nie chciał się z nią wówczas kochać. Gdyby wyznał jej prawdę, na pewno dalsze obrazki nie miałyby racji bytu. I tak zobaczyła mnóstwo kreskówkowych Billów ze złamanym sercem, płaczących Billów i smutnych Billów. Nie wiedziała, że Czarny wylądował w szpitalu, bo rozbił lustro w pokoju hotelowym. Tak samo jak nie miała pojęcia o tym, że wytatuował sobie gwiazdkę na podbrzuszu, która miała symbolizować to, że jest gwiazdą i nie potrzebuje jej. A jednak potrzebował, jak wynikało z kolejnych ilustracji. Widząc podobiznę Billa i dziewczyny, która została podpisana jako Gisele, poczuła jak serce rozrywa jej się na kawałki. Skoro tak bardzo ją kochał, dlaczego poszedł do łóżka z nieznajomą? Odpowiedź przyszła na kolejnej karcie. Bill chciał się przekonać, że jej nie potrzebuje, że może sobie ułożyć życie z kimś innym. Jednak brakowało mu tego wszystkiego, co czuł przy niej. Nie była pewna czy dobrze interpretuje obrazki i napisy na nich, ale sądziła, że w inny sposób się nie da tego uczynić.
Mary Ann uśmiechnęła się widząc jak Bill wracał smutny od Gisele i znalazł dziecko w parku, którym później się zaopiekował. Jak się okazało, to przez Jaspera chłopak postanowił do niej przyjechać. Poczuła ciepło wokół serca widząc kreskówkowego Billa, a nad jego głową chmurkę, w której narysował jej podobiznę z ciążowym brzuszkiem.
Kiedy dotarła do ostatniej strony nie wierzyła własnym oczom. Musiała przetrzeć kilkakrotnie powieki, żeby przekonać się, że napis i pierścionek z białego złota z licznymi brylancikami usianymi wokół jednego dużego, nie są wytworem jej wyobraźni. Przejechała palcem po ślicznym, mieniącym się w blasku światła padającego z kinkietów, pierścionku przyklejonego do kartki taśmą samoprzylepną. Napis nad nim głosił:
„Jeżeli to możliwe, chcę zostać ojcem twojego dziecka”
To wszystko. Tylko jedno zdanie. Jednak po obejrzeniu całej książki, było ono wystarczające. Wyznania wielkiej miłości aż do śmierci i tego typu słowa były tutaj całkowicie niewskazane. Zamiast tego to jedno zdanie mówiące tak wiele... Poczuła silną chęć założenia na swój serdeczny palec pierścionka, ale oparła się tej pokusie. Miała prawie siedemnaście lat. Bill tak samo. Co oni wiedzą o życiu? A co jeśli ich miłość jest tylko zwykłym zauroczeniem, choć im wydaje się inaczej?
Skuliła ramiona i zaniosła się głośnym szlochem. To co zrobił dla niej Czarny było najwspanialszą rzeczą jaka spotkała ją w życiu, ale nie mogła się zgodzić na jego propozycję. Bill chciał się z nią ożenić, bo myślał, że jest w ciąży. Nie rozumiała za bardzo, nawet po przejrzeniu książki, którą jej zostawił, dlaczego chciał to uczynić, ale uznała to za nieważne.

Odłożyła wolumin na stolik, otarła łzy i opuściła pokój. Nie szła do Billa. O nie. Chciała się przejść. Przemyśleć sobie wszystko na spokojnie. Zastanowić się co zrobić dalej. Z jednej strony pragnęła zadzwonić do Billa i kazać mu natychmiast przyjść do hotelu w którym się zatrzymała, a później rzucić mu się w ramiona i już nigdy nie pozwolić mu odejść, ale z drugiej - bała się. Przeraźliwie bała się przyszłości, która może okazać się dla nich niezbyt łaskawa. 

2 komentarze:

  1. Boski rozdział <3
    Mam takie małe pytanie. Czy jest szansa by kontynuacja bloga znajdowała się także tutaj? Bo tutaj o wiele lepiej się czyta, niż na tamtym drugim. Jeśli możesz, daj znać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję^____^
      Zaraz dodam kilka pozostałych rozdziałów^______^

      Usuń