-
Kaulitz! Co
to miało u licha znaczyć?!
Cała czwórka spojrzała na Davida Josta z niekłamanym strachem. Mężczyzna
zmierzał w ich stronę szybkim, sprężystym krokiem. Jego twarz wyrażała
olbrzymią złość. Gdyby muzycy, siedzący na sofach w odcieniu ciemnozielonym,
nie znali swojego menagera, z pewnością uznaliby, że zaraz wyciągnie zza swojej
czerwonej koszulki pistolet i ich pozabija.
-
Znowu moja
wina... - jęknął Tom, patrząc bojaźliwie na Davida. - Tych dwóch akordów, które
pomyliłem i tak pewnie nikt nie zauważył... Czemu zawsze się czepiasz tylko
mnie?
Menager całkowicie zignorował słowa starszego Kaulitza. Wbił natomiast wyczekujący
wzrok w Billa. Chciał wiedzieć dlaczego Czarny wywinął mu taki paskudny numer.
-
Musisz się na
mnie wyżywać za każdym razem, kiedy pokłócisz się z Novą? - Czarnowłosy
spojrzał na mężczyznę, uśmiechając się pod nosem. Ani trochę nie żałował swojego
czynu.
-
Nie
pokłóciłem się z nią - burknął. - Dlaczego pokazałeś wszystkim tatuaż?! Miałeś
go zachować w tajemnicy!
-
Myślałem, że
chciałeś, żebym go pokazał. Okropnie machałeś rękami i pokazywałeś na
podbrzusze - odparł spokojnie. - Fankom się podobał. Słyszałeś jak piszczały z
zachwytem?
-
Nie żartuj
sobie ze mnie! - Wrzasnął, opierając dłonie o swoją miednicę. - Zrobiłeś mi na
złość!
-
Ja? Tobie? -
Uniósł brwi ze zdumienia. - Wybacz David, ale coś ci się pomyliło.
-
Nie
przeginaj! Uzgodniłem, że Bravo jako pierwsze pokaże twój nowy tatuaż! Jak ja
się teraz z tego wytłumaczę, co?! Zaraz w Internecie zaroi się od zdjęć tych
cholernych fanek!!!
-
Przykro mi,
ale wierzę, że znajdziesz jakąś wymówkę. Mama wspominała mi o sesji zdjęciowej
dla Bravo z nowym tatuażem, ale myślałem, że sobie żartuje - wbił twardy wzrok
w menagera. - Ona lubi urządzać mi awantury dla żartu.
-
Nie zachowuj
się jak smarkacz!!! Wiesz, że masz obowiązki, które musisz wypełnić, czy ci się
to podoba, czy nie! A sesja dla Bravo jest jednym z nich! Nie możesz do cholery
robić tego na co masz ochotę!!! - Na policzkach Josta pojawiły się czerwone
plamy.
-
Znam warunki
kontraktu i zapewniam cię, że nie ma tam żadnego punktu, który mówiłby o tym,
że mam pozować z każdym nowym tatuażem. Tak się składa, że jedyną osobą, mającą
prawa do mojej gwiazdki i ciała jestem ja sam. Nie przypominam sobie, żebym je
komuś sprzedawał.
Spokojny głos młodszego Kaulitza jeszcze bardziej wytrącił z równowagi
Davida Josta.
-
Co ty sobie
myślisz smarkaczu?! Że kim jesteś?! Na razie jesteś tylko nic nie znaczącą
gwiazdką, która w każdej chwili może zgasnąć!!! Jeżeli nadal chcecie -
przesunął wzrok z Billa na pozostałych, którzy ze spokojem przysłuchiwali się
całej rozmowie - świecić tak jasno, macie robić to co wam każę!!!
-
Daj już
spokój David - wtrącił Gustav. - Bill ma rację. To jego tatuaż i jego ciało.
Nie powinieneś uzgadniać sesji za jego plecami.
-
Ani mówić
mamie o tatuażu - dodał Tom. - Wiedziałeś, że ona nic o tym nie wie.
Menager opuścił ręce, westchnął ciężko, po czym zaczął liczyć w myślach do
jedenastu, aby się trochę uspokoić. Nienawidził takich sytuacji.
-
Czy wy do
cholery nie rozumiecie, że chcę dobrze? - Spytał nieco spokojniej, ale w jego
głosie nadal można było wyczuć wściekłość. - Stworzyłem was, dlatego chcę, żebyście
jak najwięcej osiągnęli! W dzisiejszych czasach sama muzyka nie ma znaczenia!
-
Nie musisz
nas pouczać - mruknął Georg. - Dobrze wiemy na czym polega ten świat. Rób
człowieku tyle skandali ile tylko zdołasz.
-
Właśnie -
poparł go David. - Ale jako że waszymi fankami są młode dziewczęta, a wy -
spojrzał znacząco na Kaulitzów i Gustava - jesteście jeszcze niepełnoletni, nie
możecie urządzać za dużych skandali. Jednakże gazety powinny ciągle o was
pisać. Nawet wtedy, kiedy zamkniecie się w studio.
-
I niby co
mają o nas pisać? - Spytał Tom wojowniczo. - Może mam sprzedać Nikolę? Nie
sądzisz, że to będzie ciekawe? „Tom Kaulitz znalazł dziewczynę”, albo „Kim jest
ta tajemnicza brunetka pojawiająca się u boku seksownego gitarzysty Tokio
Hotel?”, a może: „Tom Kaulitz opowiada o swoich doznaniach erotycznych!”. Tego
chcesz? Żebyśmy sprzedali swoje życie prywatne?! I skończyli jak te wszystkie
ćpające gwiazdki Hollywood?!
W pomieszczeniu zapadła cisza. David Jost nie wiedział co ma odpowiedzieć
Dreadowłosemu. Z jednej strony sprzedałby ich wszystkie sekrety, żeby tylko
zapewnić im jak największą popularność, ale z drugiej traktował tych czterech
chłopców z Magdeburga jak swoich młodszych braci.
-
David? - Po
kilku minutach ciszy, odezwał się Bill. - Wiemy, że chcesz dla nas dobrze. Nie
chcę się z tobą kłócić, zresztą chłopaki chyba też nie... Nie pasuje mi jednak
to, że sprzedajesz moją prywatność nie uzgadniając tego ze mną. Tutaj nie
chodzi tylko o to, że załatwiłeś mi sesję dla Bravo czy powiedziałeś matce o
tatuażu. Nie była nawet tak wściekła jak mi się wydawało, że będzie.
-
W takim razie
o co chodzi? - Spytał mężczyzna opadając na wolną kanapę. Otworzył puszkę z
colą i upił kilka łyków.
-
O to, że nie
chcemy stać się marionetkami, za których wizerunkiem kryje się cały sztab ludzi
- teraz głos zabrał Tom. - My chcemy pozostać sobą.
-
Nie chcemy,
żeby ktoś sprzedawał naszą prywatność bez naszej zgody - dodał Gustav. -
Oczywiście zawsze będą krążyły plotki, ale na nie nic nie poradzimy...
-
Tak. Muzyka
jest najważniejsza. Nie możemy oczywiście wymagać, żeby tylko o niej pisano, a
o nas nic. Swoją drogą lubię być w blasku fleszy, ale nie przesadzajmy.
-
Czyli
pokazałeś tatuaż, żeby się na mnie zemścić i pokazać, że ostatnie słowo należy
do ciebie? - Spytał Czarnego, a kiedy ten kiwnął potakująco głową, uśmiechnął
się: - Jak zawsze uparty... Zaszliście daleko, ale zajdziecie jeszcze dalej - w
jego oczach pojawiły się błyski. Zamierzał zrobić z nich światowe gwiazdy,
które za dwadzieścia lat staną się legendami, tak jak Metallica, Aerosmith czy
Depeche Mode.
-
Dzięki -
odparli jednocześnie.
-
Możemy mieć
do ciebie prośbę? - Jost spojrzał zdumiony na Georga. - Mów nam o każdej sesji,
wywiadzie i innych duperelach, które chcesz nam załatwić. A my zdecydujemy czy
się zgadzamy na udział w tym.
-
Georg to nie
od was zależy. Dopóki nie macie pozycji Madonny musicie brać to, co wam dają.
-
Wiem, ale
chodziło mi o te wywiady, które dotyczą czegoś takiego jak nowy tatuaż, albo
takie trochę z bardziej osobistymi pytaniami...
-
Nie chcesz,
żeby ktoś się dowiedział, że nadal jesteś prawiczkiem? - Zażartował Tom,
rozładowując tym samym nieco napiętą atmosferę. - I tak wszystkich o tym
poinformuję.
-
Zawsze
wiedziałem, że zazdrościsz mi tak barwnego życia erotycznego - odparował. -
Możesz sobie pomarzyć o tym co przeżyłem.
-
Romantyczne
sam na sam ze świeczkami i wazeliną?
-
Przestańcie!
- Zawołał David, uśmiechając się. Jego złość całkowicie wyparowała. Na tę
czwórkę magdeburczyków nie potrafił się długo gniewać. - Macie rację, jeżeli ma
nam się dobrze pracować, nie powinniśmy robić sobie na złość ani robić czegoś
wbrew woli. Pamiętam menagera Bed&Breakfast... Straszny facet - wzdrygnął
się przypominając sobie niskiego, grubego mężczyznę, który kazał im pracować
bez wytchnienia dniami i nocami. Uświadomiwszy sobie, że on staje się taki sam,
zamilkł.
Spuścił głowę, zastanawiając się czy na pewno robi dobrze. Nie wydawało mu
się, żeby Bill, Tom, Gustav i Georg byli przepracowani, ale może właśnie Czarny
zachowywał się ostatnimi czasy w ten sposób, nie ze względu na Mary Ann, ale
przez zbyt duże ciśnienie panujące wokół Tokio Hotel? Wiedział, że stres może
wykończyć człowieka, dlatego od samego początku starał się, aby ich współpraca
przebiegała bez niego. Czasami oczywiście musiał sprowadzić ich do pionu, ale
nie chciał zamienić się w menagera Bed&Breakfast.
-
Bill? -
Widząc jak Czarny wbija w niego swoje ciemnobrązowe tęczówki z zaciekawieniem,
mówił: - Kilka dni temu przyszła pewna oferta. Na początku chciałem ją
odrzucić, bo teraz powinniście zająć się nagrywaniem płyty, ale po głębszym
zastanowieniu uznałem, że to byłoby korzystne dla Tokio Hotel. No i oczywiście
dla ciebie. Zarobiłbyś sporą sumkę...
-
O co chodzi?
- Spytał menagera, sądząc, że ten w przeciągu najbliższej godziny nie wyjawi mu
o co chodzi, a on się spieszył. - Mam się z kimś umówić? A może przespać? -
Zażartował, choć poznał na tyle show-biznes, aby wiedzieć, że często droga na
szczyt okupiona jest właśnie takimi wydarzeniami.
-
Nie. Aż tak
źle nie będzie - zaśmiał się. - Propozycja dotyczy czegoś innego. Za niedługo
na ekrany kin ma wejść „Artur i Minimki”...
-
Ale jaki to
ma związek ze mną? Mam zagrać w filmie?
-
Prawie. Masz
użyczyć głosu Arturowi, ale oczywiście jeżeli nie będziesz chciał, nie musisz
tego robić. Krążą pogłoski, że Nena też ma podłożyć swój głos jednej z
postaci... - dodał, zachęcając tym samym młodszego Kaulitza.
-
W porządku.
Użyczę głosu Arturowi. To może być fajna zabawa.
David Jost spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się
czy aby przypadkiem źle nie usłyszał. Sądził, że po ich rozmowie sprzed paru
minut Bill nie wyrazi na to zgody. A jemu zależało, żeby chłopak wziął w tym
swój udział. Wtedy mimo nagrywania nowej płyty, Tokio Hotel, a raczej Bill
Kaulitz znów byłby na pierwszych stronach gazet.
-
Naprawdę się
zgadzasz?
-
Tak. Możemy
wracać już do Hamburga? Chyba nie ma potrzeby, żebyśmy jeszcze tutaj
przebywali...
-
Masz rację.
Spakujcie się. Ruszymy za półtorej godziny.
* * *
Telefon leżący na kuchennym stoliku zawibrował cicho, nie
wydając jednak z siebie melodyjki. Nikola była właśnie w trakcie karmienia
Jaspera. Włożyła maluchowi do małych usteczek kolejną porcję kaszki ryżowej o
smaku truskawkowym i sięgnęła po komórkę. Widząc na wyświetlaczu kopertę, a pod
nią napis głoszący: „Mary Ann” uśmiechnęła się do siebie. Była ciekawa co
słychać u przyjaciółki. Chciała, żeby blondynka wróciła już z Indii i
wprowadziła się do Niemiec. Niestety do tego czasu pozostał jeszcze prawie
miesiąc...
Włożyła łyżeczkę do miseczki z kaszką, po czym odczytała
wiadomość:
„Jestem w ciąży...”
Brunetka zamknęła powieki, po czym jeszcze raz spojrzała
na mały ekranik. Białe litery nadal układały się w to samo zdanie. Nie
rozumiała jakim cudem przyjaciółka może być w ciąży. Czyżby poznała kogoś w
Indiach? A może blondynka kochała się z Billem i dziecko jest jego?
Kiedy się trochę otrząsnęła z szoku, jakiego doznała po
przeczytaniu wiadomości, postanowiła zadzwonić do przyjaciółki. Uznała, że
przez smsy za dużo się nie dowie.
-
Jak to jesteś
w ciąży?! - Wykrzyknęła do słuchawki, słysząc wypowiedziane przez Mary zwykłe:
„Hej!”.
-
Spokojnie -
usłyszała w odpowiedzi.
-
Jak mam być
spokojna, wiedząc, że moja przyjaciółka jest w ciąży?! - Nie dała jej nic
więcej powiedzieć. - Jak to się stało?! Z kim?! Mów natychmiast! - Zażądała,
zupełnie nie przejmując się tym, że Jasper wlepia w nią swoje duże, błękitne
oczka, domagając się jedzenia.
W słuchawce rozległ się śmiech Mary Ann.
-
Źle to ujęłam
- mruknęła. - Nie jestem w ciąży. Bill tak myśli.
-
Co?! - Oczy
brunetki rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów. - Dlaczego Bill myśli, że
jesteś w ciąży?!
-
Widział w
mojej torebce witaminy twojej mamy, a później pan Trümper znalazł pod kanapą w
salonie zdjęcia USG. Najprawdopodobniej te, które zgubiłaś...
-
Skąd wiesz?
Bill ci powiedział?
-
Nie. Babcia
zadzwoniła z awanturą. A ja głupia zastanawiałam się co zrobiłam źle... -
roześmiała się. - Zabawne, nie? Myślę dwa miesiące nad tym dlaczego Bill mnie
znienawidził, wymieniam z nim same złośliwości, piszemy sobie durne liściki nic
nie mówiące, oprócz tego, że się nienawidzimy, a później dzwoni do mnie babcia
i mówi, że ona jeszcze nie chce zostać prababcią.
-
Co zamierzasz
teraz z tym zrobić? - Spytała, po chwili ciszy.
-
Walnąć go w
twarz - odparła obojętnie. - Niech ja tylko dopadnę tego cholernego egoistę!
Przekaż mu, żeby kupił sobie mocno kryjący podkład! Albo nie! Niech jego fanki
zobaczą jakim jest paskudnym draniem!
-
Mary Ann? Ja
to odkręcę... To przeze mnie znaleźliście się w tej chorej sytuacji...
-
Żartujesz
sobie? To nie jest twoja wina, tylko tego kretyna! Jak on mógł się tak
zachować?! Powinien ze mną porozmawiać, a już przede wszystkim powiedzieć o co
chodzi! Ma szczęście, że na razie tkwię w Indiach!
-
On bardzo to
przeżył... Wydaje mi się, że ciężko było mu...
-
Nikola? -
Mary Ann spytała z podejrzliwością. - Czy ty aby go nie usprawiedliwiasz?
-
Może trochę -
przyznała. - Ja po prostu chcę, żebyście oboje byli szczęśliwi... Szczególnie,
że ta cała kłótnia rozpoczęła się przeze mnie... Przepraszam. - Spuściła smutno
głowę. Było jej naprawdę głupio, że zgubiła zdjęcia swojej mamy, akurat w domu
bliźniaków.
-
Nie obwiniaj
się. Już ci mówiłam, że to nie twoja wina. Nawet przez chwilę tak nie
pomyślałam. - Zapewniła, a Nikola zobaczyła oczyma wyobraźni jak Mary się
uśmiecha. - Ten dupek powinien ze mną porozmawiać, zamiast pokazywać swoje
fochy. Nie jestem wróżką, żeby się domyślać, co szanowny pan ma na myśli,
mówiąc, że byłam tylko jego zabawką.
-
Po tym co mi
powiedziałaś, nie wydaje mi się, żebyś była dla niego zabawką. On cię kocha.
-
Kocha? - Mary
Ann zaśmiała się szyderczo. - Do diabła z taką miłością! - Zamilkła, po czym
dodała niepewnie: - Mogę mieć do ciebie prośbę?
-
Jasne. Mów o
co chodzi.
* * *
Dochodziła północ, kiedy czarny minivan wiozący czwórkę
magdeburczyków minął zieloną tabliczkę z napisem „Hamburg”.
-
Teraz chyba
nie ma sensu jechać po Jaspera... Pewnie już dawno smacznie śpi... - powiedział
Bill, nie odwracając głowy od przesuwających się za szybą budynków.
-
Pewnie tak.
Rano go zabierzemy od Nikoli.
-
O jakim
Jasperze mówicie? - Spytał Georg, jak zwykle o niczym nie poinformowany.
-
Bill znalazł
niemowlaka w parku. Nie znacie kogoś, kto chciałby adoptować dziecko? - W
głosie Toma zabrzmiała nadzieja. Wiedział, że czym dłużej chłopiec będzie z
nimi przebywał, tym trudniej będzie im go oddać. A przecież nie mogli się nim
opiekować.
-
Dlaczego nic
nam nie powiedzieliście? - W głosie Gustava brzmiała nutka rozczarowania.
-
Nie było
okazji - Bill wzruszył ramionami, patrząc na pogrążone w mroku twarze
przyjaciół. - Nie mówicie na razie o niczym Jostowi. Nie chcę, żeby kazał nam
oddać Jaspera do domu dziecka. To nie jest dobre miejsce. Dzieci potrzebują
oprócz dachu nad głową i posiłku, miłości.
-
Może sam
zapewnisz mu tę... miłość?
-
Georg! Nie
żartuj sobie! Przecież wiesz, że nie mogę stać się tatusiem dla tego malucha...
Niby kto pozwoliłby zaadoptować siedemnastolatkowi dziecko? W dodatku liderowi
Tokio Hotel?
-
Bill ma rację
- poparł go Gustav. - Trzeba mu znaleźć dom, ale to raczej nie będzie takie
proste... Zapytam rodziców, czy nie znają jakiejś bezdzietnej pary...
-
Dzięki Gusti
- Tom uniósł kąciki ust w górę. - Wpadnijcie do nas jutro rano. Poznacie
Jaspera.
-
Słodki
maluch, choć czasami strasznie nerwowy - dodał Bill, a jego twarz się
rozpromieniła na samą myśl o bobasie.
* * *
Słysząc głośne walenie do drzwi, Georg Listing wymruczał
coś niezrozumiałego, po czym nakrył głowę poduszką. Kiedy łomotanie nie
ustawało, a oprócz tego z jego telefonu komórkowego wydobyła się głośna
melodyjka, nie otwierając oczu zwlókł się z łóżka i potykając się o krzesło, a
także dywanik udał się do przedpokoju.
-
Czego?! -
Zawołał wściekły.
-
Georg!
Otwórz! - Rozpoznał głos młodszego Kaulitza.
-
Spadaj Bill!
Idę spać!
-
Georg! Wpuść
mnie!
Basista westchnął ciężko, dochodząc do wniosku, że Czarny nie odpuści.
Otworzył drzwi, wpuszczając do środka niechcianego o tej porze gościa.
-
Czego chcesz?
- warknął, patrząc zaspanymi oczami na wokalistę.
-
Spokojnie
Georg - uśmiechnął się wesoło. Wyminął go, kierując się do sypialni
przyjaciela. - Musisz mi w czymś pomóc.
-
Która w ogóle
jest godzina? - Spytał zrezygnowany, siadając na swoim łóżku.
-
Za dwie
siódma. Masz. Załóż to.
Rzucił mu wytarte spodnie i białą koszulkę. Georg złapał ubrania i położył
je obok siebie. Przetarł wierzchem dłoni powieki.
-
Może powiesz
mi łaskawie dlaczego budzisz mnie o świcie i każesz się ubierać?
-
Powiem ci w
drodze. Jak będziesz dalej tak marudził, nie dojedziemy do jutra.
-
Gdzie ty
chcesz jechać? - Spytał, nic nie rozumiejąc. - Zabierz Toma, albo Gustava.
-
Z chęcią -
uśmiechnął się - ale na razie tylko ty masz prawo jazdy i samochód. Zrobiłem ci
na śniadanie kanapki z ogórkiem, pomidorem i podwójną ilością żółtego sera, ale
dostaniesz dopiero w aucie. - Spojrzał na wyświetlacz komórki. - Powinniśmy
wyruszyć już pięć minut temu.
-
Daj sobie na
wstrzymanie! Nigdzie nie jadę! - Położył się na łóżku i wpatrzył w sufit. -
Nawet nie wiem gdzie chcesz jechać.
-
Do Polski -
odparł spokojnie. - Ubieraj się Georg! Nie mamy czasu do stracenia!
-
Odbiło ci?!
Nie możemy urządzić sobie dzisiaj wycieczki! Przecież po południu mamy sesję z
twoją gwiazdką. Jost znowu się wścieknie.
-
Ty nic nie
rozumiesz! - Głos Billa był niemalże rozpaczliwy. - Ja muszę jechać do Polski!
Naprawdę muszę! Jak nie chcesz się ubierać, możesz jechać w bokserkach! Zabierz
tylko prawo jazdy, kluczyki i chodź!
Basista podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał uważnie na Billa. Jego
policzki były zaczerwienione, włosy roztrzepane we wszystkie strony, co z
pewnością nie było zamierzone, a ciemnobrązowe tęczówki błądziły po pokoju, nie
zatrzymując się dłużej na żadnej z rzeczy.
-
Naćpałeś się?
- Tylko to przyszło mu do głowy.
-
Nie do
cholery! Czemu wszyscy myślicie, że się naćpałem?! Jestem całkowicie czysty!
Chcę po prostu jechać do Polski. Proszę Georg! Zawieź mnie do Zielonej Góry...
- poprosił, patrząc na niego żałośnie. - Ja dłużej tak nie wytrzymam... Muszę
zobaczyć się z Mary Ann. Proszę Georg, jedź ze mną...
-
To ona już
wróciła? - Basista uniósł brwi ze zdumieniem. - Myślałem, że przylatuje dopiero
pod koniec sierpnia...
-
O czym ty
mówisz? Skąd Mary Ann miałaby przylecieć? Nikola mówiła, że w tym roku nie
przyjeżdża do babci...
-
Bo nie
przyjechała - Georg wzruszył obojętnie ramionami. - Poleciała z ojcem do Indii.
Nic nie wiedziałeś?
Czarnowłosy pokręcił przecząco głową. Opadł bezwiednie na podłogę, siadając
po turecku. Wbił wzrok w jedną z dębowych desek, zastanawiając się co teraz ma
zrobić. Chciał zobaczyć się jak najprędzej z Mary Ann, ale teraz stało się to
niemożliwe.
-
Skąd wiesz? -
Spytał szeptem.
-
Od niej.
Przysłała mi pocztówkę - wyjaśnił. - No i trochę ze sobą pisaliśmy.
-
Pisaliście ze
sobą... - powtórzył, wpatrując się ze złością w Georga. - I nic mi nie
powiedziałeś, że piszesz z moją dziewczyną?!
-
Bill?
Przecież z nią zerwałeś. To już nie jest twoja dziewczyna.
-
Może to ty
jej zrobiłeś dziecko? - Spytał bezbarwnym głosem. - Zawsze jej broniłeś...
Mówiłeś jaka to ona nie jest fajna i w ogóle...
-
Daj spokój!
Mary to tylko koleżanka. Komu jak komu, ale tobie nie muszę tego tłumaczyć.
Przecież wiesz, że ona nie widziała świata poza tobą... Pewnie nie pamiętasz
tamtego sylwestra, ale wtedy kompletnie mnie zignorowała. Całą uwagę poświęciła
tobie i tak już zostało. Nie rozumiem dlaczego nie jesteście ze sobą, ale to
nie moja sprawa.
-
A jak ty byś
zareagował, gdybyś dowiedział się, że twoja dziewczyna jest w ciąży, hę? - Wbił
w niego wzrok. - Na dodatek nie z tobą?!
-
Skąd pomysł,
że Mary jest w ciąży? Nie wydaje mi się, żeby to była prawda... - Georg
dodatkowo pokręcił głową. - Znasz ją lepiej niż ja, dlatego powinieneś
wiedzieć, że ona nie jest z tych dziewczyn. Na pewno nie bzykała się z nikim za
twoimi plecami.
-
A jednak się
bzykała... - mruknął. - Ale wiesz co? Nawet jeżeli, to ja i tak chcę z nią być
- powiedział stanowczo. - Nie wierzę, żeby kłamała mówiąc, że mnie kocha.
Dzięki Georg. - Podniósł się z podłogi, otrzepując spodnie. - Jadę do Indii! Muszę
z nią porozmawiać!
-
Kiedy?
-
Teraz. Idę
się spakować. Zawieziesz mnie na lotnisko?
-
Nie możesz
tak po prostu pojechać sobie do Indii! - Zawołał.
-
Dlaczego?
-
Co z wizą?
Bill, ty nawet nie wiesz gdzie teraz jest Mary. Zamierzasz objechać wszystkie
indyjskie miasta? Przecież ci życia nie starczy! No i musimy być dzisiaj na
sesji zdjęciowej z tym twoim tatuażem, a od jutra ostro zabieramy się za
nagrywanie nowej płyty! Sam widzisz, że wycieczka do Indii jest bezsensowna.
Zaczekaj aż Mary przyjedzie do Niemiec, albo chociaż wróci do Polski...
-
Nie! Załatwię
wizę i polecę do Indii najszybciej jak tylko będę mógł! Ja muszę z nią
porozmawiać...
-
Zadzwoń do
niej - podsunął. - Teraz powinno być coś koło południa...
-
I co powiem?
Że o wszystkim wiem, ale doszedłem do wniosku, że mi to nie przeszkadza?
-
Nie wiem.
Powiesz co będziesz chciał.
-
To nie
wypali. Muszę porozmawiać z nią w cztery oczy. Gdzie jest ambasada Indii?
-
Skąd to ja
mam wiedzieć? - Spytał, a widząc zrezygnowany wzrok Billa, dodał: - Pewnie w
Berlinie, ale nie wiem gdzie dokładnie. Daj sobie z tym spokój. Znajomi mamy
byli tam na wycieczce. Mówili, że Indie absolutnie nie nadają się dla
Europejczyka. Nie poradzisz sobie sam...
-
Od kiedy tak
się o mnie troszczysz? - Żachnął się. - Poradzę sobie. Nie jestem już
dzieckiem.
Georg spojrzał na niego zrezygnowany. Czuł, że nie uda mu się przemówić do
rozsądku Billowi. Najwyraźniej Czarnowłosy wbił sobie do głowy, że musi jechać
do Indii i teraz będzie do tego dążył za wszelką cenę. Nawet sensowne argumenty
nic nie dadzą.
Wybrał numer Toma i przyłożył swoją komórkę do ucha. Skoro on nie jest w
stanie odwieść Billa od tego zamiaru, to może uda się to starszemu Kaulitzowi.
Przynajmniej miał taką nadzieję.
-
Nie dzwonisz
do Davida, prawda? - Czarny spytał z lekkim strachem. Menager na razie nie
powinien wiedzieć o jego pomyśle.
-
Nie. Tom? -
Spytał, kiedy w słuchawce rozpoznał głos Dreadowłosego. - Przyjdź do mnie. Bill
oszalał!
-
Nie
oszalałem! - Zaprotestował.
-
Żaden wariat
nie mówi, że jest wariatem, a kogoś kto mówi, że jest wariatem, ciężko uznać za
wariata. To tak jakby alkoholik albo ćpun przyznawał się, że jest alkoholikiem
albo ćpunem.
-
Więc trudno.
Mogę być szalony, jeżeli jest choć cień szansy, że Mary mi wybaczy to co
mówiłem - wzruszył obojętnie ramionami. - Jadę do Berlina załatwić wizę.
-
Nigdzie nie
pójdziesz - Georg zagrodził mu drogę do wyjścia. - Zostaniesz grzecznie w
Niemczech i zaczekasz aż Mary wróci.
-
Odsuń się
Georg! To jest moja decyzja! Chcę do niej jechać i pojadę, a tobie nic do tego!
-
Dopóki jesteś
moim przyjacielem i razem jesteśmy w zespole, mam prawo powiedzieć, że mi się
to ani trochę nie podoba!
Po mieszkaniu Georga Listinga potoczył się dźwięk dzwonka. Brunet odetchnął
z ulgą, widząc w przedpokoju Toma. Był pewny, że Bill go posłucha. A
Dreadowłosy był na tyle rozsądny, żeby stanąć po jego stronie, a nie bliźniaka.
Przynajmniej miał taką nadzieję...
-
Co tu się
dzieje? - Spytał, patrząc na Georga, który zagradzał drogę do wyjścia Billowi.
W oczach młodszego Kaulitza aż nadto była widoczna złość.
-
Georg nie
chce mnie wypuści! - Warknął Czarnowłosy. - Powiedz mu coś!
Tom spojrzał pytająco na basistę. Był pewny, że ten musi mieć jakiś ważny
powód do przetrzymywania Billa w swojej sypialni.
-
Bill chce
jechać do Indii - wyjaśnił szatyn.
-
Po co chcesz
jechać do Indii? - Spytał Tom, wyraźnie zdumiony zachcianką brata.
-
To chyba
jasne. Nie przysłała ci pocztówki? Nie wymienialiście smsów?
-
O czym ty
mówisz? - Dreadowłosy wyminął w drzwiach Georga i spojrzał uważnie na Billa.
-
O Mary Ann!
Chciałem jechać do Zielonej Góry, ale Georg powiedział, że jest z ojcem w
Indiach. Zresztą co za różnica? Muszę z nią porozmawiać.
-
Zadzwoń do
niej - podsunął.
-
Czy wy nie
rozumiecie, że to nie jest sprawa na telefon?! - Uniósł głos. - Ja naprawdę
muszę się z nią zobaczyć! Dlaczego mi nie pozwolicie tego zrobić?! - Opuścił
ręce bezradnie, wpatrując się smutno w Toma i Georga. - Dlaczego wszyscy są
przeciwko mnie? Czy wy naprawdę nie rozumiecie, że ja ją kocham, i bez względu
na to co się stało, chcę z nią być?
-
Skoro tak...
- Tom mówił powoli, jakby ważył każde swoje słowo - powinniśmy ci pomóc.
-
Tom! To
nierozsądne! - Wtrącił Georg. - On nie może się teraz spakować i polecieć do
Indii!
Wiem o tym - westchnął -
ale to nie zmienia faktu, że powinniśmy mu pomóc. Zadzwoń po Gustava. Razem na
pewno coś wymyślimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz