środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 213

            Zalał wrzątkiem torebkę herbaty i wsypał do kubka łyżeczkę cukru. Włożył do środka plasterek cytryny. Dla bliźniaka przygotował podobny napój, z tym, że bez cukru. Trzymając w dłoni naczynie usiadł wygodnie na krzesełku, przy małym stoliczku i upił kilka łyków.
            Słysząc ciche kroki Billa, obrócił głowę w stronę wejścia do kuchni. W progu stał bliźniak ubrany w jego szerokie bokserki. Tom uśmiechnął się widząc zniesmaczoną minę brata.
-          Położyłem spać Jaspera - oznajmił szeptem, biorąc z blatu kubek z gorącą herbatą.
Był zmęczony, po prawie dwóch nieprzespanych nocach, ale wiedział, że nawet jeśli położy się w łóżku należącym do ojca Nikoli, będzie się tylko przewracał z boku na bok. Zbyt wiele myśli napływało do jego umysłu, żeby mógł je tak po prostu zignorować i przenieść się do świata marzeń sennych.
Położył paczkę papierosów na blacie i spytał cicho bliźniaka:
-          Nie wiesz czy u Nikoli można palić?
Tom spojrzał na niego zaskoczony, ale nie skomentował, tego, że Bill dał się wciągnąć w nikotynowy nałóg.
-          Jej tata pali w domu, więc wydaje mi się, że nie będzie miała nic przeciwko...
Czarnowłosy skinął głową, wyciągając z paczki papierosa. Zapalił go, zaciągając się szarym, gryzącym dymem. Nie był pewny dlaczego to robi. Palenie ani go nie uspokajało, ani właściwie mu nie smakowało. Może po prostu pozwoliło mu przez moment myśleć o czymś innym?
Strzepnął odrobinę popiołu do popielniczki, którą postawił przed nim Tom.
-          Nie wiedziałem, że palisz - odezwał się pierwszy.
-          Ja też nie.
Obejrzał uważnie papierosa, tak jakby dopiero pierwszy raz miał okazję to uczynić. Nie skupił się jednak na dwukolorowej rurce, tylko na tym co ma powiedzieć Tomowi. Wiedział, że bliźniak oczekuje od niego wyjaśnień. A i on sam chciał z nim porozmawiać. Nie zamierzał tym razem dusić w sobie wszystkiego, co wydarzyło się minionego wieczoru.
            Zgasił papierosa, upił kilka łyków herbaty i spojrzał na Dreadowłosego. Chłopak siedział na krzesełku, cierpliwie czekając aż zacznie mówić. Bill zaśmiał się w duchu. Był pewny, że Toma musiało dużo kosztować to czekanie, bo ani on ani bliźniak nie należeli do cierpliwych. Jeżeli byli czegoś ciekawi musieli wiedzieć to od razu.
            Opowiedział bratu tyle ile zapamiętał z dyskoteki, na którą wybrali się wraz z Inge, aby przejść do tego jak czekał na Gisele w jakimś podrzędnym barze, nie wiedząc nawet z kim się umówił. Na jego szczęście dziewczyna okazała się nie dość że ładna, to jeszcze mądra. Wolał nawet nie myśleć co by było gdyby na spotkanie przyszła fanka-fanatyczka Tokio Hotel, która śni po nocach o tym, żeby zgwałcić albo jego albo Toma. Dopiero mówiąc o tym bliźniakowi uświadomił sobie jak bardzo jego zachowanie było nieodpowiedzialne; wręcz głupie.
            Gdy mówił o tym jak wylądował w łóżku z Gisele miał wrażenie jakby to się wydarzyło co najmniej kilka dni albo tygodni temu, a nie zaledwie kilka godzin wcześniej.
-          Naprawdę się z nią bzykałeś?! - Spytał niedowierzając.
Bill skinął potakująco głową. Ale nie z entuzjazmem. Raczej tak jakby stwierdzał jakiś naukowy fakt.
-          Nie tak głośno. Obudzisz Jaspera i Nikolę - upomniał go.
Dreadowłosy machnął niedbale ręką, ale kolejne słowa wypowiedział już ciszej:
-          I jak było? Więcej szczegółów...
-          Na pewno nie tak jak mówiłeś - mruknął z niezadowoleniem.
-          Dlaczego? Co było nie tak? - Dopytywał się. Jego zdaniem seks był jednym z najwspanialszych doznań na świecie. Przynajmniej odkąd zrobił to pierwszy raz z Nikolą.
-          Niby wszystko w porządku - wzruszył ramionami. - Gisele wyglądała na zadowoloną.
-          Ale?
Młodszy Kaulitz wbił wzrok w swoje pomalowane na czarno paznokcie, z których zaczął odpryskiwać lakier. Pomyślał, że w najbliższym czasie będzie musiał zainwestować w jakiś lepszy niż ten, którego używa obecnie.
Czując na sobie ponaglający wzrok bliźniaka, upił kilka łyków drugiej z kolei herbaty, która zdążyła już nieco wystygnąć. Wiedział, że może powiedzieć bratu wszystko. Dlaczego w takim razie miałby nie wyznać mu prawdy? Tego co czuje? Udawanie, że było cudownie w łóżku z Gisele, według niego było bezcelowe.
-          Powiedz mi Tom, dlaczego ja mam takiego pecha? - Spojrzał na bliźniaka swoimi czekoladowymi tęczówkami, w których aż nadto widoczny był smutek. - Dlaczego dziewczyny, na których mi zależy nie chcą się ze mną kochać, a jak chcą, to ja mam za dużo wątpliwości?
-          Może źle się do tego zabierasz? - Spytał, choć wiedział, że Czarny nie oczekuje odpowiedzi na swoje pytanie. W gruncie rzeczy nie był w stanie mu na nie odpowiedzieć.
Słysząc bezbarwny śmiech Billa, Tom uniósł jedną brew w górę.
-          Nie wydaje ci się to śmieszne? - Zwrócił się do brata, widząc, że ten patrzy na niego zdumiony. - Ja, Bill Kaulitz kreowany na wielkiego romantyka skazany jestem na kobiety, które nic dla mnie nie znaczą, bo te które kocham, albo są dla mnie ważne, za bardzo mnie krzywdzą, a ty - Tom Kaulitz, kreowany przez Josta i resztę na łamacza serc jesteś szczęśliwy z dziewczyną, którą kochasz i która kocha ciebie - mina Toma była poważna. - Naprawdę nie wydaje ci się to śmieszne?
-          Ani trochę. A wiesz dlaczego? - Kiedy Czarny pokiwał przecząco głową, wyjaśnił: - Bo to jest głupi paradoks. Jost tylko trochę podszlifował nasze wizerunki, a fanki dopowiedziały sobie resztę. Sam wymyśliłem to z tymi dwudziestoma pięcioma pannami, które do teraz mi wszyscy wypominają. Ale wiesz co ci powiem? Ty jesteś romantykiem, a ja podrywaczem, ale ja również jestem romantykiem, a ty podrywaczem. Wiesz co mam na myśli? - Spytał, drapiąc się po głowie. Wiedział, że za bardzo zamieszał, ale te słowa właściwie i tak nie były potrzebne, bo Bill przecież umiał czytać mu w myślach. Tak samo jak on jemu.
-          I tak sądzę, że powinniśmy zamienić się wizerunkami - zaśmiał się. - Wtedy nie musiałbyś opowiadać o one-night-stand, których nie przeżyłeś. Ja przynajmniej mam w tym już jakieś doświadczenie - powiedział kwaśno.
-          Tym się tak bardzo martwisz? Martwisz się jak postrzegają cię fanki?
Bill pokręcił przecząco głową, chowając twarz w dłoniach. Miał gdzieś co myślą o nim inni. Zawsze tak było i podejrzewał, że już zawsze tak będzie. Dopóki miał Toma, rodzinę i przyjaciół mógł mieć również całe zastępy wrogów. Wiedział, że sobie z nimi poradzi, tak długo jak będzie miał wsparcie najważniejszych dla niego osób.
-          Nie. Dobrze wiesz, że nigdy mnie to nie obchodziło.
W kuchni zapanowało milczenie, które dopiero po kilku minutach przerwał Bill:
-          Tom, ja się boję, że nie uda mi się znaleźć drugiej takiej dziewczyny jak Mary Ann. Co ja mówię! Ja nawet nie chcę szukać takiej drugiej, bo wiem, że nigdy nie znajdę... Nie wiem co mnie w niej zafascynowało, nie wiem dlaczego nie mogę wyrzucić jej z serca i myśli, nie wiem dlaczego tak mnie rani... Wiem, że zaszła w ciążę z innym, wiem, że większość z tego co mi mówiła było kłamstwem, w które ślepo uwierzyłem, bo chciałem wierzyć, że Mary mnie kocha, wiem, że byłem głupi i w gruncie rzeczy nadal jestem... ale... ja chcę dalej wierzyć w jej słowa, że mnie kocha, nawet jeżeli nie są one prawdziwe.
-          A skąd wiesz, że cię okłamywała? - Spytał ostrożnie.
Tom nie sądził, żeby Mary Ann łgała mówiąc, że kocha jego bliźniaka. W jej oczach było wyraźnie widać, że Bill jest dla niej ważny. A przynajmniej on to dostrzegał za każdym razem, gdy blondynka patrzyła na jego brata. Dlatego tym bardziej nie mógł zrozumieć jak doszło do tego, że Mary spodziewa się dziecka kogoś innego.
-          Gdyby nie kłamała, wtedy powiedziałaby mi o ciąży. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest proste, ale... jakoś razem byśmy się z tym uporali, gdyby Mary tylko chciała ze mną dalej być...
-          Powinieneś z nią pogadać. Może nie jest jeszcze za późno? - Wzrok Dreadowłosego był przeszywający. Tak jakby chciał odgadnąć najtajniejsze myśli siedzącego naprzeciwko brata. - Wiem, że cię skrzywdziła i w ogóle, ale wydaje mi się, że nie ma sensu, żebyś się dłużej męczył. Nawet jeżeli będzie miała dziecko z innym, to przecież nie jest ważne. Zobacz, Gordon jest z mamą tyle lat, a nas traktuje jak własnych synów. Mógł przecież dać sobie z nią spokój, tylko dlatego, że my jesteśmy...
-          To była zupełnie inna sytuacja. On o nas wiedział od początku... - wtrącił, ale Tom mu przerwał.
-          Nie Bill. To nie była inna sytuacja. Co z tego, że mama od razu mu o nas powiedziała? Przecież wtedy mógł zrezygnować z niej. Powiedzieć, że nie będzie wychowywał synów innego faceta, ale on kocha mamę. Pamiętasz jak starał się, żebyśmy go polubili? Zawsze przynosił nam słodycze i zabawki. A pamiętasz ile razy nas krył przed matką, kiedy coś przeskrobaliśmy? Wiem, że on nie jest moim biologicznym ojcem, ale traktuję go jak tatę i dobrego kumpla w jednym. To on nas wychował, a nie ojciec, z którym widujemy się kilka razy do roku! Wiem też, że on nas nigdy nie porzuci, bo nas kocha...
Bill spuścił głowę, zastanawiając się nad słowami bliźniaka. Miał rację. Gordon nie był ich biologicznym ojcem, ale on również traktował go jak tatę. Mężczyzna starał się ze wszystkich sił, aby go polubili i stworzyli razem szczęśliwą rodzinę. I mu się to udało. Razem z Tomem zawdzięczał mu naprawdę bardzo dużo. Kto wie, czy gdyby ich rodzice nie wzięli rozwodu, a mama nie poznała Gordona byliby tym kim są; czy doszłoby do założenia Tokio Hotel? Równie dobrze mogli być tak jak Jörg Kaulitz kierowcami ciężarówki. Wtedy życie wydawałoby się prostsze. Nie byłby ciągle otaczany fankami, które mimo wszystko kochał jakąś cząstką swojego serca, nie grałby koncertów, nie nagrywałby płyt, ale mógłby zaufać całkowicie dziewczynie z którą by był. Miałby pewność, że kocha go dla niego samego, a nie dla jego pieniędzy. Nie sądził jednak, żeby Mary Ann leciała tylko na zawartość jego konta bankowego, czy na sławę, bo przecież zawsze powtarzała mu, że ona kocha tego Billa Kaulitza z Loitsche, a nie Tokio Hotel. Uważał to za największy z możliwych komplementów, bo choć nienawidził małej wsi, w której się wychował, wiedział, że dla Mary liczy się on sam. To jaki jest, a nie to co udało mu się osiągnąć ciężką pracą. Gdyby zależało jej na sławnym ojcu dla swojego dziecka, to przecież znalazłaby jakiś sposób, aby wmówić mu ojcostwo, albo namawiałaby go, żeby razem wychowali jej potomka. Tak jednak nie było. Mary nie pisnęła nawet słowem o brzdącu, który rozwijał się w jej łonie. Gdyby nie tabletki, które zobaczył w jej torebce i zdjęcia USG, zapewne byłby nieświadomy tego, że jego ukochana zostanie wkrótce mamą. Ciekawe jak długo planowała to ukrywać... Może zamierzała mu powiedzieć dopiero wówczas, gdy sam zauważyłby dość pokaźny brzuszek? Mógł się tylko domyślać jakby postąpiła. I jak on zareagowałby na wieść, że będzie miała dziecko z innym. Był niemalże pewny, że zdenerwowałby się, ale w końcu jej wybaczył. Właściwie to czy już jej nie wybaczył, tego co się stało? Przecież Mary Ann nie zaszła w ciążę w trakcie trwania ich związku, tylko wcześniej. Nie był pewny, ale wydawało mu się, że miało to miejsce niedługo po ślubie jej babci.
-          Co powinienem zrobić? - szepnął do siebie, dlatego tym bardziej zdziwił się słysząc odpowiedź padającą z ust Toma:
-          Porozmawiać z Mary Ann. Powiedz jej, że wiesz o wszystkim i dalej chcesz z nią być. Jeżeli będzie trzeba błagaj ją na kolanach, bo miłość i szczęście jest tego warte.
-          A co jeżeli ona już nie będzie chciała ze mną być? Powie, że nie chce mnie widzieć? - Spojrzał na bliźniaka ze strachem. Tak bardzo bał się, że jego ukochana odeśle go z kwitkiem...
-          Podaj mi choć jeden powód, dla którego Mary Ann chciałaby cię widzieć albo z tobą być.
Obaj, słysząc głos Nikoli, obrócili głowy w jej stronę. Stała na progu kuchni, ubrana w krótkie szorty i fioletową bluzeczkę polo. Tom spojrzał na nią ze złością. Jak mogła mówić coś takiego jego bliźniakowi? Powinna namawiać Billa, żeby porozmawiał z Mary i wszystko sobie wyjaśnili. Miał żal do blondynki, że tak skrzywdziła jego brata, ale był skłonny jej to wybaczyć, jeżeli znów zobaczy w tęczówkach bliźniaka te niesamowite błyski. Pragnął z całego serca, aby jego mały braciszek był szczęśliwy.
-          Kocham ją i chcę, żeby była szczęśliwa... - szepnął Bill w odpowiedzi. Innego powodu nie znał.
-          Skoro chcesz, żeby była szczęśliwa zostaw ją w spokoju.
Nikola weszła do kuchni i wyciągnęła mleko z lodówki. Włączyła jeden palnik i położyła na nim rondelek, do którego wlała białą ciecz.
-          Mary Ann mówiła ci, że nie chce mnie widzieć? - Spytał, patrząc uważnie na plecy Nikoli, jakby zaraz miała się na nich ukazać odpowiedź.
W kuchni przez chwilę było słychać tylko dźwięk gotującego się mleka. Brunetka odwróciła się do Kaulitzów przodem i wbiła wzrok w Czarnowłosego.
-          Nie - przyznała, a Bill poczuł jak jego serce wykonuje jakiś dziwny obrót w piersi. - Mówiła, że chce o tobie zapomnieć. Jeżeli naprawdę ją kochasz, pozwól jej na to.
-          Dlaczego miałby to zrobić? - Teraz odezwał się Tom. - Skoro chce o nim zapomnieć, to znaczy, że coś do niego czuje. Choć mówię to niechętnie, uważam, że powinni być razem.
-          Tom! Czy ty nic nie rozumiesz?! - Uniosła głos. - Twój brat to dupek! Ciągle krzywdzi Mary! Lepiej będzie jak da sobie z nią spokój i jej także pozwoli zapomnieć. Niech raz w życiu pomyśli o kimś innym, a nie tylko o sobie!
-          Co cię ugryzło? - Spytał Dreadowłosy, wpatrując się w swoją dziewczynę. Jej piersi falowały, pod wpływem przyspieszonego oddechu.
-          Nie przypominam sobie, żeby coś mnie ugryzło, ale w moim pokoju mógł się zaczaić jakiś żądny krwi komar...
Bill widząc miny tych dwojga i czując, że zaraz dojdzie do awantury, postanowił się wtrącić. Tym bardziej, że wszystkie zarzuty Nikoli dotyczyły jego.
-          Przestańcie! - Gdy oboje spojrzeli w jego stronę, kontynuował głosem pozbawionym emocji: - Nikola, masz rację. Jestem dupkiem i egoistą, ale Mary Ann też wcale nie jest święta. Nie wiem ile ci powiedziała o tym co się stało, ale oboje jesteśmy temu winni.
-          Nie rozśmieszaj mnie. - Wsypała płatki owsiane do garnuszka z mlekiem. - Czym zawiniła Mary Ann?! Powiedz mi co ona takiego zrobiła, że trafia na samych dupków? - Spojrzała mu w oczy. - Myślisz, że jak ona się czuła, kiedy jej były o mało jej nie zabił, a potem ty nie dawałeś znaku życia?! Teraz mówisz, że ją kochasz, a jak przyjechała do Berlina powiedziałeś, że była dla ciebie tylko zabawką! Jakbyś się poczuł słysząc takie coś?! - Wyrzucała z siebie. Miała dość tego, że Czarny sam nie wie czego chce, a na dodatek sprawia przyjaciółce ból.
-          Widzę, że Mary Ann zrobiła z siebie ofiarę - mruknął Tom. - Jaka ona biedna... Nic tylko usiąść i płakać nad jej nieszczęściem.
-          Zamknij się! - Warknęła, mierząc starszego Kaulitza wściekłym wzrokiem.
Nikola chciała coś jeszcze dodać, ale uniemożliwił jej to płacz dziecka, które wystraszyło się zapewne krzyku brunetki. Bill podniósł się z krzesełka i udał się do sypialni pana Smidta. Wziął Jaspera na ręce i zaczął kołysać.
-          Ciii... Nie płacz już malutki... Już dobrze... - zapewniał łagodnym głosem. - Wujek Bill tutaj jest...
Płacz trochę ucichł, gdy niemowlak usłyszał jego słowa. Bill położył go na łóżku, śpiewając cicho jedną z piosenek Coldplay. Założył na siebie swoje spodnie, koszulkę i skarpetki. Nie zamierzał paradować przy Nikoli w samych bokserkach Toma. Wydawało mu się też, że najlepiej będzie jak zabierze małego i pojedzie do mieszkania, które kilka dni temu kupił z bliźniakiem. Poprosił dziewczynę o to, żeby pozwoliła im zostać tylko dlatego, że nie chciał zabierać dziecka w samym środku nocy. Choć może tak byłoby bezpieczniej?
Wziął niemowlaka na ręce i skierował się do kuchni.
-          Jesteś głodny? - Spytał małego widząc jak Nikola je swoją owsiankę, a Tom zajada się grzankami z serem żółtym.
Podszedł do blatu, na którym leżały zakupy, które zrobił razem z Tobim. Obejrzał dokładnie etykietki słoiczków, zastanawiając się, które zmielone danie będzie najlepsze dla Jaspera.
-          Siadaj - mruknęła Nikola, wyciągając mu z ręki opakowanie. - Zjedz grzanki, bo ci wystygną, a ja w tym czasie zrobię małemu kaszkę ryżową.
Bill spojrzał na nią zdumiony. Zastanawiał się co zrobił Tom, że dziewczyna była teraz o wiele milsza niż jeszcze kilkanaście minut wcześniej.
-          Nie musisz...
-          Nie dyskutuj ze mną, tylko siadaj i jedz.
Trzymając Jaspera na rękach, usiadł na krzesełku i posadził go sobie na kolanach.
-          Ciocia Nikola zaraz zrobi ci papu - oznajmił dziecku łagodnie.
Chłopczyk zaczął wymachiwać malutkimi rączkami, tak jakby chciał powiedzieć, że chce w tej chwili dostać jedzenie. Dla Billa najważniejsze było jednak to, że mały nie płakał, za to w jego gaworzeniu można było wyczuć złość.
-          Nikola? - Tom spojrzał na nią ostrożnie. - Jesteś pewna, że to nie twoje dziecko?
-          Czemu miałoby być moje? - Spytała, podając Billowi miseczkę z kaszką ryżową o smaku bananowym.
-          Bo się złości zupełnie jak ty - wyjaśnił Czarny, wkładając sobie do ust trochę papki, aby sprawdzić czy nie jest za gorąca.
-          To nie tak, że ja się złoszczę - powiedziała z lekkim zakłopotaniem. Było jej trochę głupio, że tak nawrzeszczała na Kaulitzów, bo rzadko zdarzało się, żeby ktoś wyprowadził ją do tego stopnia z równowagi.
-          W takim razie nie chcę widzieć twojej złości - mruknął Bill, nakładając na łyżeczkę trochę kaszki i podstawiając ją do buzi Jaspera. - Zobacz jakie pyszne śniadanko przygotowała ciocia Nikola...
Dziecko machnęło kilkakrotnie rączkami ze złością, ale w końcu otworzyło buzię.
-          Przepraszam Bill, że tak na ciebie nawrzeszczałam. - Usiadła na krzesełku i objęła dłońmi kubek z kawą. - Nie jesteś znowu takim wielkim dupkiem.
-          Dzięki... - Włożył do rozchylonej buzi małego kolejną porcję kaszki ryżowej. - Co miałaś na myśli mówiąc, że były Mary omal jej nie zabił?
-          Długa historia... - westchnęła, a widząc zaciekawione spojrzenie Toma i Billa, który na moment oderwał się od karmienia małego, zaczęła opowiadać: - Piotrek przyjechał do domu Mary i poprosił ją, żeby pojechała z nim na przejażdżkę. Ona nie chciała, ale kiedy nalegał, pomyślała, że w końcu wyjaśni mu raz na zawsze, że nic do niego nie czuje i żeby więcej nie zawracał sobie nią głowy. Wsiadła do samochodu, a Piotrek wywiózł ją za miasto, po czym wyciągnął pistolet i zaczął jej grozić. Chciał, żeby cię zostawiła i do niego wróciła, bo w przeciwnym razie ją zabije...
-          I co? - Ręka Billa zamarła w pół drogi do małych usteczek Jaspera.
Poczuł jak wzdłuż kręgosłupa przechodzi mu nieprzyjemny dreszcz. Nie potrafił sobie wyobrazić tego, że mógłby stracić Mary Ann na zawsze. Nawet teraz, kiedy nie byli ze sobą, podświadomie czuł, że jeszcze nie wszystko jest stracone.
-          Nic. Na drodze pojawił się jakiś dzieciak, więc Piotrek zatrzymał samochód, a Mary udało się uciec.
Po słowach Nikoli zapadło milczenie, przerywane jedynie gaworzeniem chłopczyka. Bill zastanawiał się czy ojcem dziecka Mary nie jest wspomniany przez brunetkę Piotrek. Słyszał kiedyś jak blondynka z nim rozmawiała przez telefon, ale nie rozumiał słów. Mimo tego, był niemalże pewny, że nie wymieniali między sobą czułych słówek.
-          Skąd on miał pistolet? - Spytał w końcu Tom.
-          Mary chyba mówiła kiedyś, że wujek Piotrka jest policjantem... Przypuszczam, że pożyczył od niego.
-          Na szczęście nic jej się nie stało.
-          Fizycznie nie, ale wydaje mi się, że mocno to przeżyła. Niby opowiadała to ze stoickim spokojem, kiedy wróciła, ale po takiej ilości czekolady każdy byłby spokojny... - Nikola wbiła wzrok w zawartość swojego kubka, po czym przeniosła go na Czarnowłosego, który karmił małego. - Bill to nie tak, że ja nie chcę, żebyście byli razem...
-          Nie musisz się tłumaczyć - odparł chłodno. Nie miał siły, żeby się z nią kłócić. Dwie nieprzespane noce i mętlik w głowie dawały mu się we znaki. Nawet on, zazwyczaj tryskający energią, czasami nie miał siły na nic.
-          Wiem, że nie muszę. Zrób tak jak mówi Tom - posłała chłopakowi delikatny uśmiech, który od razu odwzajemnił. - Zadzwoń do Mary Ann i porozmawiaj z nią...
-          Myślisz, że nie rozmawiałem? Zadzwoniłem do niej i się pokłóciliśmy, potem ona zadzwoniła do mnie i się znowu pokłóciliśmy, a na sam koniec wysłała mi laptopa z liścikiem, z którego jasno wynika, że najlepiej będzie jak już nigdy więcej się nie zobaczymy.
-          Żartujesz?
-          Ani trochę. Niech ci Tom powie.
-          I tak uważam, że powinieneś z nią porozmawiać. Jeżeli naprawdę ją kochasz, powiedz jej o tym.
-          Dlaczego zmieniłaś tak nagle zdanie? Co ci powiedział Tom?

-          Nic mi nie powiedział - wbiła wzrok w swoje dłonie. - Chcę, żeby Mary była szczęśliwa. Dlatego Bill... proszę cię... bądź z nią i już nigdy więcej nie rań. Albo zostaw w spokoju i pozwól o sobie zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz